piątek, 22 stycznia 2016

#12

Następnego dnia rano obudziłam się w bojowym nastroju. Byłam naładowana emocjami niczym wulkan przed erupcją. Ale były to pozytywne nerwy. Szybko się wyszykowałam i wsiadłam do taxówki. W piętnaście minut zajechaliśmy na miejsce. Kierowca wysadził mnie w jakiejś dzielnicy willowej. Nie tego się spodziewałam. Sprawdziłam dla pewności adres. Wszystko się zgadzało. Na furtce do ogrodu nie zauważyłam żadnego dzwonka, otworzyłam więc i ruszyłam chodnikiem w kierunku drzwi. Dom był piętrowy, dość sporych rozmiarów. Kilka schodków dzieliło mnie od przeszklonego wiatrołapu. Drzwi do niego były uchylone więc weszłam do środka. Stanęłam w końcu przed drzwiami dzielącymi mnie od wnętrza domu. Wzięłam głęboki oddech i już miałam nacisnąć dzwonek, gdy ktoś otworzył drzwi od środka.

W progu stała niziutka dziewczyna. Uśmiechała się do mnie błyskając białymi zębami. Jedną ręką przytrzymywała wielki, ciążowy brzuch.

–  Nigdy nie dzwoń na dzwonek przed dwunastą. Jak ich obudzisz to zemszczą się, a wtedy czeka cię kąpiel pod zimnym prysznicem w ubraniu! – wypaliła.

– Co proszę? – spytałam zaskoczona.

Dziewczyna roześmiała się wesoło.

– Witam w Domu Pracy Twórczej! Jestem Lilly, asystentka Adama. – Podała mi rękę. Gdy podałam jej swoją przedstawiając się wciągnęła mnie do środka i nie puszczając zaprowadziła do kuchni.

– Kawy czy herbaty? – zapytała, gdy wskazała mi krzesło.

– Kawy jeśli można – poprosiłam.

Sytuacja wydawała mi się dość dziwna. Adam mówił o pracy ogólnikami, no ale tego się nie spodziewałam. Co to było za miejsce? Nie tak sobie wyobrażałam wszystko.

Lilly trajkotała cały czas. Z miejsca ją polubiłam. Z uwagi na jej stan szybko przeszłyśmy na temat ciąży. Dowiedziałam się więc, że za miesiąc urodzi dziewczynkę. Najpierw ponarzekała na swój stan. Wymieniła mi chyba z setkę dolegliwości ciążowych z którymi się borykała. Na koniec jednak skwitowała z uśmiechem, czule głaszcząc się po brzuszku, że warto było. Rozmowa zaabsorbowała mnie całkowicie. Kompletnie zapomniałam po co się tutaj zjawiłam. W końcu jednak Lilly zeszła na temat pracy.

– No więc bardzo się cieszę, że Adaś w końcu kogoś znalazł. I wreszcie będę mogła trochę odpocząć. Lubisz życie w biegu mam nadzieję, bo tutaj nie ma czasu na nudę. Chodź pokażę ci biuro.

Zaprowadziła mnie do piwnicy, która jak mi przekazała została przerobiona na studio nagraniowe i miejsce prób zespołu. Zaraz obok studio było maleńkie biuro. Tam się rozsiadłyśmy i Lilly zaczęła mi tłumaczyć co będzie należało do moich codziennych obowiązków. Odbieranie maili, poczty, odpisywanie na listy fanów, aktualizacja na Facebooku, faktury, przelewy, rezerwacje hoteli. Jednym słowem biurokracja. Ja tam byłam zachwycona, jednak Lilly wyraźnie te sprawy nudziły. Za to z błyskiem w oku opowiadała mi o koncertach, wyjazdach, galach i wszelkich imprezach. Wszystkie jej opowieści były naprawdę ciekawe, jedne śmieszne a inne wręcz przerażające. Byłam jej bardzo wdzięczna. Dała mi sporo wskazówek z których zamierzałam korzystać.

Koło południa do biura zajrzał Adam.

– Witam moje drogie asystentki – przywitał się z uśmiechem. – Jak tam? Nie zagadała cię jeszcze na śmierć? – Zwrócił się do mnie.

– No wiesz! – Lilly udała obruszoną i rzuciła w niego spinaczem.

– Poznałaś już chłopaków? – spytał mnie.

Pokręciłam głową przecząco. W żołądku poczułam ścisk, na samą myśl, że Wojtek jest gdzieś w tym domu.

– Przecież oni jeszcze śpią. – Lilly przewróciła oczami.

– No to pora zadzwonić do drzwi. – Adam westchnął i wyszedł.

– O co chodzi z tym dzwonkiem? – spytałam.

– Zaraz się przekonasz! Jak nie mogą się zwlec z łóżek to budzimy ich w ten sposób. Tylko nigdy przed dwunastą, pamiętaj!

W chwilę później cały dom niemal zatrząsnął się od gongu. Obydwie wybuchłyśmy śmiechem.

Gdy usłyszałam jakieś głosy dochodzące z góry, zaczęłam nerwowo obgryzać paznokcie. Wojtek nie odezwał się od naszego wczorajszego spotkania. Sama nie byłam pewna czy to źle, czy dobrze. Nie wiedziałam jak powinnam się zachować w stosunku do niego. Bałam się z nim zobaczyć. Moja zmiana nastroju nie umknęła uwadze Lilly.

– Hej, nie stresuj się, oni są naprawdę w porządku – powiedziała, chcąc dodać mi otuchy.

– Poznam dzisiaj wszystkich? – spytałam.

– Tak, są wszyscy oprócz Wozza – jest na planie Masta, będzie dopiero jutro. Ale jego już znasz, więc nic straconego.

– Masta? – spytałam zaciekawiona.

– To taki program typu talent show, jest tam jurorem – tłumaczyła mi cierpliwie. – Nie mówił ci?

Pokręciłam przecząco głową.

– O wielu rzeczach mi nie powiedział – poskarżyłam się.

Po chwili do biura wparował Baron, przerywając naszą rozmowę. Pochwaliłam się w myślach za przezorność i zapoznanie się z ich imionami oraz ksywami zanim się tu zjawiłam. Nie miałam więc problemu z rozróżnianiem kolejnych afro osobników. Wszyscy byli bardzo mili. Co poniektórzy przyszli do biura prosto z łóżka, z jeszcze sterczącymi włosami i zapomnieli włożyć na siebie coś więcej niż bokserki – za co Lilly serdecznie mnie przepraszała. Śmiechu było przy tym masa. Z całej szóstki tylko Tomson – drugi wokalista – prezentował się nieskazitelnie. Spędził z nami najwięcej czasu. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Jego żarty rozbawiały mnie do łez. A gdy zaczął rozmawiać z brzuchem Lilly, to zwyczajnie spadłam z krzesła!

Chłopaki oprowadzili mnie po Domu, tak abym mogła czuć się swobodnie. Zjedliśmy wspólny obiad a potem uczestniczyłam w próbie. Byłam pod wielkim wrażeniem tego co usłyszałam. Chłonęłam atmosferę niczym gąbka. Czułam się tam naprawdę zaskakująco dobrze. Wszyscy tak ciepło mnie przyjęli.

Gdy ogarnęłyśmy z Lilly codzienne tematy biurowe, Adam zaprosił wszystkich do salonu. Przedstawił pokrótce plan na kilka następnych dni. Chłopcy mieli zaplanowane koncerty od piątku do niedzieli. Dodatkowo mieli się pojawić na imprezie promującej płytę jakiegoś innego wykonawcy, który przynależał do tej samej wytwórni. Miałam oczywiście jechać razem z całą ekipą, więc czekał mnie pracowity weekend.

Pod koniec dnia, zbierałam się już do domu. Przypomniałam sobie jednak, że zostawiłam telefon na dole w biurze. Zbiegłam po niego szybko. Gdy wracałam usłyszałam jak do salonu ktoś wchodzi. Instynktownie zatrzymałam się w pół kroku.

– Kogo zaprosisz na ślub Wojtka? – spytał Baron.

– Nie wiem jeszcze! Może naszą nową asystentkę? – odpowiedział Tomson śmiejąc się.

Zmroziło mnie! O czym oni mówili? Ślub Wojtka? Nie! Nie! Nie! To nie mogła być prawda! Chyba nie był aż takim palantem? Przystawiał się do mnie, mając w planach ślub? I Tomson chyba nie mówił poważnie, że chce mnie zaprosić? Nie powinnam podsłuchiwać, ale nogi dosłownie wrosły mi w ziemię. Wstrzymałam oddech i cicho nasłuchiwałam dalej, nie chcąc zdradzić swojej obecności.

– Stary igrasz z ogniem. Wozzo cię zabije jak się dowie – powiedział Baron.

– No przecież wiem! Ale znasz mnie, lubię go denerwować!

Roześmiali się oboje. Co to wszystko miało znaczyć? Wojtek nie chciał abym dowiedziała się o ślubie? A Tomson chciał go zdenerwować i mnie zaprosić? Myśli krążyły mi po głowie jak szalone. Nie wytrzymałam dłużej, musiałam natychmiast dowiedzieć się co jest grane. Wbiegłam więc po schodach, na tyle głośno aby mnie usłyszeli. Gdy tylko znalazłam się na górze zobaczyłam ich siedzących w salonie. Obydwoje spojrzeli na mnie jednocześnie.

– O Julia! Tomson chciałby cię o coś zapytać! – powiedział Baron i zaniósł się śmiechem.

Tomek trzepnął go poduszką z sofy i podszedł do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.

– O co chodzi? – ponagliłam go niecierpliwie.

– Chodzi o to, że w lipcu Lajan się żeni. A ja nie mam z kim iść na wesele. I pomyślałem o tobie! – powiedział.

Lajan! Boże to Lajan miał się żenić! Kompletnie zapomniałam, że w zespole jest dwóch Wojtków. W życiu jeszcze nie poczułam takiej ulgi. Parsknęłam śmiechem, bo moja wyobraźnia jak zwykle dała niezły popis swoich możliwości. Traciłam zdrowy rozsądek jeśli w grę wchodził Wojtek. Nie wróżyło to dobrze.

Tomek jednak moją wesołość przyjął chłodno.

– Co cię tak bawi? – spytał krzyżując ręce na piersi i marszcząc śmiesznie brwi.

– Nic, nic! Przepraszam – powiedziałam, gdy już opanowałam atak śmiechu. – Do lipca jeszcze sporo czasu, na pewno znajdziesz kogoś z kim naprawdę będziesz chciał pójść.

Mrugnęłam do niego i odwróciłam się na pięcie w kierunku wyjścia, nim zdążył coś powiedzieć.

– Uuuuuuuuuuuu – usłyszałam za plecami jak Baron buczy. – Stary dostałeś kosza! – roześmiał się.

Wracając do domu, nadal zastanawiałam się nad tym co podsłuchałam. W mojej głowie pojawiły się kolejne pytania, na które nie znałam odpowiedzi. Wszystko to mnie bardzo frustrowało! A przecież nie powinno!

Następnego dnia zjawiłam się w Domu już o ósmej rano. Lilly ani Adama jeszcze nie było o tej porze, byłam więc skazana na siebie. Otworzyłam drzwi kluczem, który został mi wręczony uroczyście dzień wcześniej. W środku panowała cisza. Nie chciałam nikogo budzić, więc na paluszkach przeszłam hol. Przechodząc koło kuchni usłyszałam jednak donośne:

– Dzień dobry bardzo!

Aż podskoczyłam. Tomson siedział przy barze i popijał coś z kubka.

– Jezu, chcesz żebym dostała zawału – poskarżyłam się.

– Coś taka strachliwa? – Zaśmiał się.

– A z ciebie co taki ranny ptaszek? Pozostali śpią, czy wyskoczą za chwilę z ukrycia? – Rozejrzałam się uważnie.

– Śpią jak susełki. Siadaj – poklepał krzesło obok siebie – pogadamy.

Zrobiłam sobie kawę i usiadłam tam gdzie mi wskazał. Zaraz jednak pożałowałam tej decyzji. Nasze krzesła stały tuż obok siebie, dzieliły nas dosłownie centymetry. Tomson bezceremonialnie położył ramię na oparciu mojego krzesła. Spojrzałam na niego niepewnie, próbując wyczytać z jego twarzy czy jest na mnie zły za wczoraj.  Patrzył na mnie dziwnie.

– Jak tam sprawy z Wojtkiem się układają? – zapytał w końcu.

Pierwszy raz ktoś spytał mnie o niego tak otwarcie. Było jasne, że Wojtek rozmawiał z chłopakami na mój temat. Po wczorajszej podsłuchanej rozmowie nie miałam co do tego  żadnych wątpliwości. Nie miałam jednak pojęcia co dokładnie im powiedział.

– Chyba rozmawiacie ze sobą, prawda? Więc powinieneś wiedzieć, że nie ma żadnych spraw – powiedziałam, zaciskając zęby.

– No właśnie nie wiem. Nie rozmawiałem z nim od dwóch dni.

– Zawsze jesteś taki ciekawski? – Grałam na czas.

– Zawsze! – odparł i wyszczerzył zęby w uśmiechu.

W tym momencie do kuchni wkroczył Baron, przeciągle ziewając.

– Kawy! – powiedział tylko.

– Już ci robię! – Zerwałam się ochoczo zadowolona, iż nie muszę kończyć rozmowy z Tomsonem.

Parę minut później postawiłam przed Baronem parujący kubek. Spojrzał na mnie z wdzięcznością.

– Dziękuję! Czeka nas piękna przyjaźń – jestem tego pewien. Lilly nigdy nie chciała robić kawy! – powiedział i mrugnął do mnie.

– Bo Lilly nie umie robić kawy! – skwitował Tomson i obydwoje się roześmiali.

Zostawiłam ich w kuchni wykręcając się obowiązkami jakie czekały na mnie w biurze. Gdy schodziłam na dół Tomson zawołał za mną:

– Hej! Nie myśl, że ci odpuszczę. Nadal czekam na odpowiedz.

Do południa miałam spokój. Tomson i Baron pojechali na wywiad, a reszta chłopaków skupiła się na konsoli w salonie. Przez nikogo więc nie niepokojona zrobiłam porządek w biurze. Byleby tylko zająć czymś ręce i myśli. Czas do nieuchronnego spotkania z Wojtkiem zbliżał się nieubłaganie. Z minuty na minutę stawałam się coraz bardziej spięta. Na szczęście zjawił się w końcu Adam.

– Wow, jestem pod wrażeniem – powiedział, gdy zobaczył porządek w biurze.

– To nic takiego. – Wzruszyłam ramionami.

– Wczoraj nie miałem okazji ci powiedzieć, Lilly ma dziś urodziny i chcielibyśmy ją przy okazji  pożegnać jakoś huczniej. Zorganizowałem małe przyjęcie. Możesz jechać już do domu, tylko wróć wieczorem.

W domu stanęłam przed szafą i zastanawiałam się długo co ubrać. W końcu mój wybór padł na moją ulubioną czarną sukienkę w wersji mini. Umalowałam się ciut mocniej i pokręciłam włosy. Zadowolona z efektu zadzwoniłam po taxówkę.

Gdy wróciłam przed Domem nadal nie było samochodu Wojtka, więc trochę spokojniejsza weszłam do środka i zamierzałam się doskonale bawić.

Mój wygląd zrobił na chłopakach chyba zbyt duże wrażenie. Gdy weszłam do salonu, wszyscy jak jeden mąż zaczęli gwizdać, klaskać i okładać rękami oparcia sofy, robiąc wielki hałas. Tomson zażądał wręcz ode mnie wspólnego zdjęcia. Bezceremonialnie objął mnie w pasie, chwycił moje udo i zarzucił go sobie na swoje biodro, nim zdążyłam zaprotestować błysnął flesz.

– Wariacie! – Dałam ma kuksańca, śmiejąc się.

Niedługo później zjawiła się solenizantka i impreza rozkręciła się na dobre. Adam się bardzo postarał był tort, prezenty, życzenia.

Lilly wyściskała wszystkich i pożegnała się z każdym z osobna. Mnie zostawiła sobie na koniec. Jak to miała w swoim zwyczaju zaciągnęła mnie za rękę do kuchni.

– Kochana życzę ci niesamowitej przygody! Pamiętaj, zawsze możesz do mnie zadzwonić. I porozmawiaj z Wojtkiem! Kiepsko to wyszło, ale na pewno wszystko się ułoży. I trzymaj ich wszystkich krótko, jak raz okażesz słabość, będą bezlitośnie cię wykorzystywać.

Przytuliła mnie mocno, na tyle na ile pozwalał jej brzuszek. Była sympatyczną i otwartą osobą. Ledwo ją znałam, a czułam wielki żal i smutek, na myśl o rozstaniu.

Gdy w końcu wyszła z Adamem, który miał ją odwieść, w Domu zapanowała nagle nienaturalna cisza. Chłopcy nagle gdzieś zniknęli. Ubrałam kurtkę i sięgnęłam po komórkę, aby wezwać taxówkę.

– A pani gdzie się wybiera? – Usłyszałam za plecami głos Tomsona.

– No, do domu!

– Przecież impreza dopiero się zaczyna!

Jak na potwierdzenie, ktoś włączył w salonie muzykę.

– Ale jak to? – spytałam zdezorientowana.

– Pożegnaliśmy jedną asystentkę, a teraz musimy przywitać drugą!

Nagle zjawili się pozostali. Każdy trzymał w ręku butelkę z jakimś alkoholem. Baron przepchnął się przed Tomsona i wręczył mi pokaźny kieliszek jakiegoś trunku.

– Chyba żartujecie! – powiedziałam spanikowana.

– Do dna! – powiedział Baron i stuknął się ze mną swoim kieliszkiem.

Co miałam więc zrobić! Przechyliłam kieliszek i poczułam jak alkohol pali mnie w gardło. Otrzepałam się i skrzywiłam. Chłopcy wydali z siebie chóralny okrzyk aprobaty.

– Witamy w Afrofamili – krzyknął Tomson.

Nim zdążyłam zorientować się co się dzieje, przykucnął i przełożył mnie sobie przez ramię. Cały pochód ruszył do salonu wyśpiewując dźwięki Return of the Ceveman:

– Hej, hej, hej!




WOZZ

Byłem zmęczony. Dwa dni na planie wyssały ze mnie całą energię. Marzyłem tylko o tym, aby wziąć prysznic i pójść spać. W planie miałem pojechać do swojego mieszkania, jednak Tomson wysłał mi mmsa z jej zdjęciem, oczywiście w niedwuznacznym ujęciu. Napisał tylko:

Przyjeżdżasz, czy mam się nią zaopiekować?

Gdy w końcu dotarłem do Domu, wszystkie światła były zapalone, więc miałem nadzieję, że się nie spóźniłem. Już od progu słyszałem ich głośne śmiechy. W szczególności jej. Krzyczała głośno do Tomsona aby przestał. Co on jej robił do cholery? Przyspieszyłem kroku i wszedłem do salonu. Nikt nawet nie zauważył mojej obecności. Od razu odszukałem ją wzrokiem. Serce mi mocniej zabiło. Była taka piękna! Przechyliła głowę i spojrzała na mnie.

– Wojtek! – powiedziała tylko.

Nagle w salonie nastała cisza i wszyscy na mnie spojrzeli. Mnie interesowała jednak tylko ona. W jej oczach zauważyłem strach. Dlaczego się mnie bała? Szybko odwróciła wzrok, i schowała się za plecami Tomsona, który otoczył ją ramieniem. Posłałem mu mordercze spojrzenie i odwróciłem się na pięcie. Pozostali coś do mnie krzyczeli, ale zignorowałem ich i poszedłem na górę, do swojego pokoju. Więc tak sobie ze mną pogrywała? Byłem zły. Przez ostatnie dwa dni nie myślałem o niczym innym tylko o niej. Usiadłem na łóżku i schowałem głowę z dłoniach. Zastanawiałem się co dalej.

Nagle usłyszałem jak drzwi do pokoju otwierają się z impetem. To była ona. Wpadła do środka i zatrzasnęła z hukiem drzwi. Spojrzałem na nią zaskoczony.

– Ty! – powiedziała wskazując mnie palcem. – Wozzo! – Wypowiedziała to z taką dozą sarkazmu, że po plecach przeszły mnie ciarki. – Rozbieraj się! – zażądała.

– Co proszę? – spytałem zaskoczony.

– Musimy jakoś rozładować to napięcie między nami. Przecież tego właśnie chciałeś!

– Co masz na myśli? – Roześmiałem się.

Zrozumiałem, że była kompletnie pijana.

– Rozbieraj się! Będziemy się kochać i wszystko wróci do normy.

Patrzyłem na nią oszołomiony. Więc przyszła do mnie! Chciała się kochać! Obudziła się we mnie nadzieja. Może jeszcze nie wszystko jest stracone?

– Skoro ty nie chcesz zacząć, to proszę bardzo, ja zacznę – powiedziała.

Podwinęła sukienkę do góry próbując ją ściągnąć przez głowę. Na chwilę mnie sparaliżowało. Odkąd ją poznałem marzyłem o tym, aby się z nią kochać. Widok jej prawie nagiego i jakże doskonałego ciała zadziałał na mnie oczywiście w wiadomy sposób. Ale nie mogłem pozwolić jej tego zrobić! Nie, kiedy była w takim stanie! Otrząsnąłem się więc i podszedłem do niej. Szamotała się z sukienką, próbując ją ściągnąć. Jednym ruchem uwolniłem ją. Wpadła natychmiast w moje ramiona. Tylko w samej bieliźnie! Święci pańscy, serce tak mi waliło! Ledwo nad sobą panowałem. Wtuliła nos w moją szyję, tak jak lubiłem najbardziej i powiedziała:

– Uwielbiam twój zapach!

Mało brakowało a dałbym się ponieść. Z największym trudem próbowałem opanować przejmujące pożądanie. Tak bardzo jej pragnąłem. Starałem się skupić na czymkolwiek innym byleby tylko ochłonąć. Co nie było łatwe. Skórę miała tak jedwabiście gładką i rozgrzaną. Spojrzałem na nią. Zamknęła oczy i wtulając się we mnie osunęła się na podłogę. Alkohol zwyciężył. Wziąłem ją więc na ręce i zaniosłem do swojego łóżka. Przytuliła się natychmiast do poduszki, a ja okryłem ją kołdrą. Pogłaskałem jej policzek, gapiąc się zwyczajnie na jej piękną twarz. W końcu jednak wstałem i chciałem wyjść, kiedy otworzyła oczy i spojrzała na mnie.

– Nie zostawiaj mnie! – poprosiła.


Więc zostałem.



****************************************************************

Witajcie :-)
Olu rozdział z dedykiem dla Ciebie :-) Jest i Tomson jak obiecałam :-)
Post najdłuższy ze wszystkich. A skoro dwa razy dłuższy to chyba zasługuje na dwa razy wiecej komentarzy? Co wy na to? Dacie rade?
Dziękuję tym którzy są ze mną co piątek i dzielnie komentują. Klaudia dla Ciebie szczególnie duże buzi :-)
A dla tych, którzy czytają, ale nie komentują mam wierszyk motywacyjny :-)

Czytelniku mój kochany i drogi.
Dziękuję żeś wpadł w me progi.
Do szczęścia brakuje mi jednego.
Byś zostawił tu coś swojego.
Komentarz mały, malutki.
Rozwieje wszystkie moje smutki.
Napisz jak Ci się podobało.
Czy opowiadanie mi się udało?
Zmotywuj mnie do pisania.
Bo jest jeszcze dużo do dodania.
Jeśli zaś nie podobało się wcale.
Śmiało wylej swoje żale.

Tak, tak wiem, marna ze mnie wierszkoletka, ale nie mogłam się powstrzymać :-)
Więc jak? Chcecie wiedziec co wydarzy się dalej? Przekonajcie mnie o tym!!
Pozdrawiam wszystkich....

19 komentarzy:

  1. Z takimi artystami to ja mogę pracować!
    Nic tylko pisać i pisać Ci pochwały, które są bardzo słuszne ! Końcówka ta zmiana akcji była bardzo na miejscu, wreszcie wiemy, że chciał się z nią przespać już od dłuższego czasu, ale dzielnie się powstrzymywal :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :) Aż nie wiem co powiedzieć :D Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Julia Szarzyńska22 stycznia 2016 21:14

    Pisz tak dalej bo to jest genialne

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże kochany i jego matko w niebie tańcząca mistrzostwo świata!!! Ten kawałek z tym ślubem to nawet ja byłam w szoku, później ten SMS i zazdrosny wozz!! A to co zrobiłaś na koniec to już wgl sztos!!! PISZ KOCHANA DALEJ PISZ!!!!!!!!! CZEKAM CZEKAM CZEKAM!!!!! :) Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne!!! Całe napięcie panujące super ��

    OdpowiedzUsuń
  6. megaaaaaaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ weszłam w skórę Julii ;) Opowiadanie czyta się rewelacyjnie!! Czekam na kolejne rozdziały, bo nadrobiłam dziś całośc i czuję niedosyt :p Masz talent! Każdy kolejny wpis jest jeszcze ciekawszy od poprzedniego! Fajnego weekendu, pozdrawiam <3 A.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super w końcu w Afrofamili oficjalnie jest chłopaki się pojawili i Tomson i ta impreza a ten niby ślub genialnie.Cieszę się ,że Tomsik się pojawił i to w takim stylu to poczucie humoru no pozytywnie.Sam koniec to już w ogóle petarda ta akcja z Julią i Wozzem plus alkohol to wisienka na torcie co ty zrobiłaś no wymiatasz dzieję się dzieję i niech będzie tak dalej.JESTEŚ GENIALNA PISZ nie mogę się doczekać następnego :) Pozdrawiam (girl dreams)

    OdpowiedzUsuń
  9. Powinna być z wozzem ! Proszę aby wrócili do siebie

    OdpowiedzUsuń
  10. o kurcze aż mnie ciarki przeszły czekam na dalszy rozwój wydarzeń

    OdpowiedzUsuń
  11. zakochałam się, bardzo fajnie piszesz, super się czyta, wszystko zrównoważone i opisy i dialogi. Uśmiałam się z tekstu "rozbieraj się", chciałabym widzieć wtedy minę Wozza :D czekam na następny i już nie mogę się doczekać, pozdrawiam / zaczytana

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoje opowiadania są mega! Zawsze kiedy je czytam mam banana na buzi :) pisz dalej i niech wena cię nie opuszcza

    OdpowiedzUsuń
  13. ja napiszę tyle.... WOW! To opowiadanie jest MEGA! Nie można się od niego odciągnąć, a jeżeli nawet to cały czas się o nim myśli... MEGA! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Takie rozdziały można czytać! Jestem pod wielkim wrażeniem! W świetny sposób wprowadziłaś w scenę chłopaków, a w szczególności Tomka. Pod koniec moje ciało przeszły ciarki, jak nigdy! Ciekawie by było, gdyby w przyszłych rozdziałach Tomasz, wchodził w życie Juli i Wojtka z niezapowiedzianą wizytą i psuł im czasem całą sielankę, tak jak zrobił to teraz. Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  16. O rany!
    Ta atmosfera jest zajebista!
    Mogłabym to czytać i czytać <3
    Nie słucham Afromental, ale i tak najbardziej uwielbiam Barona <3
    Jeny, zarąbiste masz teksty *__*
    Skąd Ty to wszystko bierzesz? xD
    I jak Julka wparowała do pokoju... XD
    To opowiadanie jest naprawdę zajebiste <333
    Lecę do kolejnego :-*
    xxx

    OdpowiedzUsuń