Rano obudził mnie dzwonek telefonu
Wojtka. Szybko przetarłam oczy i klepnęłam go w ramię. Miał tak mocny sen, że
nie obudził go sygnał własnej komórki.
– Halo? – rzucił zaspany do telefonu.
– Mhmmm jest, już ci ją daję – powiedział i przekazał mi telefon.
Zaskoczona spojrzałam na wyświetlacz.
Dzwoniła Asia.
– Cześć – przywitałam się.
– No witam cię, złociutka. Sorki, że
dzwonię do Wojtka, ale nie dałaś mi swojego numeru. Tak szybko wyszliście! Nawet
się nie pożegnałaś! – żachnęła się oburzona.
– Przepraszam, spieszyło nam się
trochę – powiedziałam i natychmiast zaczerwieniłam się na wspomnienie
poprzedniej nocy.
– Ok wybaczam. – Zaśmiała się. – Ale
ja w innej sprawie. Przeglądam właśnie zdjęcia z wczoraj i jestem pod wielkim
wrażeniem.
– Tak? A czego? – spytałam grzecznie.
– Ciebie, kochana! Czy ty kiedyś
pozowałaś do zdjęć profesjonalnie?
– Eeee nie, nigdy.
– Serio? – spytała zdziwiona.
– Tak, serio.
– A nie myślałaś o tym, aby zostać
fotomodelką?
– Ty to mówisz poważnie, czy zgrywasz
się? – Byłam już mocno zbita z tropu.
– Wpadnij koniecznie do mojego studia.
Będę tu cały dzień. Chciałabym pstryknąć ci kilka fotek.
– Mnie? Czy ty jeszcze nie
wytrzeźwiałaś? – spytałam kpiąco.
– Kochana, ujmę to tak! Zalicz
szybkie, poranne bzykanko, ubierz się i przyjeżdżaj. Chcę widzieć twoją piękną
twarzyczkę przed moim obiektywem. Wojtek zna adres – powiedziała i rozłączyła
się, zanim zdążyłam zaprotestować.
– Dziwne! – mruknęłam i oddałam
Wojtkowi telefon.
– Co jest? – spytał.
– Asia prosi, żebym wpadła do jej
studia. Chce mi zrobić jakieś zdjęcia.
Wojtek uśmiechnął się szeroko.
– Ona jest świetnym fotografem. Jej
się nie odmawia. Skoro chce ci zrobić zdjęcia to znaczy, że ma w tym jakiś
powód i chyba nawet wiem, jaki. Jesteś piękna, a ona uwielbia fotografować
pięknych ludzi – powiedział i spojrzał na mnie tymi boskimi, niebieskimi
oczyma. To spojrzenie natychmiast obudziło moje pożądanie.
– Kazała mi zrobić jeszcze jedną
rzecz! – powiedziałam i oblizałam wargi.
Przeturlałam się i usiadłam na nim
okrakiem.
– Taaaak? A jaką? – spytał mrużąc
oczy i łapiąc mnie za biodra.
– Zaraz ci pokażę! – powiedziałam i
zdjęłam koszulkę, w której spałam, odsłaniając przed nim nagi biust.
Wojtek zaparkował pod jakimś szklanym
wieżowcem w samym centrum miasta. Spojrzałam przez okno i skrzywiłam się.
– To na pewno tutaj? – spytałam.
– Tak, piętnaste piętro.
– Nie wejdziesz ze mną?
– Załatwię parę spraw i przyjadę po ciebie.
Nie ruszaj się nigdzie beze mnie! – nakazał i pogroził mi palcem.
– Bo co? Myślisz, że się zgubię? – Wydęłam
dolną wargę, udając niezadowolenie.
Zbliżył swoją twarz do mojej i
spojrzał na mnie powłóczystym spojrzeniem.
– Nie! Myślę, że nie mogę zostawić
cię samej na dłużej, bo zaraz zlecą się adoratorzy, a tego bym nie zniósł.
– Och, a więc jednak jesteś
psycholem? Będziesz mi ograniczał kontakty z innymi ludźmi? – Zaśmiałam się.
– Dokładnie tak, Maleńka! Jesteś moja
i schowam cię przed całym światem. – Błysnął białymi zębami, uśmiechając się
perliście.
– To się doskonale składa, bo z
całego świata, tylko ty mnie interesujesz – powiedziałam i pocałowałam go w
czubek nosa.
Aśka, jak się okazało, zgotowała dla
mnie popołudnie pełne wrażeń. Najpierw zostawiła mnie w rękach swoich
wizażystek i stylistek. Gdy od nich wyszłam, nie poznawałam sama siebie. Na
głowie miałam fryzurę w stylu afro – włosy przejechane karbownicą i
natapirowane. Przybyło mi chyba z dziesięć centymetrów. Twarz wyglądała
nieskazitelnie i świeżo. Oczy miałam muśnięte cieniem i mocno wytuszowane. Usta
iskrzyły się od błyszczyku. Asia, jak mnie zobaczyła, klasnęła w dłonie
wyraźnie zadowolona.
– No i jak ci się podoba twój nowy wygląd?
– spytała, prowadząc mnie do swojego studia.
– Sama nie wiem! Po co to wszystko?
Przecież ci mówiłam, nie jestem modelką – poskarżyłam się.
– Po prostu mi zaufaj! Mam nosa do
takich spraw. W końcu jestem ulubionym fotografem gwiazd! A ty, moja droga,
będziesz gwiazdą! – szczebiotała.
Parsknęłam śmiechem i przewróciłam
oczami.
– Niepotrzebnie tracisz na mnie czas!
– powiedziałam w końcu.
Kazała mi stanąć na tle jakiejś
wielkiej, białej płachty. Zewsząd oświetlały mnie reflektory i lampy. Wokół
kręciło się kilkoro ludzi, którzy ustawiali statywy, kierowali światłami i
jeszcze ten obiektyw aparatu, wycelowany prosto na mnie. Byłam absolutnie w
centrum uwagi wszystkich. Pomyślałam, że tak właśnie czuje się Wojtek na
„ściankach” i przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Czyżby pociągała mnie sława?
– O właśnie tak, kochana! Patrz na
mnie w ten sposób! – Aśka przerwała moje rozmyślania, po czym usłyszałam
pierwszy dźwięk migawki aparatu.
Co chwilę kazała mi zmieniać
ustawienia.
– Wysuń nogę do przodu, popatrz w lewo,
przesuń brodę w dół, spójrz na mnie – komentowała na bieżąco i mówiła, co mam
robić.
O dziwo nie czułam się nieswojo.
Nawet zaczęło mi się to podobać. W końcu usłyszałam z korytarza śmiech Wojtka.
Natychmiast spojrzałam w jego kierunku. Zobaczyłam, jak wchodzi do studia i
mimowolnie się uśmiechnęłam. Już nie obchodziło mnie, co Aśka mówi.
Bezskutecznie próbowała zmobilizować mnie jeszcze do kilku ujęć, jednak ja całą
swoją uwagę skupiłam na moim mężczyźnie. Szedł powoli ze swoim pokerowym
wyrazem twarzy, niezdradzającym żadnych emocji. Jak zwykle na jego widok moje
serce przyspieszyło. W głowie mi się nie mieściło, jak można być tak
przystojnym! To, co działo się ze mną, tylko pod wpływem jego spojrzenia, było
doprawdy niesamowite. Podszedł do mnie, uśmiechnął się, objął w pasie i
pocałował.
– I jak ci się podobam? – spytałam.
– Jak zwykle jesteś piękna –
wyszeptał mi do ucha.
– Gołąbeczki, spójrzcie na mnie –
krzyknęła Asia.
Zrobiła nam kilka fotek, po czym
klasnęła w dłonie i powiedziała:
– Dobra robota. Możemy skończyć na
dziś!
Gdy wyszliśmy z windy, Wojtek nagle
złapał mnie za rękę i zatrzymał w pół kroku.
– Zaczekaj chwilę. Na zewnątrz
widziałem jakiegoś paparazzi.
– Och, i co teraz? – spytałam lekko
spanikowana. Cały mój dobry nastrój prysł niczym bańka mydlana. Powrót do
rzeczywistości, w której nie powinnam pokazywać się publicznie z moim
chłopakiem, nie był zbyt miły.
– Załóż to – powiedział i podał mi
swój kapelusz. – Nie rozglądaj się i idź za mną.
Posłusznie wlepiłam wzrok w podłogę i
ruszyłam za nim. Wojtek pewnym krokiem przemierzał hol budynku. Czułam się
bardzo niepewnie, jakbym robiła coś złego, a ktoś chciał mnie na tym przyłapać.
Świadomość, że w tym momencie ktoś robi nam zdjęcie i jutro prawdopodobnie będę
mogła je zobaczyć w gazecie, skutecznie podniosła mi ciśnienie. Na szczęście
Wojtek zaparkował blisko wejścia. Z ulgą opadłam na fotel pasażera.
– Do twarzy ci w tym kapeluszu –
powiedział, gdy już ruszył i włączył się do ruchu.
– Dziękuję – mruknęłam i oddałam mu
jego własność. – Na tobie leży sto razy lepiej. – Uśmiechnęłam się.
Musiał to być jednak bardzo
niewyraźny grymas, bo mina Wojtka zrzedła. Złapał mnie za kolano i powiedział:
– Przepraszam cię, że tak to musi
wyglądać. Wiem, że to nie jest dla ciebie przyjemne i będę cię błagał, abyś to
wytrzymała. Nie zawsze tak będzie. Jak tyko wydamy płytę, zrobię wszystko, aby
ta umowa się zmieniła. Obiecuję ci. Wierzysz mi, prawda?
– Wierzę – powiedziałam i pogłaskałam
go po policzku. – Po prostu nie jestem do tego przyzwyczajona. Wszystko jest
takie szalone i dzieje się w takim tempie. Potrzebuję czasu, aby przywyknąć.
Złapał moją rękę, uniósł ją do ust i
pocałował czule.
– W schowku jest prezent dla ciebie –
powiedział i mrugnął do mnie.
– Chcesz mnie przekupić, żebym nie
wysłała cię do wszystkich diabłów? – Zaśmiałam się i otworzyłam schowek.
W środku znalazłam małe pudełeczko z
logiem znanej firmy jubilerskiej. Szybko rozsupłałam wstążkę i otworzyłam
wieczko. Moim oczom ukazała się złota bransoletka. Do łańcuszka miała przypięte
małe literki. Z jednej strony tworzyły napis AFRO, a z drugiej pomiędzy małym
serduszkiem były litery J oraz W. Przejechałam po nich palcami i spojrzałam na
Wojtka zaskoczona. Uśmiechał się od ucha do ucha, tak jak lubiłam najbardziej.
– Dziękuję, jest piękna. Nie musiałeś,
naprawdę – powiedziałam wzruszona. Nachyliłam się i pocałowałam go w policzek.
– Musiałem! To ja chciałbym być
reprezentowany na twoim nadgarstku.
Roześmiałam się na wspomnienie
wczorajszej nocy i naszej rozmowy w taksówce.
– Skoro potrzebujesz takich zapewnień
niech ci będzie. – Założyłam bransoletkę i podstawiłam mu nadgarstek przed nos.
– Zadowolony?
– Bardzo! – powiedział i wyszczerzył
zęby w uśmiechu.
Noc zamierzaliśmy spędzić w Domu.
Chłopaki i tak wieczorem mieli próbę, a rano wyjazd na kolejny koncert. Gdy
tylko Adam zostawił nas samych, chłopcy natychmiast poczuli wiatr w żaglach.
Siedziałam jeszcze w biurze, gdy usłyszałam z sali prób jakieś dziwne łomoty.
Nie pasowało to do niczego, co usłyszałam dotychczas. Zaniepokojona, postanowiłam
sprawdzić, co się dzieje. Przekroczywszy próg sali, natychmiast się
roześmiałam. Wszyscy zamienili się miejscami. Wojtek z Tomsonem walili w
perkusję, Dziamas i Torres przejęli gitary, za klawiszami stał Lajan, a do
mikrofonów wydzierali się Baron ze Śniadym. Efekt był kompletnie żałosny i
zabawny jednocześnie. Natychmiast włączyłam nagrywanie w telefonie. Zamierzałam
wrzucić ten filmik na Facebooka.
Ocierałam jeszcze łzy śmiechu, gdy
mój telefon zawibrował zwiastując nadejście SMSa. Była to wiadomość od Lilly.
Urodziłam J
Zdziwiłam się, z tego, co mówiła
termin porodu był wyznaczony za jakieś dwa tygodnie. Najwyraźniej jednak
maleństwu spieszyło się na świat. Obwieściłam radosną nowinę chłopakom.
Godzinę później wchodziliśmy całą
bandą do szpitala. Przed salą natknęliśmy się na dumnego tatę, Rafała – męża
Lilly. Jako, że jeszcze nie miałam okazji go poznać, zatrzymałam się i chwilę z
nim porozmawiałam.
Gdy w końcu weszłam na salę, gdzie
leżała Lilly, od progu mało się nie poryczałam. Zobaczyłam Wojtka, który
trzymał w ramionach małą Zosię. Wpatrywał się w nią z takim uwielbieniem, że
zaparło mi dech. Poczułam łzy pod powiekami.
– Tylko mi tu nie rycz! – fuknęła na
mnie Lilly.
Rzuciłam się na nią z gratulacjami.
Obudziłam się skoro świt. Jeszcze nie
przywykłam do ekscytacji, jaką czułam przed każdym wyjazdem. Z tego powodu nie
mogłam spać. Wojtek za to chrapał w najlepsze. Z westchnieniem opuściłam ciepłe
łóżko i poszłam pod prysznic. Gdy wyszłam z łazienki, mój mężczyzna nadal
smacznie spał. Doprawdy było zdumiewające, jak mocny miał sen. Mieliśmy jeszcze
trochę czasu do wyjazdu, postanowiłam dać mu się wyspać. Poszłam do kuchni
zrobić kawę. W Domu było cicho i spokojnie. Chłopaki, jak zwykle buszowali po
nocy, by potem rano mieć problem ze wstaniem, ale był to rytuał. Budzili się
dwie godziny przed wyjazdem i wtedy cały Dom wypełniał się ich bieganiem i
chaosem. Moje prośby, aby chociaż spakowali się dzień wcześniej, ignorowali
kompletnie. Byłam bezradna wobec ich wyuczonych nawyków. Dzisiejszy dzień, jak
przypuszczałam, niczym nie miał się różnić niczym od pozostałych. Spojrzałam na
zegarek. Zostały dwie i pół godziny do wyjazdu, a żaden z chłopaków nie zszedł jeszcze
na dół. Westchnęłam i postanowiłam w końcu obudzić Wojtka.
Weszłam do pokoju i ujrzałam puste
łóżko. Drzwi do łazienki były uchylone, wślizgnęłam się do środka. Wojtek stał
przed lustrem nagi od pasa w górę, na biodrach przepasany miał jedynie ręcznik.
Z wilgotnych włosów ściekała mu woda. Zauważył mnie w lustrze i uśmiechnął się
kusząco, unosząc jedną brew do góry. Przygryzłam wargę, próbując opanować
pożądanie jakie poczułam na jego widok. Podeszłam bez słowa i rzucając mu w
lustrze pełne namiętności spojrzenie, oplotłam rękami jego tułów przytulając
się do pleców.
– Cześć, moja piękna – powiedział z
tą swoją seksowną chrypką.
– Ciiiii – odpowiedziałam i położyłam
palec na jego ustach.
Zaczęłam błądzić rękami po jego nagim
torsie. Przez chwilę bawiłam się włosami na klatce piersiowej, by zaraz zejść niżej,
na brzuch. Czułam, jak reaguje na mój dotyk. Zaczął lekko drżeć.
– Jeśli zaraz nie przestaniesz… –
wychrypiał, ostrzegając.
Uśmiechnęłam się do siebie. Moje ręce
zjechały w dół jeszcze bardziej. Zaczęłam kreślić paznokciami małe wzorki tuż
nad krawędzią ręcznika. Odchylił głowę do tyłu i przymknął powieki. Jego oddech
przyspieszył. Wiedziałam, że mam go w garści. Jednym ruchem zdarłam z niego
ręcznik i śmiejąc się w najlepsze, wybiegłam z łazienki.
– Wracaj tu natychmiast! – Usłyszałam
za plecami groźne wołanie.
Na korytarzu odwróciłam się, aby
sprawdzić czy mnie goni i z impetem wpadłam na kogoś.
– Pali się, czy co? – spytał Tomson,
obłapiając mnie w pasie.
W tym momencie mokra głowa Wojtka
wyjrzała z pokoju. Jego wściekły wzrok nie wróżył niczego dobrego.
– Dawaj ją tu szybko! – krzyknął.
– Co jest? Zwierzyna ci uciekła? –
zaśmiał się Tomek, po czym wzmacniając uścisk, zmusił mnie do zrobienia paru
kroków.
Gdy tylko znaleźliśmy się przed
drzwiami pokoju Wojtka, ten bezceremonialnie wciągnął mnie do środka.
Próbowałam wymknąć się do łazienki, ale złapał i przyparł mnie do ściany całym
ciałem, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Oddychałam szybko i nierówno, patrząc
w jego pełne pożądania i wściekłości oczy.
– Lubisz takie gierki, dziewczynko? –
powiedział i przejechał nosem po moim policzku, głęboko wciągając powietrze.
Głośno przełknęłam ślinę, czując dreszcz na plecach. – Wiesz, że to nieładnie!
Będę musiał cię teraz ukarać!
Jego usta zjechały niżej, na szyję,
poczułam gorący oddech na ciele. Przejechał palcem po moim obojczyku, po czym kontynuując
podróż złapał pierś i zgniótł ją lekko, pocierając kciukiem sutek. Mimowolnie
jęknęłam i spróbowałam go pocałować, nie pozwolił mi jednak. Jego granatowe,
zmrużone oczy wyrażały dominację. Sfrustrowana chciałam wyszarpać się z tej
pułapki, jednak on bardziej wzmocnił uścisk. Zalała mnie potężna fala pożądania.
Czułam, jak tracę kontrolę nad swoim ciałem, które domagało się kolejnych
pieszczot.
– Pragniesz mnie? – wyszeptał mi do
ucha.
– Taaaak – wyjęczałam.
– No to jesteśmy kwita! – powiedział
i odwrócił się.
Nim zdążyłam zareagować, zniknął za
drzwiami łazienki. Zostawił mnie niezaspokojoną i rozpaloną!
– Niech cię szlag, Łozowski! –
krzyknęłam wściekle.
Zza drzwi łazienki usłyszałam jego
śmiech. Sama sobie byłam winna! Potrzebowałam kilku sekund i paru głębszych
wdechów, aby dojść do siebie. Wyszłam z pokoju, trzaskając mocno drzwiami.
Doszłam do kuchni na miękkich nogach
i z rumieńcem na twarzy. Większa część chłopaków była już na dole. Na szczęście
żaden nie zwrócił uwagi na moją lekko mokrą i zmiętą koszulkę. Żaden prócz
Tomsona oczywiście, który rzucił mi wymowne spojrzenie, uśmiechając się
cwaniacko. Gdybym mogła, zabiłabym go wzrokiem!
– Julia, umiesz robić naleśniki? –
spytał Baron.
– Też bym zjadł! – wtrącił się
Dziamas.
Westchnęłam i przewróciłam oczami. W
głowie słyszałam wyraźnie głos Lilly ostrzegający przed zbytnim pobłażaniem
chłopakom. Sprawdzali moje granice i próbowali wykorzystywać. Wiedziałam to, ale
byli przy tym tak uroczy i sympatyczni, że nie potrafiłam odmówić. Zabrałam się
za robienie ciasta, przy aplauzie i chóralnych okrzykach zadowolenia.
Patrzyłam, jak ze smakiem pałaszują
zwykłe naleśniki z dżemem, był to wysoce osobliwy i wesoły widok. Każda fanka
chciałaby być w tym momencie na moim miejscu, a to ja stałam się częścią tej
niesamowitej grupy, choć nadal nie mogłam w to uwierzyć.
– Jak Wozzo się z tobą nie ożeni, to
ja to zrobię! Taki skarb musi zostać w rodzinie! – powiedział Tomson, oblizując
usta ze smakiem.
– Hola, hola przyjacielu! Od mojej
dziewczyny wara! Znajdź sobie własną! – Usłyszałam za plecami głos Wojtka.
Wszedł właśnie do kuchni i
natychmiast demonstracyjnie mnie przytulił, dając soczystego buziaka prosto w
usta. Spojrzałam mu w oczy, by wyczuć jego nastrój. Wściekłość i pożądanie
zastąpiła wesołość.
– A tak w ogóle, to a propos mojej
dziewczyny, mam ogłoszenie parafialne. Od dzisiaj będzie całować tylko mnie!
Także panowie sorry, ale wieczorem nie liczcie na buziaki! – powiedział, wodząc
wzrokiem po pozostałych.
Kuchnię ogarnął pomruk niezadowolenia
i okrzyki protestu. W stronę Wojtka poleciał widelec, przed którym uskoczył,
śmiejąc się.
– Domagam się demokratycznego
głosowania! – krzyknął Tomson. – Kto jest przeciwny temu wnioskowi?
Wszyscy podnieśli ręce do góry,
łącznie ze mną. Pokazałam Wojtkowi wysunięty język w dziecinnym geście.
– Przegłosowane! – Tomson potarł ręce
zadowolony.
Wojtek roześmiał się, objął mnie w
pasie i wyszeptał do ucha:
– Dwa jeden dla ciebie! Podoba mi się
ta gra!
Chciałam odpowiedzieć, ale zamknął mi
usta namiętnym pocałunkiem.
**************************************************************
Wesołych Świąt wszystkim życzę..........
Tomku, nie spodziewałam się tutaj męskiego akcentu, tym bardziej dziękuję za Twój komentarz i również pozdrawiam :-)
Dziękuję wszystkim którym chciało się dotychczas choć raz skomentować i wszystkiem tym, co robią to dzielnie, co tydzień - nie przestawajcie proszę :-*