piątek, 30 grudnia 2016

II#14

Obudziłam się w objęciach Tomka w środku nocy. Księżyc w pełni wpadał do sypialni oświetlając wszystko swoim trupim blaskiem. Co ja najlepszego uczyniłam? Ta pierwsza myśl przebiegła mi po głowie i skutecznie wybudziła ze snu. Przespałam się z Tomkiem! Uległam mu! Moje życie zatoczyło krąg i oto znów on tulił mnie do swoich ramion. On, nie Wojtek! Ten który już nigdy miał tego nie robić. A co jeśli powinnam wtedy wybrać jego? Może los nie bez powodu dawał nam kolejną szansę? Gdy zaśpiewał tę piosenkę, słysząc jak zwyczajnie błaga bym go pokochała, poddałam się emocjom. Rozmiękczył mnie, przez chwilę poczułam, że to jest możliwe. Patrzyłam jak spokojnie oddycha i zastanawiałam się czy to prawda. Czy mogłabym go pokochać? W głębi duszy wiedziałam, że tak, ale… Tych ale było zbyt dużo. Tomek już tyle razem był lekiem na całe zło. A co gdybym zdecydowała się z nim zostać? Wahałam się i sama już nie byłam pewna swoich uczuć. Potrzebowałam czasu aby wszystko przemyśleć z dala od niego. Jego obecność rozpraszała, nie potrafiłam podjąć świadomej decyzji, bo on miał na mnie duży wpływ. Przede wszystkim musiałam poskładać swoje życie do kupy. Wiem, że Tomek chciał dla mnie jak najlepiej, ale przytłaczało mnie to. Potrzebowałam kogoś kto reprezentował zdrowy rozsądek a Tomson wydawał się być w tej chwili zupełnie go pozbawiony.

Wozzo

Obudził mnie telefon. Zaspany otworzyłem jedno oko spoglądając na wyświetlacz. Tomek! Cholera telefon od niego o tak nieludzkiej porze to zdecydowanie zły znak.

– Co jest? – rzuciłem do słuchawki.

– Zniknęła! – powiedział z przerażeniem w głosie.

– Co proszę? Jak to zniknęła? – zdenerwowałem się.

– Obudziłem się i już jej nie było!

– Ale jak do cholery? Przecież mówiłeś, że się jej polepsza! – Stałem już na równych nogach, nerwowo przeczesując włosy.

– Bo tak było! Ale… zrobiłem coś… a nie powinienem – zaczął się motać.

– Ja pierdole! Zabije cię później! Trzeba ją znaleźć! Zaraz u ciebie będę!

Zegarek wskazywał czwartą rano. Gdzie ona mogła być? Szalałem z niepokoju. Wyjechałem z garażu i już miałem skręcić na główną ulice gdy zobaczyłem Julię na ławce. Siedziała z podkurczonymi nogami, obejmując się za kolana. Poczułem ulgę. Wyglądała jak biedne i przestraszone dziecko. Taka chuda i bezbronna. Zgasiłem silnik i podszedłem do niej szybko. Nie wiedziałem jak powinienem się zachować. Usiadłem obok, zachowując dystans choć chciałem ją przytulić.

– Cześć – powiedziałem najzwyczajniej na świecie.

– Chcę się zobaczyć z Mają – odpowiedziała przelotnie na mnie zerkając. Zauważyłem, że jej oczy są czerwone, musiała płakać.

– Dlaczego tutaj siedzisz? Mogłaś przecież zadzwonić, przyjechałbym. Nie powinnaś chodzić sama po nocy.

– Nie chcę twojej pomocy – odpowiedziała zaciskając zęby. Spojrzała na mnie w końcu. Jej spojrzenie było kompletnie bez wyrazu, co przeraziło mnie jeszcze bardziej.

– Chodź na górę. – Wstałem.

Miałem obawy czy za mną pójdzie, ale jednak po chwili usłyszałem jak się podnosi i idzie. Całą drogę do mieszkania uparcie milczała. To było nie do zniesienia. Już chyba wolałem jak się wydzierała, przynajmniej wyrażała jakieś emocje.

– Maja jeszcze śpi – powiedziałem wpuszczając ją przodem do mieszkania.

– Wiem, patrzyłam w okno jej pokoju – odpowiedziała siadając na sofie.

Zaparzyłem jej herbaty. Odebrała parujący kubek i podziękowała.

– No więc, powiesz mi co zaszło między tobą a Tomkiem? – spytałem. Nie mogłem powstrzymać ciekawości.

– Skąd wiesz, że coś zaszło? – spytała podejrzliwie mi się przyglądając. No w końcu jakieś uczucia!

– Zadzwonił do mnie i powiedział, że zniknęłaś.

– Jechałeś mnie szukać?

– Tak. Martwiłem się.

– Jak widzisz wszystko ze mną w porządku.

– A co z Tomkiem? – nie odpuszczałem.

– Nie mogę u niego dłużej mieszkać – odpowiedziała.

– Możesz zostać tutaj – powiedziałem. Spojrzała na mnie z wielką kpiną w oczach, wiec szybko dodałem: – Rano i tak wyjeżdżam, nie będzie mnie kilka dni. Mogłabyś zostać z Mają. – Wiedziałem, że tylko kusząc ją przebywaniem z córką da się przekonać.

– A ona? – spytała.

– Zabiorę ją ze sobą – powiedziałem i natychmiast tego pożałowałem. Brawo kretynie! Oferujesz jej kilka dni z córką a sam wyjeżdżasz z kochanką! Miałem ochotę palnąć się w łeb.

Julia przygryzała chwilę policzek od środka, zastanawiając się.

– Zgoda – powiedziała w końcu. – Gdy wrócisz, chciałabym zabrać małą do Anglii.

– Co proszę? Jak to zabrać? Chyba nie chcesz mi jej odebrać? Nie zgadzam się. – przeraziłem się już nie na żarty.

– Wojtek nie mam teraz siły na rozmowę o podziale opieki. Tym zajmiemy się później. Chcę jechać na kilka dni, aby uporządkować sprawy majątkowe i odwiedzić grób rodziców – odpowiedziała spokojnie.

– Ale twoi rodzice są pochowani tutaj, w Warszawie.

– Jak to? – Jej oczy przypominały dwa spodki od filiżanki, tak bardzo była zdziwiona.

– Po tym jak zniknęłaś, bardzo często odwiedzali mnie i Maję. Pomagali przy opiece. W końcu zdecydowali, że wrócą do Polski, by być bliżej wnuczki. Sprzedali dom w Anglii i kupili mieszkanie w Warszawie. Nie zdążyli się nawet na dobre wprowadzić. Nie mogłem po nich jechać, nie było mnie wtedy w Warszawie. Taksówkarz który wiózł ich z lotniska, zasnął za kierownicą. Zderzyli się czołowo z innym samochodem. Przykro mi. – Nie było mi łatwo jej o tym mówić. Łzy kapały jej wielkie niczym grochy. Nie bacząc na to czy mnie odepchnie, przygarnąłem ją do siebie. Przytuliła się, płacząc mi w koszulkę. Tak bardzo chciałem jej pomóc. Osuszyć jej łzy i sprawić, że znów się uśmiechnie. Zrobiłbym wszystko by mi wybaczyła, ale czasu cofnąć nie mogłem. Szeptałem jej do ucha to jak bardzo ją przepraszam, a ona płakała. W końcu zmęczona usnęła w moich ramionach.

Ewa

Niedobrze! Bardzo, kurwa niedobrze! Stałam w salonie i patrzyłam na ich śpiące, splecione ze sobą ciała. A wszystko szło tak dobrze! Ale musiała pojawić się ona i wszystko skomplikować. Wiedziałam, że Wojtek ją kocha. Przy mnie trzymało go tylko poczucie obowiązku. Wolał ją, bez dwóch zdań. Teraz byłam tylko problemem, a on bał się go rozwiązać, bo był emocjonalnie słaby. Czułam, że powinnam odpuścić, ale oczywiście wiedziałam równie dobrze, że tego nie zrobię. Nie teraz! To już zaszło za daleko! Ta cała Julia zdawała się być waleczna. Po tym jak po prostu sobie stąd wyszła nie uraczywszy mnie nawet zdaniem, poczułam konkurencję. Inna na jej miejscu pewnie rzuciłaby mi się do oczu broniąc swojego terytorium, ale jej duma na to nie pozwalała. Sadziłam początkowo, że odpuści, że nie wybaczy mu zdrady. A tu proszę! Wojtek pognał gdzieś w środku nocy bez słowa i wrócił z nią. Słyszałam jak rozmawiają, jak ona płacze. Wszystko zmierzało w kierunku, który mi nie pasował. Musiałam coś zrobić. Wiedziałam, że Wojtek nie powiedział jej całej prawdy. Bał się! I to była moja ostatnia deska ratunku. Położyłam na stoliku przed nimi coś co miałam nadzieję ją złamie. Cicho wyszłam z salonu, zostawiając ich śpiących.

Julia

Obudziłam się pierwsza. Wojtek cicho pochrapywał obłapiając mnie nogą i ramionami. Ciało miałam zdrętwiałe, bo leżeliśmy na sofie, praktycznie bez możliwości ruchu. Wczorajszej nocy tak wiele się wydarzyło. O Tomku nawet nie chciałam myśleć, bo poczucie winy wręcz paliło, zostawiłam go w końcu bez słowa. Patrzyłam na śpiącą twarz mojego męża i rozmyślałam. Wyrządził mi krzywdę a ja mimo wszystko do niego lgnęłam. On! Zawsze tylko on się liczył w mojej głowie. Ta miłość była wszechogarniająca. Nie znaczyło to oczywiście, że mu wybaczyłam. Nie! Jego zdrada bolała, ale gdy tak mnie przytulał w nocy i szeptał słowa skruchy poczułam, jak bardzo żałuje. Nie wiedziałam co będzie dalej. Byłam jednak świadoma, że nie potrafię wymazać go z serca. Mimo wszystko tęskniłam za nim. Dotknęłam bezwiednie jego twarzy. Skrzywił się lekko i otworzył oczy. Spojrzał na mnie czule i uśmiechnął się niepewnie. Już otwierał usta aby coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy ciche stąpanie stóp. Wojtek podniósł się na rękach i pochylając się nade mną wychylił głowę nad oparcie sofy.

– Cześć Majeczko – rzucił uśmiechając się.

– Cześć Wozzo – odpowiedziała nasza córka.

Zagryzłam wargę aby się nie roześmiać.

– Miałaś tak do mnie nie mówić – skarcił ją.

– Jak? Wozzo? – odparła mała, zupełnie nie wzruszona.

Nie wytrzymałam parsknęłam śmiechem, była taka zabawna. Podniosłam się pokazując się jej.

– Mamusia – pisnęła radośnie i wpakowała mi się na kolana. – Pooglądasz ze mną bajeczki? – spytała.

– Oczywiście – odpowiedziałam. – Którą lubisz najbardziej?

– Zrobię śniadanie – powiedział Wojtek i nieśmiało pogłaskał mój policzek, który natychmiast się zaczerwienił.

Wojtek krzątał się po kuchni, ja siedziałam z Mają przed telewizorem. Właśnie tak to powinno wyglądać. My jako szczęśliwa rodzina. Tego pragnęłam, na chwilę nawet zapomniałam o wszystkich przeszkodach. O niej, o Tomku. To wszystko nie było łatwe do rozwiązania i do posklejania. Nagle na stoliku zauważyłam wystające spod gazety zdjęcie USG. Targana złym przeczuciem wzięłam go do ręki. Serce mi stanęło na chwilę! Oczy wypełniły się łzami i zaczęłam ciężko oddychać. Więc to tak! Wstałam szybko i odwróciłam się w kierunku Wojtka. W tym samym momencie do kuchni weszła ona, dosłownie jakby czekała na ten moment. Popatrzyła na mnie zaskoczona. Po czym skierowała wzrok na Wojtka. Podeszłam do nich i położyłam na blacie zdjęcie.

– Ona jest w ciąży? – spytałam choć dobrze znałam odpowiedz.

Wojtek z przerażeniem w oczach otworzył usta i równie szybko je zamknął. Zerknął na Ewę, która rozglądała się nerwowo na boki, najwyraźniej nie wiedziała gdzie podziać oczy.

– Julia, przepraszam. Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć – wychrypiał Wojtek.

W końcu zrozumiałam co miał na myśli mówiąc, że sprawy między nim a nią zaszły za daleko. Cholernie za daleko! Tego się nie dało naprawić. To był mur którego nie można zburzyć. Ewa z płaczem uciekła do sypialni. Wojtek nawet się za nią nie oglądnął. Złapał mnie za ręce i patrząc mi w oczy powiedział:

– Julia, wiem, że nie chcesz tego słuchać, ale taka jest prawda. Nie mogę jej wyrzucić, bo ona nie ma gdzie mieszkać. Nosi w sobie moje dziecko i nie potrafię tak po prostu z tego zrezygnować. Muszę jej pomóc, to mój obowiązek. Wiem, że to wszystko cholernie komplikuje, ale..

– Zamknij się! Już nigdy więcej się nie tłumacz. Nie mogę tego znieść. Niszczysz mnie! – powiedziałam wyrywając mu się.


W oczach musiałam mieć wściekłą furię, bo zrezygnowany spuścił głowę i puścił mnie. Odeszłam z powrotem na kanapę i przytuliłam Maję. Wewnętrznie cała dygotałam, czułam nadciągającą, wzbierającą falę łez, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać, tak aby nie niepokoić córki, która wpatrzona w ekran telewizora najwyraźniej nie słyszała naszej wymiany zdań.

Godzinę później Wojtek z Ewą opuścili mieszkanie. Patrząc jak moje dziecko żegna się z tą kobietą mało brakowało a wyrwałabym ją z jej ramion. Nie chciałam aby opiekowała się Mają. Czułam bijącą od niej niechęć. Być może kochała moje dziecko, ale to ja byłam jej matką. I miałam zamiar wyjaśnić sobie z nią parę rzeczy po ich powrocie! Potrzebowałam jednak wpierw stanąć na nogach. Czułam się słaba psychicznie i nie gotowa. A przede wszystkim czułam się zazdrosna. Musiałam zaakceptować fakt, że tak to teraz będzie wyglądać, że on jest  z nią i będą mieli dziecko. Tylko jak do cholery tego dokonać?!

Na szczęście Maja doskonale absorbowała mój czas. Wydawała się niezmordowana i co chwilę wymyślała nowe zabawy. W końcu jednak pokonana przez zmęczenie, zasnęła. W mieszkaniu zapanowała niczym niezmącona cisza a mnie dopadły od razu czarne myśli. Pchana jakąś siłą której nie potrafiłam się oprzeć skierowałam kroki do sypialni, którą kiedyś dzieliłam z Wojtkiem. Cała się trzęsłam dotykając klamki. Nie chciałam tego robić, wiedziałam, że zaboli powrót wspomnień gdy tylko otworzę drzwi, ale jednocześnie czułam, że muszę to zrobić. Coś mnie tam ciągnęło. Weszłam do środka ostrożnie i omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Nic się tutaj nie zmieniło i właśnie to chyba dobiło mnie najbardziej. Pokonana w końcu od nadmiaru emocji, które kumulowały się we mnie od rana upadłam na kolana i rozpłakałam się.

Nie wiem jak długo leżałam skulona na podłodze. Łzy dawno wyschły, ale już nie dawały ukojenia. Usłyszałam kroki w środku mieszkania, sądziłam, że to Maja się obudziła i mnie szuka. Już chciałam krzyknąć, gdzie jestem gdy w drzwiach sypialni zobaczyłam znajomą sylwetkę. Mama Wojtka patrzyła na mnie z wyrazem trwogi w oczach.

– Nie powinien zostawiać cię samej! – mruknęła jakby do siebie po czym weszła do pomieszczenia. Uklękła i przytuliła mnie do siebie z całej siły.

Lubiłam ją! Zawsze miałyśmy dobry kontakt. Przypominała mi bardzo moją mamę, miały podobne temperamenty i może właśnie dlatego zawsze tak dobrze mi się z nią rozmawiało. Bardzo się ucieszyłam, że przyjechała. Do wieczora rozmawiałyśmy przy akompaniamencie śpiewów i wygłupów Mai. Nie poruszyła ani razu tematu mojego ani Wojtka. W końcu jednak gdy położyłam małą spać, spojrzała na mnie poważnie.

– Jak się trzymasz? – spytała ściskając mnie za rękę.

– Nijak – wzruszyłam ramionami. – Zdaje się, że kompletnie sobie nie radzę. Odkąd wróciłam nic tylko płaczę. Chyba brakuje mi siły, aby się poskładać na nowo. Nie potrafię się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości.

– Silna osoba to nie ta co nie płacze. To ta która płacze, ociera łzy, wstaje i idzie dalej. Więc moja droga pora abyś w końcu ruszyła dalej! – powiedziała stanowczo.

– Jak mam to zrobić? – spytałam nieco zszokowana.

– Pomogę ci! – powiedziała i pogłaskała mnie po policzku.

I rzeczywiście w pewnym sensie mi pomogła. Od rana następnego dnia zaczęłyśmy na nowo składać moje życie. W pierwszej kolejności zawiozła mnie na cmentarz, tak bym mogła pożegnać się z rodzicami. Później poszło już z górki. Wyrobiłam nowe dokumenty i załatwiłam sprawy majątkowe u notariusza. Okazało się, że rodzice kupili  trzy pokojowe mieszkanie na tym samym osiedlu co Wojtek. Zostawili mi też sporo pieniędzy na koncie, mogłam więc spokojnie szukać pracy i nie martwić się o finanse. Zadbałam również o swój wygląd. Do tej pory unikałam lustra, chodziłam w ciuchach od Tomka i nie przejmowałam się, że prezentuję się raczej marnie. Teściowa zaprowadziła mnie do fryzjera i kosmetyczki, a potem ruszyłyśmy na zakupy by na nowo zapełnić moją garderobę. Nawet pracę znalazłam szybko, wystarczył jeden telefon do Asi. Jej asystentka właśnie się zwolniła i gdy tylko zapytałam czy nie słyszała o jakimś wolnym etacie natychmiast zaproponowała mi to stanowisko. Mama Wojtka miała w sobie coś czego brakowało Tomkowi – stanowczość. On pozwalał mi się wypłakiwać, a ona zaprzęgła mnie do pracy. Tego mi właśnie było trzeba, żeby ktoś mną potrząsnął i kazał wziąć się w garść. Wszystko szło nadzwyczaj sprawnie, dlaczego może życie uczuciowe nie mogło tak po prostu się poskładać na nowo?

piątek, 23 grudnia 2016

II#13


Kochani zanim zaczniecie czytać koniecznie puśćcie sobie ten kawałek https://www.youtube.com/watch?v=0RyInjfgNc4
Niech leci w tle....


Tomson

Zrobiłbym dla niej wszystko, gdyby tylko mnie zechciała. Gdyby tylko mnie pokochała. Przez te lata ani na chwilę o niej nie zapomniałem. Codziennie miałem ją w głowie. Tęskniłem, martwiłem się! W końcu by spróbować wszystko zagłuszyć zacząłem spotykać się z Natalią. Ale to nie było to! Widząc znów Julię na powrót poczułem to przerażająco rozdzierające uczucie. Co wybrać? Przyjaźń czy miłość? Wiedziałem już jak bardzo boli utrata jej i wiedziałem, że nie zniosę tego drugi raz. Tym razem postanowiłem zawalczyć. Usłyszałem dochodzące z salonu dźwięki najnowszej ballady Rihanny, Love on the Brain. Ta piosenka tak bardzo oddawała mój stan ducha. Zacząłem lekko kiwać się w jej rytm i śpiewać:

And babe I'm fist-fighting with fire
Just to get close to you
Can we burn something, babe?
And I run for miles just to get a taste
Must be love on the brain
That's got me feeling this way (feeling this way)
It beats me black and blue but it fucks me so good
And I can't get enough
Must be love on the brain
And it keeps cursing my name (cursing my name)
No matter what I do
I'm no good without you
And I can't get enough
Must be love on the brain

Baby, keep loving me
Just love me, yeah
Just love me
All you need to do is love me, yeah

Tak, wszystko co musiała to tylko mnie pokochać, a ja już na zawsze byłbym przy niej i nigdy nie pozwoliłbym skrzywdzić. Wszystko bym dał byleby tylko mnie zechciała. Płakała! Z jej oczu lał się potok łez jednak nie przestawała na mnie patrzeć. Serce mi się krajało. Niewiele myśląc znów ją pocałowałem. Tym razem wyczułem delikatny ruch jej warg. Wahała się. Oparłem swoje czoło o jej i znów naparłem na jej usta. Tym razem pozwoliła aby mój język wślizgnął się do środka. Złapała mnie za kark i z cichym jękiem poddawała się moim pocałunkom. Oszalałem! Złapałem ją w pasie i uniosłem. Oplotła mnie swoimi nogami. Na oślep podszedłem do łóżka i delikatnie ją położyłem. Nie wierzyłem w to co się dzieje. Nie opierała się, ulegała moim dłoniom, które błądziły po jej ciele ściągając kolejne warstwy ubrań. Tak długo o tym marzyłem. Odrzuciłem z głowy wszystkie złe myśli i głos rozsądku. Tym razem nie zamierzałem się cofnąć. Czując jej nagie ciało tuż obok, szepnąłem patrząc jej głęboko w oczy:

– Jesteś ze mną?

– Tak – odpowiedziała, bez zastanowienia.


To mi wystarczyło! Starałem się być delikatny, choć rozpalała we mnie rządzę. Patrząc jak zaciska powieki, jak rozchyla usta i cichutko jęczy ledwo panowałem nad sobą. Jednak nie chciałem się spieszyć. Wolałem to celebrować, upajać się i kochać się z nią godzinami.

*********************************************************************
Weszliście w klimat przy tej piosence?
Przepraszam, że dzisiaj tak krótko... ale nie chciałam Was zostawiać  bez niczego dzisiaj. Ogarnięta szałem przygotowań do Świąt zabrakło mi czasu... za tydzień powinien się pojawić dłuższy rozdział.
Przygotowałam dla Was również ankietę (musicie się przełączyć w tryb komputerowy aby ją zobaczyć) Chyba znam odpowiedź ale klikajcie proszę...
WESOŁYCH ŚWIĄT....................

sobota, 17 grudnia 2016

II#12

Przez kilka kolejnych dni praktycznie nie wychodziłam z łóżka. Nie licząc koniecznych wyjść do toalety czy doczłapanie do kanapy przed telewizorem. Z uwagi na fakt, nocnej eskapady po mieście w samym podkoszulku, rozchorowałam się. Kilka dni męczyłam się z wysoką gorączką i katarem. Mój osłabiony organizm kiepsko sobie radził! Tomek opiekował się mną wyśmienicie. Nie chciałam go jednak zarazić, więc czas spędzałam zwykle w sypialni, udając, że śpię, w przeciwnym razie byłby skłonny mi towarzyszyć. Poniekąd byłam przyzwyczajona do samotności, co nie oznaczało, że ją zaakceptowałam. Tak było jednak lepiej. Dla niego i dla mnie. Wojtek dzwonił codziennie, ale za każdym razem rozmawiał jedynie z Tomkiem. Nie miałam ochoty z nim konwersować, jednak bolało to, że nawet nie próbował się ze mną porozumieć, ale to był cały on.

Nastrój miałam zmienny niczym chorągiewka na wietrze. Godzinami potrafiłam wypłakiwać sobie oczy z żalu, by zaraz potem popaść w histeryczny śmiech z byle powodu. Przeklinałam Wojtka z wściekłością, obwiniałam o wszystko by za chwilę mówić, że nie potrafię bez niego żyć. I tak w kółko. Zastanawiałam się czy to już nie przypadkiem początki jakiejś schizofrenii. Problemy z psychiką, niestabilność emocjonalna, traumatyczne przeżycia – to wszystko było idealnym podłożem do zaklasyfikowania mnie jako czubka. Poza tym odczuwałam wielki lęk przed wyjściem z mieszkania. Świat na zewnątrz mnie przerażał. Oczekiwał poważnych decyzji i stanowczego działania. Nie miałam na to siły i nie wiedziałam, czy jeszcze potrafię normalnie żyć i stawić czoła rzeczywistości. Nie zostało mi nic, musiałabym wszystko poskładać od nowa. A jak miałam to zrobić, skoro przy najprostszych i prozaicznych czynnościach potrafiłam wybuchać płaczem? W jednej sekundzie wydawało się, że wszystko jest w porządku a w drugiej zalewałam się łzami. Nie radziłam sobie w emocjami, które szarpały mnie od środka.

Gdy po kilku dniach w końcu wyzdrowiałam na ciele, bo na umyśle raczej nie, Tomek sprawił mi wielką radość. Wiedziałam, że się martwi, robił co mógł aby poprawić mi nastrój. Czasami mu się udawało, a czasami po prostu mnie przytulał i pozwalał moim łzom wsiąkać w koszulkę. Pewnego dnia powiedział, że musi gdzieś na chwilę wyskoczyć. Wrócił po półgodzinie jak zarejestrowałam. Leżałam w sypialni zakopana pod kołdrą i rozmyślałam jak zwykle o bezsensie egzystencji. Gdy drzwi się uchyliły w progu jednak nie zobaczyłam Tomka.

– Mamusiu? – usłyszałam słodki głosik Mai.

Natychmiast się poderwałam i usiadłam.

– Córeczko – powiedziałam i rozłożyłam ramiona, w które mała wpadła, wspiąwszy się nieporadnie na łóżko. Przytuliłam jej małe ciałko i poczułam znajomy słony smak na ustach.

– Nie płacz! Wszystko będzie dobrze! – powiedziała przyglądając mi się badawczo.

Otarłam łzy i uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam.

– Wiem, kochanie. Mamusia przez chwilę źle się czuła, ale masz rację, od teraz wszystko już będzie dobrze.

Tak właśnie poczułam. Słowa wypowiadane przez córkę dały mi ukojenie, mimo, że nie było to nic odkrywczego. Maja była światełkiem, latarnią prowadzącą mnie do portu po długiej podróży na wzburzonym oceanie. To ona była sensem mojego życia! Czymś najlepszym co mnie spotkało. Dla niej chciałam poskładać się do kupy. Przez chwilę samolubnie użalałam się nad sobą zapominając o najważniejszym. Byłam matką! Nikt nie mógł mi tego zabrać! To było moje dziecko! Moja miłość!

– Tatuś mówił, że jesteś chora – powiedziała.

– Byłam, już mi lepiej – powiedziałam przytulając ją do siebie i wdychając jej piękny, dziecięcy zapach. Uśmiechałam się sama do siebie i po raz pierwszy od kilku dni nie czułam wewnątrz dygotania i niepokoju. Zrozumiałam, że to Maja jest moim lekarstwem.

Spędziłyśmy razem cały dzień, pełen śmiechu i wspólnych zabaw. Maja okazała się taka zabawna. Mimo, że przypominała z wyglądu mnie, charakter odziedziczyła po ojcu. Z łatwością rozpoznawałam miny, które musiała podpatrzeć u niego. Styl i ton wypowiedzi również zawdzięczała jemu. Mimo, że byłyśmy odseparowane przez tak długi czas, nie złamało to naszych więzi. Czułam całą sobą, że jestem połączona z tą małą osóbką. Wspólny czas tak szybko płynął, że ani się nie obejrzałam a był już wieczór. Po długich pożegnaniach Tomek w końcu zdołał wpakować małą do auta. Obiecałam jej oczywiście, że zobaczymy się niedługo.

Gdy odjechali serce mi się krajało z żalu. Tak wiele straciłam. Nie dane mi było patrzeć jak rośnie, jak stawia pierwsze kroki i wypowiada pierwsze słowa. Te bezcenne chwile działy się bez mojego udziału. Nie mogłam cofnąć czasu, ani tego nadrobić, bo to nie było możliwe. Mogłam jedynie dać jej siebie i swoją miłość. Musiałam coś zrobić ze swoim życiem, zapewnić jej opiekę i dom. Bolało to, że musiałam „oddać” ją Wojtkowi. Świadomość tego, że będziemy musieli się nią dzielić napawała smutkiem. Nie dane nam było stworzyć normalnej, kochającej rodziny. Najbardziej jednak wkurzał mnie fakt, że nie miałam na to wpływu. Jacek odebrał mi życie, zniszczył psychicznie by na koniec wrzucić do teraźniejszości, która nie była już taka sama. Wszystko się zmieniło i nie potrafiłam tego zaakceptować.

Usłyszałam dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Czyżby Tomek czegoś zapomniał? Wysli dosłownie pięć minut temu.

– Tomuś? – zawołałam, gdy usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi.

Odpowiedziała mi cisza. Zaniepokojona zerwałam się z kanapy i pobiegłam do przedpokoju. Z kluczami w ręku stała tam niska, blondynka w okularach. Lustrowała mnie zaskoczonym spojrzeniem.

– Jesteś Julia, prawda? – spytała po chwili. Miała ciepły, delikatny głos.

– Tak. A ty? – spytałam zbita z tropu, pewna, że nigdy wcześniej jej nie widziałam.

– Natalia, dziewczyna Tomka – powiedziała podając mi swoją dłoń. – Dużo o tobie słyszałam.

– Tak? – odpowiedziałam niezbyt inteligentnie. Niestety nie mogłam zapewnić jej o tym samym. Dlaczego nic mi o niej nie powiedział? Zwariować z nimi można! Wojtek przyznał się skruszony prawie od razu, a ten dla odmiany przemilczał sprawę! Różnica jednak polegała na tym, że Tomson miał święte prawo sobie kogoś znaleźć. – Tomek powinien za chwilę wrócić – powiedziałam.

– Zaczekam – powiedziała i minąwszy mnie weszła do salonu.

Nie wiedziałam jak się zachować. Czułam się absolutnie nieswojo, bo dziewczyna przypatrywała mi się cały czas. Usiadłam w końcu w fotelu jak najdalej od niej. Bawiłam się nerwowo sznurkami z kaptura bluzy, nawet nie unosząc głowy.

– To o tobie mówią w telewizji? Ty jesteś tą dziewczyną, którą znaleźli? – spytała nagle.

– Tak – odpowiedziałam cicho.

– Współczuję, to musiał być koszmar.

– Wybacz, nie chcę o tym rozmawiać! Boli mnie głowa, położę się! – powiedziałam i nie czekając na jej reakcję wyszłam do sypialni.

Serce tłukło mi się w piersi i poczułam łzy pod powiekami. Tego się właśnie obawiałam. Pytań, które będą padać jeśli zdecyduję się opuścić bezpieczny azyl u Tomka. Nie chciałam do tego wracać ani rozpamiętywać. Nie chciałam też współczucia. To wszystko przypominało mi o całym koszmarze, a ja chciałam zapomnieć! Tylko jak miałam stawić czoła rzeczywistości jeśli dwie najbliższe mi osoby skrywały coś za moimi plecami? Łzy płynęły po policzkach nieprzerwanym strumieniem. Dopiero odgłos otwieranych drzwi wejściowych otrzeźwił mnie na chwilę.

– Już jestem, Maleńka! – wrzasnął Tomek, nieświadomy tego co go czeka. Serce skurczyło mi się żalu. To do niej tak powinien mówić, nie do mnie!

– Maleńka? Tak do niej mówisz? – spytała chłodno Natalia.

– Co ty tutaj robisz? Miałaś wrócić za dwa tygodnie! – odpowiedział Tomek.

– Ciebie też miło widzieć, kochanie.

– Gdzie jest Julia? – warknął wyraźnie zły.

– W sypialni! Powiesz mi co się dzieje? Co ona tutaj robi?

– Nie ma gdzie się podziać! Pomagam jej!

– A dlaczego Wojtek tego nie robi? Dlaczego ty musisz jej pomagać? – dziewczynie kończyły się już nerwy, bo podniosła głos.

– Gdybyś spojrzała ciut dalej, niż tylko na czubek własnego nosa to nie zadawałabyś takich głupich pytań – fuknął.

– A tobie radzę spojrzeć w głąb swojego serca. Zastanów się kim dla niej chcesz być: przyjacielem czy kimś więcej. Zdecyduj się i daj mi znać.

Usłyszałam jak drzwi wejściowe z hukiem się zatrzaskują, aż podskoczyłam. Po chwili do sypialni wszedł Tomek. Patrzył smutno, całym sobą prezentując poczucie winy.

– Przepraszam. Powinienem był ci powiedzieć, nie wiem dlaczego tego nie zrobiłem. Wybacz, że musiałaś się tak dowiedzieć – powiedział.

– Ona ma rację. Nie powinno mnie tu być.

– Co? Nie! Absolutnie nie! Przecież nie mogłem zostawić cię samej! – powiedział i podszedł do mnie szybkim krokiem. Jednym ruchem podniósł mnie z łóżka i przytulił do siebie. Lubiłam jego ramiona, nie miałam siły go odpychać. Złożyłam głowę na jego piersi.

– Jutro rano się wyniosę – wyszeptałam przez łzy.

– Nie chcę! – zaprotestował jak dziecko, wtulając twarz w moje włosy i wzmacniając uścisk.

– Właśnie dlatego muszę, Tomek. Powinieneś wybrać ją! Tak będzie lepiej!

– Dla kogo? Dla mnie na pewno nie!

– Tomuś, nie zaczynajmy tego od początku.

Złapał mój podbródek i uniósł go do góry. Przejechał kciukiem po moich drżących wargach.

– Cały czas zastanawiam się, co by było gdybym wtedy o ciebie zawalczył. Gdybym nie wepchnął cię powrotem w jego ramiona.

To było dla mnie za dużo. Emocje kipiały i drżałam na całym ciele. Zamknęłam oczy, pewna, że za chwilę zemdleję. Poczułam ruch jego warg na ustach...

*****************************************************
No i co Wy na to????
Szczerze muszę się przyznać, że nie wiem czy za tydzień pojawi się nowy rozdział.... Od jakiegoś czasu jestem zajęta innym projektem i nie wiem czy zdążę z nowym rozdziałem... no chyba, że mnie odpowiednio zmotywujecie.... 

piątek, 9 grudnia 2016

II#11

– Julia, nie waż się tego robić! – krzyknął i nim zdałam sobie sprawę z tego co się dzieje, poczułam jego ręce w pasie. Z łatwością zdjął mnie z barierki i nie wypuszczając z objęć trzymał na swoich rękach.

– Tomuś! – ucieszyłam się i z radością zarzuciłam mu ręce przez szyję, wtulając się w niego jeszcze bardziej. Zaniósł mnie do samochodu i opiekuńczo zapiął mi nawet pas bezpieczeństwa. Wnętrze auta było ciepłe, natychmiast zaczęłam się trząść z zimna. Tomek zdjął swoją bluzę i bez gadania podał mi. Okryłam się szczelnie, bo zęby zaczynały mi już dzwonić od szczękania.

– Skąd wiedziałeś? – spytałam po chwili.

– Zadzwonił do mnie! – rzucił, nawet na mnie nie spoglądając.

– Jesteś zły? – pisnęłam cichutko. Wiedziałam, że tak, wyczułam to w jego głosie.

Tomek z piskiem opon zahamował na czerwonym świetle.

– Naprawdę chciałaś to zrobić? – spytał przeszywając mnie mrocznym spojrzeniem, które potęgowała ciemność we wnętrzu samochodu.

– Nie wiem – odpowiedziałam zagryzając wargę. – Nie złość się, proszę!

Jego spojrzenie w końcu złagodniało. Złapał moje kolano i ścisnął je.

– Nie złoszczę się na ciebie, tylko na niego! Jakim cudem on puścił cię samą?

– Pokłóciliśmy się! Nie chciał odpuścić, więc powiedziałam mu coś czego obawiał się od zawsze.

– Czyli co? – dopytywał.

– Powiedziałam mu, że żałuję, iż wybrałam wtedy jego.

– Ja pierdole! – Tomek ścisnął mocno kierownicę. – I on w to uwierzył? – prawie krzyknął.

Uśmiechnęłam się smutno pod nosem. Właśnie dlatego Tomek był takim dobrym przyjacielem, bo tak dobrze mnie znał. Dlaczego Wojtek nie mógł taki być? Wiecznie musiałam się szarpać z jego brakiem zaufania, przekonywać go, że to na nim mi zależy a on i tak mi nie wierzył. Po tym wszystkim co się wydarzyło, wystarczyło jedno zdanie by go zniechęcić. Bolało to, że nawet nie spróbował zawalczyć. Zrezygnował, poddał się i co najgorsze wolał inną.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania, Tomek rzucił swoim radosnym głosem:

– Rozbieraj się!

– Co proszę? – spytałam zbita z tropu.

– Ściągaj te mokre łachy i szoruj do wanny. Musisz się rozgrzać – powiedział. – Chyba, że wolisz bardziej tradycyjne metody, surwiwalowe. – Uśmiechnął się przebiegle i złapał mnie w pasie, przyciągając do siebie. – Wiesz, ciało do ciała – wymruczał.

Przewróciłam oczami i uśmiechając się pod nosem odepchnęłam go lekko. Próbowałam rozpiąć jego bluzę, ale suwak się zaciął. Tomek westchnął i jednym ruchem rozpiął zamek. Trzymałam już rękę na klamce drzwi do łazienki, kiedy powiedział:

– Julia, tylko bez numerów, proszę. – Pogroził mi palcem, karcąc mnie niczym dziecko.

Weszłam do środka z uśmiechem na ustach. Napełniłam wannę gorącą wodą i z lubością się w niej zanurzyłam. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi i głos Tomka.

– Maleńka, wszystko w porządku? – spytał.

– Tak, nadal żyję – odkrzyknęłam.

– Pomóc ci umyć plecy?

– Poradzę sobie – odpowiedziałam uśmiechając się.

– Zostawiam ci pod drzwiami ubrania. Gdybyś czegoś potrzebowała, wołaj.

– Dziękuję.

Zanurzyłam głowę pod wodą. Na ustach nadal czaił się nieśmiały uśmiech i wiedziałam, że było to spowodowane obecnością Tomka. On naprawdę miał dar, odprawiania wszystkich złych demonów które wokół mnie krążyły.
Tomson

Gdy w końcu wyszła z łazienki, omal nie parsknąłem śmiechem. Wyglądała przekomicznie w moich ciuchach. Stanęła na środku salonu i rozłożyła ręce, prezentując mi się. Tłumiąc śmiech poklepałem miejsce obok siebie na kanapie. Chwilę się wahała, ale w końcu usiadła. Podałem jej kubek ciepłej herbaty z wkładką. Po pierwszym łyku skrzywiła się i spojrzała na mnie wymownie.

– Zawsze musisz mi czegoś dolewać? – spytała oskarżycielsko, ale wiedziałem, że ją to bawi.

– Pij! – nakazałem. Przechyliłem kubek i zmusiłem ją do zrobienia paru łyków.

– No i co teraz? – westchnęła bezradnie.

– Chodź tutaj – powiedziałem i rozłożyłem ramiona. Wtuliła się ufnie, obejmując mnie w pasie i podkurczając nogi na kanapie. Nadal się trzęsła z zimna. Gładziłem ją po plecach, próbując rozgrzać jej mięśnie, których praktycznie nie było. Była przeraźliwie chuda. Przypominała raczej cień samej siebie. Jedynie jej oczy pozostały takie same. Dwie czekoladowe iskierki, które niegdyś zawładnęły moim sercem. Nie mogłem uwierzyć w to co ją spotkało. Przez cały czas, byłem pewny, że nie wyjechała z własnej woli. Znałem ją! Do cholery znałem ją lepiej niż Wojtek, który musiał wszystko spierdolić. Wspierałem go jak mogłem w poszukiwaniach, które zupełnie nic nie dawały. Na szczęście w końcu się znalazła. Zastanawiałem się, dlaczego ten idiota jeszcze nie wypierdolił z domu tej blondyny. Przecież wiedziałem, że mu na niej nie zależy. Na jego miejscu, zrobiłbym wszystko aby odzyskać Julie. Tymczasem on zachowywał się dziwnie. Pewnie nie mówił mi całej prawdy! Wszystko to było totalnie pokręcone, a ona kolejny raz wylądowała w moich ramionach z jego powodu. Nie żebym miał coś przeciwko, ale dlaczego musiała tyle cierpieć? Serce mi się krajało na samą myśl tego ile musiała znieść. Boże oddałbym wszystko byleby tylko móc zapewnić jej bezpieczeństwo i spokój. Jej stan emocjonalny wydawał mi się być kruchy niczym szkło, nie chciałem powiedzieć czegoś co ją zaboli, ale do cholery musiałem ją wyrwać z tego stanu otępienia.

– Dzwonił Wojtek – powiedziałem, przełamując ciszę.

– Tak? – spytała niby od niechcenia, ale podniosła głowę. W jej spojrzeniu widziałem cień nadziei, który próbowała ukryć.

– Nie powiedziałem mu o… incydencie na moście. – Na samo wspomnienie, przeszły mnie ciarki.

– To dobrze – powiedziała.

– Martwił się o ciebie i pojechał cię szukać.

– Za późno – mruknęła i na powrót ułożyła głowę na moim tułowiu. – Wszystko się zmieniło i na wszystko jest już za późno – dodała po chwili.

– Nigdy nie jest za późno. Zawsze warto mieć nadzieje, że coś się zmieni, na lepsze.

– To tylko puste słowa, Tomuś. Puste słowa, które są bez znaczenia – powiedziała i przekręciła się, kładąc mi głowę na kolanach. Nie mogłem się oprzeć pokusie i natychmiast pogładziłem jej twarz. Wbiła we mnie swoje spojrzenie i przeszły mnie ciarki. W jej oczach nie było życia. Poczułem się jakby spojrzał na mnie żywy trup, jakby wyparowała z niej cała dusza. Tak bardzo chciałem jej pomóc, zobaczyć znów uśmiech na ustach. Po cholere w ogóle zaczynałem temat Wojtka. Do tej pory tak świetnie mi szło! Wiedziałem, że ona oczekuje ode mnie tego co zwykle: żartów. Miałem być plastrem na całe zło a tymczasem jątrzyłem ranę! Idiota!

– Tomuś, zdaje się, że jestem bezdomna. Mogę zostać u ciebie, dopóki…

– Tyle ile będziesz potrzebowała i chciała. I tyle ile będziesz potrafiła mnie znosić! Ale tylko pod jednym warunkiem!

– Jakim? – spytała uśmiechając się lekko.

– Tym razem, to ty śpisz na kanapie! – wypaliłem.

– Zgoda!

Na przypieczętowanie naszej umowy pocałowałem ją w czoło, na co ona dała mi kuksańca pod żebra.

– Tęskniłam za tobą, wariacie – wyznała po chwili.

– Ja za tobą też! – wyszczerzyłem się. – Nie rób mi już tak nigdy więcej! Gdybyś skoczyła, musiałbym skoczyć za tobą.

– Nie zrobiłbyś tego! – Popatrzyła na mnie z lekkim przerażeniem.

– Owszem, zrobiłbym! Skoczyłbym, wyciągnąłbym cię z wody a potem… – Nachyliłem się ku niej. – Potem, musiałbym ci zrobić „usta-usta”. – Niemal dotykaliśmy się nosami, nasze wargi dzieliły centymetry. Patrzyłem jak jej oczy rozszerzają się zdziwione i zaskoczone. Tyle już razy zawstydzałem ją w podobny sposób i nigdy nie miałem tego dość. Uwielbiałem jak jej policzki zachodziły czerwienią. Spodziewałem się, że mnie odepchnie, nazwie „głupkiem” i jak zwykle zacznie się śmiać. Zrobiła jednak coś zupełnie innego. Uniosła rękę i dotknęła mojego policzka. Jej spojrzenie było niezwykle przenikliwe, przeszły mnie ciarki po całym ciele. Już byłem pewny, że za chwile będziemy się całować, gdy ona wybuchnęła śmiechem.

– Ty podstępna, mała kusicielko! – Roześmiałem się.

– Trzeba było nie zaczynać! – odgryzła się pokazując mi język.

Zasnęła z głową na moich kolanach. Choćbym miał tak siedzieć do rana nie zamierzałem jej ruszać. Potrzebowała snu i odpoczynku. W telewizji jak zwykle nie było nic godnego uwagi. Przeskakiwałem z kanału na kanał, gdy zaczęła niespokojnie się wiercić. Najpierw mamrotała pod nosem coś niezrozumiałego. Chwilę później jej ciałem wstrząsnęło parę dreszczy. Pogłaskałem ją po plecach, chcąc odpędzić koszmar, który ją dręczył. Oczy miała zamknięte lecz jej twarz wyrażała przerażenie i strach. Zaczęła przebierać nogami jakby chciała uciec, jednocześnie oddech jej niebezpiecznie przyspieszył. Z lekka się przeraziłem.

– Julia, obudź się! – nakazałem szarpiąc ją za ramię.

– Nieeeeee! – wrzasnęła nagle i usiadła.

Próbowałem objąć ją ramieniem, ale odepchnęła mnie.

– Zostaw! Nie dotykaj mnie! Nienawidzę cię! – krzyknęła, nadal się trzęsąc. Machała rękami odpychając mnie od siebie, jakby była w jakimś amoku. Zdawała się mnie nie poznawać.

– Julia, to ja, Tomek! Już wszystko dobrze! – Próbowałem ją uspokoić, bo najwyraźniej jeszcze nie końca się wybudziła.

Dopiero po kilku chwilach doszła do siebie. Zamrugała zdezorientowana i rozejrzała się.

– Tomuś? To naprawdę ty? – spytała bacznie mi się przyglądając.

– A którzy by inny? – odpowiedziałem.

Wtuliła twarz w dłonie i rozpłakała się. Przytuliłem ją mocno, tym razem już się nie opierała.

– Ten koszmar śni mi się od początku, co noc to samo! Myślałam, że gdy w końcu będę wolna to ten sen odejdzie, ale on okazał się być proroczy. Śni mi się, że leżę w tamtym pokoju, przypięta kajdankami do łóżka, mam związane nogi i zakneblowane usta, nie mogę się ruszyć. Nagle wchodzi on i mówi, że zostanę tam na zawsze, że już nigdy nie zobaczę Wojtka ani Mai. Wierzgam się i próbuję uwolnić, ale bezskutecznie. On wychodzi, trzaskając drzwiami a do mnie dociera, że mówi prawdę, że już nigdy nie będę z Wojtkiem. Gdy sobie to uświadamiam, czuję niewyobrażalną pustkę. Próbuje krzyczeć i wtedy zawsze się budzę. Przez te trzy lata on za każdym razem miał rację! Jak mam żyć ze świadomością, że to prawda? To poczucie rozdziera mi serce. Wydaje mi się, że rozpadam się na kawałki, bo bez niego nie potrafię i nie chcę żyć. Jest moim wszystkim! Czuję się taka oszukana przez los! Dlaczego nie mogę być szczęśliwa, Tomek? Powiedz mi! Co jest ze mną nie tak? Dlaczego walą się na mnie wszystkie nieszczęścia i nie mogę im zapobiec? Dlaczego on nie zaczekał? Dlaczego, Tomuś? – wyłkała tuląc się do mnie niczym dziecko.

Tak bardzo chciałem znać odpowiedzi na wszystkie te pytania. Jej żal i rozpacz doskwierały mi do żywego. Chciałem pomóc ze wszystkich sił a nie wiedziałem jak. Pierwszy raz nie mogłem rzucić jakimś żartem dla rozładowania emocji. Oczekiwała ode mnie niemożliwego.

– Nie wiem, Maleńka – powiedziałem prosto z mostu. Nie mogłem owijać w bawełnę i karmić ją pustymi frazesami typu „wszystko będzie dobrze”. Nie nabrała by się na to, już to wiedziałem.

Płakała jeszcze jakąś chwilę, ale już dużo spokojniej.

– Ty byś mi tego nie zrobił, prawda? – zapytała. Zmarszczyłem brwi. Nie zrozumiałem o co dokładnie pyta, więc dodała: – Gdybym była z tobą, ty nie znalazłbyś sobie innej?

– Takie gdybanie niczego nie zmieni – powiedziałem. – On czekał na ciebie, szukał cię! Blondyna pojawiła się zupełnie nie dawno, parę tygodni temu!

– To ma mnie pocieszyć? – prychnęła ze złością. – Sugerujesz, że się spóźniłam?

– Nie! Miałem na myśli raczej to, że to nic poważnego!

– Przecież oni mieszkają razem! Zdradził mnie do cholery! Nie broń go! – zdenerwowała się i odsunęła ode mnie.

Brawo Tomuś, świetnie ci idzie – pomyślałem. Była absolutnie niestabilna emocjonalnie, przechodziła od śmiechu do łez z jedną chwilkę. Westchnąłem ciężko i postanowiłem dać jej odpowiedz jakiej oczekiwała.

– Gdybyś była moja, czekałbym! Od początku byłem pewny, wiedziałem, że nie wyjechałaś z własnej woli. – Wstałem i podałem jej swoją rękę. – Chodźmy spać, późno już. Wystarczy na dzisiaj tej terapii.

– Przecież miałam spać na kanapie – powiedziała marszcząc brwi i wpatrując się w moją rękę.

– Oh daj spokój! Oboje dobrze wiemy, jak by to się skończyło. Po co odkładać nieuniknione. – Przewróciłem oczami.

Przez chwilę się wahała. Z uwagi na okoliczności, naszą przeszłość i w ogóle z uwagi na wszystko, był to pokręcony pomysł, ale w końcu przyznała mi racje. Potrzebowała mnie, chciałem zrobić wszystko by jej pomóc.


Julia

Wiedziałam, że nie powinnam tego robić. W żadnym wypadku nie powinnam spędzać nocy z Tomkiem w jednym łóżku! To nie mogło się skończyć dobrze dla nas obojga.  Zagłuszałam jednak wyrzuty sumienia, tłumacząc sobie, że nie mam innego wyjścia. Potrzebowałam go! Chciałam mieć go blisko siebie. Tomek był ostoją w burzliwym oceanie mojego życia. Opoką do której zawsze mogłam się zwrócić. Przyjacielem, który nigdy mnie nie zranił, na którego zawsze mogłam liczyć. Poza tym mój niewierny mąż miał w łóżku inną kobietę. Nie robiłam nic czego on nie zdążyłby już zrobić!