piątek, 18 grudnia 2015

#7

Rano obudziłam się wyspana jak nigdy. Od razu jak tylko otworzyłam oczy na moich ustach pojawił się uśmiech. Nasłuchiwałam odgłosów z salonu. W domu jednak panowała niczym niezmącona cisza. Wstałam i wyjrzałam za drzwi. Kanapa była pusta. Koc, którym go okryłam leżał złożony w kostkę na fotelu. Poczułam ukłucie żalu i smutku. Więc wyszedł i nawet się nie pożegnał. Byłam rozczarowana i zażenowana jednocześnie. Zażenowana własną głupotą. Taki facet mógłby zainteresować się mną? Jak mogłam w ogóle tak pomyśleć? Zwyczajnie brakowało mi chyba piątej klepki. Jednak moja żałość uświadomiła mi jedno. Potrzebowałam kogoś. Kogoś do kogo mogłabym się zwyczajnie odezwać, porozmawiać, wypłakać, wyżalić. Kolejny już raz zaczęłam zastanawiać się czy dobrze zrobiłam wracając do Polski. Porzuciłam wszystko na co pracowałam ostatnie 15 lat. I to z jakiego powodu? Z powodu strachu. Pakując się wyobrażałam sobie jak zaczynam wszystko od początku. Wydawało mi się, to dobrym pomysłem. Takie katharsis. Potrzebowałam zmian i proszę… Postanowiłam jednak na przekór losowi się nie poddawać. Nie, zawsze walczę  o swoje, przynajmniej do czasu kiedy widzę w tym jakiś sens. Wizja mojego nowego życia jawiła mi się nadal w głowie przejrzyście. Zmusiłam się więc do uśmiechu i poczłapałam do łazienki. Pal go sześć, nie jest mi do niczego potrzebny – powtarzałam sobie w myślach.

Wzięłam długi i kojący prysznic. Czułam jak całe napięcie z wczorajszego dnia po prostu ze mnie spływa razem z wodą. Już w lepszym nastroju owinęłam się szczelnie ręcznikiem. Nagle usłyszałam jakieś dźwięki z przedpokoju. Moje serce zamarło na chwilę, gdy uświadomiłam sobie pewien fakt. Wojtek wychodząc zostawił przecież otwarte drzwi. Szlag! Nie namyślając się długo rozejrzałam się po łazience za czymś  pożytecznym przy samoobronie. Chwyciłam mój metalowy pilniczek do paznokci, bo niczego innego nie znalazłam. Trzymając go w wyciągniętej przed siebie dłoni niemalże wyskoczyłam z łazienki gotowa się bronić przed intruzem.
    
W przedpokoju ku mojemu zdziwieniu stał… Wojtek! Natychmiast upuściłam pilniczek i otworzyłam usta zdziwiona. Zamknęłam je równie szybko, bo nie wiedziałam co powiedzieć. A on po prostu sobie stał, jak gdyby nigdy nic i z zaciekawieniem przyglądał mi się. Był inaczej ubrany, jednakże w takim samym luzackim stylu. Na głowie miał czarny kapelusz, a na szyi zawieszony długi łańcuch z ogromnym krzyżem.

– Co zamierzałaś zrobić z tym pilniczkiem? – spytał w końcu rozbawiony.

– Jaaaa, nie wiedziałam, myślałam, że to…. przepraszam – jąkałam się cała w pąsach.

– Zostawiłem ci kartkę na stole. Nie czytałaś?

Pokręciłam przecząco głową. A on tylko uśmiechnął się do mnie zabójczo, lustrując mnie od stóp do głów swoim spojrzeniem. Poczułam jak miękną mi nogi. Boże co on ze mną robi? Nagle zdałam sobie sprawę z jakiego powodu przypatruje mi się w ten seksowny sposób. Miałam na sobie przecież tylko dość krótki ręcznik i ociekałam wodą. Wymamrotałam przeprosiny i wycofałam się z powrotem do łazienki. Miałam ochotę wziąć jeszcze raz prysznic, tym razem zimny.
   
Piętnaście minut później weszłam do kuchni. Wojtek opierał się o blat i popijał sądząc po zapachu kawę. Podał mi kubek, tym razem to ja specjalnie musnęłam palcami jego dłoń. Jego prawa brew natychmiast powędrowała do góry, razem z kącikami ust. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. W końcu on odwrócił wzrok, westchnął głęboko i pokręcił głową. Uśmiechnęłam się do siebie. Byłam już pewna – ja też działam na niego w ten sposób.

– Przywiozłem śniadanie, nie wiedziałem co lubisz więc poszedłem na łatwiznę i kupiłem drożdżówki – powiedział i wskazał na stół.

– Uważaj bo się przyzwyczaję – puściłam do niego oczko. – Nie musiałeś naprawdę, twoje winy zostały już odkupione – dodałam poważniej.

– Hej, kiedy ja lubię być rycerzem na białym koniu, nie pozbawiaj mnie tej przyjemności.

– Aaaa więc to o to chodzi? Najpierw sprawiasz, żeby dama była w opałach, by potem móc rycersko jej służyć? – kpiłam dalej.

– Coś w tym stylu – wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Teraz jeszcze jedna sprawa, tylko nie panikuj dobrze?

– O co chodzi? – spytałam nieufnie.

– O twoją rękę – wskazał brodą na mój bandaż, którego oczywiście nie śmiałam jeszcze odwinąć.

Odruchowo schowałam rękę za siebie.

– Nie chcesz chyba? – spytałam niepewnie, przełykając głośno ślinę.

– Hej, spokojnie wszystko będzie dobrze. Zmienię ci tylko opatrunek.

Wstał i podszedł do mnie. Chwycił mnie za ramiona i przyparł lekko do ściany. Złapał moją brodę między kciuk a palec wskazujący i zadarł ją do góry, tak abym spojrzała na niego.

– Pomyśl sobie o czymś przyjemnym – powiedział głaskając kciukiem moje usta, jednocześnie nie spuszczając ze mnie wzroku. Momentalnie zrobiło mi się gorąco z wrażenia.

– O czym na przykład? – spytałam szeptem, gdyż głos ugrzęzł mi gdzieś w gardle.

– Jak skończę, to pocałuję w nagrodę te śliczne usta. Na przykład o tym!

– Chcesz mnie wykończyć? – jęknęłam i zamknęłam oczy.

– No dobrze to spróbujemy inaczej. Zamknij oczy, oddychaj głęboko i słuchaj.

Posłusznie zrobiłam o co prosił. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Poczułam jak Wojtek delikatnie rozwiązuje bandaż. I nagle usłyszałam jak zaczyna śpiewać:

Different needs, different looks, different feelings,
Out of place, out of time, out of meaning,
Holly rules, that they praise, feel like prison,
All this pain makes you fell not worth living

And I know this road and the 
Lonely coldness but 
You're not alone there noo
Though these days still aint over you've got to know
Your life's depending on you.

Behind every story,
There's fear by your side,
For years it's been building hides,

I know the glory will come if I try
My feet burn but I do see the light.

Jak zahipnotyzowana słuchałam jego głębokiego, zachrypniętego głosu. Zaniemówiłam, byłam tak zaskoczona tym co się dzieje. I faktycznie podziałało. Gdy skończył otworzyłam oczy i zobaczyłam jego przystojną, uśmiechniętą twarz.

– Gotowe! – powiedział zadowolony z siebie. – A teraz pora na nagrodę. – Zbliżył twarz do mojej, znów przejechał kciukiem po moich ustach i pocałował mnie. Trwało to dwie sekundy, a moja krew zdążyła zawrzeć.

– Co to było? – spytałam, gdy już chwilkę ochłonęłam.

– Co? To, że nie zemdlałaś? Czy to, że Cię pocałowałem? – droczył się rozbawiony.

– Ta piosenka! To było piękne! Masz cudny głos!

– Ach to, a już myślałem, iż oniemiałaś bo tak świetnie całuję – uniósł prawą brew do góry.

Dałam mu kuksańca. Roześmialiśmy się oboje.

– To co dziś robimy o pani? – spytał gdy już ochłonęliśmy.

– Dziś? Według lekarza potrzebowałam opieki tylko na jedną noc. Więc cny rycerzu zwracam ci twą wolność – machnęłam ręką teatralnie wskazując drzwi wejściowe.

Przez myśl mi oczywiście nie przeszło, że potraktuje to poważnie. A on, momentalnie przybrał obojętny wyraz twarzy, odetchnął jakby mu ulżyło i podszedł do mnie z wyciągniętą ręką.

– W takim razie miło było poznać, proszę na siebie uważać – powiedział i uścisnął szybko moją dłoń. Odwrócił się i po prostu wyszedł!

Szczęka opadła mi do samej podłogi. Co to miało znaczyć u licha? Nim zdążyłam się na poważnie zdenerwować usłyszałam ciche pukanie. W dwóch podskokach dopadłam drzwi i otwarłam je szeroko.


– Zabieram cię na małą wycieczkę – oznajmił.

*********************************************************************************
Witajcie :-)
Dzisiejszy rozdział z dedykacją dla Klaudi, która zawsze  zaskakuje mnie komentarzami i która zupełnie bezinteresowanie poleca tego bloga. Dzięki! Jesteś najlepsza!!! :-*
Druga dedykacja dla Oli K. która niecierpliwie czeka na rozdziały z Tomsonem :-) Obiecuję będą!!
Dziękuję wszystkim, którym zechciało się napisać komentarz pod ostatnim rozdziałem. Jesteście wielkie! Proszę o więcej! :-)
Następnego rozdziału spodziewajcie się wyjątkowo w czwartek :-)
No i na koniec jak podobał się wam ten rozdział????

Pozdrowienia dla wszystkich!!

13 komentarzy:

  1. Rozdział... Hmm.. Ciekawy, zabawny i... Słodki :D Super. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej :) Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. megaaaaaaa pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. super po prostu rewelacja

    OdpowiedzUsuń
  4. kochammmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję ! :D
    Czytając nawet nie jestem w stanie kontrolować tego kiedy pojawia mi się banan na twarzy. Dawno tak nie miałam.
    Niektóre rozwinięcia akcji można było przewidzieć , nie jest to nic złego :D
    Końcówka najlepsza! Wyszedł i zapukał hahah !!!
    Jesteś wielka :D :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty!! A będzie coś z Baronem może? :)) czemu taki krótki..... :D <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Krótki... Lecz i tak bardzo mi się podoba! ;) Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny super się czyta.Najlepsze opowiadanie jakie czytałam po prostu zajebiste jesteś mega zdolna.Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału!!!!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej ;) Nie chcemy zaburzać, ani wtrącać się w Twoją historię, ale może rozważyłabyś aby było więcej humoru i śmieszkowania? :D No i oczywiście liczymy na resztę zespołu w dalszych rozdziałach.
    The best of Afromental

    OdpowiedzUsuń
  10. WOW
    Tak po prostu sobie wyszedł xD
    Rozdział całkiem zabawny
    A gdyby faktycznie ktoś ot tak wszedł sobie do domu, to zawsze mogłaby mu zaoferować darmowy manicure XD
    Czekam na next i zapraszam do siebie :-)
    Niedługo nowy rozdział ;-D
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj,
    Jeśli chcesz szczerą recenzję swojego bloga, zgłoś się do nas
    http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/p/zamow.html?showComment=1430463983712
    Prowadzimy także nabór. Może właśnie czekamy na ciebie? :) http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/
    Pozdrawiamy, załoga recenzowisko


    Serdecznie zapraszam na 365 Days. Pierwsza część jest skończona, ale niebawem pojawi się druga!
    http://see-you-again-365days-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń