Obudził mnie ból głowy i czyjeś
chrapanie. Na wpół śpiąco z jękiem przewróciłam się na drugi bok i otworzyłam
oczy. Zamrugałam kilkakrotnie pewna, że nadal śnię. Ku mojemu zdziwieniu tuż
obok leżał Wojtek. Natychmiast jak oparzona podniosłam się i usiadłam.
– Co ty tu robisz do cholery? –
krzyknęłam.
Otworzył zaspane oczy i ziewnął
przeciągle. Podniósł się i podparł na łokciu. Uśmiechnął się zadziornie,
wbijając we mnie to swoje magnetyczne spojrzenie.
– To mój pokój i moje łóżko, więc w
zasadzie to ja powinienem cię o to zapytać – powiedział wyraźnie rozbawiony.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że
to nie moja sypialnia. Rozglądnęłam się szybko. Do tej pory nie byłam jeszcze w
jego pokoju. Miałam totalny mętlik w głowie.
– Dobrze, w takim razie ja zapytam.
Co tu robię do cholery?
– Nic nie pamiętasz? – zapytał
kpiąco.
W głowie miałam jakieś strzępki
wczorajszego wieczoru. Pokręciłam więc przecząco głową.
– Przyszłaś tutaj i żądałaś abym się
z tobą kochał – powiedział, nachylając się ku mnie.
Poczułam jak cała krew odpływa mi z
głowy. Po czym powraca powodując silniejszy ból i wielki rumieniec na
policzkach. Co ja najlepszego zrobiłam? Boże, jeszcze nigdy w życiu nie było mi
tak wstyd. Schowałam głowę w dłoniach, jak dziecko które chce się odgrodzić od
świata.
– Czy my…? – Reszta nie mogła mi
przejść przez gardło.
Wojtek natomiast doskonale się bawił.
Zadowolony pokręcił głową i zrobił obruszoną minę.
– Hej, jestem dżentelmenem. Chyba nie
myślisz, że mógłbym wykorzystać pijaną dziewczynę? Nawet jeśli bardzo tego
chciała!
Ulżyło mi bardzo. Odetchnęłam już
trochę spokojniej. Więc do niczego nie doszło! Nagle zobaczyłam moją sukienkę
rzuconą niedbale koło drzwi. Szybko spojrzałam pod kołdrę. Miałam na sobie
jakąś koszulkę.
– Kto mnie rozebrał? – spytałam
prosto z mostu.
– Nie miałem z tym nic wspólnego! No
może troszkę ci pomogłem, bo ugrzęzłaś. – Puścił do mnie oczko.
– Co było potem?
Czekałam na koniec opowieści niczym
złoczyńca na ogłoszenie wyroku.
– Potem grzecznie położyłem cię spać.
Przez chwilę analizowałam całą
sytuację. Myślałam o tym co mogło by się zdarzyć, gdyby on nie zachował się tak przyzwoicie. Oczami wyobraźni widziałam siebie wchodzącą do tego pokoju, jego
obejmującego i całującego mnie na przywitanie. Po całym ciele przeszły mnie
ciarki. Stop, skoncentruj się na faktach – pomyślałam. Świadomość tego, że on
leży tuż obok mnie skutecznie mąciła mi myśli. Leżeliśmy pod wspólną kołdrą. Ja jedynie w
bieliźnie i jego koszulce. Najwyraźniej zabrałam mu piżamę, gdyż sam spał nagi
od pasa w górę. Po raz pierwszy widziałam go bez koszulki. Przygryzałam wargę i
z ukosa mu się przyglądałam. Włosy miał w totalnym nieładzie, co dodawało mu
chłopięcego uroku. Miałam ochotę wsunąć w nie ręce i jeszcze bardziej je
zmierzwić. Tak bardzo chciałam go dotknąć! Zacisnęłam dłonie wbijając sobie
paznokcie w skórę, aby tylko opanować tę pokusę. Nie ułatwiał mi tego. Patrzył
na mnie w sposób, który jednoznacznie mówił, że myśli o tym samym co ja.
Musiałam jednak wrócić na ziemię. Sytuacja od naszego ostatniego spotkania nie
zmieniła się. On szukał przygód, a ja stabilizacji. Nie mógł mi dać tego, czego
pragnęłam. Wczorajszej nocy najwyraźniej jednak pijana wersja mnie chciała zaszaleć!
Pociągał mnie tak bardzo! Uwolniona z wszelkich zahamowań, postanowiłam dostać
to czego pragnęłam. Byłam doprawdy żałosna i wściekła na samą siebie! Jak
mogłam się tak zachować? Chciałam zapaść się pod ziemię ze wstydu.
– Możesz się odwrócić? – spytałam. –
Muszę się ubrać i iść do domu.
– Nie krępuj się! I tak już wszystko
wczoraj widziałem! – Zaśmiał się.
Posłałam mu wściekłe spojrzenie i
rzuciłam poduszką w jego głowę. Szybko wyskoczyłam z łóżka. Koszulka na
szczęście była na mnie o wiele za duża, zasłaniała więc co trzeba. Zgarnęłam
sukienkę z ziemi i ostrożnie otworzyłam drzwi po prawej. Miałam nadzieję, że to
łazienka. Nie pomyliłam się. Jedno spojrzenie w lustro mnie przeraziło. Zmyłam
resztki makijażu, rozczesałam i zaplotłam włosy w warkocz. Na szafce znalazłam
kilka gumek do włosów, pożyczyłam jedną. Sukienka była wymięta, ale nie miałam
innego wyjścia. Gdy weszłam z powrotem do jego pokoju siedział na łóżku, już ubrany.
– Nie musisz nigdzie iść –
powiedział.
– Oczywiście, że muszę! Nie powinno
mnie tu być! Przepraszam cię bardzo, za swoje zachowanie. Proszę nie mów o
niczym Adamowi. Gdyby chłopcy pytali to wyszłam w nocy, i nie było mnie tu! – Rozpaczliwie
pragnęłam aby potwierdził moją wersję i dał mi alibi.
– Co do tego ma Adam? O czym ty
mówisz? – spytał zaskoczony.
– Muszę już iść – powiedziałam i
zabrałam z podłogi swoje szpilki.
– Odwiozę cię!
– Nie! – Prawie krzyknęłam. – Chcę
zostać sama.
Wojtek popatrzył na mnie z urazą. Otworzyłam
drzwi na korytarz. Spojrzałam na niego ostatni raz.
– Przepraszam! – szepnęłam i zamknęłam drzwi.
Serce omal mi nie pękło. Ruszyłam
korytarzem na palcach. Miałam nadzieję, że wszyscy jeszcze śpią. Szczęście mi
sprzyjało, bo przez nikogo nie niepokojona wyszłam z Domu.
Cały dzień praktycznie przeleżałam w
łóżku. Dopadł mnie kac gigant. I to nie tylko ten alkoholowy. Moralny był chyba
jeszcze gorszy. To się budziłam, to zasypiałam. Na szczęście miałam wolne mogłam więc sobie na
to pozwolić. Wizja tego, że na następny dzień mam stanąć twarzą w twarz z
Wojtkiem i resztą, lekko mnie przerażała. Ze strachu mój żołądek kurczył się
uporczywie odmawiając jedzenia. Najchętniej oczywiście nie wychylałabym głowy
spod kołdry, ale nie mogłam tego zrobić. Musiałam wypić piwo, które sama sobie
uwarzyłam. Nie mogłam zrezygnować z pracy. Było już na to za późno. Na domiar
złego Wojtek uporczywie bombardował mnie telefonami. Nie byłam w stanie z nim
rozmawiać. Było mi tak bardzo wstyd! Ignorowałam więc wszystkie jego
połączenia.
Wieczorem w samym środku kolejnej
drzemki telefon znów zadzwonił. Tym razem był to Tomson. Odebrałam.
– Halo? – powiedziałam dość słabo.
– Dzień dobry bardzo Maleńka! – Przywitał
się radosny jak skowronek.
– Chyba dobry wieczór! – powiedziałam,
spoglądając na zachód słońca za oknem.
– Jak się zatem dzisiaj wieczorem
czujesz? – spytał.
– Uhhh nie piję z wami więcej! –
poskarżyłam się z pretensją.
– Czyli nie najlepiej? – Zaśmiał się
tylko.
– Spadaj!
– Na pocieszenie dodam ci tylko, że u
mnie też raczej kiepsko. W zasadzie to dopiero wstałem.
– Nie jest mi cię ani trochę żal. To
wszystko wasza wina!
– Oj tam, oj tam! W końcu była okazja,
co nie? Mały reset jeszcze nikomu nie zaszkodził!
– Mhm, powiedz to mojej wątrobie!
– A gdzieś ty się w ogóle podziała
wczoraj, co? Jakoś średnio kojarzę fakt kiedy wyszłaś.
Serce mi mocniej zabiło! Więc nie
wiedział gdzie nocowałam! Wojtek się nie wygadał!
– No pięknie! A jak coś by mi się
stało, to co? Dopiero teraz zaczął byś mnie szukać? – Postanowiłam się z nim
podroczyć.
– No fakt kiepski ze mnie ochroniarz!
Wybaczysz mi?
Parsknęłam śmiechem.
– Dobranoc Tomson! – powiedziałam i
rozłączyłam się.
Przynajmniej jeden kamień spadł mi z
serca.
Na następny dzień wstałam skoro świt.
Bądź co bądź miałam odespane chyba już na zbliżający się weekend. Chciałam być
dobrze przygotowana. Więc spakowałam się skrupulatnie, nie zapominając o
jakiejś sukience na „firmową” imprezę wytwórni. Lilly zdążyła mnie zaznajomić
nieco z tematem, więc mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać.
Godzinę przed planowanym wyjazdem
byłam już w Domu, gotowa do drogi. Z sercem na ramieniu przekroczyłam próg. I
wpadłam w istne pandemonium. Wszyscy krzątali się po domu z wyraźną ekscytacją.
Jeden przez drugiego się przegadywał. W kuchni panował wielki harmider. Ledwo
słyszałam własne myśli. Tomson biegał jak szalony szukając jakiejś specjalnej
czapki. Baron zażądał ode mnie kawy. Lajan koniecznie chciał opowiedzieć mi
jakiś najnowszy dowcip. Dziamas z żelazkiem w ręku domagał się, abym
wyprasowała mu koszulkę. Torres ze Śniadym nagrywali wszystko telefonami. A Adam
z błagalnym tonem prosił, żebym to wszystko ogarnęła. Istny dom wariatów.
Oczywiście jak przystało na dobrą
asystentkę w mig sobie poradziłam. Zaparzyłam kawę śmiejąc się z żartów Lajana.
Szybko wyprasowałam koszulkę Dziamasa, a na koniec znalazłam czapkę Tomsona. Złapał
mnie w pasie i zakręcił mną w powietrzu, tak bardzo się ucieszył. Na koniec dał
mi całusa w policzek, w podziękowaniu.
Gdy tylko Tomson wypuścił mnie z
ramion, w końcu go zobaczyłam. Stał sobie jak gdyby nigdy nic z założonymi
rękami opierając się o kuchenny barek i patrzył na mnie z pretensją, jakby był
zazdrosny. Uznałam jednak, że musi mi się wydawać. Postanowiłam przełamać lody
i podeszłam do niego.
– Cześć – przywitałam się grzecznie.
– A ty czego potrzebujesz? Każdy ma dzisiaj po jednym życzeniu! – Uśmiechnęłam
się zachęcająco.
Nastrój jednak miał dość kiepski, bo
ledwo uniósł kącik ust w grymasie uśmiechu, po czym powrócił do swojej
niewzruszonej pozy.
– Dziękuję bardzo, ktoś już sobie
zabrał moje życzenie! – powiedział w końcu przez zęby.
Odrzucił mnie jego chłód. Próbowałam
spojrzeć mu w oczy, ale ciężko było przyciągnąć jego spojrzenie, był
zdecydowanie wyższy, więc patrzył swobodnie przed siebie, a ja nie byłam w
stanie mu przeszkodzić. W dodatku nie miałam pojęcia o co jest zły. Gniewał się
za moją nocną wizytę?
– No cóż! Przykro mi zatem. Kolejny
raz odrzucasz to co mogłabym ci zaoferować! – powiedziałam kokieteryjne.
Zaryzykowałam, ale należało jak
najszybciej wyjaśnić całe zajście i mój pijacki wybryk. Najlepszy sposób jaki
przyszedł mi do głowy to obrócenie wszystkiego w żart.
Podziałało! W końcu na mnie spojrzał
z zainteresowaniem.
– Dlaczego nie odbierasz moich
telefonów? – zapytał.
Zdziwiłam się. Nie tego się
spodziewałam. Sądziłam, że rzuci jakimś niewybrednym żartem na temat naszej
wspólnej nocy, pośmiejemy się i atmosfera trochę się oczyści. On tymczasem był
zły, bo nie miał ze mną kontaktu?
– Przepraszam. Czułam, zresztą nadal
czuje taki wstyd, że bałam się z tobą rozmawiać! – Postawiłam na szczerość.
– Jak dzwonił Tomson to odebrałaś! –
powiedział z przyganą.
Nie wierzyłam własnym uszom. Aż
potrząsnęłam głową z niedowierzaniem. Rozmowa skierowała się absolutnie na
zupełnie inne tory niż zakładałam. Ale dlaczego mieszał w to wszystko jeszcze
Tomsona?
– Nie słyszałeś co powiedziałam? Popełniłam
błąd i jest mi wstyd przed tobą!
– Zupełnie nie potrzebnie.
– A ty zupełnie nie potrzebnie
wściekasz się nie wiadomo o co! – wypaliłam w końcu, mocno już zdenerwowana.
– Myślałem, że zmieniłaś zdanie.
– Na jaki temat? O czym ty mówisz do
cholery?!
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę
jak dwa wściekłe byki w dwóch przeciwnych rogach ringu. W końcu jednak skapitulował
i spuścił wzrok. Nie do końca rozumiałam co się właśnie wydarzyło.
Adam ogłosił zbiórkę. Wojtek więc
ruszył w kierunku drzwi, zostawiając mnie kolejny raz bez wyjaśnień i z mocno
rozdartym sercem. Patrzyłam jak odchodzi i mija się z Torresem. Nie widziałam
już jego twarzy, ale cała jego postawa mówiła wyraźnie, że jest wściekły.
Zacisnął pięści i sztywnym krokiem przemierzał hol. Potrafiłam sobie wyobrazić
jak zaciska właśnie szczęki i robi zaciętą minę.
– A tego co ugryzło? Coś nie tak
między wami? Pokłóciliście się? – Torres wyrwał mnie z zamyślenia.
Przeniosłam na niego wzrok. Patrzył
na mnie, przenikliwie mi się przyglądając.
– Nie ma żadnych nas! – powiedziałam
dobitnie.
– Ale jak to? Przecież widziałem cię
wczoraj rano jak wychodziłaś z jego pokoju. Tylko mi nie mów, że zdążył już
wszystko spieprzyć!
– Widziałeś mnie? – spytałam
spanikowana. – Mówiłeś o tym komuś?
– Nie. A to jakaś tajemnica?
– Boże to wszystko jest takie
frustrujące! – powiedziałam. – Najpierw Tomson a teraz ty będziesz mnie
przepytywał?
– No my Tomki już tak mamy. Lubimy
się wtrącać w nie swoje sprawy – powiedział i roześmiał się. – Przepraszam, nie
chciałem być wścibski. Zachowam tą wiedzę dla siebie.
– Dziękuję – odpowiedziałam z
wdzięcznością.
Wsiadając do busa od razu odszukałam
go wzrokiem. Siedział z przodu i z zaciętą miną spoglądał przez okno. Gdy koło
niego przechodziłam nie odwrócił głowy nawet o milimetr. Za to Tomson z
szerokim uśmiechem na twarzy poklepał wolne miejsce obok siebie. Usiadłam więc
koło niego.
– Dziękuję, że zająłeś mi miejsce. Z
przodu strasznie wieje chłodem – powiedziałam na tyle głośno aby Wojtek
usłyszał.
Chciałam go sprowokować. I udało mi
się. Prychnął z niedowierzaniem i pokręcił głową, po czym ostentacyjnie założył
słuchawki na uszy. A niech go cholera! Gubiłam się już w jego reakcjach. Był
dla mnie zagadką. Nie rozumiałam go!
**************************************************************
Cześć i czołem :-)
Dzisiaj dedykacja dla GirlDreams - bardzo lubię Twoje komentarze :-)
Prosiłam o dwa razy więcej komentarzy i dostałam. Dzięki wam bardzo! Nie przestawajcie mnie motywować! Wasze opinie dużo dla mnie znaczą.
Klaudii mojej super Menagerce chciałam jeszcze raz podziękować za piękny kolaż :-) Mam nadzieję, że wam podoba się równie mocno jak mi.
Niecierpliwie czekam na wasze opinie co do tego rozdziału....