piątek, 29 kwietnia 2016

#25

Skończyła się letnia trasa koncertowa chłopaków. Gdy wróciliśmy do Warszawy, we mnie wstąpiły nagle jakieś niespożyte siły. Nie umiałam bezczynnie wysiedzieć. Zespół miał zacząć nagrywać nową płytę. Termin wejścia do studia mieliśmy za dwa tygodnie. Zaplanowałam więc przez ten czas mnóstwo atrakcji. Wojtek, wieczny balangowicz, aż zacierał ręce zadowolony. Oboje uwielbialiśmy, gdy coś się działo. Nie potrafiliśmy spędzać czasu biernie. W swoim towarzystwie zawsze bawiliśmy się wyśmienicie.

Kolejnym punktem na liście rzeczy do zrobienia, był koncert angielskiej grupy, którą uwielbiałam, a która pierwszy raz miała zagrać w Polsce. Właśnie szykowałam się w łazience do wyjścia, gdy zjawił się Wojtek ze skwaszoną miną.

– Kochanie, właśnie dostałem telefon, że mam natychmiast zjawić się na planie Masta. Ostatnie nagrania czołówki są ponoć do dupy i musimy nakręcić dubla – powiedział i przytulił się do moich pleców, rzucając mi w lustrze przepraszające spojrzenie.

– Oh, to szkoda – powiedziałam z żalem. – Trudno, może jeszcze kiedyś zagrają u nas koncert.

– Ale ty przecież możesz iść. Wiem, jak bardzo ci na tym zależy.

Spojrzałam na niego z miłością. Odwróciłam się i utonęłam w jego ramionach. Upajałam się jego zapachem i bliskością.

– Ale ja wolę jechać z tobą – wymruczałam, całując go w szyję.

Natychmiast przełknął głośno ślinę i przymknął oczy. Przez chwilę pozwalał mi się całować. W końcu jednak westchnął i odsunął się lekko.

– Wiesz, że też bym chciał, ale będziesz mnie tylko rozpraszać i potrwa to dłużej. Jedź na koncert i baw się dobrze. Spotkamy się później i obiecuję wynagrodzę ci moją nieobecność.
Zrobiłam obrażoną minę i odwróciłam się tyłem do niego.

– Dzisiaj nocuję u siebie! – powiedziałam udając, że się dąsam.
Wojtek przewrócił oczami.

– No dajże spokój! Ile jeszcze razy mam cię prosić, abyś w końcu przeprowadziła się do mnie?

– Tyle ile będzie trzeba – powiedziałam i pokazałam mu język.
Roześmiał się ubawiony.

– Pojadę taksówką, zostawię ci samochód.

– Nie trzeba, zadzwonię do Aśki. Ostatnio, jest tak zapracowana, że należy jej się trochę szaleństwa.

– Tylko nie szalejcie za bardzo! – Pogroził mi palcem. – Pamiętaj o wszystkim się dowiem!

– Grozisz mi? – spytałam kokieteryjnie.

– Tylko ostrzegam. – Mrugnął do mnie i pocałował w szyję. – Miłej zabawy – powiedział wychodząc.

Natychmiast złapałam komórkę i zadzwoniłam do Aśki. Miała jednak wyłączony telefon. Chwilę się zastanawiałam, po czym wykręciłam kolejny numer.

– Słucham cię, Maleńka najuprzejmiej, jak tylko się da. – Usłyszałam po drugiej stronie połączenia radosny głos Tomsona. Mimowolnie uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

– Co porabiasz? – spytałam.

– To, co zwykle! Próbuję objąć kontrolę nad światem!

Parsknęłam śmiechem.

– I jak ci idzie?

– Dość kiepsko przyznaję, ale nie poddaję się tak łatwo. Świat jeszcze zadrży słysząc moje imię.

– Taaaaaaaak, na pewno mój ty, imperatorze. Czy mógłbyś jednak dzisiaj porzucić swe niecne plany i pójść ze mną na koncert?

– Tylko pod jednym warunkiem! Ubierzesz jakąś seksowną kieckę. Wiesz, muszę dbać o reputację, nie mogę pokazać się z byle jak ubraną laską!

– Umowa stoi – powiedziałam, śmiejąc się.
Nie minęło pół godziny, a Tomek dzwonił już do drzwi. Otworzyłam z szerokim uśmiechem na twarzy. Zobaczywszy go, mina mi jednak zrzedła. Przyglądałam mu się, marszcząc brwi, coś nie pasowało mi w jego wyglądzie. Dopiero po chwili załapałam, co!

– Kim jesteś, i co zrobiłeś z moim przyjacielem? – spytałam. – Gdzie twoja czapka? – Pierwszy raz widziałam go bez nakrycia głowy. Wydał mi się dziwny i nieznajomy.

– Maleńka, bez czapki jestem anonimowy! Zaufaj mi, nikt mnie bez niej nie rozpozna!

– Fakt! Ja też cię nie poznaję. – Uśmiechnęłam się. – Dziękuję, że się zgodziłeś.

– Każda minuta z tobą to dla mnie czysta przyjemność! – Wyszczerzył zęby.

– Czyli co, wyglądam w porządku? Możesz się ze mną pokazać? – przekomarzałam się.

Zmierzył mnie spojrzeniem udając, że się zastanawia.

– Ujdziesz w tłoku, ale jak spotkam ładniejszą, to do domu wracasz sama! – powiedział i podał mi ramię. – Chodź, królewno Śnieżko, zanim zły olbrzym wróci i sprzątnie mi cię sprzed nosa.

– W Śnieżce nie było olbrzyma. – Zaśmiałam się.

– W mojej wersji jest. Wielki, ogromny i długowłosy!

Na koncercie bawiliśmy się znakomicie. Zespół dał niezłego czadu. Tomson miał rację, nikt go nie rozpoznał, byliśmy kompletnie anonimowi w tłumie. Ot, kolejni zwyczajni ludzie, którzy przyszli miło spędzić wieczór. Miła odmiana od wszystkich randek z Wojtkiem, kiedy to musieliśmy na każdym kroku uważać.

Po koncercie Tomek odwiózł mnie do domu, chodź usilnie nalegał, abym poszła z nim na jakąś imprezę. Wolałam jednak otworzyć wino i czekać na Wojtka. Przez chwilę rozpatrywałam opcję pojechania do niego na plan. Uznałam jednak, że pewnie i tak niedługo wróci. Okazało się, że była to bardzo zła decyzja!

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Zaspana, chwilę dochodziłam do siebie. To nie mógł być Wojtek – on przecież miał klucze. Poczłapałam do przedpokoju i nauczona doświadczeniem, spojrzałam przez judasz. Na korytarzu stał Tomson. Pospiesznie otworzyłam.

– Co ty tu robisz? – spytałam, mrużąc oczy od światła.

– Mogę wejść? – spytał, chwiejąc się. Dopiero teraz zauważyłam w jego dłoni butelkę z jakimś alkoholem. Był kompletnie pijany!

– Ale się załatwiłeś! – powiedziałam, otwierając szerzej drzwi i wpuszczając go do środka. Wszedł, a w zasadzie to wtoczył się, prawie potykając się o własne nogi. Usiadł na kanapie i zachichotał.

– Na dzisiaj wystarczy – powiedziałam i delikatnie wyjęłam butelkę z jego rąk widząc, że próbuje się z niej napić.

– Czy wiesz, co się stało? – spytał, nadal głupkowato się uśmiechając.

– No nie wiem, strzelaj.

– Poszedłem na tę imprezę. Mówiłem ci, że masz iść ze mną. Gdybyś poszła to nic by się nie stało! A tak, proszę bardzo, musiałem się upić, żeby zalać smutki. – Zachichotał.

– Nie wyglądasz na smutnego – skwitowałam.

– Nieeeeeeeeee, bardzo mi jest fajnie!

Przewróciłam oczami. Rozmowa trzeźwego z pijanym!

– To co się stało zanim się upiłeś? – dopytywałam.

– No więc, impreza się rozkręca, bawimy się fajnie i nagle widzę super laskę. Dziewczyna się do mnie zalotnie uśmiecha, no to podbijam! Tańczymy, gadamy, śmiejemy się, wszystko super, drink za drinkiem. A wtedy ona wiesz, o co się mnie pyta?! Czy przyjdzie Wozzo!! Mój cholerny, pieprzony przyjaciel Wozzo! Im zawsze chodzi tylko o niego!

Zrobiło mi się go żal. Nie wiedziałam, że boryka się z takimi problemami.

– Oj, Tomuś! Przykro mi. Na pewno znajdziesz taką, która będzie chciała tylko ciebie.

– Ty też wolisz jego! Co on ma takiego, czego ja nie mam?

Spojrzałam na niego zaskoczona. Wpatrywał się we mnie intensywnie i przez chwilę wydawało mi się nawet, że patrzy całkiem trzeźwo. Poczułam nieprzyjemny ścisk w okolicy serca. Zastanawiałam się, czy powiedział to na poważnie, czy to tylko pijacki bełkot bez zastanowienia. Chyba nie chodziło mu o mnie? Miałam nadzieję, że miał na myśli tylko zazdrość o powodzenie Wojtka u płci przeciwnej.

– Przyniosę ci wody! – rzuciłam i wyszłam do kuchni. Nie wiedziałam, co powinnam mu odpowiedzieć.

Gdy wróciłam do salonu, zastałam go śpiącego i skulonego na kanapie. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie wezwać taksówki i nie zawieść go do domu, ale sama nie dałabym rady. Nie było sensu ściągać tu któregoś z chłopaków, był w końcu środek nocy, więc przykryłam go kocem i wróciłam do łóżka. Zasnęłam szybciej niż sądziłam, że to możliwe.

Obudził mnie zgrzyt klucza w zamku. Na pograniczu snu i jawy rejestrowałam otwarcie drzwi i kroki w salonie. Ktoś zaglądał właśnie do sypialni. Otworzyłam oczy i dostrzegłam wściekłą minę Wojtka.

– Kurwa! Wiedziałem! Wiedziałem! – krzyknął wzburzony.

Obudziłam się już w pełni.

– O co ci chodzi? Czego się drzesz? Co wiedziałeś? – rzuciłam, posyłając mu zdziwione spojrzenie.

– Ty się, kurwa jeszcze pytasz? Tak się upiłaś, że nawet nie pamiętasz kogo do łóżka wpuściłaś? No chyba sobie, kurwa kpisz!

– O czym ty mówisz? – spytałam, kompletnie zbita z tropu.

Mimowolnie spojrzałam na prawą stronę łóżka i serce mi stanęło! Obok mnie spał sobie smacznie Tomson! W sekundę dotarło do mnie, co Wojtek musiał sobie pomyśleć! O sekundę za późno. Gdy się zorientowałam, usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi.

– Nieeeeeeeeeeeeeeee! – wrzasnęłam na całe gardło i rzuciłam się za nim. – To nie tak jak myślisz! Słyszysz! – darłam się.


Wojtek już jednak zdążył wsiąść do windy. Pędem wróciłam do mieszkania i złapałam komórkę. Ręce tak mi się trzęsły, że nie potrafiłam jej odblokować. Gdy w końcu mi się udało zadzwonić, usłyszałam pocztę głosową. Klnąc pod nosem, jak szewc, nagrałam jakąś chaotyczną wiadomość. Wystukałam również szybko smsa.

**********************************************************************
Cześć i czołem...
Mój apel o większą ilość komentarzy podziałał - dzięki :-) ale nie przestawajcie, zasada aktualna...
Nowy rozdział w piątek jeśli ilość komentarzy przekroczy dwucyfrową liczbę.....
Do zaś.....
PS. Olcia Tomuś for You :-)

piątek, 22 kwietnia 2016

#24

Wieczorem wróciłam do mieszkania Wojtka. Od progu usłyszałam radosne śmiechy, jego i Pati. Serce krajało mi się na samą myśl tego, co zaraz miało nastąpić. Cały dzień biłam się z myślami zastanawiając się, jak powinnam postąpić. Nie była to łatwa decyzja, ale w końcu moja miłość do Wojtka zwyciężyła. Zasługiwał na prawdę, nawet za cenę tego, że prawdopodobnie nie będzie chciał mnie już znać.

Przywitał mnie radośnie, całując i przytulając.

– Kochanie, nie zostawiaj mnie tak bez słowa! Wiesz, że nie lubię gdy cię nie ma przy mnie – wyszeptał mi do ucha, całując w szyję.

– Przecież miałeś towarzystwo – odpowiedziałam, odsuwając się od niego.

– Coś się stało? – spytał zdziwiony, marszcząc brwi.

– Tak! Musimy porozmawiać – powiedziałam głośniej, aby Pati usłyszała.

Dziewczyna wstała z kanapy i rzuciła:

– Zostawię was samych.

– Zaczekaj, ciebie też to dotyczy – powiedziałam spokojnie.

Poczułam na sobie jej wściekłe spojrzenie. Usiadła, krzyżując ręce na piersi. Burzyłam właśnie jej misterny plan. Nie potrafiła ukryć swojej niechęci i złości. Nie umknęło to uwadze Wojtka.

– Co tu się dzieje? Czy ja o czymś nie wiem? – spytał.

– Owszem! Chciałabym, abyś czegoś wysłuchał! – powiedziałam i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Znalazłam odpowiedni plik i włączyłam odtwarzanie. Po chwili z głośnika dobiegł zapis dzisiejszej rozmowy z Pati. Gdy dziewczyna zorientowała się czego słucha, otworzyła szeroko oczy z niedowierzania, jej nozdrza rozwarły się wściekle, a twarz przeobraziła się w maskę gniewu. Nie spodziewała się tego.

– Ty szmato! Nagrałaś to! Pożałujesz tego! – krzyknęła i rzuciła się w moim kierunku. Zdążyła paznokciami rozharatać mi przedramiona, zanim Wojtek odciągnął ją ode mnie. Nawet nie miałam siły, aby się bronić. Miotała się wściekle i szarpała, próbując mnie dosięgnąć.

– Puszczaj! Nie podaruję jej tego! – wrzeszczała, niczym opętana.

– Co ty robisz? Oszalałaś? – pytał spanikowany Wojtek, próbując nad nią zapanować.

– Ty podstępna, kłamliwa żmijo! – Pati nie odpuszczała.

– Co jest na tym nagraniu? – spytał Wojtek, patrząc na mnie podejrzliwie.

Krzyki Patrycji zagłuszały dźwięki wydobywające się z głośnika.

– Twoja dziewczyna ma dziecko! – wrzasnęła nagle Pati. – Oddała je do adopcji! Nie jest zdolna do uczuć!

Kiedy w końcu padły te słowa nawet nie zdenerwowałam się za bardzo. Ze spokojem przyjęłam wszystkie obelgi, jakimi zarzucała mnie Pati. Nie miałam siły, byłam wyprana z emocji.

– Julia, o czym ona mówi? To prawda? – spytał Wojtek. W jego spojrzeniu dostrzegłam wszystkie te uczucia, których się spodziewałam: ból, niedowierzanie, szok i potępienie. Błagał mnie spojrzeniem, abym zaprzeczyła. Nie mogłam jednak tego zrobić.

– Przykro mi – wyszeptałam. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. – Żegnaj kochanie! – powiedziałam.

Spojrzałam wymownie na Pati. Dziewczyna, aż poczerwieniała z wściekłości. Próbowała się wyrwać z uścisku Wojtka, jednak ten trzymał ją mocno. Korzystając z zamieszania po prostu wyszłam z mieszkania. Słyszałam za plecami odgłosy szamotaniny i wyzwiska rzucane przez Pati pod moim adresem. Nie oglądnęłam się jednak.

Przez kilka godzin wałęsałam się ulicami, zupełnie bez celu. Czułam się absolutnie pusta w środku. Nie chciałam myśleć, nie chciałam czuć, nie chciałam nawet istnieć. Wszystko było dla mnie już bez znaczenia. Chciałam się schować w jakiejś mysiej dziurze i już nigdy z niej nie wychodzić. Spacer utrudniał mi bardzo potok łez, zamazujący wzrok i spływający bezgłośnie po moich policzkach. Kilka razy potknęłam się i upadłam, raniąc sobie boleśnie kolana i ręce. Ból był jednak dobry, odwracał uwagę, pomagał nie myśleć o tym, o czym nie chciałam myśleć.

Dotarłam do domu w środku nocy, skrajnie wyczerpana psychicznie i fizycznie. Zmęczona, nawet nie zwróciłam uwagi na to, że drzwi do mieszkania są otwarte, a w środku pali się światło. Zarejestrowałam tylko jakiś ruch i nagle poczułam, jak czyjeś ramiona ciasno mnie obejmują.

– Błagam cię, nigdy więcej mi tak nie rób. Myślałem, że oszaleję. Nigdzie nie mogłem cię znaleźć. Bałem się, że coś ci się stało – szeptał mi do ucha Wojtek, obsypując pocałunkami moją zapłakaną twarz.

– Co ty tu robisz? – spytałam, odsuwając się od niego.

– Jak to, co! Zamartwiam się na śmierć!

Przesunął dłońmi po moich policzkach, ścierając z nich łzy. Złapał moje ręce i odkrył świeże rany. Zlustrował mnie zaniepokojonym spojrzeniem. Ujrzawszy zakrwawione kolana, skrzywił się.

– Co ci się stało? – spytał z troską.

– Przewróciłam się.

– Chodź, trzeba to przemyć – powiedział i pociągnął mnie do łazienki.

Z czułością i wielką delikatnością ściągnął mi leginsy i kazał usiąść na wannie. Zamoczył ręcznik w wodzie i zaczął przemywać moje rany. Widok krwi o dziwo, nie wywołał u mnie żadnej reakcji. Bez protestów poddawałam się tym zabiegom. Niedowierzałam, że jest tutaj ze mną. Przyszedł, martwił się, pomimo tego, czego się dowiedział. Zasługiwał na wyjaśnienia. Nie chciałam wracać do przeszłości, ale byłam mu to winna.

– To stało się, gdy miałam piętnaście lat. Znalazłam się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie – zaczęłam łamiącym się głosem. – Wracałam od koleżanki, było już późno. Do domu nie miałam daleko, kilka ulic. Słuchałam muzyki, miałam słuchawki na uszach, nawet go nie usłyszałam, choć szedł tuż za mną. Wciągnął mnie w jakąś bramę i... – Przerwałam na chwilę, połykając łzy. Powrót do tych wspomnień był trudny i bolesny. Przed oczami znów ujrzałam tę obłąkaną parę oczu, niemalże czułam śmierdzący oddech mojego oprawcy. Choć tamte wydarzenia należały do przeszłości, bałam się do nich wracać, bo za każdym razem przeżywałam wszystko od początku. Zaczęłam się trząść niczym w gorączce.

Wojtek spojrzał na mnie przerażony i przygarnął do siebie.

– Nie musisz nic mówić! Nie musisz do tego wracać! – powiedział, przytulając mnie mocno. Wtulając się w niego ufnie, czułam się bezpieczna. Znalazłam w sobie siłę, aby mówić dalej.

– Zgwałcił mnie, pobił, zostawił, jak jakiegoś śmiecia w tej bramie i po prostu sobie odszedł. Błagałam go, krzyczałam, wyrywałam się – wszystko nadaremnie. To zdarzenie zmieniło całe moje dotychczasowe życie. Z wesołej nastolatki przeobraziłam się w zamkniętą w sobie, przerażoną istotę. Bałam się wychodzić z domu, bałam się zostawać sama. Wszystko mnie przerażało. Obawiałam się, że on może wrócić, że znów gdzieś go spotkam. Policja niestety nie potrafiła go odnaleźć. Przestałam chodzić do szkoły, miałam indywidualne nauczanie. Rodzice zadbali o moje zdrowie psychiczne posyłając na terapię. Z początku pomagała. Zaczęłam powoli wychodzić z dołka, ale jak się okazało za chwilę miałam popaść w kolejny. Zaczęłam tyć. Brzuch rósł mi w zastraszającym tempie. Z początku sądziłam, że to z powodu braku ruchu i siedzenia w domu. Nie dopuszczałam do siebie prawdy. Po całym zdarzeniu dostałam tabletkę na powstrzymanie ciąży. Uczepiłam się tej myśli niczym tonący brzytwy. Ignorowałam brak okresu, tłumacząc sobie wszystko stresem. Czułam się taka… brudna, poniżona, ukarana przez los. Ukrywałam brzuch przed rodzicami, wstydziłam się im przyznać. W końcu jednak zauważyli. Siłą zabrali mnie do lekarza. To był już szósty miesiąc. O aborcji oczywiście nie było mowy, musiałam urodzić. Kolejne miesiące były koszmarem. Ciąża wymęczyła mnie bardzo. Odliczałam tylko dni do porodu. Jak najszybciej chciałam się pozbyć z siebie cząstki tego zwyrodnialca. Nie potrafiłam myśleć inaczej. Gdy tylko wyobrażałam sobie, jak dziecko wygląda, przed oczami stawała mi jego twarz, wykrzywiona szyderczym uśmiechem. Dziecko oczywiście nic nie zawiniło, ale mimo to nie potrafiłam go pokochać. To był chłopczyk. Gdy się urodził nie miałam w sobie siły, aby zmusić się do opieki nad nim. Wiedziałam, że jeśli go zatrzymam, już do końca życia będzie przypominał mi o tym, co się wydarzyło. Był owocem czegoś złego. Nie byłam w stanie dać mu normalnego domu. Jedyną szansą na to, aby doświadczył pełni życia, bez matki która nie potrafiła go pokochać, bo kojarzył jej się tylko z krzywdą, była adopcja. Podjęłam więc tę najbardziej egoistyczną decyzję w życiu. – Kilka wielkich niczym grochy łez skapnęło na podłogę. Wojtek milcząco przyglądał mi się. Nie próbował mnie oceniać, po prostu starał się zrozumieć. Widziałam, jak walczy z emocjami, rysy twarzy mu stężały, przybierając wyraz bólu. Przytulał mnie cały czas, obsypując pocałunkami.

– Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak mocno musiałaś to wszystko przeżyć – wyszeptał.

– Nie było to łatwe. Zważywszy na fakt, że sprawa wyszła poza krąg rodzinny. Gdy wróciłam w końcu do szkoły, zmiażdżyli mnie tam psychicznie po raz kolejny. Wytykanie palcami, szepty za plecami, wyzwiska były na porządku dziennym. Wszyscy mnie potępiali, traktowali jak trędowatą. Nie wytrzymałam! Chciałam umrzeć, więc nałykałam się tabletek nasennych. Odratowali mnie jakimś cudem. Aby odciąć się od wszystkiego, rodzice zdecydowali o przeprowadzce do innego miasta. Mogłam zacząć wszystko od początku. Nowa szkoła, nowy dom, nowi znajomi – czysta karta. Nikt nie wiedział, przez co przeszłam. Odmówiłam udziału w terapii, nie chciałam, aby cokolwiek przypominało mi o tym, co się wydarzyło. Moja psychika zastosowała klasyczne wyparcie. Nie chciałam o tym myśleć, więc po prostu przestałam. Zajęłam się nauką. Zapisałam się na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe i kursy. Robiłam wszystko, aby nie mieć czasu na myślenie. Pomogło! Z czasem nauczyłam się o tym nie pamiętać. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Nawet Jackowi! Gdyby nie ona, ty też pewnie nigdy byś się nie dowiedział. Przepraszam, że nie byłam z tobą szczera, ale..

– Ciiiii już dobrze, kochanie. Nic więcej już nie mów – powiedział, przerywając mi.

– Teraz i tak wszyscy się dowiedzą. Zaczną mnie oceniać! Nie zniosę tego drugi raz – wyszlochałam.

– Nikt o niczym się nie dowie! Zająłem się tym!

– Jak to zająłeś? – Zamrugałam zaskoczona.

– Ona niczego nie ujawni. Wie, że jeśli to zrobi, wtedy ja wykorzystam to nagranie z waszej rozmowy. Znam ją tak długo, była dla mnie, jak siostra, choć ostatnio kontakt nam się urwał, ale nie sądziłem, że jest zdolna do takich rzeczy. Przykro mi, że cię tak potraktowała.

Patrzyłam na niego oniemiała.

– Zrobiłeś to mimo tego, co ona powiedziała? Usłyszałeś o mnie te wszystkie straszne rzeczy i mimo tego… – Niedowierzałam.

– Aż tak bardzo wątpisz w moją miłość do ciebie? – spytał smutno.

– Nie zasługuję na miłość. Nie potrafiłam jej dać własnemu dziecku! Okłamywałam sama siebie, nie dopuszczając prawdy do własnego sumienia. Jestem okropnym człowiekiem, nikt nie powinien mnie kochać po tym, co zrobiłam!

– Nie mów tak! To nie prawda! Podjęłaś słuszną decyzję i nie powinnaś się obwiniać. Nie zabronisz mi cię kochać! Słyszysz!? Kocham cię! Chcę dzielić z tobą wszystkie radości i smutki, bez względu na wszystko. Nic nie zmieni moich uczuć. Zawsze będę przy tobie i chcę, żebyś to sobie uświadomiła teraz i na zawsze!

Świeże i gorące łzy, znów spłynęły po moich policzkach. Tym razem były to jednak łzy szczęścia. Złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie, wpijając się mocno w jego usta.

****************************************************************

Kochani komentarzy coś ostatnio coraz mniej :-(
Dlatego ustalam nową regułę... Jeśli zależy wam, żeby nowe rozdziały były, co piątek to pod każdym postem chcę widzieć komentarze w ilości dwucyfrowej.... ot taki mam kaprys :-D Dacie rade?
Pozdrawiam......

piątek, 15 kwietnia 2016

#23

Zerwałam się na równe nogi, prawie krztusząc się winem i pobiegłam do przedpokoju. Zastałam tam kobietę, na oko w moim wieku. Była wyższa ode mnie, z burzą kręconych brązowych loków na głowie, szczupła i bardzo ładna. Koło niej stała wielka, podróżna walizka. Przez chwilę zobaczyłam w jej oczach wściekłość. Zmierzyła mnie wzrokiem tak zimnym, że poczułam ciarki na plecach. Trwało to tylko ułamek sekundy, ale zapaliła mi się ostrzegawcza lampka. Jakiś natrętny głosik w mojej głowie krzyczał, że będą z nią problemy. Nim zdążyłam otworzyć usta, dziewczyna przybrała wyraz pełnego zaskoczenia i zmieszania.

– Oj przepraszam, nie wiedziałam, że Wojtek ma gościa. Jestem Pati – powiedziała, podchodząc i podając mi rękę.

Uśmiechnęła się perliście, odsłaniając rząd białych i prostych zębów. Nie dałam się jednak oszukać. Czułam, że coś tu nie gra. Pod maską uśmiechu i życzliwości krył się fałsz, który spoglądał na mnie zimnymi oczami.

– Julia – odpowiedziałam grzecznie. – Wojtka nie ma. Przepraszam, że pytam, ale kim ty właściwie jesteś? – Zmierzyłam ją nieufnym spojrzeniem.

– Jestem jego najlepszą przyjaciółką, a ty? – spytała, nie przestając się uśmiechać.

– Jego dziewczyną! – powiedziałam z satysfakcją, przypatrując się jej uważnie. Na moje słowa zrobiła zdziwioną minę i szeroko otworzyła oczy. Jej reakcja, była jednak o sekundę spóźniona.  

– No coś podobnego! Nic mi o tobie nie powiedział! Gdybym wiedziała, to nie pchałabym się tutaj, jak do siebie. Przepraszam cię bardzo!

Krew nabuzowała się we mnie z wściekłości. Specjalnie chciała mi dopiec! Czułam to! Już wiedziałam, że jej nie polubię. Ewidentnie coś kombinowała.

– Mnie również o tobie nie wspomniał! – odgryzłam się.

Nie byłam pewna kogo chciałabym stłuc najpierw: ją czy Wojtka!

– Ach, ten Wojtuś! Gdzie on się podziewa właściwie? – spytała słodko.

– Wyszedł z chłopakami, wróci raczej późno – odpowiedziałam. Miałam nadzieję, że zniechęcę ją do zaczekania. Nie podobała mi się cała ta sytuacja. Jakaś inna kobieta pcha się do jego domu z walizką, w dodatku ma klucze i czuje się stanowczo zbyt pewnie i swobodnie.

– Już do niego dzwonie! – odpowiedziała i wyciągnęła z kieszeni telefon.

Chciałam ją zapewnić, że Wojtek i tak raczej nie odbierze, ale usta zamknęły mi się, gdy usłyszałam, jak zaczyna rozmowę.

– Wojtuś, no gdzie ty się podziewasz? Przyjeżdżaj szybko do domu!.... Nieeeee, nic się nie stało. Właśnie jestem u ciebie… Tak, przyjechałam prosto z lotniska… Ok, dobrze. Spiesz się! – szczebiotała do aparatu.

Po chwili rozłączyła się i zadowolona powiedziała do mnie:

– Będzie za pół godziny!

Zaczęłam wpadać w panikę! Kim ona do licha była dla niego? Tak po prostu zgodził się wyjść wcześniej z imprezy, bo ona się zjawiła? A mnie kazał na siebie czekać pomimo tego, że wiedział jaki mam dzisiaj nastrój? Niedobrze! Bardzo niedobrze!

Pati czuła się w mieszkaniu, jak u siebie. Wiedziała, co gdzie leży i bez ceregieli zaczęła buszować po kuchni. Opowiedziała mi jakąś łzawą historyjkę o tym, jak to właśnie rozstała się z chłopakiem, wsiadła w pierwszy lepszy samolot i przyleciała do Polski. Zastanawiałam się uporczywie jakie relacje łączyły ją i Wojtka. Wszystko wskazywało na jakąś bardzo bliską zażyłość. Tylko dlaczego nigdy mi o niej nie wspomniał? Kolejne tajemnice!

Gdy tylko Wojtek przekroczył próg mieszkania, dziewczyna rzuciła mu się w objęcia. Tego było już dla mnie za dużo! Ostrzegawcza lampka w mojej głowie, zmieniła się w wyjącą syrenę alarmową!

Przez następną godzinę obserwowałam ich uważnie. Wojtek zdawał się być szczerze ucieszony z jej wizyty. Widać było jak na dłoni, że znają się bardzo dobrze. Mieli nawet wspólne żarty, których ja nie rozumiałam. Rozmowa trwała w najlepsze, a mnie ciężko było się w nią wkręcić. Wspominali stare czasy, czułam się, jak piąte koło u wozu, zupełnie niepotrzebna. Zazdrość dosłownie wypalała mi w sercu dziurę. Nie mogłam znieść jej radosnego szczebiotu. W końcu zrezygnowana zostawiłam ich samych. Ku mojej rozpaczy Wojtek ledwo zarejestrował to, że wyszłam. Położyłam się w sypialni, ale i tak nie mogłam zasnąć, bo z salonu słyszałam ich śmiechy. Instynkt podpowiadał mi z jakiego powodu Pati się zjawiła. Wygrała dzisiejszą bitwę, ale ja nie zamierzałam się łatwo poddawać!

Rano obudziłam się skoro świt. Z ulgą stwierdziłam, że Wojtek leży obok. Wczorajszej nocy zmęczona, usnęłam zanim się położył. Na paluszkach wyszłam z sypialni i zamknęłam szczelnie drzwi. Przeszłam do salonu gdzie, jak się domyślałam spała Pati. Dziewczyna była pogrążona w głębokim śnie. Przez chwilę wpatrywałam się w nią wściekle. Na stoliku zauważyłam laptopa z otwartą klapką. Komputer musiał należeć do niej, więc bez skrupułów podeszłam i przejechałam palcem po touchpadzie. System nie był zabezpieczony hasłem i komputer wybudził się ze stanu uśpienia. Na pulpicie zostawiła otwartą skrzynkę pocztową. Ze zdziwieniem odkryłam meila, który w tytule miał moje imię i nazwisko. Kliknęłam w niego i otworzyłam załącznik. Moim oczom ukazał się jakiś dokument. Zamrugałam kilkakrotnie z niedowierzaniem wpatrując się w ekran. Moja przeszłość w końcu mnie odnalazła! Pati znała mój największy sekret! Tajemnicę, której strzegły najmroczniejsze zakamarki w moim umyśle. Poczułam, jak zaczyna brakować mi tchu. Zimny dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie. Wszystkie wspomnienia zaczęły nagle spływać do mojej głowy. Wspomnienia o których nie chciałam myśleć, których nie chciałam pamiętać. Miałam nadzieję, że jeszcze nie zdążyła o wszystkim powiedzieć Wojtkowi. Zamknęłam wściekle klapkę od komputera, chcąc odciąć się od tego, co się w nim znajdowało. Lawina już jednak ruszyła i nijak nie byłam wstanie jej zatrzymać.

Patrycję obudził dźwięk jaki wydał komputer. Spojrzała na mnie zaskoczona i zaspana.

– Grzebałaś w moim komputerze? – spytała oskarżycielsko.

– A ty w moim życiu? – odpowiedziałam, rzucając jej wściekłe spojrzenie. Przez chwilę mierzyłyśmy się wzajemnie. Dziewczyna nie ukrywała już niechęci, która odbijała się w jej oczach. – Ubieraj się! Za pięć minut chcę cię widzieć na dole! Musimy sobie wyjaśnić parę rzeczy! – powiedziałam wstając.

– Ależ z chęcią sobie porozmawiam! – rzuciła i uśmiechnęła się chytrze.

Usiadłam na ławce w pobliżu placu zabaw, który znajdował się za apartamentowcem w którym mieszkał Wojtek. Patrycja nie kazała długo na siebie czekać. Wyraźnie zadowolona usiadła koło mnie. Miałam ochotę zetrzeć z jej ust ten parszywy uśmieszek. Zacisnęłam ręce w pięści wbijając sobie boleśnie paznokcie w skórę.

– No więc, od czego zaczniemy? – spytała niewinnie.

– Dlaczego to zrobiłaś? – spytałam, choć już i tak znałam odpowiedź.

Dziewczyna spojrzała przed siebie, zastanawiając się chwilę.

– Znam go już tak długo. – Westchnęła. – Do niedawna nie myślałam o nim w ten sposób. Był moim przyjacielem od zawsze. Pomagał w trudnych chwilach, pocieszał kiedy trzeba. Towarzyszył w chwilach smutku i radości. Zawsze tylko jako przyjaciel. Kiedy mój ostatni związek się rozpadł, zrozumiałam, że szukałam nie tam gdzie trzeba. Dotarło do mnie, że go kocham! Już pakowałam walizki z myślą o powrocie, kiedy nasz wspólny znajomy powiedział mi, że on już kogoś ma! Ciebie! – syknęła, zerkając na mnie.

­– Dlaczego po prostu nie przyjechałaś i nie powiedziałaś mu o swoich uczuciach? – dopytywałam próbując zrozumieć.

Pati roześmiała się perliście, jakby usłyszała właśnie najlepszy dowcip świata. Z każdą kolejną sekundą, moja niechęć do niej rosła w siłę.

– Nie pytałabyś, gdybyś mnie znała. Nigdy nie zostawiam nic przypadkowi. Gdy stawka jest naprawdę wysoka, aby dopiąć swego, zabezpieczam się na wszystkich frontach. Gram nieczysto fakt, ale muszę mieć absolutną pewność, że misja pójdzie po mojej myśli. Zawsze trzeba mieć plan B. Dlatego wynajęłam detektywa! Wczoraj dostałam twój życiorys i jak zapewne wiesz, znalazłam w nim mnóstwo ciekawych rzeczy. – Uśmiechnęła się chytrze. – Jak się domyślam on nie ma o niczym pojęcia? – spytała słodko. Nie odpowiedziałam, nie byłam w stanie. – Tak myślałam! – powiedziała zadowolona.

– I co teraz zamierzasz? – spytałam.

– Teraz powiem ci, co zrobisz jeśli nie chcesz, aby twoja tajemnica wyszła na jaw. W najbliższym czasie zerwiesz z nim. Nie wiem, wymyśl coś wiarygodnego. Powiedz, że go nie kochasz, że byłaś z nim tylko dla jego sławy, czy coś w tym stylu.

– Wtedy ty zajmiesz moje miejsce?

– Tak! Prawda, że to plan idealny?

– On mnie kocha! Wiesz czym może się skończyć dla niego kolejne rozczarowanie.

– Przeceniasz jego uczucia! Gdyby cię kochał to powiedziałby mi o tobie – powiedziała pewna swego.

Szczęki zacisnęły mi się z wściekłości. Nie wiedziałam czy kłamie, czy mówi prawdę.

– A co jeśli się nie zgodzę?

– Wtedy ja postaram się, aby otrzymał anonim! On i wszyscy których znasz. Wiem, że Aśka rozkręca ci karierę. Jak taka bomba wybuchnie będziesz skończona. Nie będziesz już miała czego szukać w tym mieście.

Ta podła suka miała rację! Moja przeszłość mogła wszystko zepsuć! Echo wydarzeń sprzed lat odbijało się od ścian moich myśli. Nie mogłam pozwolić, aby kolejny raz złe doświadczenia i wybory, wpłynęły na moje życie. Nie miałam siły, ani odwagi stawić czoła przeszłości.

– A co jeśli sama mu o tym powiem?

– Wtedy wszyscy inni też się dowiedzą! Poza tym chyba nie myślisz, że chciałby być z tobą nadal po tym, co zrobiłaś? Jeśli chcesz, aby twoja opinia nie ucierpiała, zrobisz to, o co grzecznie proszę!

– Jaką mam pewność, że jeśli odejdę zachowasz dla siebie te informacje? – spytałam głosem pozbawionym emocji.

– Wtedy nie będę miała powodu, aby je ujawniać. No cóż, musisz mi po prostu zaufać – powiedziała zadowolona z siebie.

– Może ja rzeczywiście na niego nie zasługuję, ale ty wcale nie jesteś lepsza! – wycedziłam przez zęby. – Jesteś podłą intrygantką!

– Być może! Ale pamiętaj z nas dwóch, tylko ja mam dowody. – Roześmiała się. – Moja propozycja jest ważna do wieczora. Przemyśl sobie sprawę – powiedziała i tanecznym krokiem odeszła w kierunku klatki schodowej.


Wszystko miała zaplanowane. Na wszystko miała gotową odpowiedź. Cała się trzęsłam z wściekłości i bezsilności. Bez względu na to, co postanowię Wojtek i tak będzie cierpiał, osądzał mnie i już na zawsze stracę dobry wizerunek w jego oczach. 

***********************************************************************
A jednak nie Mamusia.... Pudło :-D
Kombinujcie teraz, co to za tajemnica... jestem ciekawa waszych typów.

piątek, 8 kwietnia 2016

#22

Wieczorem odbywała się gala wręczania nagród MTV. Zespół, co prawda, nie był nominowany, ale i tak mieliśmy się tam pojawić. Powoli wdrażałam się w ten świat. Rozpoznawałam już większość twarzy celebrytów i artystów. Wiedziałam, kto z kim trzyma, z kim warto rozmawiać, a od kogo trzymać się z daleka. Ludzie rozpoznawali też mnie. Coraz częściej ktoś mnie pozdrawiał i machał przyjaźnie. Wojtek sprawdzał się doskonale jako przewodnik po show biznesie. Choć na takich uroczystościach musieliśmy trzymać dystans między sobą i tak bawiłam się doskonale.

Sączyłam drinka przy barze, gdy usłyszałam za plecami:

– No proszę, proszę! Znowu się spotykamy!

Odwróciłam się i napotkałam spojrzeniem… Majka! Patrzył na mnie, uśmiechając się szeroko.

– Przepraszam, ale właśnie miałam wychodzić – powiedziałam i odwróciłam się na pięcie. Akurat jego towarzystwo było mi najmniej potrzebne.

– Szkoda! Moglibyśmy porozmawiać o tym, co naprawdę się wydarzyło między mną a byłą twojego chłopaka!

Zatrzymałam się w pół kroku i powoli odwróciłam w jego stronę.

– O czym ty mówisz? – spytałam.

– Jak przypuszczam, znasz tylko jedną stronę medalu! Twój ukochany pewnie nie powiedział ci wszystkiego.

Patrzyłam na niego mrużąc oczy. Jak mogłam wcześniej nie zauważyć jego arogancji i zbytniej pewności siebie?

– A co ty możesz o tym wiedzieć! – wycedziłam przez zęby mocno już wściekła.

– Oj wiem dużo więcej, niż ci się wydaje! Jeśli dasz się zaprosić na kawę, to chętnie wszystko ci opowiem. – Uśmiechnął się cwaniacko.

Już miałam sprzedać mu kilka niewybrednych epitetów, które cisnęły mi się na usta, gdy zobaczyłam Wojtka, który z groźną miną zmierzał w naszym kierunku.

– Stary, my się chyba ostatnio nie zrozumieliśmy! – powiedział, gdy już stanął między nami.

– Przecież tylko sobie rozmawiamy! – odparł wesoło Majk. Kompletnie nic sobie nie robił z groźnego tonu Wojtka.

– Masz tu tuzin innych dziewczyn! Możesz rozmawiać z każdą, tylko nie z tą.

Stałam jak zahipnotyzowana, ciężko oddychając. Sytuacja zaczęła wymykać się z pod kontroli. Bałam się, że Wojtek zrobi coś głupiego.

– Bardzo nie lubię, gdy ktoś mi czegoś zabrania. Zwłaszcza, że tu chodzi o kogoś trzeciego. Ona nie jest twoją własnością. Może zachowałbyś się jak dżentelmen i spytał ją o zdanie? Może jednak ma ochotę ze mną porozmawiać? – Majk najwyraźniej doskonale się bawił i postanowił nie odpuszczać.

Zauważyłam, jak Wojtek zaciska pięści i robi krok w jego stronę. Jego zaciśnięte szczęki drgały w niewypowiedzianej złości. Przerażona złapałam go za marynarkę i rozejrzałam się po sali, szukając pomocy. Napotkałam wzrokiem Tomsona, który z zaciśniętymi brwiami przyglądał się całej scenie. Przywołałam go ruchem głowy. Podszedł szybko i stanął między Wojtkiem a Majkiem.

– Jakiś problem? – spytał, patrząc to na jednego to na drugiego.

– Zabierz stąd Julię, proszę – powiedział do niego Wojtek. – Ja muszę porozmawiać z tym gościem w cztery oczy!

Tomson zmierzył ich oboje wzrokiem.

– Chodź! – powiedział, łapiąc mnie pod ramię i ciągnąc w kierunku wyjścia.

– Co robisz?! Przecież oni się tam zaraz pobiją! – Próbowałam się wyrwać, lecz bezskutecznie.

– Nie sądzę – odpowiedział spokojnie.

– Skąd możesz wiedzieć?! – krzyknęłam.

– Bo obydwoje dobrze zdają sobie sprawę z tego, że obserwują ich kamery. Powiedzą sobie tylko parę… ciepłych słów i będzie po sprawie. Zaufaj mi, wiem, co mówię.

Popatrzyłam na niego oniemiała. W głowie mi się nie mieściła cała ta sytuacja. Wyszliśmy na zewnątrz. Noc była dość chłodna, a ja zostawiłam kurtkę w środku. Objęłam się ramionami, chcąc zatrzymać trochę ciepła. Tomson bez słowa zdjął swoją bluzę i zarzucił mi na ramiona.

– Dzięki – mruknęłam.

– Co tam się właściwie wydarzyło? – spytał.

– Zaczepił mnie. Chciałam odejść, ale powiedział coś bardzo dziwnego. Zdenerwowałam się, niepotrzebnie dałam się podpuścić!

– Ten koleś naprawdę nie wie, kiedy dać sobie spokój! – Tomson westchnął.

Po chwili zauważyłam Wojtka. Rozejrzawszy się, ruszył w naszym kierunku. Twarz nadal miał ściągniętą gniewem a z jego oczu spoglądała na mnie czysta zazdrość. Przeraziłam się! Poczułam lodowaty dreszcz na kręgosłupie. Czułam się winna, choć tak naprawdę nie zrobiłam nic złego.

– Przepraszam – szepnęłam cicho, gdy tylko znalazł się przy nas.

Spojrzenie Wojtka w końcu złagodniało.

– To nie twoja wina! – Pokręcił głową. – On nie będzie cię już więcej zaczepiał!

Poczułam palące łzy pod powiekami. W tej chwili tak bardzo potrzebowałam się do niego przytulić. Zatonąć w jego ramionach, gdzie czułam się najbardziej szczęśliwa i bezpieczna. Jednak nie mogłam tego zrobić. W myślach przeklinałam wszystkich dziennikarzy i paparazzi, którzy tylko czekali na sensację. Pierwszy raz żałowałam, że Wojtek należy do takiego cynicznego świata.

– Lepiej szybko zabierz stąd to płaczliwe stworzenie, bo zaraz zleci się tu horda foto zombie. – Tomson przerwał mój natłok myśli.

Wojtek pokiwał tylko głową i lekko pchnął moje plecy w kierunku postoju taksówek. Pierwsza, niekontrolowana łza spłynęła mi po policzku, gdy tylko zatrzasnęły się drzwi samochodu. Odwróciłam głowę, próbując ukradkiem ją zetrzeć. Wojtek jednak złapał mój podbródek i przekręcił głowę w drugą stronę tak, abym na niego spojrzała.

– Dlaczego płaczesz? – spytał.

– Bo… – chlipnęłam cicho. – Sama nie wiem! Za dużo emocji! Myślałam, że się tam pobijecie.

– Przepraszam, kochanie! Nie chciałem cię zdenerwować. Mam alergię na tego gościa i jestem cholernie zazdrosny.

– Miałeś rację, co do niego. Nie powinnam z nim w ogóle rozmawiać.

– Już nie będziesz musiała – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy, przytulając mocno do siebie.

Ta sytuacja kompletnie wyprowadziła mnie z równowagi. W głowie miałam z jednej strony słowa Majka, a z drugiej Wojtka, który zareagował stanowczo zbyt impulsywnie. Czy naprawdę chodziło mu tylko o zazdrość? Czy raczej bał się, że mogę usłyszeć coś, czego nie powinnam? Wtulając się ufnie w jego ramię, skłaniałam się bardziej ku temu, że to Majk coś kombinował. Nie rozumiałam i nie chciałam rozumieć jego pobudek.

Czas płynął bardzo szybko. Nim się obejrzałam, byliśmy już na półmetku letniej trasy koncertowej. Oprócz pracy jako asystentka Adama, zdarzyło mi się stanąć przed obiektywem aparatu. Asia załatwiła mi kilka sesji. Wszystkie te tygodnie były mocno wyczerpujące, ale zarazem i ekscytujące. Poznałam fantastycznych ludzi i przeżyłam mnóstwo ciekawych przygód. Dzisiejszy koncert odbywał się w jednym z warszawskich klubów. Cieszyłam się, bo oznaczało to, że będę mogła wyspać się we własnym łóżku. Choć nadal nie zdecydowałam, które jest bardziej moje, to w mieszkaniu cioci, czy to u Wojtka, który usilnie namawiał mnie, abym się do niego wprowadziła. Nauczona doświadczeniem nie chciałam popełniać tych samych błędów i zbytnio spieszyć się z taką decyzją.

Koncert się skończył i chłopcy, jak zwykle, wrócili pod scenę, aby spotkać się z fanami. Obserwowałam wszystko z boku i czułam, jak dobija się do mnie znajoma przyjaciółka – zazdrość. Nienawidziłam tych chwil, w których musiałam dzielić się z innymi swoim mężczyzną. Bolało bardzo, gdy widziałam, jak wielką radość mu to sprawia, jak chętnie obejmuje i przytula inne dziewczyny. Choć zapewniał mnie niejednokrotnie, że nie powinnam czuć się zagrożona, tak się właśnie czułam.

Weszłam do garderoby i wściekle zamknęłam za sobą drzwi. Tomson siedzący na kanapie podniósł na mnie wzrok znad komórki.

– Co jest, Mała? – spytał wesoło.

– Nic – odburknęłam.

– Oho! Czyli coś się stało! – powiedział niezrażony i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam, ciężko wzdychając. – Wyglądasz, jak chmura gradowa! Łozowski znów podpadł?

– Nieważne!

– No mów! – namawiał.

– Po prostu mam dzisiaj jakiś słabszy dzień! Wszystko mnie wkurza! – westchnęłam zrezygnowana.

– Niech zgadnę! Twój facet znów przytula jakieś laski w klubie? – powiedział i objął mnie. Wsparłam głowę na jego ramieniu. Jak zwykle mnie rozgryzł. Tak łatwo było się z nim przyjaźnić.

– Ja rozumiem! Wszystko rozumiem! Jest gwiazdą, ma obowiązki, kontrakty… ale mógłby… choć czasami, zostać tutaj ze mną, tak jak ty!

– Bo ja, moja droga, jestem chłopak doskonały – powiedział, szczerząc się i dumnie wypinając klatkę piersiową. – Już dawno ci mówiłem, powinnaś być ze mną.

– Tak, bo ty wcale nie masz fanek! Byłoby mi zdecydowanie łatwiej – powiedziałam i przewróciłam oczami.

W tym momencie drzwi garderoby otworzyły się i do środka wszedł Wojtek. Spojrzał na nas zaskoczony, marszcząc brwi.

– Co tu się dzieje? – spytał.

– Stary, lepiej tu zostań, ja cię zastąpię – powiedział Tomek, wstając.

Wojtek bez słowa zajął jego miejsce i otoczył mnie ramieniem.

– Co się dzieje? – ponowił pytanie.

– Nic, po prostu mam dzisiaj kiepski dzień.

– I poszłaś z tym do niego zamiast do mnie? – spytał oskarżycielsko.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Wpatrywał się we mnie, mrużąc groźnie oczy i brwi. Nie zamierzałam mu dzisiaj odpuszczać.

– Byłeś zajęty obściskiwaniem fanek! – wyrzuciłam w końcu z siebie.

– Przecież wiesz, że muszę! – bronił się.

– Musisz, czy chcesz? – nie odpuszczałam.

Wojtek zdjął kapelusz i przeczesał dłonią włosy. Widziałam w jego oczach ból, ale mój był większy. Kumulowałam go w sobie od dawna i w końcu musiał znaleźć ujście.

– O co ci chodzi? – mruknął niezadowolony. – Chcesz, żebym zrezygnował z zespołu i ze swoich marzeń?

– Oczywiście, że nie! Jestem dumna z tego kim jesteś, i co robisz. Czasem tylko… mam wrażenie, że za bardzo podoba ci się obcowanie z tyloma pięknymi dziewczynami, które kręcą się obok ciebie.

– I tylko o to ci chodzi? Jesteś zazdrosna?

– Tylko… zazdrosna, zła, wkurzona, opuszczona… mam wymieniać dalej?

– No i co z tym zrobimy? – spytał, nachylając twarz w kierunku mojej.

– Rób, co chcesz! – powiedziałam zrezygnowana. Chciałam wstać, ale mi nie pozwolił. Złapał mnie w pasie i usadził sobie na kolanach.

– Wiesz dlaczego tutaj przyszedłem? – spytał.

– Nie wiem! Zabrakło tam już dziewczyn do przytulania?

Moja złość i frustracja prawie sięgnęły zenitu. Wiedziałam, że zachowuję się jak dziecko, robiąc mu takie sceny zazdrości. Jego zachowanie i tak uległo diametralnej zmianie. Po naszej pierwszej wspólnej nocy nie zachowywał się po koncertach tak jak wcześniej. Starał się być bardziej powściągliwy w stosunku do fanek, które niestety czasami pozwalały sobie na zbyt dużo. Problem tkwił w tym, że on to uwielbiał! Uwielbiał być adorowany!

– Przyszedłem tu, bo nagle zniknęłaś, a ja bardzo nie lubię tracić cię z oczu.

– Aż dziwne, że zauważyłeś! – dąsałam się nadal.

Wojtek chwycił moją brodę i siłą zmusił, abym na niego popatrzyła.

– Zawsze zauważam! Tylko boli mnie, że zawsze wtedy idziesz do niego!

– Bo tylko on siedzi wtedy w garderobie! Jesteś o niego zazdrosny? – zdziwiłam się.

– Kochanie, jestem zazdrosny nawet o powietrze, które cię dotyka – powiedział i odgarnął mi włosy, całując w szyję.

Momentalnie zmiękłam! Działał na mnie tak niesamowicie. Czując jego ręce błądzące po moim ciele i dotyk jego ust na szyi, już nie byłam pewna, o co tak naprawdę się złościłam.

Nagle drzwi do garderoby otworzyły się z impetem. Do środka weszli Baron z Tomsonem.

– Julia, ty go już puść! On idzie z nami! – powiedział Alek.

Spojrzałam na wszystkich po kolei.

– Jak to on idzie z wami? A ja, to co? – obruszyłam się.

– Wozzo, nie mówiłeś jej? – spytał z przyganą Tomek.

– Zapomniałem kompletnie! Kochanie, robimy dzisiaj wieczór kawalerski dla Lajana!

– Nie jestem zaproszona, jak rozumiem? – spytałam, przewracając oczami.

– Sorry Mała, wstęp tylko dla panów. – Zaśmiał się Tomek.

Wojtek spojrzał na mnie błagalnie. Westchnęłam i pokiwałam głową.

– Tylko bądź grzeczny! – Pogroziłam mu palcem.

– Spokojnie, już my go przypilnujemy – powiedział Baron i oboje z Tomsonem roześmiali się zadowoleni.

Pojechałam do apartamentu Wojtka. Nalegał, abym nocowała dziś u niego. Nie widziałam w tym większego sensu, zważywszy na fakt wieczoru kawalerskiego. Wiedziałam, że jak już zaczną imprezować, to wrócą nad ranem. Czekała mnie samotna noc w jego łóżku. Tylko ja, chore myśli i wizje, które piętrzyły się w mojej głowie, ilekroć Wojtek wychodził gdzieś sam z chłopakami, beze mnie. Czułam się wtedy bardzo niepewnie.

Bardzo lubiłam jego mieszkanie. Podobał mi się styl, jaki w nim stworzył. Czułam się tam bardzo dobrze i prawie jak u siebie. Jednak bez niego pomieszczenia wydawały mi się puste. Brakowało mi jego głosu, krzątaniny, stania przed lustrem, gdy szykował się do wyjścia i po raz setny zmieniał ubiór. Tęskniłam nawet dźwiękami z jego gier, kiedy siadał przed konsolą. Wszystko było nie takie, jak powinno, gdy go nie było.

Usiadłam na sofie przed telewizorem z kieliszkiem wina. Przerzucałam bezmyślnie kanały na telewizorze, próbując znaleźć coś sensownego, gdy usłyszałam dźwięk otwieranego zamka u drzwi. Ucieszyłam się, że postanowił wrócić wcześniej, ale też nie zamierzałam rzucać mu się na szyję od progu. Niech się trochę postara mnie udobruchać – pomyślałam, nie ruszając się ze swojego miejsca.

Usłyszałam, jak drzwi otwierają się i zamykają.


– Wojtuś, mam nadzieję, że jesteś ubrany, bo wchodzę! – usłyszałam jakiś nieznajomy kobiecy głos.