Następnego dnia rano obudziłam się w
bojowym nastroju. Byłam naładowana emocjami niczym wulkan przed erupcją. Ale
były to pozytywne nerwy. Szybko się wyszykowałam i wsiadłam do taxówki. W
piętnaście minut zajechaliśmy na miejsce. Kierowca wysadził mnie w jakiejś
dzielnicy willowej. Nie tego się spodziewałam. Sprawdziłam dla pewności adres.
Wszystko się zgadzało. Na furtce do ogrodu nie zauważyłam żadnego dzwonka,
otworzyłam więc i ruszyłam chodnikiem w kierunku drzwi. Dom był piętrowy, dość
sporych rozmiarów. Kilka schodków dzieliło mnie od przeszklonego wiatrołapu. Drzwi
do niego były uchylone więc weszłam do środka. Stanęłam w końcu przed drzwiami
dzielącymi mnie od wnętrza domu. Wzięłam głęboki oddech i już miałam nacisnąć
dzwonek, gdy ktoś otworzył drzwi od środka.
W progu stała niziutka dziewczyna. Uśmiechała
się do mnie błyskając białymi zębami. Jedną ręką przytrzymywała wielki, ciążowy
brzuch.
–
Nigdy nie dzwoń na dzwonek przed dwunastą. Jak ich obudzisz to zemszczą
się, a wtedy czeka cię kąpiel pod zimnym prysznicem w ubraniu! – wypaliła.
– Co proszę? – spytałam zaskoczona.
Dziewczyna roześmiała się wesoło.
– Witam w Domu Pracy Twórczej! Jestem
Lilly, asystentka Adama. – Podała mi rękę. Gdy podałam jej swoją przedstawiając
się wciągnęła mnie do środka i nie puszczając zaprowadziła do kuchni.
– Kawy czy herbaty? – zapytała, gdy
wskazała mi krzesło.
– Kawy jeśli można – poprosiłam.
Sytuacja wydawała mi się dość dziwna.
Adam mówił o pracy ogólnikami, no ale tego się nie spodziewałam. Co to było za
miejsce? Nie tak sobie wyobrażałam wszystko.
Lilly trajkotała cały czas. Z miejsca
ją polubiłam. Z uwagi na jej stan szybko przeszłyśmy na temat ciąży.
Dowiedziałam się więc, że za miesiąc urodzi dziewczynkę. Najpierw ponarzekała
na swój stan. Wymieniła mi chyba z setkę dolegliwości ciążowych z którymi się
borykała. Na koniec jednak skwitowała z uśmiechem, czule głaszcząc się po
brzuszku, że warto było. Rozmowa zaabsorbowała mnie całkowicie. Kompletnie
zapomniałam po co się tutaj zjawiłam. W końcu jednak Lilly zeszła na temat
pracy.
– No więc bardzo się cieszę, że Adaś
w końcu kogoś znalazł. I wreszcie będę mogła trochę odpocząć. Lubisz życie w
biegu mam nadzieję, bo tutaj nie ma czasu na nudę. Chodź pokażę ci biuro.
Zaprowadziła mnie do piwnicy, która
jak mi przekazała została przerobiona na studio nagraniowe i miejsce prób
zespołu. Zaraz obok studio było maleńkie biuro. Tam się rozsiadłyśmy i Lilly
zaczęła mi tłumaczyć co będzie należało do moich codziennych obowiązków.
Odbieranie maili, poczty, odpisywanie na listy fanów, aktualizacja na Facebooku,
faktury, przelewy, rezerwacje hoteli. Jednym słowem biurokracja. Ja tam byłam
zachwycona, jednak Lilly wyraźnie te sprawy nudziły. Za to z błyskiem w oku
opowiadała mi o koncertach, wyjazdach, galach i wszelkich imprezach. Wszystkie
jej opowieści były naprawdę ciekawe, jedne śmieszne a inne wręcz przerażające.
Byłam jej bardzo wdzięczna. Dała mi sporo wskazówek z których zamierzałam
korzystać.
Koło południa do biura zajrzał Adam.
– Witam moje drogie asystentki –
przywitał się z uśmiechem. – Jak tam? Nie zagadała cię jeszcze na śmierć? – Zwrócił
się do mnie.
– No wiesz! – Lilly udała obruszoną i
rzuciła w niego spinaczem.
– Poznałaś już chłopaków? – spytał
mnie.
Pokręciłam głową przecząco. W żołądku
poczułam ścisk, na samą myśl, że Wojtek jest gdzieś w tym domu.
– Przecież oni jeszcze śpią. – Lilly
przewróciła oczami.
– No to pora zadzwonić do drzwi. –
Adam westchnął i wyszedł.
– O co chodzi z tym dzwonkiem? –
spytałam.
– Zaraz się przekonasz! Jak nie mogą
się zwlec z łóżek to budzimy ich w ten sposób. Tylko nigdy przed dwunastą,
pamiętaj!
W chwilę później cały dom niemal zatrząsnął
się od gongu. Obydwie wybuchłyśmy śmiechem.
Gdy usłyszałam jakieś głosy dochodzące
z góry, zaczęłam nerwowo obgryzać paznokcie. Wojtek nie odezwał się od naszego wczorajszego
spotkania. Sama nie byłam pewna czy to źle, czy dobrze. Nie wiedziałam jak
powinnam się zachować w stosunku do niego. Bałam się z nim zobaczyć. Moja
zmiana nastroju nie umknęła uwadze Lilly.
– Hej, nie stresuj się, oni są
naprawdę w porządku – powiedziała, chcąc dodać mi otuchy.
– Poznam dzisiaj wszystkich? –
spytałam.
– Tak, są wszyscy oprócz Wozza – jest
na planie Masta, będzie dopiero jutro. Ale jego już znasz, więc nic straconego.
– Masta? – spytałam zaciekawiona.
– To taki program typu talent show,
jest tam jurorem – tłumaczyła mi cierpliwie. – Nie mówił ci?
Pokręciłam przecząco głową.
– O wielu rzeczach mi nie powiedział
– poskarżyłam się.
Po chwili do biura wparował Baron,
przerywając naszą rozmowę. Pochwaliłam się w myślach za przezorność i zapoznanie
się z ich imionami oraz ksywami zanim się tu zjawiłam. Nie miałam więc problemu
z rozróżnianiem kolejnych afro osobników. Wszyscy byli bardzo mili. Co
poniektórzy przyszli do biura prosto z łóżka, z jeszcze sterczącymi włosami i
zapomnieli włożyć na siebie coś więcej niż bokserki – za co Lilly serdecznie
mnie przepraszała. Śmiechu było przy tym masa. Z całej szóstki tylko Tomson –
drugi wokalista – prezentował się nieskazitelnie. Spędził z nami najwięcej
czasu. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Jego żarty rozbawiały mnie do łez.
A gdy zaczął rozmawiać z brzuchem Lilly, to zwyczajnie spadłam z krzesła!
Chłopaki oprowadzili mnie po Domu,
tak abym mogła czuć się swobodnie. Zjedliśmy wspólny obiad a potem
uczestniczyłam w próbie. Byłam pod wielkim wrażeniem tego co usłyszałam. Chłonęłam
atmosferę niczym gąbka. Czułam się tam naprawdę zaskakująco dobrze. Wszyscy tak
ciepło mnie przyjęli.
Gdy ogarnęłyśmy z Lilly codzienne
tematy biurowe, Adam zaprosił wszystkich do salonu. Przedstawił pokrótce plan
na kilka następnych dni. Chłopcy mieli zaplanowane koncerty od piątku do
niedzieli. Dodatkowo mieli się pojawić na imprezie promującej płytę jakiegoś
innego wykonawcy, który przynależał do tej samej wytwórni. Miałam oczywiście
jechać razem z całą ekipą, więc czekał mnie pracowity weekend.
Pod koniec dnia, zbierałam się już do
domu. Przypomniałam sobie jednak, że zostawiłam telefon na dole w biurze.
Zbiegłam po niego szybko. Gdy wracałam usłyszałam jak do salonu ktoś wchodzi.
Instynktownie zatrzymałam się w pół kroku.
– Kogo zaprosisz na ślub Wojtka? –
spytał Baron.
– Nie wiem jeszcze! Może naszą nową
asystentkę? – odpowiedział Tomson śmiejąc się.
Zmroziło mnie! O czym oni mówili?
Ślub Wojtka? Nie! Nie! Nie! To nie mogła być prawda! Chyba nie był aż takim
palantem? Przystawiał się do mnie, mając w planach ślub? I Tomson chyba nie
mówił poważnie, że chce mnie zaprosić? Nie powinnam podsłuchiwać, ale nogi
dosłownie wrosły mi w ziemię. Wstrzymałam oddech i cicho nasłuchiwałam dalej,
nie chcąc zdradzić swojej obecności.
– Stary igrasz z ogniem. Wozzo cię
zabije jak się dowie – powiedział Baron.
– No przecież wiem! Ale znasz mnie,
lubię go denerwować!
Roześmiali się oboje. Co to wszystko
miało znaczyć? Wojtek nie chciał abym dowiedziała się o ślubie? A Tomson chciał
go zdenerwować i mnie zaprosić? Myśli krążyły mi po głowie jak szalone. Nie
wytrzymałam dłużej, musiałam natychmiast dowiedzieć się co jest grane. Wbiegłam
więc po schodach, na tyle głośno aby mnie usłyszeli. Gdy tylko znalazłam się na
górze zobaczyłam ich siedzących w salonie. Obydwoje spojrzeli na mnie
jednocześnie.
– O Julia! Tomson chciałby cię o coś
zapytać! – powiedział Baron i zaniósł się śmiechem.
Tomek trzepnął go poduszką z sofy i
podszedł do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
– O co chodzi? – ponagliłam go
niecierpliwie.
– Chodzi o to, że w lipcu Lajan się
żeni. A ja nie mam z kim iść na wesele. I pomyślałem o tobie! – powiedział.
Lajan! Boże to Lajan miał się żenić!
Kompletnie zapomniałam, że w zespole jest dwóch Wojtków. W życiu jeszcze nie
poczułam takiej ulgi. Parsknęłam śmiechem, bo moja wyobraźnia jak zwykle dała
niezły popis swoich możliwości. Traciłam zdrowy rozsądek jeśli w grę wchodził
Wojtek. Nie wróżyło to dobrze.
Tomek jednak moją wesołość przyjął
chłodno.
– Co cię tak bawi? – spytał krzyżując
ręce na piersi i marszcząc śmiesznie brwi.
– Nic, nic! Przepraszam –
powiedziałam, gdy już opanowałam atak śmiechu. – Do lipca jeszcze sporo czasu,
na pewno znajdziesz kogoś z kim naprawdę będziesz chciał pójść.
Mrugnęłam do niego i odwróciłam się
na pięcie w kierunku wyjścia, nim zdążył coś powiedzieć.
– Uuuuuuuuuuuu – usłyszałam za
plecami jak Baron buczy. – Stary dostałeś kosza! – roześmiał się.
Wracając do domu, nadal zastanawiałam
się nad tym co podsłuchałam. W mojej głowie pojawiły się kolejne pytania, na
które nie znałam odpowiedzi. Wszystko to mnie bardzo frustrowało! A przecież
nie powinno!
Następnego dnia zjawiłam się w Domu
już o ósmej rano. Lilly ani Adama jeszcze nie było o tej porze, byłam więc
skazana na siebie. Otworzyłam drzwi kluczem, który został mi wręczony
uroczyście dzień wcześniej. W środku panowała cisza. Nie chciałam nikogo
budzić, więc na paluszkach przeszłam hol. Przechodząc koło kuchni usłyszałam
jednak donośne:
– Dzień dobry bardzo!
Aż podskoczyłam. Tomson siedział przy
barze i popijał coś z kubka.
– Jezu, chcesz żebym dostała zawału –
poskarżyłam się.
– Coś taka strachliwa? – Zaśmiał się.
– A z ciebie co taki ranny ptaszek?
Pozostali śpią, czy wyskoczą za chwilę z ukrycia? – Rozejrzałam się uważnie.
– Śpią jak susełki. Siadaj – poklepał
krzesło obok siebie – pogadamy.
Zrobiłam sobie kawę i usiadłam tam
gdzie mi wskazał. Zaraz jednak pożałowałam tej decyzji. Nasze krzesła stały tuż
obok siebie, dzieliły nas dosłownie centymetry. Tomson bezceremonialnie położył
ramię na oparciu mojego krzesła. Spojrzałam na niego niepewnie, próbując
wyczytać z jego twarzy czy jest na mnie zły za wczoraj. Patrzył na mnie dziwnie.
– Jak tam sprawy z Wojtkiem się
układają? – zapytał w końcu.
Pierwszy raz ktoś spytał mnie o niego
tak otwarcie. Było jasne, że Wojtek rozmawiał z chłopakami na mój temat. Po
wczorajszej podsłuchanej rozmowie nie miałam co do tego żadnych wątpliwości. Nie miałam jednak
pojęcia co dokładnie im powiedział.
– Chyba rozmawiacie ze sobą, prawda? Więc
powinieneś wiedzieć, że nie ma żadnych spraw – powiedziałam, zaciskając zęby.
– No właśnie nie wiem. Nie
rozmawiałem z nim od dwóch dni.
– Zawsze jesteś taki ciekawski? – Grałam
na czas.
– Zawsze! – odparł i wyszczerzył zęby
w uśmiechu.
W tym momencie do kuchni wkroczył
Baron, przeciągle ziewając.
– Kawy! – powiedział tylko.
– Już ci robię! – Zerwałam się
ochoczo zadowolona, iż nie muszę kończyć rozmowy z Tomsonem.
Parę minut później postawiłam przed
Baronem parujący kubek. Spojrzał na mnie z wdzięcznością.
– Dziękuję! Czeka nas piękna przyjaźń
– jestem tego pewien. Lilly nigdy nie chciała robić kawy! – powiedział i
mrugnął do mnie.
– Bo Lilly nie umie robić kawy! –
skwitował Tomson i obydwoje się roześmiali.
Zostawiłam ich w kuchni wykręcając
się obowiązkami jakie czekały na mnie w biurze. Gdy schodziłam na dół Tomson
zawołał za mną:
– Hej! Nie myśl, że ci odpuszczę.
Nadal czekam na odpowiedz.
Do południa miałam spokój. Tomson i
Baron pojechali na wywiad, a reszta chłopaków skupiła się na konsoli w salonie.
Przez nikogo więc nie niepokojona zrobiłam porządek w biurze. Byleby tylko
zająć czymś ręce i myśli. Czas do nieuchronnego spotkania z Wojtkiem zbliżał
się nieubłaganie. Z minuty na minutę stawałam się coraz bardziej spięta. Na
szczęście zjawił się w końcu Adam.
– Wow, jestem pod wrażeniem –
powiedział, gdy zobaczył porządek w biurze.
– To nic takiego. – Wzruszyłam
ramionami.
– Wczoraj nie miałem okazji ci
powiedzieć, Lilly ma dziś urodziny i chcielibyśmy ją przy okazji pożegnać jakoś huczniej. Zorganizowałem małe
przyjęcie. Możesz jechać już do domu, tylko wróć wieczorem.
W domu stanęłam przed szafą i
zastanawiałam się długo co ubrać. W końcu mój wybór padł na moją ulubioną
czarną sukienkę w wersji mini. Umalowałam się ciut mocniej i pokręciłam włosy.
Zadowolona z efektu zadzwoniłam po taxówkę.
Gdy wróciłam przed Domem nadal nie
było samochodu Wojtka, więc trochę spokojniejsza weszłam do środka i
zamierzałam się doskonale bawić.
Mój wygląd zrobił na chłopakach chyba
zbyt duże wrażenie. Gdy weszłam do salonu, wszyscy jak jeden mąż zaczęli
gwizdać, klaskać i okładać rękami oparcia sofy, robiąc wielki hałas. Tomson
zażądał wręcz ode mnie wspólnego zdjęcia. Bezceremonialnie objął mnie w pasie,
chwycił moje udo i zarzucił go sobie na swoje biodro, nim zdążyłam
zaprotestować błysnął flesz.
– Wariacie! – Dałam ma kuksańca,
śmiejąc się.
Niedługo później zjawiła się
solenizantka i impreza rozkręciła się na dobre. Adam się bardzo postarał był tort,
prezenty, życzenia.
Lilly wyściskała wszystkich i
pożegnała się z każdym z osobna. Mnie zostawiła sobie na koniec. Jak to miała w
swoim zwyczaju zaciągnęła mnie za rękę do kuchni.
– Kochana życzę ci niesamowitej
przygody! Pamiętaj, zawsze możesz do mnie zadzwonić. I porozmawiaj z Wojtkiem!
Kiepsko to wyszło, ale na pewno wszystko się ułoży. I trzymaj ich wszystkich
krótko, jak raz okażesz słabość, będą bezlitośnie cię wykorzystywać.
Przytuliła mnie mocno, na tyle na ile
pozwalał jej brzuszek. Była sympatyczną i otwartą osobą. Ledwo ją znałam, a
czułam wielki żal i smutek, na myśl o rozstaniu.
Gdy w końcu wyszła z Adamem, który
miał ją odwieść, w Domu zapanowała nagle nienaturalna cisza. Chłopcy nagle
gdzieś zniknęli. Ubrałam kurtkę i sięgnęłam po komórkę, aby wezwać taxówkę.
– A pani gdzie się wybiera? – Usłyszałam
za plecami głos Tomsona.
– No, do domu!
– Przecież impreza dopiero się
zaczyna!
Jak na potwierdzenie, ktoś włączył w
salonie muzykę.
– Ale jak to? – spytałam
zdezorientowana.
– Pożegnaliśmy jedną asystentkę, a
teraz musimy przywitać drugą!
Nagle zjawili się pozostali. Każdy
trzymał w ręku butelkę z jakimś alkoholem. Baron przepchnął się przed Tomsona i
wręczył mi pokaźny kieliszek jakiegoś trunku.
– Chyba żartujecie! – powiedziałam
spanikowana.
– Do dna! – powiedział Baron i
stuknął się ze mną swoim kieliszkiem.
Co miałam więc zrobić! Przechyliłam
kieliszek i poczułam jak alkohol pali mnie w gardło. Otrzepałam się i
skrzywiłam. Chłopcy wydali z siebie chóralny okrzyk aprobaty.
– Witamy w Afrofamili – krzyknął
Tomson.
Nim zdążyłam zorientować się co się
dzieje, przykucnął i przełożył mnie sobie przez ramię. Cały pochód ruszył do
salonu wyśpiewując dźwięki Return of the
Ceveman:
– Hej, hej, hej!
WOZZ
Byłem zmęczony. Dwa dni na planie
wyssały ze mnie całą energię. Marzyłem tylko o tym, aby wziąć prysznic i pójść
spać. W planie miałem pojechać do swojego mieszkania, jednak Tomson wysłał mi
mmsa z jej zdjęciem, oczywiście w niedwuznacznym ujęciu. Napisał tylko:
Przyjeżdżasz, czy mam się nią zaopiekować?
Gdy w końcu dotarłem do Domu, wszystkie
światła były zapalone, więc miałem nadzieję, że się nie spóźniłem. Już od progu
słyszałem ich głośne śmiechy. W szczególności jej. Krzyczała głośno do Tomsona
aby przestał. Co on jej robił do cholery? Przyspieszyłem kroku i wszedłem do
salonu. Nikt nawet nie zauważył mojej obecności. Od razu odszukałem ją
wzrokiem. Serce mi mocniej zabiło. Była taka piękna! Przechyliła głowę i
spojrzała na mnie.
– Wojtek! – powiedziała tylko.
Nagle w salonie nastała cisza i
wszyscy na mnie spojrzeli. Mnie interesowała jednak tylko ona. W jej oczach
zauważyłem strach. Dlaczego się mnie bała? Szybko odwróciła wzrok, i schowała
się za plecami Tomsona, który otoczył ją ramieniem. Posłałem mu mordercze spojrzenie
i odwróciłem się na pięcie. Pozostali coś do mnie krzyczeli, ale zignorowałem
ich i poszedłem na górę, do swojego pokoju. Więc tak sobie ze mną pogrywała?
Byłem zły. Przez ostatnie dwa dni nie myślałem o niczym innym tylko o niej.
Usiadłem na łóżku i schowałem głowę z dłoniach. Zastanawiałem się co dalej.
Nagle usłyszałem jak drzwi do pokoju
otwierają się z impetem. To była ona. Wpadła do środka i zatrzasnęła z hukiem
drzwi. Spojrzałem na nią zaskoczony.
– Ty! – powiedziała wskazując mnie
palcem. – Wozzo! – Wypowiedziała to z taką dozą sarkazmu, że po plecach
przeszły mnie ciarki. – Rozbieraj się! – zażądała.
– Co proszę? – spytałem zaskoczony.
– Musimy jakoś rozładować to napięcie
między nami. Przecież tego właśnie chciałeś!
– Co masz na myśli? – Roześmiałem
się.
Zrozumiałem, że była kompletnie
pijana.
– Rozbieraj się! Będziemy się kochać
i wszystko wróci do normy.
Patrzyłem na nią oszołomiony. Więc
przyszła do mnie! Chciała się kochać! Obudziła się we mnie nadzieja. Może
jeszcze nie wszystko jest stracone?
– Skoro ty nie chcesz zacząć, to
proszę bardzo, ja zacznę – powiedziała.
Podwinęła sukienkę do góry próbując
ją ściągnąć przez głowę. Na chwilę mnie sparaliżowało. Odkąd ją poznałem marzyłem
o tym, aby się z nią kochać. Widok jej prawie nagiego i jakże doskonałego ciała
zadziałał na mnie oczywiście w wiadomy sposób. Ale nie mogłem pozwolić jej tego
zrobić! Nie, kiedy była w takim stanie! Otrząsnąłem się więc i podszedłem do
niej. Szamotała się z sukienką, próbując ją ściągnąć. Jednym ruchem uwolniłem
ją. Wpadła natychmiast w moje ramiona. Tylko w samej bieliźnie! Święci pańscy,
serce tak mi waliło! Ledwo nad sobą panowałem. Wtuliła nos w moją szyję, tak
jak lubiłem najbardziej i powiedziała:
– Uwielbiam twój zapach!
Mało brakowało a dałbym się ponieść.
Z największym trudem próbowałem opanować przejmujące pożądanie. Tak bardzo jej
pragnąłem. Starałem się skupić na czymkolwiek innym byleby tylko ochłonąć. Co
nie było łatwe. Skórę miała tak jedwabiście gładką i rozgrzaną. Spojrzałem na
nią. Zamknęła oczy i wtulając się we mnie osunęła się na podłogę. Alkohol
zwyciężył. Wziąłem ją więc na ręce i zaniosłem do swojego łóżka. Przytuliła się
natychmiast do poduszki, a ja okryłem ją kołdrą. Pogłaskałem jej policzek,
gapiąc się zwyczajnie na jej piękną twarz. W końcu jednak wstałem i chciałem
wyjść, kiedy otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
– Nie zostawiaj mnie! – poprosiła.
Więc zostałem.
****************************************************************
Witajcie :-)
Olu rozdział z dedykiem dla Ciebie :-) Jest i Tomson jak obiecałam :-)
Post najdłuższy ze wszystkich. A skoro dwa razy dłuższy to chyba zasługuje na dwa razy wiecej komentarzy? Co wy na to? Dacie rade?
Dziękuję tym którzy są ze mną co piątek i dzielnie komentują. Klaudia dla Ciebie szczególnie duże buzi :-)
A dla tych, którzy czytają, ale nie komentują mam wierszyk motywacyjny :-)
Czytelniku mój kochany i drogi.
Dziękuję żeś wpadł w me progi.
Do szczęścia brakuje mi jednego.
Byś zostawił tu coś swojego.
Komentarz mały, malutki.
Rozwieje wszystkie moje smutki.
Napisz jak Ci się podobało.
Czy opowiadanie mi się udało?
Zmotywuj mnie do pisania.
Bo jest jeszcze dużo do dodania.
Jeśli zaś nie podobało się wcale.
Śmiało wylej swoje żale.
Tak, tak wiem, marna ze mnie wierszkoletka, ale nie mogłam się powstrzymać :-)
Więc jak? Chcecie wiedziec co wydarzy się dalej? Przekonajcie mnie o tym!!
Pozdrawiam wszystkich....
Z takimi artystami to ja mogę pracować!
OdpowiedzUsuńNic tylko pisać i pisać Ci pochwały, które są bardzo słuszne ! Końcówka ta zmiana akcji była bardzo na miejscu, wreszcie wiemy, że chciał się z nią przespać już od dłuższego czasu, ale dzielnie się powstrzymywal :D
Świetne :) Aż nie wiem co powiedzieć :D Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPisz tak dalej bo to jest genialne
OdpowiedzUsuńBoże kochany i jego matko w niebie tańcząca mistrzostwo świata!!! Ten kawałek z tym ślubem to nawet ja byłam w szoku, później ten SMS i zazdrosny wozz!! A to co zrobiłaś na koniec to już wgl sztos!!! PISZ KOCHANA DALEJ PISZ!!!!!!!!! CZEKAM CZEKAM CZEKAM!!!!! :) Pozdrawiam M.
OdpowiedzUsuńGenialne!!! Całe napięcie panujące super ��
OdpowiedzUsuńmegaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńAleż weszłam w skórę Julii ;) Opowiadanie czyta się rewelacyjnie!! Czekam na kolejne rozdziały, bo nadrobiłam dziś całośc i czuję niedosyt :p Masz talent! Każdy kolejny wpis jest jeszcze ciekawszy od poprzedniego! Fajnego weekendu, pozdrawiam <3 A.
OdpowiedzUsuńSuper w końcu w Afrofamili oficjalnie jest chłopaki się pojawili i Tomson i ta impreza a ten niby ślub genialnie.Cieszę się ,że Tomsik się pojawił i to w takim stylu to poczucie humoru no pozytywnie.Sam koniec to już w ogóle petarda ta akcja z Julią i Wozzem plus alkohol to wisienka na torcie co ty zrobiłaś no wymiatasz dzieję się dzieję i niech będzie tak dalej.JESTEŚ GENIALNA PISZ nie mogę się doczekać następnego :) Pozdrawiam (girl dreams)
OdpowiedzUsuńPowinna być z wozzem ! Proszę aby wrócili do siebie
OdpowiedzUsuńo kurcze aż mnie ciarki przeszły czekam na dalszy rozwój wydarzeń
OdpowiedzUsuńzakochałam się, bardzo fajnie piszesz, super się czyta, wszystko zrównoważone i opisy i dialogi. Uśmiałam się z tekstu "rozbieraj się", chciałabym widzieć wtedy minę Wozza :D czekam na następny i już nie mogę się doczekać, pozdrawiam / zaczytana
OdpowiedzUsuńGenialne!!! *.*
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania są mega! Zawsze kiedy je czytam mam banana na buzi :) pisz dalej i niech wena cię nie opuszcza
OdpowiedzUsuńja napiszę tyle.... WOW! To opowiadanie jest MEGA! Nie można się od niego odciągnąć, a jeżeli nawet to cały czas się o nim myśli... MEGA! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!
OdpowiedzUsuńGenialne czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu :)
OdpowiedzUsuńTakie rozdziały można czytać! Jestem pod wielkim wrażeniem! W świetny sposób wprowadziłaś w scenę chłopaków, a w szczególności Tomka. Pod koniec moje ciało przeszły ciarki, jak nigdy! Ciekawie by było, gdyby w przyszłych rozdziałach Tomasz, wchodził w życie Juli i Wojtka z niezapowiedzianą wizytą i psuł im czasem całą sielankę, tak jak zrobił to teraz. Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńO rany!
OdpowiedzUsuńTa atmosfera jest zajebista!
Mogłabym to czytać i czytać <3
Nie słucham Afromental, ale i tak najbardziej uwielbiam Barona <3
Jeny, zarąbiste masz teksty *__*
Skąd Ty to wszystko bierzesz? xD
I jak Julka wparowała do pokoju... XD
To opowiadanie jest naprawdę zajebiste <333
Lecę do kolejnego :-*
xxx
superowe <3 :3
OdpowiedzUsuń