Obudziłam się w objęciach Tomka w
środku nocy. Księżyc w pełni wpadał do sypialni oświetlając wszystko swoim
trupim blaskiem. Co ja najlepszego uczyniłam? Ta pierwsza myśl przebiegła mi po
głowie i skutecznie wybudziła ze snu. Przespałam się z Tomkiem! Uległam mu! Moje
życie zatoczyło krąg i oto znów on tulił mnie do swoich ramion. On, nie Wojtek!
Ten który już nigdy miał tego nie robić. A co jeśli powinnam wtedy wybrać jego?
Może los nie bez powodu dawał nam kolejną szansę? Gdy zaśpiewał tę piosenkę,
słysząc jak zwyczajnie błaga bym go pokochała, poddałam się emocjom.
Rozmiękczył mnie, przez chwilę poczułam, że to jest możliwe. Patrzyłam jak
spokojnie oddycha i zastanawiałam się czy to prawda. Czy mogłabym go pokochać?
W głębi duszy wiedziałam, że tak, ale… Tych ale było zbyt dużo. Tomek już tyle
razem był lekiem na całe zło. A co gdybym zdecydowała się z nim zostać? Wahałam
się i sama już nie byłam pewna swoich uczuć. Potrzebowałam czasu aby wszystko
przemyśleć z dala od niego. Jego obecność rozpraszała, nie potrafiłam podjąć
świadomej decyzji, bo on miał na mnie duży wpływ. Przede wszystkim musiałam
poskładać swoje życie do kupy. Wiem, że Tomek chciał dla mnie jak najlepiej,
ale przytłaczało mnie to. Potrzebowałam kogoś kto reprezentował zdrowy rozsądek
a Tomson wydawał się być w tej chwili zupełnie go pozbawiony.
Wozzo
Obudził mnie telefon. Zaspany
otworzyłem jedno oko spoglądając na wyświetlacz. Tomek! Cholera telefon od
niego o tak nieludzkiej porze to zdecydowanie zły znak.
– Co jest? – rzuciłem do słuchawki.
– Zniknęła! – powiedział z
przerażeniem w głosie.
– Co proszę? Jak to zniknęła? –
zdenerwowałem się.
– Obudziłem się i już jej nie było!
– Ale jak do cholery? Przecież mówiłeś,
że się jej polepsza! – Stałem już na równych nogach, nerwowo przeczesując
włosy.
– Bo tak było! Ale… zrobiłem coś… a
nie powinienem – zaczął się motać.
– Ja pierdole! Zabije cię później!
Trzeba ją znaleźć! Zaraz u ciebie będę!
Zegarek wskazywał czwartą rano. Gdzie
ona mogła być? Szalałem z niepokoju. Wyjechałem z garażu i już miałem skręcić
na główną ulice gdy zobaczyłem Julię na ławce. Siedziała z podkurczonymi
nogami, obejmując się za kolana. Poczułem ulgę. Wyglądała jak biedne i
przestraszone dziecko. Taka chuda i bezbronna. Zgasiłem silnik i podszedłem do
niej szybko. Nie wiedziałem jak powinienem się zachować. Usiadłem obok,
zachowując dystans choć chciałem ją przytulić.
– Cześć – powiedziałem najzwyczajniej
na świecie.
– Chcę się zobaczyć z Mają –
odpowiedziała przelotnie na mnie zerkając. Zauważyłem, że jej oczy są czerwone,
musiała płakać.
– Dlaczego tutaj siedzisz? Mogłaś
przecież zadzwonić, przyjechałbym. Nie powinnaś chodzić sama po nocy.
– Nie chcę twojej pomocy –
odpowiedziała zaciskając zęby. Spojrzała na mnie w końcu. Jej spojrzenie było
kompletnie bez wyrazu, co przeraziło mnie jeszcze bardziej.
– Chodź na górę. – Wstałem.
Miałem obawy czy za mną pójdzie, ale
jednak po chwili usłyszałem jak się podnosi i idzie. Całą drogę do mieszkania
uparcie milczała. To było nie do zniesienia. Już chyba wolałem jak się
wydzierała, przynajmniej wyrażała jakieś emocje.
– Maja jeszcze śpi – powiedziałem
wpuszczając ją przodem do mieszkania.
– Wiem, patrzyłam w okno jej pokoju –
odpowiedziała siadając na sofie.
Zaparzyłem jej herbaty. Odebrała
parujący kubek i podziękowała.
– No więc, powiesz mi co zaszło
między tobą a Tomkiem? – spytałem. Nie mogłem powstrzymać ciekawości.
– Skąd wiesz, że coś zaszło? –
spytała podejrzliwie mi się przyglądając. No w końcu jakieś uczucia!
– Zadzwonił do mnie i powiedział, że
zniknęłaś.
– Jechałeś mnie szukać?
– Tak. Martwiłem się.
– Jak widzisz wszystko ze mną w
porządku.
– A co z Tomkiem? – nie odpuszczałem.
– Nie mogę u niego dłużej mieszkać –
odpowiedziała.
– Możesz zostać tutaj – powiedziałem.
Spojrzała na mnie z wielką kpiną w oczach, wiec szybko dodałem: – Rano i tak
wyjeżdżam, nie będzie mnie kilka dni. Mogłabyś zostać z Mają. – Wiedziałem, że
tylko kusząc ją przebywaniem z córką da się przekonać.
– A ona? – spytała.
– Zabiorę ją ze sobą – powiedziałem i
natychmiast tego pożałowałem. Brawo kretynie! Oferujesz jej kilka dni z córką a
sam wyjeżdżasz z kochanką! Miałem ochotę palnąć się w łeb.
Julia przygryzała chwilę policzek od
środka, zastanawiając się.
– Zgoda – powiedziała w końcu. – Gdy
wrócisz, chciałabym zabrać małą do Anglii.
– Co proszę? Jak to zabrać? Chyba nie
chcesz mi jej odebrać? Nie zgadzam się. – przeraziłem się już nie na żarty.
– Wojtek nie mam teraz siły na
rozmowę o podziale opieki. Tym zajmiemy się później. Chcę jechać na kilka dni,
aby uporządkować sprawy majątkowe i odwiedzić grób rodziców – odpowiedziała
spokojnie.
– Ale twoi rodzice są pochowani
tutaj, w Warszawie.
– Jak to? – Jej oczy przypominały dwa
spodki od filiżanki, tak bardzo była zdziwiona.
– Po tym jak zniknęłaś, bardzo często
odwiedzali mnie i Maję. Pomagali przy opiece. W końcu zdecydowali, że wrócą do
Polski, by być bliżej wnuczki. Sprzedali dom w Anglii i kupili mieszkanie w
Warszawie. Nie zdążyli się nawet na dobre wprowadzić. Nie mogłem po nich
jechać, nie było mnie wtedy w Warszawie. Taksówkarz który wiózł ich z lotniska,
zasnął za kierownicą. Zderzyli się czołowo z innym samochodem. Przykro mi. –
Nie było mi łatwo jej o tym mówić. Łzy kapały jej wielkie niczym grochy. Nie
bacząc na to czy mnie odepchnie, przygarnąłem ją do siebie. Przytuliła się,
płacząc mi w koszulkę. Tak bardzo chciałem jej pomóc. Osuszyć jej łzy i
sprawić, że znów się uśmiechnie. Zrobiłbym wszystko by mi wybaczyła, ale czasu
cofnąć nie mogłem. Szeptałem jej do ucha to jak bardzo ją przepraszam, a ona
płakała. W końcu zmęczona usnęła w moich ramionach.
Ewa
Niedobrze! Bardzo, kurwa niedobrze!
Stałam w salonie i patrzyłam na ich śpiące, splecione ze sobą ciała. A wszystko
szło tak dobrze! Ale musiała pojawić się ona i wszystko skomplikować.
Wiedziałam, że Wojtek ją kocha. Przy mnie trzymało go tylko poczucie obowiązku.
Wolał ją, bez dwóch zdań. Teraz byłam tylko problemem, a on bał się go
rozwiązać, bo był emocjonalnie słaby. Czułam, że powinnam odpuścić, ale
oczywiście wiedziałam równie dobrze, że tego nie zrobię. Nie teraz! To już
zaszło za daleko! Ta cała Julia zdawała się być waleczna. Po tym jak po prostu
sobie stąd wyszła nie uraczywszy mnie nawet zdaniem, poczułam konkurencję. Inna
na jej miejscu pewnie rzuciłaby mi się do oczu broniąc swojego terytorium, ale
jej duma na to nie pozwalała. Sadziłam początkowo, że odpuści, że nie wybaczy
mu zdrady. A tu proszę! Wojtek pognał gdzieś w środku nocy bez słowa i wrócił z
nią. Słyszałam jak rozmawiają, jak ona płacze. Wszystko zmierzało w kierunku,
który mi nie pasował. Musiałam coś zrobić. Wiedziałam, że Wojtek nie powiedział
jej całej prawdy. Bał się! I to była moja ostatnia deska ratunku. Położyłam na
stoliku przed nimi coś co miałam nadzieję ją złamie. Cicho wyszłam z salonu,
zostawiając ich śpiących.
Julia
Obudziłam się pierwsza. Wojtek cicho
pochrapywał obłapiając mnie nogą i ramionami. Ciało miałam zdrętwiałe, bo
leżeliśmy na sofie, praktycznie bez możliwości ruchu. Wczorajszej nocy tak
wiele się wydarzyło. O Tomku nawet nie chciałam myśleć, bo poczucie winy wręcz
paliło, zostawiłam go w końcu bez słowa. Patrzyłam na śpiącą twarz mojego męża
i rozmyślałam. Wyrządził mi krzywdę a ja mimo wszystko do niego lgnęłam. On!
Zawsze tylko on się liczył w mojej głowie. Ta miłość była wszechogarniająca.
Nie znaczyło to oczywiście, że mu wybaczyłam. Nie! Jego zdrada bolała, ale gdy
tak mnie przytulał w nocy i szeptał słowa skruchy poczułam, jak bardzo żałuje.
Nie wiedziałam co będzie dalej. Byłam jednak świadoma, że nie potrafię wymazać
go z serca. Mimo wszystko tęskniłam za nim. Dotknęłam bezwiednie jego twarzy.
Skrzywił się lekko i otworzył oczy. Spojrzał na mnie czule i uśmiechnął się
niepewnie. Już otwierał usta aby coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy ciche
stąpanie stóp. Wojtek podniósł się na rękach i pochylając się nade mną wychylił
głowę nad oparcie sofy.
– Cześć Majeczko – rzucił uśmiechając
się.
– Cześć Wozzo – odpowiedziała nasza
córka.
Zagryzłam wargę aby się nie
roześmiać.
– Miałaś tak do mnie nie mówić –
skarcił ją.
– Jak? Wozzo? – odparła mała,
zupełnie nie wzruszona.
Nie wytrzymałam parsknęłam śmiechem,
była taka zabawna. Podniosłam się pokazując się jej.
– Mamusia – pisnęła radośnie i
wpakowała mi się na kolana. – Pooglądasz ze mną bajeczki? – spytała.
– Oczywiście – odpowiedziałam. –
Którą lubisz najbardziej?
– Zrobię śniadanie – powiedział
Wojtek i nieśmiało pogłaskał mój policzek, który natychmiast się zaczerwienił.
Wojtek krzątał się po kuchni, ja
siedziałam z Mają przed telewizorem. Właśnie tak to powinno wyglądać. My jako
szczęśliwa rodzina. Tego pragnęłam, na chwilę nawet zapomniałam o wszystkich
przeszkodach. O niej, o Tomku. To wszystko nie było łatwe do rozwiązania i do posklejania. Nagle na
stoliku zauważyłam wystające spod gazety zdjęcie USG. Targana złym przeczuciem
wzięłam go do ręki. Serce mi stanęło na chwilę! Oczy wypełniły się łzami i
zaczęłam ciężko oddychać. Więc to tak! Wstałam szybko i odwróciłam się w
kierunku Wojtka. W tym samym momencie do kuchni weszła ona, dosłownie jakby
czekała na ten moment. Popatrzyła na mnie zaskoczona. Po czym skierowała wzrok
na Wojtka. Podeszłam do nich i położyłam na blacie zdjęcie.
– Ona jest w ciąży? – spytałam choć
dobrze znałam odpowiedz.
Wojtek z przerażeniem w oczach
otworzył usta i równie szybko je zamknął. Zerknął na Ewę, która rozglądała się
nerwowo na boki, najwyraźniej nie wiedziała gdzie podziać oczy.
– Julia, przepraszam. Nie wiedziałem
jak ci to powiedzieć – wychrypiał Wojtek.
W końcu zrozumiałam co miał na myśli
mówiąc, że sprawy między nim a nią zaszły za daleko. Cholernie za daleko! Tego
się nie dało naprawić. To był mur którego nie można zburzyć. Ewa z płaczem
uciekła do sypialni. Wojtek nawet się za nią nie oglądnął. Złapał mnie za ręce
i patrząc mi w oczy powiedział:
– Julia, wiem, że nie chcesz tego
słuchać, ale taka jest prawda. Nie mogę jej wyrzucić, bo ona nie ma gdzie
mieszkać. Nosi w sobie moje dziecko i nie potrafię tak po prostu z tego
zrezygnować. Muszę jej pomóc, to mój obowiązek. Wiem, że to wszystko cholernie
komplikuje, ale..
– Zamknij się! Już nigdy więcej się
nie tłumacz. Nie mogę tego znieść. Niszczysz mnie! – powiedziałam wyrywając mu
się.
W oczach musiałam mieć wściekłą
furię, bo zrezygnowany spuścił głowę i puścił mnie. Odeszłam z powrotem na
kanapę i przytuliłam Maję. Wewnętrznie cała dygotałam, czułam nadciągającą, wzbierającą
falę łez, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać, tak aby nie niepokoić
córki, która wpatrzona w ekran telewizora najwyraźniej nie słyszała naszej
wymiany zdań.
Godzinę później Wojtek z Ewą opuścili
mieszkanie. Patrząc jak moje dziecko żegna się z tą kobietą mało brakowało a
wyrwałabym ją z jej ramion. Nie chciałam aby opiekowała się Mają. Czułam bijącą
od niej niechęć. Być może kochała moje dziecko, ale to ja byłam jej matką. I
miałam zamiar wyjaśnić sobie z nią parę rzeczy po ich powrocie! Potrzebowałam
jednak wpierw stanąć na nogach. Czułam się słaba psychicznie i nie gotowa. A
przede wszystkim czułam się zazdrosna. Musiałam zaakceptować fakt, że tak to
teraz będzie wyglądać, że on jest z nią
i będą mieli dziecko. Tylko jak do cholery tego dokonać?!
Na szczęście Maja doskonale
absorbowała mój czas. Wydawała się niezmordowana i co chwilę wymyślała nowe
zabawy. W końcu jednak pokonana przez zmęczenie, zasnęła. W mieszkaniu
zapanowała niczym niezmącona cisza a mnie dopadły od razu czarne myśli. Pchana
jakąś siłą której nie potrafiłam się oprzeć skierowałam kroki do sypialni,
którą kiedyś dzieliłam z Wojtkiem. Cała się trzęsłam dotykając klamki. Nie
chciałam tego robić, wiedziałam, że zaboli powrót wspomnień gdy tylko otworzę
drzwi, ale jednocześnie czułam, że muszę to zrobić. Coś mnie tam ciągnęło.
Weszłam do środka ostrożnie i omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Nic się tutaj
nie zmieniło i właśnie to chyba dobiło mnie najbardziej. Pokonana w końcu od
nadmiaru emocji, które kumulowały się we mnie od rana upadłam na kolana i
rozpłakałam się.
Nie wiem jak długo leżałam skulona na
podłodze. Łzy dawno wyschły, ale już nie dawały ukojenia. Usłyszałam kroki w
środku mieszkania, sądziłam, że to Maja się obudziła i mnie szuka. Już chciałam
krzyknąć, gdzie jestem gdy w drzwiach sypialni zobaczyłam znajomą sylwetkę.
Mama Wojtka patrzyła na mnie z wyrazem trwogi w oczach.
– Nie powinien zostawiać cię samej! –
mruknęła jakby do siebie po czym weszła do pomieszczenia. Uklękła i przytuliła
mnie do siebie z całej siły.
Lubiłam ją! Zawsze miałyśmy dobry
kontakt. Przypominała mi bardzo moją mamę, miały podobne temperamenty i może właśnie
dlatego zawsze tak dobrze mi się z nią rozmawiało. Bardzo się ucieszyłam, że
przyjechała. Do wieczora rozmawiałyśmy przy akompaniamencie śpiewów i wygłupów
Mai. Nie poruszyła ani razu tematu mojego ani Wojtka. W końcu jednak gdy
położyłam małą spać, spojrzała na mnie poważnie.
– Jak się trzymasz? – spytała
ściskając mnie za rękę.
– Nijak – wzruszyłam ramionami. –
Zdaje się, że kompletnie sobie nie radzę. Odkąd wróciłam nic tylko płaczę.
Chyba brakuje mi siły, aby się poskładać na nowo. Nie potrafię się odnaleźć w
tej nowej rzeczywistości.
– Silna osoba to nie ta co nie
płacze. To ta która płacze, ociera łzy, wstaje i idzie dalej. Więc moja droga
pora abyś w końcu ruszyła dalej! – powiedziała stanowczo.
– Jak mam to zrobić? – spytałam nieco
zszokowana.
– Pomogę ci! – powiedziała i
pogłaskała mnie po policzku.
I rzeczywiście w pewnym sensie mi
pomogła. Od rana następnego dnia zaczęłyśmy na nowo składać moje życie. W
pierwszej kolejności zawiozła mnie na cmentarz, tak bym mogła pożegnać się z
rodzicami. Później poszło już z górki. Wyrobiłam nowe dokumenty i załatwiłam
sprawy majątkowe u notariusza. Okazało się, że rodzice kupili trzy pokojowe mieszkanie na tym samym osiedlu
co Wojtek. Zostawili mi też sporo pieniędzy na koncie, mogłam więc spokojnie
szukać pracy i nie martwić się o finanse. Zadbałam również o swój wygląd. Do
tej pory unikałam lustra, chodziłam w ciuchach od Tomka i nie przejmowałam się,
że prezentuję się raczej marnie. Teściowa zaprowadziła mnie do fryzjera i
kosmetyczki, a potem ruszyłyśmy na zakupy by na nowo zapełnić moją garderobę. Nawet
pracę znalazłam szybko, wystarczył jeden telefon do Asi. Jej asystentka właśnie
się zwolniła i gdy tylko zapytałam czy nie słyszała o jakimś wolnym etacie
natychmiast zaproponowała mi to stanowisko. Mama Wojtka miała w sobie coś czego
brakowało Tomkowi – stanowczość. On pozwalał mi się wypłakiwać, a ona zaprzęgła
mnie do pracy. Tego mi właśnie było trzeba, żeby ktoś mną potrząsnął i kazał
wziąć się w garść. Wszystko szło nadzwyczaj sprawnie, dlaczego może życie
uczuciowe nie mogło tak po prostu się poskładać na nowo?