Gdy otrząsnęłam się z pierwszego
szoku, zaczęłam obserwować to co dzieje się na scenie. Wojtek razem z drugim
wokalistą (tak, był jeszcze drugi!) i resztą zespołu dosłownie roznosili klub.
Ubrany był dokładnie tak samo jak dwie godziny wcześniej u mnie. Ten drugi był
od niego niższy. Nosił czapkę i równie luźny strój. Na brodzie miał zabawną
bródkę. Na pierwszy rzut oka widać było, że świetnie się dogadują na scenie.
Energia ich rozpierała. Tłum wokół szalał, a ja stałam jak kołek. Po prostu nie
mogłam uwierzyć w to co widzę! W gardle rosła mi coraz większa gula.
W końcu po kilku utworach muzyka
ucichła razem z tłumem i Wojtek przemówił wodząc wzrokiem po publiczności.
– Ci którzy nas znają i chodzą na
nasze koncerty, zapewne wiedzą, jaką pieśń teraz zagramy. Wiecie również
zapewne, co zwykle przed tym utworem się dzieje. – Przez tłum rozległ się cichy
śmiech i szepty. – Ale nie dzisiaj! Dzisiaj chciałbym zmienić zasady. Ponieważ
jest na tej sali ktoś do kogo chciałbym powiedzieć kilka słów. Chciałbym
zadedykować tę piosenkę pewnej osobie, która wiele ostatnio przeszła w swoim
życiu. I ja również przyczyniłem się do kilku jej zmartwień.
O cholera, czy on mówi o mnie?
Zrobiło mi się słabo i gorąco jednocześnie! Kolana mi zmiękły i poczułam, że za
chwilę zemdleję. Mimo to słuchałam uważnie dalej.
– Lecz mimo wszelkim przeciwnościom
losu – kontynuował – nie poddała się i nie straciła entuzjazmu, pozostała pełna
wiary i nadziei na lepsze jutro. Nie straciła marzeń ani sił by je realizować.
I chwała jej za to! Pokazała mi swój świat, a teraz ja chciałbym pokazać jej
swój. It’s my life – krzyknął, a tłum
zawył i zagwizdał z radości.
Z niedowierzaniem słuchałam i
patrzyłam na scenę. To nie był „mój” Wojtek! To był Wozz! Ktoś zupełnie mi
obcy, mimo tak znajomej twarzy. Zaczęłam powoli się wycofywać. Najchętniej
uciekłabym, ale najpierw musiałam się z nim rozmówić. Używając swojej
przepustki bez problemu dostałam się za kulisy sceny. Było tam zdecydowanie
ciszej i nie panował taki zaduch jak na głównej sali. Szłam jakimś korytarzem
zastanawiając się gdzie powinnam zaczekać na koniec koncertu. Serce nadal
waliło mi zbyt szybko. Nagle tuż przede mną otworzyły się drzwi. Odskoczyłam,
aby uniknąć zderzenia. Z pomieszczenia wyłonił się jakiś mężczyzna. Speszona
wymamrotałam przeprosiny i już chciałam się wycofać do wyjścia, gdy zapytał:
– Ty jesteś Julia, prawda?
Zaskoczona pokiwałam głową.
– Jestem Adam, menadżer zespołu. – Przywitał
się, grzecznie podając mi dłoń.
– Miło mi poznać. Julia Kamińska –
powiedziałam, podając mu swoją.
– Podobno szukasz pracy? Muszę
przyznać, że twoje CV zrobiło na mnie wrażenie. Poszukuję asystentki,
zainteresowana? – spytał.
Patrzyłam na niego oniemiała. A więc
jednak była jakaś praca! Po tym co zobaczyłam myślałam, że był to tylko
pretekst, aby mnie tu ściągnąć.
– Jasne! Eee przepraszam, to jest
tak, oczywiście! – motałam się.
Adam roześmiał się sympatycznie.
– Ale ci namieszał w głowie. Mówiłem
mu, żeby powiedział ci wcześniej, ale się uparł. – Najwyraźniej mówił o Wojtku.
– Zapraszam w takim razie. – Wskazał gestem pomieszczenie z którego wyszedł,
przepuszczając mnie w drzwiach.
Odbyliśmy naprawdę miłą rozmowę. Adam
zapytał o moje doświadczenie. Opowiedziałam mu więc czym zajmowałam się w
Anglii. Zaczynałam jako zwykły, szeregowy pracownik biura obsługi klienta w
dość sporej korporacji. Zawsze wykonywałam swoje obowiązki sumiennie i
rzetelnie, miałam mnóstwo pomysłów, które wcielałam w życie. Nigdy nie
potrafiłam usiedzieć przez osiem godzin, ganiałam po całej firmie pomagając to
tu, to tam. W każdym dziale do którego trafiałam starałam się tak samo mocno.
Co oczywiście owocowało kolejnymi awansami. W końcu sam prezes firmy
zaproponował mi stanowisko swojej osobistej asystentki. I to był strzał w
dziesiątkę. Wreszcie poczułam się jak odpowiedni człowiek, na odpowiednim
miejscu. Byłam odpowiedzialna za każde zadanie powierzone mi przez szefa.
Począwszy od typowo biurowych spraw, po organizację wyjazdów, konferencji, czy
bardziej przyziemnych jak zakupy. Stale byłam w ruchu i wyjazdach. Uwielbiałam
to!
Adam przedstawił mi pokrótce zakres
obowiązków. Oczywiście nie był wstanie określić wszystkiego. Miałam po prostu
być pod ręką i pomagać w obowiązkach biurowych itp. Mój brak doświadczenia w
branży muzycznej mu nie przeszkadzał. Jak sam powiedział, szukał osoby zaufanej,
która będzie zapisywać jego myśli i pomagać mu je realizować. Mi to odpowiadało
w pełni. Na koniec dał mi do przeczytania umowę i warunki współpracy.
– A teraz przepraszam, ale zostawię cię
samą. Mam do załatwienia kilka rzeczy. Poczekaj tutaj. Jak przypuszczam
chciałabyś jeszcze porozmawiać z Wojtkiem?
– Tak – odpowiedziałam, zaciskając
usta.
– Tylko bądź dla niego wyrozumiała. Naprawdę
chciał dobrze! – powiedział.
– Tylko mu nie wyszło! – odpowiedziałam,
gdy już wyszedł.
Sądząc po stłumionych odgłosach zza
ściany, koncert trwał nadal. Pozostało mi jedynie cierpliwie czekać. Przy czym
cierpliwość objawiała się u mnie spoconymi, trzęsącymi dłońmi, sercem które
uparcie za szybko biło i głową pełną złych przeczuć. Tylko czego się tak
obawiałam?
Postanowiłam więc dla uspokojenia
przeczytać warunki umowy, które zostawił mi Adam. Z początku wszystko było dla
mnie jasne, klarowne i oczywiste. Jednak gdy dotarłam na ostatnią stronę
zamarłam. Poczułam jak lodowaty sztylet przebija mi serce. Oprócz zawodowych obowiązków
nic więcej nie mogło mnie łączyć z żadnym członkiem zespołu! Tak mówił jeden z
paragrafów.
Skoro Wojtek zaproponował mnie
Adamowi na to stanowisko, musiał dobrze wiedzieć na jakie warunki miałam
przystać. Poczułam się zdradzona i oszukana. Więc od początku, to wszystko
między nami było dla niego czym? Tylko i wyłącznie zabawą! Chodziło mu tylko o…!
Boże! Nie zależało mu na żadnym poważnym
związku. No oczywiście, że nie! A ja głupia i naiwna zainwestowałam w niego
swoje uczucia. Nawet nie miał odwagi mi o tym powiedzieć osobiście! Poczułam
łzy na policzku. Szybko je starłam i wściekle zaczęłam zbierać kartki z biurka.
W tym momencie drzwi się otworzyły i do środka nieproszony wszedł Wojtek.
Był cały spocony, w dłoni trzymał
jakiś biały ręcznik. Uśmiechnął się do mnie niepewnie.
– Cześć! – powiedział.
Zmierzyłam go wściekle wzrokiem.
– A więc Wozzo, przepraszam tak to
się odmienia? – spytałam, wrzucając w to pytanie tyle sarkazmu ile tylko
mogłam. Zauważyłam jak po jego twarzy przeszedł grymas. – Jesteś artystą?
Naprawdę, gratuluję ci świetnego występu.
– Jesteś wkurzona – powiedział, jakby
do siebie.
– Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś
kim naprawdę jesteś? – zapytałam w końcu, bo to pytanie tłukło mi się po
głowie.
– Myślałem, że to nie ma znaczenia –
powiedział smutno.
Cała jego pewność siebie i charyzma
nagle gdzieś zniknęły. Wyglądał jak kupka nieszczęścia, zwiesił luźno ramiona i
spuścił wzrok. Tak bardzo chciałam go przytulić, pocałować, usłyszeć od niego
jakiś żart, który jak zwykle mnie rozbawi. Ale niestety wszystko się zmieniło.
On nie szukał tego, czego szukałam ja. Bolało jak cholera.
– Cóż, teraz mam już pogląd na całą
sprawę. – Pomachałam mu przed nosem warunkami umowy. – Dzięki za załatwienie
pracy, jestem bardzo wdzięczna.
W tym momencie do biura ktoś zapukał.
Po chwili w drzwiach pojawił się Adam.
– No i jak tam, dogadaliście się? –
zapytał wesoło. – Nie chciałbym przeszkadzać, ale tłum łaknie twojej krwi. – Popatrzył
wymownie na Wojtka.
– Ja lepiej już pójdę. – Zmusiłam się
do uśmiechu i poczłapałam na korytarz.
Wojtek dogonił mnie jednak, złapał za
łokieć i odwrócił przodem do siebie.
– Zaczekaj, odwiozę cię – powiedział
jakoś dziwnie ochryple.
– Nie trzeba – odpowiedziałam,
wyrywając mu rękę trochę zbyt stanowczo. – Słyszałeś co powiedział Adam, masz
wrócić na scenę.
– Porozmawiaj ze mną! – zażądał.
– Nie mamy już o czym – wysyczałam wściekle,
ledwo nad sobą panując.
– Myślałem, że oboje chcemy tego
samego.
Jego bezczelność przekraczała
wszelkie granice! Czy to sława działała na niego w ten sposób? Naprawdę myślał,
że zależy mi tylko na…!? Przez myśl mi to nawet nie chciało przejść! Był aż
takim… dupkiem? Gotowało się we mnie z wściekłości.
– Myliłeś się – powiedziałam, odwróciłam
się na pięcie i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Chciałam jak najszybciej opuścić to
miejsce. Najchętniej pobiegłabym, ale czułam na sobie jego wzrok. Gdy w końcu znalazłam
się na zewnątrz odetchnęłam z ulgą. Stanęłam na chodniku niepewna w którą
stronę powinnam się udać. W ręce nadal ściskałam umowę. A więc miałam pracę
marzeń! Ale również i złamane serce!
Dotarłam do domu w stanie kompletnego
rozbicia emocjonalnego. Ręce nadal mi się trzęsły, postanowiłam więc dla
uspokojenia wypić kieliszek wina. Po kilku głębszych łykach włączyłam komputer
i w wyszukiwarce wpisałam słowo: Afromental. Mimo rozbitego serca byłam
przecież profesjonalistką jeśli chodzi o powierzone obowiązki. Chciałam być
dobrze przygotowana, gdyż już następnego dnia miałam stawić się w pracy. Na
YouTube obejrzałam ostatnie teledyski, kilka wywiadów, dowiedziałam się jakie
sukcesy odnosił zespół w ostatnich latach. Wszystko to ze łzami w oczach i
zaciśniętymi zębami. Z niedowierzaniem kręciłam głową za każdym razem, gdy
widziałam jakieś nowe zdjęcie Wojtka. Zastanawiałam się dlaczego wcześniej nie
próbowałam znaleźć go na Facebooku. Był taki tajemniczy a mimo to nie zrobiłam
nic aby zbliżyć się do rozwiązania zagadki. Tylko czy coś by to zmieniło, gdybym
wiedziała wcześniej? Nie byłam niczego pewna. W miarę wypijania kolejnych łyków
wina, coraz śmielej otwierałam kolejne strony. W końcu trafiłam na pewien
wywiad w którym Wojtek rozmawiał z jakąś młodziutką i ładniutką dziennikarką.
Flirtował z nią tak otwarcie, że biedna dziewczyna cała była w pąsach! A mnie
dosłownie chciał trafić szlag! Pod filmikiem było pełno komentarzy, z których
można było wywnioskować tylko jedno – Wozzo żadnej dziewczynie nie przepuści! Wściekle
zamknęłam klapkę od laptopa, gdy przeczytałam ostatni wpis. Było to tylko jedno
słowo: „Zaliczył”. Coś we mnie pękło. Więc był artystą, który bez żadnej obłudy
wykorzystywał swoją sławę do zdobywania i zaliczania dziewczyn! Ja miałam być
kolejna, ale na jego warunkach. Bez żadnego związku. Czysty pociąg fizyczny! Byłam
taka naiwna! Jak głupia dałam sobie zmydlić oczy.
W głowie zaświtała mi myśl, że
powinnam zrezygnować z pracy. Jednak im dłużej o tym myślałam, tym bardziej
byłam pewna – on nie był tego wart. Zależało mi na pracy bardzo. Już raz
zrezygnowałam przez faceta! Teraz byłam silniejsza. Przecież dam radę! Uporam
się z uczuciami i nie przeszkodzą mi one w dążeniu do sukcesu!
***************************************************************************8
Witajcie :-)
Black Rose rodział z dedykiem dla Ciebie :-)
Napiszę dzisiaj krótko....
No i co myślicie???.....
niech się pogodzą bo mi teraz przykro i smutno NA CAŁY TYDZIEŃ !!!!
OdpowiedzUsuńNoo ciekawie się zapowiada w następnym rozdziale :D
OdpowiedzUsuńSzczerze to czekam aż Wojtek ukaże swoje uczucia :)
Czekam na kolejny ;)
Wredniak z tego Wozza ! NO po prostu ŁAJZA !!!
OdpowiedzUsuńAkcja sie rozkreca! Super ! :)
OdpowiedzUsuńNo jest coraz lepiej ciekawiej.Wspólna praca czy to dobry pomysł? Czuję ,że wyniknie z tego coś czego się nie spodziewamy.Wozz tu taki gagatek i flirciarz no nieźle.Będzie super rozmowa pomiędzy nimi oj tak.Rozdział genialny wszystko się rozwija już nie mogę doczekać się następnego :) (girl dreams)
OdpowiedzUsuńWreszcie jakaś kłótnia!!! Jak ja uwielbiam takie zwroty akcji!! Bo przecież cały czas nie może być tak różowo i cukierkowo ;) jestem strasznie ciekawa co wyniknie z tej zaistniałej sytuacji. Nie wiem jak ja wytrzymam do następnego piątku :) Pozdrawiam M.
OdpowiedzUsuńJezu proszę Cię niech oni się pogodzą! Teraz cały tydzień będę się zastanawiać co będzie z nimi dalej. :)
OdpowiedzUsuń//AfroŚwir
O rany!
OdpowiedzUsuńDla mnie?!
Dziękuję!!! *___*
Rozdział GENIALNY <3
Bardzo mi się podobał :-D
A może wykreślą ten punkt z umowy? :-/
Adam chyba wiedział, że między Wojtkiem a Julią coś jest....
Hmm...
Lecę dalej, bo muszę się dowiedzieć :-*
xxx
zajebisty rozdzial <3
OdpowiedzUsuń