Chwilę później siedzieliśmy już w
jego samochodzie. Jako świeży warszawski kierowca kiepsko orientowałam się w
kierunkach, bez GPSu nie odważyłam się jeszcze wyruszyć nigdzie. Wojtek uparcie
odmawiał podania mi kierunku i szczegółów, co mnie niezmiernie irytowało.
– Aleeeeeeeee powiedz proszę. Czemu
nie chcesz powiedzieć – błagałam.
– Jak ci powiem to nie będzie
niespodzianki!
– Ale ja nie lubię niespodzianek!
– Wszyscy lubią niespodzianki.
– Nie to nie – poddałam się w końcu,
udając obrażoną skrzyżowałam ręce na piersi i demonstracyjne odwróciłam głowę w
stronę okna.
Tak mniej więcej wyglądała nasza
podróż. Przegadywanki, śmiechy i strojenie fochów. Świetnie się z nim bawiłam.
Kompletnie nie zwracałam uwagi na otoczenie, więc gdy w końcu stanął i zgasił
silnik byłam zaskoczona krajobrazem. Staliśmy na jakimś parkingu w środku lasu.
Zdziwiona popatrzyłam na niego pytająco? Jakieś pięć minut wcześniej obiecałam
już więcej nie pytać go gdzie jedziemy. W milczeniu więc wysiadłam z samochodu
i czekałam. Wojtek wyjął z bagażnika jakiś koc i kazał iść za sobą. Szliśmy
wydeptaną ścieżką. Z każdy krokiem słychać było wyraźniej szum rzeki. W
powietrzu unosił się niesamowity zapach, który w żartach nazwałam „wiosną o
poranku”. W końcu po krótkim marszu wyszliśmy na otwartą przestrzeń. Przed nami
rozpościerała się Wisła, skrząc się niesamowicie w majowym słońcu. Brzeg okalany
był piaskiem! Po drugiej stronie zaś kłębiła się rzeczna roślinność. Otwarłam
usta zdziwiona.
– I jak? – zapytał.
– Chmmmm, chyba polubię niespodzianki
– krzyknęłam i pokonałam ostatnich kilka metrów trawnika biegiem.
Ściągnęłam buty i zanurzyłam je
natychmiast w piasku. Był taki ciepły i delikatny. Wojtek ze śmiechem dołączył
do mnie. Rozłożył koc i położył się na nim twarzą do słońca. Poklepał miejsce
obok siebie zapraszając mnie, abym również się położyła.
– Idealnie – mruczałam dalej
zachwycona, kładąc się.
Przez kilka następnych godzin to
gadaliśmy, to po prostu leżeliśmy gapiąc się w chmury. Opowiedział mi dużo o sobie,
o swojej rodzinie. Tematy same wypływały, nie musieliśmy się starać aby
podtrzymać rozmowę. Wszystko między nami było swobodne i niewymuszone. Jeszcze
nigdy flirtowanie nie sprawiało mi tyle zabawy i frajdy. Pierwszy raz od
dłuższego czasu poczułam się szczęśliwa. Powiedziałam mu o tym, a on uśmiechnął
się i nagle bez uprzedzenia zaczął mnie gilgotać. Zaczęły się małe zapasy, jak
się okazało on również jest podatny na łaskotki. Śmialiśmy się do rozpuku. Gdy
w końcu zmęczeni położyliśmy się zapytał:
– Czy poczułaś się jeszcze
szczęśliwsza niż pięć minut temu?
– Jeśli to w ogóle możliwe to tak, z
każdą minutą jest mi bardziej błogo. Ale…
– Ciiiii – przerwał mi kładąc swój
palec na moich ustach. – Żadnych ale, zgoda?
Pokiwałam głową, zgadzając się.
Obudziłam się nagle zdezorientowana.
Szybko rozejrzałam się wokoło. Nadal byłam nad rzeką. Zamrugałam szybko
spędzając sen z powiek. Na niebie zawisły chmury ciemne niczym granat, zerwał
się porywisty wiatr. Spojrzałam na śpiącego Wojtka. Żal było mi go budzić, bo
zapewne był niewyspany po nocy na mojej kanapie, ale im dłużej zwlekałam tym większe
było prawdopodobieństwo, że zleje nas deszcz.
– Wojtek, obudź się – powiedziałam
łagodnie potrząsając go za ramię.
– Mmmmmm – zamruczał w odpowiedzi i
próbował odepchnąć moją rękę niczym natrętną muchę.
Roześmiałam się.
– Wstawaj śpiochu burza idzie –
powiedziałam, i jakby na potwierdzenie moich słów, niebo zadudniło, i na ziemię
spadły pierwsze krople deszczu.
Wojtek zerwał się niczym oparzony i w
trzy sekundy później już całkiem rozbudzony wkładał buty i kapelusz na głowę.
Nakrył nas kocem i na tyle ile było to możliwe biegliśmy w stronę samochodu.
Rozlało się na dobre nim zdążyliśmy się schronić nieco pod drzewami. Nagły
podmuch wiatru porwał koc, który wylądował pięć metrów od nas w plątaninie
krzaków. Patrząc na spanikowanego Wojtka, który zastanawiał się czy wrócić po
niego czy uciekać roześmiałam się na głos. Bez żadnej osłony nad głową w trzy
sekundy przemokłam do suchej nitki, więc w sumie było mi już wszystko jedno.
Stanęłam, rozłożyłam ramiona i zwróciłam twarz w kierunku nieba. Obmywały mnie
strugi deszczu a ja czułam się wspaniale, nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Wojtek zaskoczony moją reakcją przystanął i wpatrywał się we mnie tym swoim
świdrującym wzrokiem. W końcu podszedł do mnie powoli. Stanął przede mną, objął
mnie jedną ręką w pasie i władczym gestem przyciągnął do siebie. Nie
protestowałam, zarzuciłam mu ręce na szyję. Drugą wolną ręką odgarnął mi z
czoła mokre włosy. Patrzył mi tak głęboko w oczy, że świat przestał dla mnie
istnieć. Jego wzrok zdzierał ze mnie wszystkie obronne zasłony. Nie czułam już
zimna, wiatru, ani deszczu. W jego spojrzeniu było wszystko to co pragnęłam
zobaczyć. Pocałował mnie mocno i zachłannie. Odebrało mi oddech. I byłam już
pewna! Zrozumiałam i poczułam to w tym właśnie momencie. Wbrew rozsądkowi byłam
totalnie, bezgranicznie i szaleńczo zakochana!
Całą powrotną podróż obydwoje
mieliśmy wyśmienite i głupkowate nastroje. Nawet się nie zorientowałam jak
zaparkowaliśmy pod moim blokiem. Wojtek uparł się otworzyć przede mną drzwi
auta, co oczywiście uczynił szarmancko, czym ujął mnie jeszcze bardziej. Nadal
mokrzy i weseli dotarliśmy do mojego mieszkania. Wojtek jednak zaraz jak
przekroczył próg posmutniał.
– Będę musiał się już zbierać.
– Och – wydusiłam zawiedziona – jasne
rozumiem, zwracam ci wolność – dodałam szybko i uśmiechnęłam się.
– Przepraszam, gdyby to ode mnie
zależało to…
– Hej, nie tłumacz się. Poza tym mam
cię już dość! Szczęki od śmiechu będą mnie boleć jeszcze przez tydzień, więc panu
już dziękujemy – pomachałam mu na do widzenia.
Wkleiłam na usta mój uśmiech firmowy
numer jeden i miałam nadzieję, że nie widać
po mnie żalu. Tak naprawdę nie byłam jeszcze gotowa się z nim rozstać,
ale oczywiście w życiu bym się do tego głośno nie przyznała.
– Muszę wyjechać na kilka dni.
Poradzisz sobie prawda? – zapytał.
– Jestem już dużą dziewczynką, jak
dotąd dawałam sobie radę wyśmienicie.
– I będziesz brała lekarstwa? –
martwił się.
Przytaknęłam.
– Jeszcze jedno – powiedział, po czym
wyjął z kieszeni kluczyki od samochodu i podał mi je. – Samochód nie będzie mi
potrzebny dopóki nie wrócę, tobie się przyda bardziej.
Oniemiałam.
– Ale..
– Żadnego ale – przerwał mi – mówiłaś
coś o zakupach. – Uniósł prawą brew do góry i uśmiechnął się zawadiacko.
Przełknęłam głośno ślinę.
– No tak, ale… – miałam kompletny
mętlik w głowie, zdecydowanie źle mi się myślało, kiedy patrzył na mnie w ten
sposób. Wszystkie argumenty jakie przyszły mi wcześniej na myśl, uciekły mi z
głowy. Zamknęłam więc usta i tylko patrzyłam na niego. Podszedł do mnie w
końcu. Musiałam się cofnąć, bo napierał na mnie swoim ciałem. Przytuliłam się
plecami do ściany, a on uniósł rękę i podparł się nią tuż koło mojej głowy.
– Żadnego ale, powiedziałem! Ufam ci,
i nie chcę słyszeć żadnych protestów. Nie masz przeze mnie samochodu, więc
pożyczam ci mój. A ty grzecznie go przyjmiesz, tak żebym choć trochę mógł ci
zrekompensować twój wypadek. Zrozumiałaś?
Jego usta były tak niebezpiecznie
blisko moich. Otrzymane przed chwilą informacje mój mózg przetwarzał jakby
wolniej. W końcu kiwnęłam głową przytakując. Nie byłam w stanie odpowiedzieć, w
gardle mi zaschło, a moje serce biło tak szaleńczo jakbym przebiegła właśnie
maraton.
– Grzeczna dziewczynka – wymruczał mi
do ucha.
Pocałował mnie. Jak tylko nasze wargi
się zetknęły przeleciała między nami iskra. Całe moje ciało przeszedł przyjemny
dreszcz. Nie zastanawiając się nad niczym po prostu zadziałałam instynktownie.
Zarzuciłam mu ręce na ramiona i wpiłam się w jego usta. Nie pozostał mi ani
sekundę dłużny, objął mnie mocno w pasie jedną ręką, a drugą wplątał w moje
wilgotne jeszcze włosy. Całował mnie namiętnie. Całe moje ciało zaczęło domagać
się pieszczot jakby było zazdrosne o usta. Jakimś cudem wykrzesałam z siebie
jednak pokłady zdrowego rozsądku i oderwałam się od niego, ciężko dysząc.
– Lepiej już idź – wyszeptałam i
spuściłam wzrok. Wolałam nie patrzeć mu w oczy. Zapewne wyczytał by z moich jak
bardzo pragnęłam go w tej chwili. Było mi strasznie wstyd. Nie potrafiłam
zapanować nad własnymi żądzami!
– Bardzo chciałbym zabrać cię ze sobą
– powiedział po chwili, przytulając mnie do siebie. Ułożyłam ufnie głowę na
jego ramieniu. – Ale to jeszcze nie jest możliwe. Nie teraz, ale wszystko to
ułożę i ci wyjaśnię. – Pogłaskał mnie po policzku i zanucił pod nosem: – „I say run Little Monster, before you know
who I am”.
– Nie mam pojęcia o czym mówisz –
powiedziałam odsuwając się od niego.
– Tak wiem, przepraszam. Wyjaśnię ci
wszystko jak wrócę. Teraz już naprawdę muszę iść – powiedział i otworzył drzwi.
Odwrócił się jeszcze, uśmiechnął i dodał: – Dokumenty są w schowku. – I wyszedł
zostawiając mnie samą ze zbolałym sercem, głową pełną obaw i pytań bez
odpowiedzi.
***********************************************************************************
WESOŁYCH ŚWIĄT DLA WSZYSTKICH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dużo miłości i spełnienia wszystkich marzeń. :-)
Rozdział z dedykacją dla adminek z The Best Of Afromental :-* i Klaudii oczywiście :-* i dla wszystkich tych którzy zechcieli do tej pory przeczytać i skomentować :-)
Dziękuję za wszystkie komentarze i tradycyjnie proszę o jeszcze :-)
Pozdrowienia....
aaaaaaa genialny (Karolina Łucja Rybak )
OdpowiedzUsuńCiekawy :) Taka fajna niespodzianka na Święta ;) Czekam na kolejny! Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię kobieto !!
OdpowiedzUsuńJakie to wszystko romantyczne...nakręcić film tylko z tych twoich rozdziałów <3
Jak kiedyś będziemy na koncercie to powiem Wozzowi jak zajebiście piszesz !! :
Super rozdział :) . Cały dzień czekała na ten rozdział i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle geniusz :) !!! i miłą niespodzianką jest cytat mojej ulubionej piosenki Royal Blood :)Czekam na kolejny rozdział. AFROMENTAL ZAPAMIĘTAJ !!!!!! M.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita super piszesz zajebisty ten rozdział jak i cały blog jest ciekawie to lubię nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) (girl dreams)
OdpowiedzUsuńRewelacja!!! Z przyjemnością czekam na kolejny!!! ��
OdpowiedzUsuńUwielbiam! ❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńSuper się czyta, klasa �� czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!!
OdpowiedzUsuńI wesołych1!!! (choć już po czasie xD )
Weny i tak dalej ;-*
Wszędzie pocałunki!
Wplotłaś to tak fajnie! I naturalnie! To takie sweeeet! XD
Szkoda że Wojtek wyjeżdża, pewnie będą za sobą tęsknić <3
Kisses i zapraszam do mnie ;-D
http://you-are-not-alone-i-am-sorry.blogspot.com/
xxx
Jednym tchem przeczytalam cale do tej pory napisane opowiadanie. Super pomysł i wyobraźnia :) Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały. Trzyma w napieciu i banan na twarzy się co chwila pojawia :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie protestuję. Wybacz, ale nie jestem zwolenniczką takich love story niemal od pierwszego wejrzenia. Z moich wyliczeń wynika, że znają się około doby, a tu bohaterka stwierdza, że jest szaleńczo i do tego bezgranicznie zakochana. Grr -.-
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale szczerość przeze mnie przemawia.
Magic widzę, że trudno Cię zadowolić :-) I nie przepraszaj, masz prawo do własnej opinii. Ja wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia! ;-)
UsuńJak miło,dziękujemy bardzo za dedykacje!;*
OdpowiedzUsuńThe best of Afromental
no nie powiem zaciekawiasz mnie coraz bardziej.. xD :3
OdpowiedzUsuń