piątek, 27 maja 2016

#29

Kilka miesięcy później…

Poczułam nieprzyjemne uczucie w żołądku, kiedy samolot dotknął pasa lotniska. W maleńkim oknie migał mi przed oczami krajobraz Warszawy. Na zewnątrz padał deszcz. Pogoda idealnie oddawała mój stan ducha. To miasto już zawsze będzie mi się kojarzyło z milionem łez które tutaj wylałam. Pomimo tego wracałam, choć nie z własnej woli, poniekąd zmuszona wiecznymi prośbami Aśki.

Po moim wyjeździe odcięłam się od wszystkich znajomych z Polski. Zmieniłam numer telefonu, skasowałam konto na Facebooku i do nikogo się nie odzywałam. Pierwsze trzy tygodnie spędziłam u rodziców. Cały ten czas przeleżałam pod kołdrą użalając się nad sobą, swoim życiem i zmarnowanymi szansami. Przeżywałam żałobę po stracie dziecka i zastanawiałam się, co dalej. W oczy zaczęła zaglądać mi moja dawna znajoma – depresja. Na szczęście mama czuwała i w porę wywlekła mnie z łóżka. Swoją żywiołowością i temperamentem spowodowała, że kolejny raz podniosłam się z dołka. Znalazłam pracę, wynajęłam mieszkanie, odnowiłam znajomości zerwane przed wyjazdem do Polski. Zadzwoniłam do Asi z prośbą o spakowanie rzeczy, które zostawiłam w mieszkaniu cioci. Miała je odesłać pocztą. Zrobiła jednak dużo więcej – przywiozła mi je osobiście. Spędziłyśmy trzy dni na piciu i przeklinaniu wszystkich facetów świata. W tym czasie bardzo zżyłyśmy się ze sobą i utrzymywałyśmy stały kontakt. To za jej namową i prośbami wróciłam. Załatwiła mi kilka sesji i nalegała na mój przyjazd tak bardzo, że w końcu się zgodziłam. Miałam spędzić w Warszawie tydzień i wrócić do siebie. Bałam się tego przyjazdu. Nie byłam gotowa na starcie z przeszłością. Już na lotnisku poczułam, że to nie był dobry pomysł. Przez ostatnie miesiące rzadko pozwalałam sobie na myślenie o nim. Chciałam zapomnieć! Rzuciłam się w wir pracy, poszłam na kursy doszkalające, byleby tylko zająć czymś głowę. Stara i sprawdzona metoda! Czasami jednak w chwilach totalnego doła pozwalałam sobie na małą niesubordynację i włączałam jakiś teledysk na YouTube. Jego widok i głos zawsze doprowadzały mnie później do łez. Chciałam pamiętać tylko te dobre chwile, jednak zadra z moim sercu nie pozwalała na to. Miałam do niego wielki żal. Idąc przez terminal lotniska rozpłakałam się. Wszystkie emocje kumulowane do tej pory i zamknięte w szczelnej szafie mojej pamięci wydostały się na zewnątrz. To miasto wyzwalało we mnie to, czego nie chciałam wyciągać. Zobaczyłam w oddali Aśkę. Otarłam łzy i spróbowałam się uśmiechnąć.

– Kochaniutka, mam nadzieję, że te łzy to z radości na mój widok! – powiedziała, szczerze się uśmiechając i przytulając mnie.

– Nie powinnam była tu wracać! – powiedziałam, gdy już się wyściskałyśmy.

– Nie przejmuj się! Ciocia Asia za chwilę wleje w ciebie drinka i świat wyda ci się piękniejszy! – szczebiotała, zupełnie nie zrażona moim brakiem entuzjazmu.

Następnego dnia po zaplanowanej wcześniej sesji udałyśmy się na zakupy do galerii handlowej. Przemierzałyśmy alejki, idąc pod ramię i rozmawiając, gdy nagle usłyszałam za plecami tak dobrze znajomy głos.

– Mała! – krzyknął.

Zatrzymałam się, jak wryta i powoli odwróciłam. Jakieś pięćdziesiąt metrów dalej stał Tomson i uśmiechał się od ucha do ucha. Gdy go zobaczyłam wszystkie uczucia powróciły. Serce zabiło mi szybciej z radości.  Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nim tęskniłam. Spojrzałam kątem oka na Aśkę, wzruszyła tylko ramionami i z rozbrajającą szczerością rzuciła:

– Pomyślałam, że poprawi ci humor.

Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam dwa kroki w stronę Tomka, po czym puściłam się biegiem. On zrobił to samo. Spotkaliśmy się w połowie drogi, złapał mnie w pasie, uniósł i kilkakrotnie zakręcił się wokół własnej osi.

– Puszczaj wariacie – powiedziałam, śmiejąc się. Czułam już zawroty głowy.

Postawił mnie w końcu na ziemi, ale nie wypuścił z objęć.

– Już nigdy cię nie puszczę! – powiedział, spoglądając mi głęboko w oczy. Zauważyłam w tym spojrzeniu znajome iskierki wesołości i obietnicę. Poczułam w brzuchu uczucie rozlewającego się ciepła.

Wieczorem spotkaliśmy się w trójkę w jednym z klubów. Było tłoczno, głośno i gwarno. Tomek jakimś magicznym sposobem zdobył dla nas wolny stolik. Rozmawialiśmy, jak gdyby nigdy nic, jakby ostatnie miesiące nie istniały. Bardzo mi go brakowało, jego żartów, uśmiechu i pozytywnego podejścia do życia.

Wypiłam już parę drinków, w głowie przyjemnie mi szumiało. Po szalonym tańcu wróciłam do stolika i zamówiłam kolejną kolejkę. Bawiłam się wyśmienicie.

– Maleńka, nie przeginaj. Chyba już wystarczy! – powiedział Tomek patrząc, jak unoszę do ust kolejną porcję alkoholu.

– Nie emeryć! – zganiłam go ze śmiechem.

– Cholera! – powiedziała nagle Asia. Wpatrywała się ze skrzywioną miną w jakiś punkt za moimi plecami.

– Co jest? – zapytałam i spojrzałam w tym samym kierunku.

Ujrzałam Wojtka, który wchodził właśnie do lokalu. Do jego ramienia przyczepiona była jakaś blondynka z pokaźnym biustem. Mina mi zrzedła. Obserwowałam go dwie sekundy i to wystarczyło, abym stwierdziła, że nadal był zabójczo przystojny. Włosy sięgały mu już ramion, to jedyna zmiana jaką zauważyłam. Serce w mojej piersi wyrwało do przodu. Zalała mnie fala gorąca i wściekłości. A niech go cholera! Odwróciłam się zanim zdążył mnie zauważyć. Doprawdy niebywałe, że musiałam się na niego natknąć!

– Możemy pójść gdzie indziej – powiedziała Asia.

– Nie ma takiej potrzeby. – Uśmiechnęłam się. – On mnie już nic nie obchodzi – powiedziałam, przybierając minę pewnej siebie.

Wychyliłam drinka do dna i pociągnęłam Tomka na parkiet. Na szczęście poziom mojego upojenia alkoholowego był na tyle wysoki, że po chwili kompletnie zatraciłam się w tańcu. Miałam przy sobie Tomsona i to na nim skupiłam całą swoją uwagę.

Po kilku piosenkach, poczułam się gorzej. Rzuciłam tylko na migi Tomkowi, ze zaraz wracam i udałam się na poszukiwanie toalet. Było mi gorąco, potrzebowałam obmyć twarz zimną wodą i chwilę odetchnąć. Szłam korytarzem przytrzymując się dla pewności ściany, bo kręciło mi się w głowie. Nie miałam pewności czy idę w dobrym kierunku. Nagle tuż przede mną otworzyły się drzwi. Dzięki spóźnionej reakcji władowałam się prosto w czyjeś ramiona. Poczułam tak dobrze znajomy zapach i zadrżałam. Spojrzałam w górę i utonęłam w niebieskich oczach Wojtka. Popatrzył na mnie i szyderczo się uśmiechnął. Odskoczyłam od niego.

– Kurwa! – zaklęłam.

– Ciebie też miło widzieć – odpowiedział niewzruszony.

– Przepraszam, zagapiłam się – powiedziałam.

Zrobiłam krok w bok, chcąc go ominąć, złapał mnie jednak za łokieć i zatrzymał.

– Naprawdę nie musieliście, aż tak długo się ukrywać. To nie było koniecznie – powiedział.

– O co ci chodzi? – odburknęłam zła.

– No już nie udawaj! O ciebie i Tomsona – ciągnął, uśmiechając się cwaniacko.

Chwilę trwało zanim dotarło do mnie o czym mówił.

– Jezuuuuuu, czy cycki tej laluni z którą przyszedłeś, aż tak bardzo przysłoniły ci świat? – Roześmiałam się ubawiona. Alkohol wyzwalał we mnie najgorsze instynkty. Nie mogłam uwierzyć, jak on mógł nie zauważyć, że wyjechałam? Owszem Tomek coś tam napomknął, że rozmawiają ze sobą tylko z konieczności, wyłącznie na tematy związane z zespołem. Nie sądziłam jednak, że Wojtek nadal tkwi w przekonaniu naszej rzekomej zdrady. Postanowiłam więc w końcu wyprowadzić go z błędu. – Dla twojej wiadomości. Wyjechałam zaraz po wyjściu ze szpitala. Nie było mnie tu przez cały czas. Przyleciałam wczoraj. Może gdybyś patrzył dalej niż tylko na swoje biuściaste koleżanki to byś zauważył – wytknęłam mu.

Zacisnął szczękę i w końcu ujawnił swoje prawdziwe emocje. Z oczu zionęła mu wściekłość.

– Myślisz, że uwierzę w te twoje bajeczki? Daruj sobie! – prychnął.

– Mam gdzieś to czy mi wierzysz, czy nie! – zdenerwowałam się.

Wojtek na te słowa złapał mnie za ramiona i siłą przycisnął do ściany. Z nieznaną mi dotąd brutalnością, wbijał palce w moją skórę. Zbliżył twarz niebezpiecznie blisko mojej.

– Powiedz mi tylko dlaczego. Dlaczego wolałaś jego? – wycedził przez zęby.

– Puszczaj, to boli! – syknęłam. W jego oczach zauważyłam jakiś pierwiastek szaleństwa. Już wcześniej widziałam takie spojrzenie u Jacka i przeraziło mnie to. Wojtek na szczęście zreflektował się i odsunął. – Zostaw mnie w spokoju! – powiedziałam i wyminęłam go. Tym razem pozwolił mi odejść.

Całe zajście wyprowadziło mnie z równowagi. Odnalazłam Tomka, uwiesiłam się jego ramienia i wyszeptałam mu do ucha:

– Zabierz mnie do domu!

– Coś się stało? – spytał zatroskany. Jak zwykle doskonale wyczuł moją zmianę nastroju.

– Chcę jechać do ciebie! – powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

Spojrzał na mnie zaskoczony.

– Jesteś pewna? – zapytał z nadzieją w oczach.

– Pewna, jak nigdy! – odpowiedziałam.

W taksówce ufnie wtuliłam się jego bok i ułożyłam mu głowę na ramieniu.

– Oj, Mała – westchnął i pocałował mnie w czoło.

Stopniowo odzyskiwałam dobry nastrój. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania Tomka, wykrzyknęłam radośnie:

– Goń mnie!

Bywałam już wcześniej u niego, znałam rozkład pomieszczeń, pobiegłam prosto do sypialni. Zadowolona, położyłam się na łóżku. Tomek stanął w progu i oparł się o framugę drzwi, krzyżując ramiona na piersi. Lustrował mnie powłóczystym spojrzeniem z poważną miną. Uśmiechnęłam się kusząco i poklepałam miejsce obok siebie. Zawahał się chwilę, ale podszedł i położył się. Wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa. Alkohol krążący w żyłach dodawał mi odwagi. Pogłaskałam go po gładkim, ogolonym policzku. Przejechałam palcami po jego ustach, cały czas patrząc mu głęboko w oczy. Nachyliłam się i delikatnie pocałowałam kącik jego warg. Nie zareagował, więc musnęłam jego usta.

– Co robisz? – spytał i odsunął się.

– Całuję cię – wymruczałam niezrażona.

– Nie rób tego! – powiedział poważnie.

Odsunęłam się sfrustrowana.

– Co jest? Już ci się nie podobam? – spytałam prowokacyjnie, unosząc jedną brew do góry.

Tomek westchnął głęboko, przeturlał się i nim zdałam sobie sprawę z tego, co się dzieje, przygniótł mnie do materaca swoim ciałem. Podparł się na łokciach i zawisł tuż nad moją twarzą. Powoli zbliżył usta i pocałował mnie delikatnie. Zadowolona, przymknęłam oczy oczekując dalszych pieszczot, on jednak zszedł ze mnie i powrócił na swoją poprzednią pozycję. Poczułam się odtrącona.

– Nie, to nie! – powiedziałam obrażona.

Spróbowałam wstać, ale nie pozwolił mi. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Opierałam się plecami o jego klatkę piersiową. Przytulił mnie mocno, nawet przez koszulkę czułam, jak szybko bije jego serce. Odgarnął mi włosy i pocałował w odsłoniętą szyję. Zadrżałam mimowolnie czując na wrażliwej skórze jego oddech i dotyk.

– Maleńka, pochlebiasz mi, ale nie mogę ci tego zrobić. Nie chcesz tego. Jutro byś tego żałowała.

– Skąd wiesz czego chcę? – odburknęłam.

– Bo znam cię doskonale. W tej chwili nie myślisz racjonalnie. Chcesz się tylko na nim odegrać. A ja, na swoje nieszczęście jestem zbyt miłym gościem, aby ci na to pozwolić. Za bardzo mi na tobie zależy. Nie chciałbym, żebyś kochała się ze mną tylko i wyłącznie z powodu zemsty. Jeśli to miało by się kiedyś zdarzyć, chciałbym być pewny, że jesteś myślami ze mną, a nie z nim.

Na samo wspomnienie jego z mojej piersi wydobył się szloch. Tomek tulił mnie, jak dziecko pozwalając się wypłakać.

– Natknęłam się na niego w klubie. On myśli, że byliśmy i nadal jesteśmy razem. Nawet nie zauważył, że wyjechałam – wyszeptałam, gdy już zabrakło mi łez. – Tak bardzo mnie zranił!

– Próbowałem mu wytłumaczyć, ale nie chciał słuchać! Opowiedziałem chłopakom o wszystkim, razem chcieliśmy go przekonać, ale on jest taki uparty! Zagroził, że jeśli jeszcze raz któryś z nas wspomni o tobie, to odejdzie z zespołu. Zrobiłby to, jest do tego zdolny! Nabraliśmy więc wody w usta i musieliśmy znosić jego fochy. Powrócił klasyczny Wozzo, łamacz damskich serc. Przykro mi, to wszystko moja wina.

– Skoro czujesz się taki winny, to dlaczego tutaj jestem? Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju? – spytałam.

– Maleńka, bo przy tobie ja też nie myślę racjonalnie. Mój wewnętrzny samolub chce cię mieć, mimo wszystko – powiedział i przejechał przeciągle wargami po mojej szyi.

– Tomek! Miałeś być miłym gościem i nie wykorzystywać mnie. Natychmiast przestań! – powiedziałam, uśmiechając się.

–  A to nie jest miłe? – powiedział i ponowił swoją pieszczotę.

– Przestań, podnieca mnie to!


I'm not some guy. Who only wants to be your friend –  zanucił mi do ucha. – A teraz śpij! Dobranoc!

************************************************************

Kochani kolejny rozdział do Waszej oceny :-) Tomasz ze specjalnym dedykiem dla Ciebie... intrygujesz mnie... proszę nie przestawaj.... :-D
Czy team Tomsona jest zadowolony? A co na to Ci którzy stoją po stronie Wojtka? Piszcie!!!!

piątek, 20 maja 2016

#28

Ocknęłam się w szpitalu. Zorientowałam się gdzie jestem od razu po wystroju sali. To było takie samo pomieszczenie do którego trafiłam po wypadku, kiedy poznałam Wojtka. Mój wzrok skierował się do konta sali gdzie stał poprzednim razem. Miejsce było jednak puste. Od tamtej chwili nie minęło dużo czasu, a jednak tak wiele się zmieniło, tyle się wydarzyło. Wcisnęłam przycisk przywołujący pielęgniarkę. Zjawiła się po chwili. Weszła do sali i z uśmiechem na ustach, zaczęła sprawdzać kroplówkę, po czym obejrzała wprawnymi dłońmi bandaż na mojej głowie. Cały czas coś mówiła, próbowała zagadywać. Nie byłam w nastroju do takich rozmów. Interesowała mnie tylko jedna rzecz.

– Co z moim dzieckiem? – spytałam, przerywając jej.

Popatrzyła smutno i ścisnęła moją rękę, jakby chciała dodać mi otuchy. To jedno spojrzenie rozwiało wszystkie nadzieje. Straciłam więc nawet tę małą cząstkę jego. Życie kolejny raz ze mnie zakpiło. Dlaczego nigdy nic mi się nie udawało?! Czym sobie zasłużyłam na taki los?! Czułam wielką niesprawiedliwość i żal. Ułożyłam ręce na brzuchu i wybuchłam płaczem. To była pokuta za mój wybór z przeszłości! Tamtego dziecka nie potrafiłam pokochać. Dla tego maleństwa które żyło tylko kilka tygodni i postanowiło mnie opuścić – zrobiłabym wszystko. Los szydził sobie ze mnie, śmiejąc mi się w twarz. Niemal słyszałam, jak jakiś głos w mojej głowie mówi: nie chciałaś poprzedniego, to zabiorę ci to które pragnęłaś! Chciałam umrzeć! Klątwa tamtej decyzji już zawsze miała mnie prześladować! Nie zasługiwałam na szczęście, które zostało mi brutalnie odebrane.

Pielęgniarka widząc mój atak rozpaczy, podała mi jakiś zastrzyk uspakajający. Znów odpłynęłam w niebyt. Tam przynajmniej nic nie bolało!

Obudziłam się, gdy na dworze było już ciemno. Nie miałam świadomości ile czasu przeleżałam nieprzytomna. Do sali znów weszła pielęgniarka ta sama, co wcześniej.

– Jak tam, złociutka wyspałaś się już? Dwóch kawalerów czeka, aby z tobą porozmawiać! Mogę ich wpuścić?

– Dwóch? – zapytałam zaskoczona.

– A co spodziewałaś się tylko jednego? – szczebiotała zadowolona. – Jeden wysoki w kapeluszu, drugi niższy i w czapce. Mówi ci to coś?

– Niech pani zawoła tego drugiego – westchnęłam niezadowolona i odprowadziłam ją wzrokiem do wyjścia z sali.

Nie miałam teraz siły, ani ochoty na konfrontację z Wojtkiem. Tomek niepotrzebnie go wzywał. Usłyszałam pod drzwiami jakieś podniesione głosy.

– No chyba sobie jaja robicie! Chcecie sobie ustalić wersję wydarzeń i znowu wciskać mi kit? Niedoczekanie wasze. Puszczaj. – Rozpoznałam głos Wojtka.

Po kilku sekundach, dosłownie wparował do środka. Za nim wtoczył się Tomson i przerażona pielęgniarka. Dałam jej znak, że wszystko w porządku. Wyszła z oburzoną miną.

Wojtek stał na środku sali i zaciskał ręce w pięści. Wyraz jego twarzy wyraźnie mówił mi, jak bardzo jest wściekły. Jego oczy ciskały gromy, patrzył na mnie ostro. Nie spodziewałam się takiej wrogości.

– Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? – spytał z pretensją. – Dlaczego on wiedział pierwszy? Może to jego dziecko, co? Skąd masz pewność, że jest moje? – wydarł się.

To koniec – pomyślałam. Nie miałam siły na tłumaczenia. Zdeptał i zmiażdżył moje uczucia. Poczułam ogromną wściekłość. Nie mogłam pozwolić żeby mnie obrażał!

– Jak śmiesz! Potrafisz być tylko podły! Wracaj do tej swojej laluni, nie chcę cię więcej widzieć! Dziecko BYŁO twoje, ale postanowiło odejść, bo czuło, że tatuś go nie pokocha! Wyjdź stąd! Wynoś się! – darłam się, wpadłam w jakiś amok. Chciałam mu dopiec, żeby zabolało go tak, jak mnie. Łzy ciekły mi strumieniami, zamazując obraz przed oczami. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i za chwilę czyjeś ramiona przygarnęły mnie do siebie.

– Przykro mi! Tak bardzo mi przykro! – szeptał Tomson.

Spędziłam bezsenną noc na szpitalnym łóżku. Rano wypisałam się na własne życzenie. Kolejny raz moje życie stanęło na rozdrożu. Zamiast stawić mu czoła postanowiłam znów rzucić wszystko i uciec. Potrzebowałam czasu na wylizanie ran. Dziura w moim sercu, ziała wielką pustką i bólem. Zmęczona wszystkimi porażkami byłam w kompletnej rozsypce emocjonalnej. Chciałam skulić się gdzieś w koncie z dala od świata. Przemyśleć wszystko, wyciągnąć wnioski i zacząć życie kolejny raz od nowa. Choć nie wiedziałam czy kiedykolwiek znów mi się to uda.

Pakowałam właśnie torbę podróżną do bagażnika taksówki, która miała zawieść mnie na lotnisko, gdy za plecami usłyszałam znajomy głos. Doprawdy zdumiewał mnie fakt, że on zawsze pojawiał się w krytycznych momentach. Jakby wyczuwał moje problemy.

– A ty gdzie się wybierasz? W szpitalu powiedzieli mi, że wypisałaś się na własne życzenie. Chcesz żebym dostał zawału? Bałem się, że coś głupiego strzeliło ci do głowy – powiedział Tomek. Patrzył na mnie smutno, zupełnie inaczej niż zwykle.

– Wyjeżdżam – odpowiedziałam krótko.

– Ale wrócisz? – spytał spanikowany.

– Nie mam już do czego, ani do kogo wracać.

– A co z pracą? Chcesz zostawić nas samych? Adam nie poradzi sobie bez ciebie!

– Złożyłam wypowiedzenie. To nie ma już sensu – odpowiedziałam smutno.

– A co ze mną?! Mnie też chcesz zostawić?! – powiedział, podniesionym głosem.

– Tomek… – powiedziałam i przełknęłam głośno ślinę, bo poczułam wielką gulę w gardle. – Wtedy, gdy mnie znalazłeś… To, co powiedziałeś… To prawda? – wyszeptałam, bo nie byłam wstanie mówić.

Zamrugał oczami zaskoczony. Nie spodziewał się tego. Wtedy w łazience początkowo sądziłam, że to był Wojtek. Jednak gdy emocje już opadły zrozumiałam, że się myliłam. Słyszałam wtedy każde jego słowo, czułam jego ból i strach. Przeczucia, które mnie nachodziły wcześniej, a których nie chciałam słuchać, okazały się być prawdziwe. Patrzyłam, jak bardzo męczył się, aby mi odpowiedzieć. Prawdopodobnie bił się z myślami czy wyznać prawdę, czy kolejny już raz obrócić wszystko w żart, ale mnie nie mógł już oszukać.

– Nie mogę ci tego powiedzieć – odpowiedział w końcu zbliżając się do mnie. Stanął blisko, dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Poczułam, jak moje serce przyspiesza. Powinnam zachować dystans, cofnąć się, jednak nie potrafiłam. – Ale mogę ci pokazać – dokończył i złapał delikatnie moją twarz w obie dłonie. Przymknęłam oczy, przypominając sobie, że już kiedyś znalazłam się w identycznej sytuacji.

– Nie rób tego, proszę – wyszeptałam te same słowa, co wtedy.

Teraz jednak miałam przed sobą Tomka, a nie Wojtka. A on nie miał zamiaru mnie słuchać.

– Pozwól mi! – powiedział.

Poczułam jego usta na swoich. Delikatnie je musnął, to wystarczyło, aby między nami przeskoczyła iskra. Zamiast się cofnąć, przywarłam do niego całym ciałem, oddając pocałunek. Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi łomocząc, jak szalone.

Zrozumiałam, jak bardzo myliłam się dotąd. Uczucia do Tomsona zawsze we mnie były, przykryte jedynie pod bezpieczną kołderką przyjaźni. Wystarczyło tylko je wypuścić, dać im czas, a mogły przekształcić się w coś naprawdę pięknego i prawdziwego. Oszukiwałam sama siebie nazywając go przyjacielem. Zawsze był kimś więcej! Nie chciałam jednak dopuszczać tych uczuć do głosu. Przed oczami stanęły mi wszystkie obrazy i wydarzenia w których to Tomson był dla mnie oparciem. Zawsze i wszędzie wtedy, gdy tylko było mi źle, był obok. Coraz bardziej wciągałam go w swoje życie, nieświadomie podsycając naszą relację. Wojtek miał absolutną rację zarzucając mi, że zawsze uciekam z problemami do niego. Wszystko dokumentnie spieprzyłam!

Po chwili oderwałam się od niego. Nie miałam śmiałości spojrzeć mu w oczy. Jak największy tchórz odwróciłam się. Nie mogłam dać nam szansy. To skomplikowało by wszystko jeszcze bardziej. Sama już nie wiedziałam, co czuję i do kogo. Zagmatwałam się we własnym sercu. Nie rozumiałam własnych reakcji.

– Muszę już jechać – powiedziałam. Tomek nie chciał puścić mojej dłoni, więc wyszarpałam ją stanowczo.

– To jeszcze nie koniec! – usłyszałam za plecami, gdy już wsiadałam do taksówki.

Wozzo

Obudziłem się z gigantycznym bólem głowy, męczył mnie kac morderca. Musiałem się napić, bo prześladował mnie obraz jej oczu, gdy krzyczała, że nie chce mnie więcej widzieć. Te oczy które zwykle patrzyły na mnie z taką miłością! Jak do tego doszło? Bo jesteś idiotą – odpowiedział mi usłużnie jakiś głos w głowie. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. W garderobie wisiało kilka jej rzeczy. Przejechałem po nich palcami. Wziąłem jedną z bluzek i zakryłem sobie nią twarz. Wyczuwałem delikatny zapach jej perfum. Tak bardzo mi jej brakowało! Jej śmiechu, głosu, krzątania po mieszkaniu. Tęskniłem za naszymi rozmowami, za jej obecnością i jej ciałem. Potrzebowałem jej! Kochałem ją… a ona? Przed oczami cały czas miałem obraz, jak leży z nim w łóżku! W złości, chcąc dać upust emocjom zrzuciłem kilka kosmetyków z szafki przy lustrze. Popatrzyłem sobie w oczy. Zimne i pokerowe spojrzenie, to którym uraczyłem ją w szpitalu. Weź się w garść człowieku – powiedziałem sam do siebie. W każdej innej sytuacji potrafiłem zachować zimną krew, nawet wtedy gdy Pati wygadała mi jej tajemnicę. Jednak gdy w grę wchodziła zazdrość to traciłem rozum i zdolność analitycznego myślenia. Wyjaśniła przecież wszystko, podała sensowne wytłumaczenie! Dlaczego nie potrafiłem go zaakceptować? Do tego jeszcze napatoczyła się Meg. Zazdrosny i zły zagalopowałem się trochę. Wiedziałem, że Julię zaboli, gdy zobaczy nas razem. Wiedziałem a mimo to nie potrafiłem się powstrzymać, bo chciałem, żeby ją zabolało tak jak mnie. Nie, nic już nie czułem do swojej byłej. Była zimną wyrachowaną suką. Spotkałem się z nią jeszcze raz, bo nalegała. Kiedyś oddałbym wszystko byle tylko z nią być. Byłem głupi i naiwny. Dopiero długo po czasie zrozumiałem, że byłem dla niej tylko zabaweczką, trampoliną do sukcesu. Teraz przyszła do mnie, bo chciała kolejnego skandalu. Wydawała nową płytę i potrzebowała reklamy. Z niedowierzaniem wspominałem czasy, kiedy dosłownie żebrałem o jej miłość. Obiecałem sobie później, że już nigdy nie będę zabiegał o kobietę, która mnie zdradzi. Wtedy schowałem dumę do kieszeni. Nie zamierzałem już popełniać takiego błędu. Tylko dlaczego tak cholernie źle się czułem! Porównywanie Juli do Meg, było dla tej pierwszej krzywdzące. Ona była tak bardzo inna, taka dobra. Dawała mi wyrazy miłości na każdym kroku, w każdym spojrzeniu i geście. Czy to możliwe, że spieprzyłem wszystko przez swój brak zaufania? Ale przecież widziałem ich razem w łóżku! Od początku obserwowałem ich relacje. Zawsze doskonale bawili się w swoim towarzystwie. Szlag mnie trafiał, gdy uciekała do niego z problemami. Dlaczego nie mogła rozmawiać o nich ze mną? Bo to ty je stwarzałeś – usłyszałem w głowie. Natłok myśli mnie przygniatał. I jeszcze ta ciąża! Miała rację mówiąc, że potrafię być tylko podły. Zaślepiony widziałem tylko czubek własnego nosa. Zostawiłem ją w takim momencie. Z góry założyłem, że to nie moje dziecko. Gryzły mnie wyrzuty sumienia i prześladował jej wzrok, pełen bólu. Cholera, przecież ona nie potrafi, aż tak dobrze kłamać – pomyślałem. Miałem zostać ojcem! Zerwałem się z łazienki, jak oparzony. W trzy minuty później siedziałem już w samochodzie. Musiałem z nią porozmawiać!


Podjechałem pod jej blok, łamiąc chyba wszystkie możliwe przepisy ruchu drogowego. Dopiero na miejscu zdałem sobie sprawę, że powinienem był pojechać do szpitala. Na pewno jeszcze jej nie wypisali. Już miałem się wycofać, gdy ją zobaczyłem. Wkładała jakąś torbę do bagażnika taksówki. Chciałem wysiąść i pobiec do niej, jednak ręka zastygła mi na klamce, gdy zobaczyłem Tomsona. Kurwa! Wszędzie on! Poczułem, jak ciśnienie mi się podnosi. Obserwowałem, jak rozmawiają. Po chwili on objął jej twarz i pocałował ją! Zacisnąłem ręce na kierownicy z wściekłością. Wszystko stało się jasne! Miałem rację! Kurwa! Znowu dałem się oszukać! Mój przyjaciel wbił mi nóż w plecy. Opanowała mnie tak wielka złość, że miałem ochotę podejść do nich, strzelić go w mordę, a jej wykrzyczeć kilka niemiłych epitetów. Nim się jednak spostrzegłem Julia wsiadła do taksówki i odjechała. Zdrajca stał jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu i patrzył za odjeżdżającym samochodem. Minę miał nie za wesołą. Po chwili odwrócił się i nasze spojrzenia się spotkały. Gdybym mógł zabiłbym go wzrokiem. Za to on wydawał się być zaskoczony. Zaczął kręcić głową, jakby chciał czemuś zaprzeczyć i zrobił kilka kroków w kierunku mojego samochodu. Naprawdę miał mnie za takiego naiwniaka? Ruszyłem z piskiem opon omal go nie rozjeżdżając, bo nie chciał zejść mi z drogi. Dla mnie mógłby być już martwy!

********************************************************************

Kochani nie zapomniałam o was :-) Przepraszam za małe opóźnienie.....
Prosiliście w komentarzach o to aby rozdziały były częściej.... Jeśli bym się zgodziła to zabawa skończyła by się wcześniej.... a ja nie jestem na to gotowa....
Także zostajemy przy piątkach o ile ilość komentarzy będzie odpowiednia.....

piątek, 13 maja 2016

#27

Wiedziałam, że muszę dać mu czas, aby wszystko przemyślał. Miałam wrażenie, że świat się zatrzymał i szydzi ze mnie. Oczekiwanie na decyzję było dla mnie katorgą. Spędziłam prawie bezsenną noc, rozmyślając. Nie doszłam jednak do żadnych nowych wniosków. Prawie cały kolejny dzień wałęsałam się po domu w niewiadomym celu. Jednak w końcu coś we mnie pękło. Przypomniałam sobie o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce jakiś czas temu. Po kłótni Wojtka z Majkiem, dostałam od tego drugiego wiadomość poprzez Facebooka. Napisał mi, że jego propozycja jest nadal aktualna. Obiecał, że zdradzi szczegóły rozstania Wojtka z Meg, jeśli tylko się z nim spotkam. Wtedy zareagowałam gniewem. Skasowałam wiadomość, nie wspominając o niczym Wojtkowi. Teraz jednak sytuacja uległa zmianie, bo pojawiła się ona. Nie zastanawiając się długo włączyłam komputer i odnalazłam stronę Majka. Z harmonogramu wynikało, że będzie grał dzisiaj koncert klubowy w Warszawie.

Godzinę później wysiadałam z taksówki przed klubem. Mieliśmy tam koncert kilka dni wcześniej. Ochroniarz przy wejściu na szczęście mnie pamiętał i wpuścił na backstage bez problemu, gdy powiedziałam, że zapomniałam czegoś w garderobie. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Usłyszawszy zaproszenie weszłam do środka.

– No proszę, proszę, kogo ja widzę – powiedział Majk, gdy tylko mnie zobaczył. W pomieszczeniu siedziało jeszcze dwóch mężczyzn. – Zostawicie nas samych? – poprosił ich.

Gdy wyszli wskazał mi krzesło.

– Kłopoty w raju? – spytał, nie przestając się uśmiechać. – Spodziewałem się ciebie – dodał.

– Tak? Niby dlaczego? – spytałam zdezorientowana.

– A to dlatego! – powiedział i sięgnął do kieszeni wyciągając z niej komórkę. Chwilę poklikał i podał mi ją mówiąc: – Dzisiejszy, świeżutki snap od mojej koleżanki. To dlatego tutaj jesteś, prawda?

Drżącymi dłońmi chwyciłam telefon i popatrzyłam na wyświetlacz. Ze zdjęcia uśmiechała się do mnie Meg, siedząca na kolanach Wojtka, który obejmował ją w pasie i patrzył na nią maślanym wzrokiem. Pod spodem widniał opis: Big Love come back.

Pociemniało mi w oczach. Poczułam się słabo, serce mi przyspieszyło i oblałam się zimnym potem. Więc to tak! Dokonał wyboru! Wolał ją!

– Przykro mi. – Majk przerwał mi rozmyślania. – To od początku do tego zmierzało. Chciałem ci powiedzieć już wcześniej, ale nie chciałaś słuchać. On jest w niej beznadziejnie zakochany, a ona bezbłędnie potrafi to wykorzystać. Wtedy, gdy nas przyłapał, zrobił awanturę. Meg roześmiała mu się w twarz i kazała spadać. Wiesz, co wtedy zrobił? Niemal błagał na kolanach, żeby jeszcze przemyślała sprawę. Płaszczył się mimo, że go zdradziła. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem. Koleś jest niespełna rozumu! Meg to przebiegła i cwana dziewczyna. Skoro się przy nim znowu kręci, znaczy ma jakiś interes. Przykro mi to mówić, ale twój chłoptaś przepadł z kretesem. Jeśli tylko chciałabyś się na nim odegrać to jestem do dyspozycji.

Przez chwilę warzyłam w głowie jego słowa.

– Dziękuję za propozycję, ale nie jestem zainteresowana – powiedziałam wstając. – Pójdę już.

– Zostań chociaż na koncercie – poprosił.

– Muszę już iść! – powiedziałam.

Dotarłam do domu na wpół świadoma. Słowa Majka rysowały w mojej głowie nowy obraz Wojtka. Tego się nie spodziewałam! Czy można kogoś kochać, aż tak mocno, że traci się swoją godność? Czy to w ogóle możliwe? Przekroczył granicę pomiędzy miłością, a poszanowaniem siebie. Przecież nie można nikogo zmusić do miłości. Nie mogłam uwierzyć, ale wszystkie fakty to potwierdzały. Czym w takim razie były jego uczucia względem mnie? Zwykłą farsą i oszustwem! Nigdy prawdziwie mnie nie kochał! Nasz związek okazał się niczym. To było złudzenie, w które tylko ja wierzyłam. Mrzonki i pobożne życzenia, które już nigdy się nie spełnią. Marzenia i plany, które miały pozostać niezrealizowane. Moje życie straciło sens, pogrążyłam się w czarnej rozpaczy.

3 dni później…

Od rana bardzo źle się czułam. Brzuch mnie bolał i wymiotowałam. Zadzwoniłam do Adama, że potrzebuję wolne. Na szczęście nie robił problemów. Była to oczywiście doskonała wymówka przed spotkaniem z Wojtkiem, który nie raczył się odezwać. Ostatnie dni dały mi się ostro we znaki. Wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej, ale on już przecież wybrał. Teraz ja musiałam wziąć się w garść i podjąć kilka ważnych decyzji. Nie potrafiłam jednak, czułam się, jak zawieszona w próżni, bardzo chciałam się ruszyć, ale jednocześnie nie mogłam. Zwlekałam, choć zdawałam sobie sprawę, że wszystko jest już skończone.

Po południu odwiedził mnie Tomson – mój przyjaciel, który zawsze pojawiał się kiedy go potrzebowałam.

– Mała, jak się czujesz? Adam mówił, że jesteś chora! – rzucił od progu. Zlustrował mnie od stóp po głowę i skrzywił się. – Faktycznie kiepsko wyglądasz!

– Piękne dzięki! – Przewróciłam oczami.

– Byłaś u lekarza? – spytał.

– Byłam!

– No i co? – dopytywał.

– Nie martw się, to nic zaraźliwego. Chcesz kawy? – spytałam, chcąc odciągnąć jego myśli w inną stronę. Nie czekając na odpowiedz, wyjęłam kubki z szafki. Gdy tylko otworzyłam opakowanie po kawie, poczułam mdłości które męczyły mnie od rana. Pognałam do łazienki i zwymiotowałam. Nie zamknęłam za sobą drzwi, więc Tomek niezrażony wszedł do środka. Ja po kolejnej porcji torsji pozbyłam się z żołądka zielonej herbaty, którą wypiłam chwilę wcześniej. Wymęczona położyłam się na chłodnych kafelkach, nie miałam siły wstać.

– Jak mogę ci pomóc? Przynieść ci coś do picia? – spytał troskliwie Tomek, delikatnie głaszcząc mnie po plecach.

– Wody – powiedziałam. Choć i tak wiedziałam, że gdy tylko ją wypiję, znów zwymiotuję, chciałam tylko czymś go zająć, aby nie musiał na mnie patrzeć. Gdy wyszedł podniosłam się i przepłukałam twarz i usta wodą. Jedno spojrzenie w lustro upewniło mnie, jak koszmarnie wyglądam. Tomek wrócił ze szklanką w dłoni. Oparł się o framugę i lustrował mnie spojrzeniem.

– Powiesz mi prawdę? – spytał po chwili.

Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, usiadłam na podłodzie, opierając się plecami o wannę. Kucnął, złapał moją brodę i zmusił abym na niego popatrzyła. W jego błękitnych oczach widziałam mnóstwo emocji: troskę, żal i coś czego wcześniej nie dostrzegałam…, bo nie chciałam.

– Jesteś w ciąży? – Domyślił się, jak zawsze.

Gdy w końcu padło to słowo, runęły jakieś tamy i rozpłakałam się. Tomek przygarnął mnie do siebie i tulił jak małe dziecko, pozwalając się wypłakać. Nie wiem, jak długo siedzieliśmy na tej podłodze. Mój przyjaciel nie naciskał, o nic nie pytał, po prostu był, ocierał moje łzy i koił ból.

– Wojtek wie? – spytał, gdy już uspokoiłam się nieco.

– Nie, i nie może się dowiedzieć! Proszę cię, nic mu nie mów! – spojrzałam na niego błagalnie.

– Musisz mu powiedzieć! Jak sobie to wyobrażasz!?

– Kazałam mu wybierać. Ona albo ja! Nie wiem, jak daleko zaszły sprawy między nimi, ale chcę dać mu jeszcze trochę czasu. Choć wiem, że to naiwne, bo on już wybrał, ale jestem to winna dziecku, które we mnie rośnie. Ta wiadomość mogła by wpłynąć na jego decyzję! Gdyby się teraz dowiedział i wrócił do mnie, już zawsze zastanawiałabym się czy zrobił to z miłości, czy tylko z poczucia obowiązku. Rozumiesz?

– Nic kurwa nie rozumiem! – Pokręcił głową.

Opowiedziałam mu o naszej kłótni i o mojej wizycie u Majka. Tomek słuchał z niedowierzaniem, i co chwilę klął pod nosem.

– To wszystko przeze mnie! – powiedział, gdy skończyłam.

– Nie, to wszystko przez to, że on nie potrafi mi zaufać. Ta dziewczyna wywarła na nim piętno. Bał się kolejnego rozczarowania, nawet nie zauważał, że sam do niego dążył z góry zakładając wszystko, co najgorsze.

– Ja pierdole! Jadę do niego i stłukę go na kwaśne jabłko.

– Jest od ciebie większy! – prychnęłam. – Tomuś, tylko proszę ani słowa o dziecku – dodałam. – Obiecaj mi to!

– Obiecuję – powiedział i pocałował mnie w czoło, wstając.

Gdy już wyszedł, długo patrzyłam na zamknięte drzwi. Czy Tomek był wstanie przemówić mu do rozumu? Ja nie miałam na to siły. Nie chciałam płaszczyć się i brać go „na dziecko”. Ta decyzja musiała wyjść od niego. Dziecko – jeszcze nie przywykłam do tej myśli. Nie planowaliśmy tego, ciąża była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Gdyby nie okoliczności cieszyłabym się, jak wariatka. Rosła we mnie przecież cząstka mężczyzny, którego kochałam. Mimo, że nie był pewny swoich uczuć cieszyłam się, że będę mieć swoją własną kopie jego. Marzyłam o tym, aby to był chłopczyk. Chciałam, aby wyglądał jak on. Rozmyślania przerwał mi bolesny skurcz brzucha. Nie był podobny do wszystkich poprzednich. Prawie odebrał mi oddech. Trwał kilka sekund i ustał. Lekarz uprzedzał mnie, że w początkowych tygodniach takie rzeczy mogą się zdarzać. Wymioty mimo wszystko też były dobrym objawem. Wstałam w końcu z podłogi, chcąc rozprostować obolałe już mięśnie. Gdy tylko się podniosłam, znów przeszył mnie ból, tym razem dużo gorszy. Zgięłam się w pół, próbując złapać oddech. Wyczułam ciepło między nogami. Szkarłatny kolor wyraźnie odznaczał się na jasnym materiale spodni. Pociemniało mi przed oczami, poczułam, jak tracę władzę nad ciałem. Osunęłam się na podłogę bezwładnie, uderzając głową o kant umywalki.

Tomson

To wszystko moja wina. Mimo tego, że Julia uważała inaczej czułem się podle. Gdyby nie ja cieszyła by się teraz z wiadomości o ciąży razem z Wojtkiem. Tak powinno być od początku. Ona i on. Nie ona i ja! Dlaczego nie potrafiłem zapanować nad własnymi uczuciami? Nie zasługiwałem na miano przyjaciela. Ani w stosunku do niego ani do niej. Powinienem był od początku trzymać się od niej z daleka! Ale ona przychodziła do mnie taka piękna, bezbronna, zagubiona i prosiła o rady. Tak łatwo mogłem się do niej zbliżyć, pod pretekstem przyjaźni przytulać i nawet skradać buziaki. Wykorzystywałem jej ufność wiedząc, że dla niej nasza relacja znaczyła dużo mniej niż dla mnie. Mimo to brnąłem dalej i zagalopowałem się. Bawiłem się tak doskonale, że zagłuszałem wszystkie wyrzuty sumienia. Zdawałem sobie sprawę, że to dziewczyna mojego przyjaciela, a mimo to nie potrafiłem przestać. Jeszcze żadna inna kobieta nie wzbudzała we mnie takich uczuć! Zachodziłem w głowę, jak teraz naprawić całą sytuację. Wozzo oczywiście nie chciał ze mną gadać. Zatrzasnął mi drzwi przed nosem i kazał spierdalać. Absolutnie mu się nie dziwiłem. Wszystko zaczęło się sypać i była to tylko i wyłącznie moja wina. Powinienem zostawić ją teraz w spokoju. Dać im czas, aby się dogadali, ale oto znowu stałem przed jej blokiem. Powinienem odejść, ale nie potrafiłem. Miała nade mną władzę. Dzień bez spojrzenia w jej piękne, duże, czekoladowe oczy był dla mnie stracony. Niestety gdy zdałem sobie z tego sprawę było już za późno. Przepadłem! Nie mogłem zostawić jej teraz samej. Potrzebowała przyjaciela i zamierzałem kolejny już raz udawać go, ukrywając swoje prawdziwe uczucia.

Zapukałem do mieszkania. Nie otworzyła mi jednak. Zadzwoniłem na jej komórkę i ze zdziwieniem usłyszałem, jak odgłos melodyjki rozbrzmiewa za drzwiami. Miałem złe przeczucia, zdenerwowany szarpnąłem za klamkę. Drzwi były otwarte, więc wszedłem do środka.

– Mała? – zawołałem, rozglądając się. Dostrzegłem ją na podłodze łazienki. Leżała w jakimś dziwnym, nienaturalnym położeniu. Rzuciłem się w tamtą stronę i z przerażeniem odkryłem jej ciało położone w kałuży krwi. Poczułem, jak serce ściska mi się ze strachu.

– Boże, nie! – szepnąłem przerażony.

Ukląkłem przy niej i zbadałem puls. Oddychała, ale była nie przytomna. Wykręciłem na komórce numer alarmowy zachodząc w głowę, co się stało. Przecież nie było mnie tu raptem pół godziny. Rejestratorka odebrała zgłoszenie i przekazała, że karetka będzie za kilka minut. Pod jej głową rozlała się kałuża ciemnobrązowej krwi. Bałem się ją ruszyć, nie chcąc pogorszyć sytuacji. Pogłaskałem jej policzek. Cały się trząsłem ze strachu i przerażenia. Coś we mnie pękło. Na usta cisnęły mi się słowa, których miałem do niej nigdy nie wypowiadać.

– Julia obudź się, proszę cię! Nie rób mi tego! Tylu jeszcze rzeczy ci nie powiedziałem! Muszę ci coś wyznać! Musisz wiedzieć, że cię kocham! Słyszysz? Kocham cię! Natychmiast otwórz oczy i powiedz mi, żebym przestał się wygłupiać. I będzie tak jak dawniej! Będzie tak, jak zawsze powinno być, gdybym wszystkiego nie zepsuł.

Wydała z siebie cichy jęk i otworzyła oczy. Wzrok miała jednak dziwnie zamglony. Popatrzyła na mnie i szepnęła:

– Wojtek…


Znów odpłynęła. Myślała, że jestem nim. Od początku wiedziałem, że kocha tylko jego. Nigdy nie łudziłem się, co do tego. Ja byłem dla niej tylko przyjacielem. Gdyby wiedziała, co chodziło mi po głowie, gdy niby przypadkiem łapałem ją za rękę, czy przytulałem, jak przychodziła się poradzić… to zmieszała by mnie z błotem. Pozwalałem jej trwać w błogiej nieświadomości. Potrzebowała przyjaciela, więc nim byłem. Dzięki temu mogłem być blisko niej. Teraz w końcu zamierzałem wszystko wyprostować. Jej szczęście było dla mnie ważniejsze niż własne uczucia. Nie była moja i nigdy nie miała być. 

************************************************************************

Kochani  to jeden z moich ulubionych rozdziałów, mam nadzieję, że Wam również się spodoba...
Nie żałujcie komentarzy ....
Buziaki...

piątek, 6 maja 2016

#26

Wróciłam do sypialni, gdzie zastałam Tomsona, siedzącego na łóżku z głową między nogami.

– Coś ty najlepszego narobił! – rzuciłam wściekle.

Spojrzał na mnie, blady i przestraszony.

– Co się właściwie stało? – spytał słabo.

– Kurwa! A której części nie pamiętasz? – syknęłam.

– Pamiętam, że byłem na imprezie. Potem już kompletna pustka w głowie. Film mi się urwał!

– Pięknie! Po prostu pięknie! Przyjechałeś tu w nocy kompletnie pijany. Zasnąłeś na kanapie i tam cię zostawiłam. W nocy musiałeś przyleźć do mojego łóżka. Nawet się nie obudziłam! Coś ty sobie wyobrażał, do cholery! Teraz Wojtek myśli, że ze sobą spaliśmy!

– O ja pierdole! – powiedział i przeciągnął dłońmi po twarzy. – Przepraszam! Tak bardzo cię przepraszam! Obudziłem się w nocy zdezorientowany. Było mi strasznie nie wygodnie i myślałem tylko o tym, żeby położyć się do łóżka. Nawet nie zwróciłem uwagi, że to nie moje mieszkanie. Wszystko mu wyjaśnię. Zajmę się tym!

Nie miałam siły ani czasu, by się na niego denerwować. Musiałam, jak najszybciej znaleźć Wojtka i wszystko mu wytłumaczyć.

– Ma wyłączony telefon! Pojadę do jego mieszkania, ty szukaj go w Domu – rzuciłam.

Niestety okazało się, że nie ma go pod żadnym z adresów. Zachodziłam w głowę, gdzie mógł pojechać. Szukałam w każdym znanym nam obojgu miejscu i nic. Tomson prowadził poszukiwania na własną rękę, ale Wojtek zapadł się, jak kamień pod wodę. Pod wieczór zaczęłam wpadać w panikę. Nerwy miałam napięte do granic możliwości. Gdy w końcu mój telefon zadzwonił, rzuciłam się na niego jak sęp.

– Znalazłem go! – powiedział Tomson. – Ale nie jest dobrze! Lepiej tu przyjedź! – Słyszałam wyraźnie zdenerwowanie w jego głosie. W gardle rosła mi wielka gula, której nie mogłam przełknąć. Tomek podał mi adres, byłam na miejscu w piętnaście minut.

Taksówkarz wysadził mnie pod jakimś nocnym klubem. Przed wejściem czekali na mnie Tomson i Baron.

– Jest w środku, ale nie chce ze mną gadać. Upił się i zachowuje się tak, jak wtedy… – powiedział Tomek.

Nie musiał kończyć wiedziałam, o co mu chodzi. Na chwilę pociemniało mi w oczach ze strachu. Na drżących nogach weszłam do środka klubu. Od razu odnalazłam go wzrokiem. Tańczył na środku parkietu, a wokół niego wiły się jakieś dwie, skąpo ubrane dziewczyny. Patrzyłam oniemiała, jak jego ręce zaciskają się, co chwila na pośladku to jednej, to drugiej. Serce ścisnęło mi się z żalu, pod powiekami poczułam łzy. Jak do tego doszło? Nie ufał mi zupełnie! Nie dał nic wyjaśnić, z góry założył najgorsze. Mało tego, z jego porannej reakcji jasno wynikało, że już wcześniej podejrzewał mnie o zdradę. Na moich oczach fundamenty naszego związku obracały się właśnie w piach i pył. Nie mogłam na to pozwolić.

Powolnym krokiem, przeciskając się przez tłum na parkiecie, podeszłam i stanęłam naprzeciw niego. Z początku nie zauważył mojej obecności, zbyt zajęty obmacywaniem swoich tancerek. Gdy jednak nasze spojrzenia się spotkały, zatrzymał się i uśmiechnął cwaniacko.

– Pożegnaj miłe panie i wracamy do domu! – powiedziałam spokojnie.

Na szczęście muzyka nie była zbyt głośna, wystarczyło lekko podnieść głos, aby się usłyszeć.

– A skąd pomysł, że chcę wracać z tobą? Bardzo sorry, ale w trójkę będzie nam ciasno w jednym łóżku! – powiedział i zaśmiał się szyderczo. Każde z jego słów celowało w moje serce, boleśnie je raniąc. Zacisnęłam dłonie w pięści.

– Chciałbyś wracać, gdybyś tylko wykazał się odrobiną zaufania i nie oskarżał mnie o coś, czego nie zrobiłam! Do niczego między nami nie doszło! Nie miałam nawet świadomości, że on leży obok! Wiedziałbyś to, gdybyś łaskawie nie wyciągnął pochopnych wniosków i raczył dać mi czas na wytłumaczenie. Widzę jednak, że już wydałeś wyrok. No cóż, teraz już przynajmniej wiem, jakie zawsze miałeś o mnie zdanie.

Odwróciłam się na pięcie, nie czekając na jego reakcję. Pierwsza łza spłynęła mi po policzku, gdy wychodziłam z klubu. Na zewnątrz spotkałam Barona. Spojrzał na mnie zaniepokojony.

– I co? – spytał tylko.

– Powiedziałam, co miałam powiedzieć, reszta zależy od niego.

– Przypilnujemy go, żeby nie narobił głupstw.

Pojechałam do swojego mieszkania, usiadłam na kanapie i przez godzinę gapiłam się w ścianę. Analizowałam w głowie całą sytuację, chyba po raz setny, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Pospiesznie otworzyłam i zobaczyłam na progu Wojtka, w asyście Tomsona i Barona. Podtrzymywali go pod pachy, ledwo trzymał się na nogach.

– Chciał jechać do ciebie – powiedział Baron.

Wojtek spojrzał na mnie, zamroczony alkoholem. Jego twarz wykrzywiła się jakby na kształt uśmiechu.

– Zaprowadźcie go do sypialni – powiedziałam, przepuszczając ich.

– Widzisz! Chce mnie w swoim łóżku! Mnie, nie ciebie! – wybełkotał Wojtek.

– Nigdy nie miałem, co do tego wątpliwości – odpowiedział mu Tomson.

Gdy chłopcy wyszli, poszłam do sypialni. Wojtek zdążył już zasnąć i cicho pochrapywał. Zdjęłam mu delikatnie buty i czapkę z głowy. Pachniał alkoholem i dymem papierosowym. Nie przeszkadzało mi to jednak. Najważniejsze, że był tu ze mną. Głaskałam go, i co jakiś czas delikatnie całowałam.

– Nie mogę cię stracić! Jesteś mi potrzebny – szeptałam mu do ucha.

Rano obudziłam się pierwsza. Wojtek spał prawie do południa. Siedziałam przy nim, cały czas wpatrując się w niego. Patrzyłam, jak oddycha, jak mimowolnie drgają mu mięśnie twarzy, jak przewraca się z boku na bok. Czułam, jak zalewa mnie raz za razem fala miłości. Tak bardzo go kochałam! Mimo, że zareagował tak impulsywnie, byłam gotowa mu to wybaczyć.

– Cześć – wyszeptałam, gdy w końcu otworzył oczy.

Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem i cicho jęknął. Podałam mu szklankę z wodą i tabletkę przeciwbólową. Spodziewałam się, że będzie męczył go kac. Bez protestów połknął lekarstwo i wypił duszkiem wodę. Potarł twarz dłońmi i głośno westchnął, wypuszczając nosem powietrze. Spojrzał na mnie kompletnie bez wyrazu.

– Jak dużo pamiętasz? – spytałam.

– Wszystko! Pamiętam wszystko.

– Przyszedł tutaj w nocy, kompletnie pijany. Zasnął na kanapie, więc go tam zostawiłam. Powinnam do ciebie zadzwonić, ale był środek nocy i nie wiedziałam czy już skończyłeś. Nie chciałam nikomu zawracać głowy. W końcu nic takiego się nie stało. Nie sądziłam, że zrobi coś takiego, ale on nie miał świadomości tego, gdzie się znajduje.

– Jeszcze go bronisz?

– Przecież to mój przyjaciel. Twój zresztą też. Nie zrobił tego celowo.

– Ładny mi przyjaciel!

– Przesadzasz. Powinieneś z nim porozmawiać.

– Oj, już my sobie porozmawiamy – powiedział, zaciskając mięśnie szczęki. – Czego on tu szukał w środku nocy?

– Chciał porozmawiać. Jakaś dziewczyna najpierw z nim flirtowała, a potem spytała o ciebie. Powiedział, że upił się z żalu, bo wszystkie wolą ciebie. Twierdził, że to przeze mnie, bo nie chciałam z nim iść na imprezę.

– Ciągnął cię na jakąś imprezę?

– Tak, chciał mnie zabrać gdzieś po koncercie.

– Zaraz, zaraz chwileczkę! To z nim byłaś na tym koncercie? Przecież mówiłaś, że pójdziesz z Aśką! – prawie krzyknął zdenerwowany.

Nie podobał mi się ton jego głosu i cała ta rozmowa. Czułam się, jak na jakimś przesłuchaniu. Wypytywał mnie, chcąc udowodnić winę!

– Aśka nie odbierała, więc zadzwoniłam do niego. Chyba nie muszę pytać cię o pozwolenie, aby spotkać się z przyjacielem!? – Zdenerwowałam się.

– Powinnaś! Jeśli chodzi o niego to powinnaś – powiedział z zaciśniętymi zębami.

– Czemu tak się go uczepiłeś? – spytałam.

Wojtek westchnął ciężko i opadł na poduszki. Leżał tak chwilę, gapiąc się w sufit. Po chwili, niespodziewanie podniósł się i objął mnie ciasno ramionami, całując w skroń.

– Nie chcę się kłócić! Przepraszam – wyszeptał mi do ucha.

– To czego chcesz? – spytałam ostro, nadal zła.

– Chcę się z tobą kochać! – powiedział i pocałował mnie w szyję.

Moje ciało zareagowało natychmiast na tę pieszczotę. Poczułam motyle fruwające w brzuchu i dreszcz przebiegający po plecach. Wojtek zjechał niżej, na mój obojczyk, wsuwając mi rękę pod koszulkę. Tak bardzo mnie podniecał. W jedną sekundę potrafił obrócić moją złość w namiętność. Całował tak mocno i zachłannie, że uległam mu całkowicie. Nie byłam wstanie mu się oprzeć, ba – nie chciałam stawiać oporu. Pragnęłam go! Jego ciało na moim ciele – idealna harmonia.

Przez kilka kolejnych dni Wojtek zachowywał się dziwnie. Niby wszystko było w porządku, ale zauważyłam, że pojawił się między nami jakiś dystans. Gdy tylko wspominałam o całej sprawie, zbywał mnie. Do tego całkowicie ignorował Tomsona i jego próby skontaktowania się z nim. Wpadałam w coraz większą panikę widząc, co się dzieje. Miarka się przelała, kiedy oznajmił mi, że powinnam sama dojechać na kolejną imprezę wytwórni, bo on ma wcześniej coś do załatwienia. Natychmiast zadzwoniłam do Tomka.

– On mi nie wierzy! Nadal myśli, że go zdradziliśmy – wyszlochałam w słuchawkę. – Co ja mam robić?

– Cholera! Ze mną nie chce gadać. Spokojnie, Maleńka dzisiaj go dopadnę wieczorem i wszystko wyjaśnię. Wszystko będzie dobrze! Znasz go, po prostu potrzebuje trochę czasu, aby to przetrawić. – Uspokajał mnie.

Tak bardzo chciałam mu wierzyć. Tak bardzo chciałam, aby wszystko między nami wróciło do normy. Czułam, jak wymyka mi się z rąk i to uczucie prawie zapierało mi dech w piersiach ze strachu.

Dojechałam na imprezę sama, choć do końca miałam nadzieję, że jednak po mnie przyjedzie. Wałęsałam się między ludźmi, próbując wypatrzyć znajome twarze. Chwilę trwało zanim go zauważyłam. Stał przy barze i rozmawiał z jakąś wysoką, szczupłą brunetką odzianą w niezwykle kusą sukienkę, z odkrytymi plecami. Stała tyłem, więc nie poznawałam jej. Przypatrywałam się im i zalewała mnie fala zazdrości. Dziewczyna bezceremonialnie z nim flirtowała! Nawet z odległości było to widać. Co chwilę dotykała jego ramienia, niby to przypadkiem. Widziałam, jak odrzuca głowę, gdy się śmieje i kokieteryjnie zarzuca włosami. Jednak nie jej zachowanie mnie zmroziło, tylko Wojtka. Wydawał się być zachwycony! Uśmiechał się perliście i żywo gestykulował. Widziałam, jak patrzył na nią z uwielbieniem. Stałam i niedowierzałam, nie byłam w stanie się ruszyć. Czułam, jak zazdrość dosłownie zżera moje ciało. Najpierw jakieś laski w klubie, a teraz to! Moja cierpliwość miała swoje granice!

– Widziałaś go? – Usłyszałam obok siebie Tomsona. – Nie mogę go namierzyć! Przyjechał z tobą?

– Nie, ale jest tutaj. – Wskazałam brodą kierunek, zaciskając zęby. – Powiedz mi z kim on, kurwa rozmawia?

Tomek spojrzał we wskazanym kierunku i zaskoczony, aż zamrugał kilkakrotnie.

– No nie wierzę! To jest Meg! – powiedział i popatrzył na mnie przerażony.

Zacisnęłam dłonie w pięści, próbując pohamować narastającą wściekłość. Jej imię dźwięczało mi w głowie. Do tej pory widziałam ją jedynie na kilku fotografiach znalezionych w Internecie. Ciekawość mnie zżerała, więc któregoś dnia po prostu odnalazłam jej profil na Facebooku. Szybko jednak porzuciłam stronę, nie chciałam mierzyć się z taką konkurencją. Dziewczyna była bezapelacyjnie piękna. Nie umywałam się do niej wyglądem w żadnym wypadku! Nie mogłam jednak tak stać bez reakcji i patrzeć na to, co się dzieje. Podeszłam do nich i uśmiechnęłam się, jak gdyby nigdy nic. Za żadne skarby świata nie chciałam, aby dziewczyna zobaczyła w moich oczach to, jak wielką mam ochotę ją udusić.

– Cześć! – powiedziałam do Wojtka. – Przedstawisz mnie? – spytałam najbardziej niewinnie, jak potrafiłam.

– Eeeeeee tak, jasne… – Wyraźnie się zmieszał.  – Poznajcie się. Meg, to jest Julia… nowa asystentka Adama, zastąpiła Lilly – powiedział. Natychmiast mnie zmroziło. Niedowierzałam, że tak mnie przedstawił! Nie chciał przyznać się przed byłą dziewczyną kim dla niego byłam! Z jego twarzy wyraźnie biła niechęć i zażenowanie. Był zły, że przerwałam im rozmowę. Więc to tak!

Dziewczyna wyciągnęła rękę witając się ze mną. Spojrzałam jej w oczy i natychmiast tego pożałowałam. Zobaczyłam w nich wszelaką gamę uczuć: niechęć, fałszywość, chytrość i zawiść. Nawet nie próbowała się maskować.

Nastała niezręczna cisza. Musiałam przełknąć gorycz porażki i udawać, że nic się nie stało. Uniosłam dumnie głowę i powiedziałam:

– Wybaczcie, kontynuujcie proszę, nie będę wam przeszkadzać.

Uśmiechnęłam się wymownie i odeszłam.

Przez kilka chwil miałam nadzieję, że Wojtek pójdzie za mną. Było to jednak złudne marzenie. Zdążyłam przejść całą salę, gdy przy wyjściu zatrzymał mnie Tomson.

– Gdzie się wybierasz? – spytał.

– Właśnie poznałam swoje miejsce w szeregu. Jestem dla niego tylko asystentką Adama! – prychnęłam zdenerwowana. – Jadę do domu! Nie będę się pchała tam, gdzie mnie nie chcą!

– Zostań! Zaczekaj chociaż, dopóki z nim nie porozmawiam – prosił.

– Życzę powodzenia! Będzie ci potrzebne, bo ta harpia przyssała się do niego jak pijawka, a on jest zachwycony z tego powodu.

– Co ty mówisz? Jest, aż tak źle? – spytał spanikowany.

– Ty rób, co chcesz! Mnie on już nie interesuje! – skłamałam.

Dotarłam do domu nabuzowana emocjami, byłam wściekła, zazdrosna i roztrzęsiona. Jak on mógł? Potraktował mnie okropnie, jakbym nic dla niego nie znaczyła. Przekreślił wszystkie nasze wspólne chwile, jakby nigdy nie istniały. Łzy cisnęły mi się do oczu, jednak ze wszystkich sił starałam się nie rozpłakać. To była jego wina!

Nagle, niespodziewanie otworzyły się drzwi do mieszkania i do środka wkroczył nieproszony Wojtek. Miał zaciętą minę, a jego oczy niemal ciskały pioruny.

– Czego chcesz? – syknęłam, nie mniej wściekła.

– Możesz mi powiedzieć, dlaczego wyszłaś bez uprzedzenia? – warknął.

– No bardzo sorry, nie sądziłam, że asystentki muszą się spowiadać nie swojemu przełożonemu!

– O co ci chodzi? – Udawał głupiego.

– A tobie? – odparowałam.

Przez chwilę mierzyliśmy się wściekle wzrokiem.

– Dlaczego wyszłaś z Lachem? – spytał.

– Wyszłam sama, bo mój chłopak postanowił odnowić znajomość ze swoją byłą!

– Widziałem, jak wyszedł za tobą!

Gotowałam się z wściekłości. Jak on mógł?!

– Dziwne, że byłeś wstanie oderwać od niej wzrok! No śmiało, przeszukaj mieszkanie, może schowałam go w szafie! – prowokowałam zaczepnie.

– Dlaczego za każdym razem, gdy pojawia się jakiś problem biegniesz do niego? Wszędzie widzę was razem! Naprawdę jesteś, aż taka ślepa i tego nie zauważasz? – krzyknął wściekły.

Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłonie. Nie rozumiałam w co on gra. Nie miałam siły się kłócić. Jak miałam go przekonać, skoro z góry zakładał najgorsze? Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę to nie chce mu nic udowadniać. Nie było sensu budować związku na braku zaufania. Opanowałam się i spokojnym już głosem powiedziałam:

– Mam dość! Dość twojej zazdrości i podejrzeń! Tomek to tylko przyjaciel! Zrozum to wreszcie! Nic mnie z nim nie łączy, a przynajmniej nie to, o co nas podejrzewasz. Nie uda nam się, jeśli nie zaczniesz mi ufać. Poza tym musisz zdecydować z kim tak naprawdę chcesz być, ze mną czy z nią? Nigdy się z niej nie wyleczyłeś, prawda? Mimo, że cię tak zraniła, pozostała w tobie jakaś cząstka miłości. Dzisiaj zdałam sobie z tego sprawę, gdy widziałam jak na nią patrzyłeś. Ja wbrew temu, co myślisz nie muszę wybierać. Zawsze liczyłeś się tylko ty. Jeśli w to wątpisz to znaczy, że wszystko, co nas łączyło było nieprawdziwe i już nie ma sensu tego ciągnąć. Decyzja należy do ciebie.


Widziałam w jego oczach zaskoczenie. Nie spodziewał się takiej reakcji. Był nabuzowany i chciał się kłócić. Zbiłam go z tropu swoim spokojem. Przez chwilę wpatrywał się we mnie bez słowa. Po czym, odwrócił się i po prostu wyszedł, zabierając ze sobą już na zawsze cząstkę mnie. Mój świat legł w gruzach. Wszystko było oparte na miłości do niego. Bez niego, życie nie miało sensu. Jak miałam się podnieść po takiej porażce?

**************************************************************************
Ostatnio narzekaliście, że rozdziały za krótkie... więc proszę bardzo, dzisiaj dwa rozdziały w jednym......
Czekam na komentarze, pamiętajcie dwucyfrowa liczba ;-)