piątek, 2 grudnia 2016

II#10

Ocknęłam się skulona na podłodze. Uczucie pustki nadal przytłaczało moją pierś. Chciało mi się wyć! Wpełzłam na łóżko i przyciskając kolana do brzucha zastygłam w tej pozycji. Niby byłam już wolna a jednak bałam się wyjść z tego pomieszczenia. Z resztą za tymi drzwiami nie czekało mnie już nic dobrego.

Gdy Wojtek wrócił sprawiał wrażenie wkurzonego. Twarz miał całą czerwoną, zęby musiały go naprawdę boleć, bo zaciskał je z wściekłością. Unikał mojego wzroku, z resztą ja również nie miałam ochoty na niego patrzeć. Zastanawiałam się jedynie co go tak zdenerwowało.

– Komisarz powiedział, że mogę zabrać cię do domu – powiedział i przeczesał ręką włosy.

Na słowo „dom” miałam ochotę prychnąć, ale powstrzymałam się jednak. Zeszłam z łóżka, ubrałam buty i powiedziałam:

– Jedźmy więc.

Patrzył na mnie przez chwilę zdezorientowany.

– Nie masz żadnych rzeczy? – spytał marszcząc czoło.

– Nie! – odpowiedziałam i demonstracyjnie wyszłam z pokoju.

Podróż nie należała do najmilszych. Atmosfera między nami była tak napięta i gęsta, że można by ją było pokroić. Gdybym tylko miała jakiś wybór nie wsiadałabym z nim do samochodu. Nie odzywał się całą drogę. Milczał uparcie jak tylko on potrafił. Wiedziałam, że coś go gryzie i bynajmniej nie była to sprawa jego zdrady. Gdyby tylko tym się przejmował, powinien mnie jakoś próbować przepraszać, tymczasem wydawał się być na mnie zły. Coś musiało się wydarzyć po jego wyjściu z pokoju. Paranoja! Nie miałam ochoty odzywać się pierwsza, bo i po co? Nie dość, że miał kochankę to jeszcze stroił jakieś fochy. Prawie całą drogę udawałam, że śpię. Zaciskałam oczy chcąc uwolnić się od tego napięcia które od niego płynęło. Zdawałam sobie sprawę, że będziemy musieli porozmawiać, między nami pozostawało mnóstwo do wyjaśnienia, nie miałam jednak zamiaru wychylać się pierwsza. W końcu to on zawinił.

Wjechaliśmy do Warszawy w strugach deszczu. To miasto zawsze witało mnie w ten sposób. Jakby szydziło sobie ze mnie i szeptało mi do ucha: „nic dobrego cię tutaj nie czeka, uciekaj”. Tak, najchętniej bym uciekła, jednak w tym mieście był ktoś kogo chciałam zobaczyć z całego serca – moja córka. Całą drogę zastanawiałam się jak ona zareaguje, jak ja zareaguje? Bałam się tego spotkania a jednocześnie nie mogłam się już doczekać. W myślach wyobrażałam sobie scenę naszego pierwszego spotkania chyba ze sto razy. Wydawało mi się, że jestem gotowa, lecz kiedy wsiedliśmy do windy ogarnęła mnie panika.

– A co jeśli mnie nie polubi? – pisnęłam w stronę Wojtka, zapominając, że miałam go ignorować.

– Będzie zachwycona, uwierz mi – powiedział.

Stanęliśmy przed drzwiami mieszkania. Trzęsłam się jak w gorączce i nie byłam w stanie opanować emocji, które się we mnie kotłowały. Wszystkie wspomnienia z porwania wróciły, gdy tylko zobaczyłam znajome wnętrza.

– Muszę cię uprzedzić zanim wejdziemy. W środku jest Ewa – Wojtek nagle przerwał potok moich myśli.

– Ach tak! – odpowiedziałam tylko.

Mogłam się tego spodziewać, a jednak ta informacja uderzyła mnie niczym obuch w ścianę. Kim był ten człowiek, którego kiedyś pokochałam? Jak mógł mnie tak ranić, raz za razem? Ciągle stałam na nogach, najwyraźniej uznał, że trzeba mi zadać kolejny cios bym w końcu upadła.

– Przepraszam, ale nie miałem jej z kim zostawić – powiedział skruszony. – Poza tym ona… mieszka ze mną.

No to już kurwa przesada! Prawie zabrakło mi tchu. On naprawdę chciał mnie wykończyć. To musiało być coś poważnego skoro ze sobą zamieszkali. Poczułam się niezręcznie. Jakbym wciskała się w jego życie na siłę, niczym żałosna była, błagająca o kolejną szansę. Ale do cholery to było moje życie. To był mój mąż, moja córka i moje mieszkanie! To nie miało tak wyglądać! Straciłam wszystko! Nie chciałam jednak tracić ostatniej rzeczy jaka mi została – godności. Uniosłam więc dumnie podbródek i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam:

– Od dzisiaj gówno mnie obchodzi, z kim się zadajesz. Chcę tylko zobaczyć się z córką!

Zamrugał zaskoczony moją reakcją. Spodziewał się zapewne łez i rozpaczy, ale nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Otworzył w końcu drzwi i przepuścił mnie przodem. Weszłam do przedpokoju i natychmiast ogarnął mnie znajomy zapach mieszkania. Poczułam łzy pod powiekami, z całych sił usiłowałam je powstrzymać. Przeczesując wzrokiem wnętrze natknęłam się na… nią. Stała na środku salonu najwyraźniej zaalarmowana głośniejszą wymianą zdań pod drzwiami. Była… tak bardzo inna niż ja. Nie mogłam nic poradzić na to, że ogarnęła mnie zazdrość na widok tej wysokiej, blondynki o porcelanowej cerze. Jej niebieskie oczy spoglądały na mnie zimno, ale widziałam w nich niemałe zainteresowanie. Nie umknęło mojej uwadze to, że zawiesiła wzrok na koszulce Wojtka którą nadal miałam na sobie. Poczułam niemałą satysfakcje, gdy otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia najwyraźniej rozpoznając ten podkoszulek. Tak, spałam z nim zeszłej nocy – miałam ochotę wykrzyczeć jej to prosto w tę idealną twarz, ale w porę ugryzłam się w język. Atmosfera zaczęła robić się niezręczna. Nikt nic nie mówił. Wojtek przebierał nogami najwyraźniej nie wiedząc jak powinien się zachować. Mierzyłam się nadal wzrokiem z kobietą, która odebrała mi męża. Nagle kątem oka zauważyłam ruch za jej długimi nogami. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stoi za nią dziecko – moja córeczka. Onieśmielona wychyliła się lekko, i spojrzała na mnie. Przykucnęłam aby znaleźć się na jej poziomie. Przyglądała mi się zaciekawiona. Jej oczy były dokładnie w takim samym kolorze jak moje. Serce rwało w mojej piersi do przodu i walczyłam ze sobą aby nie rozpłakać się.

– Wiesz kim jestem? – szepnęłam do niej.

Maja niespodziewanie wyskoczyła jak z procy i omijając mnie szerokim łukiem wybiegła z salonu. Już otwierałam usta aby za nią zawołać, gdy wróciła niosąc coś pod pachą. Podeszła do mnie i pokazała mi ramkę ze zdjęciem zrobionym tuż po jej narodzinach. Fotografię zrobiła Asia, byliśmy na nim wszyscy troje: ja, Wojtek i Maja.

– Jesteś moją mamusią – powiedziała swoim słodkim, dziecięcym głosikiem.

Wzruszenie odebrało mi głos. Wyciągnęłam ręce, a ona wtuliła się we mnie ufnie. Było to cudowne uczucie, móc poczuć ją w ramionach, wdychać jej zapach. Rozpłakałam się na dobre. Przez ostatnie lata zastanawiałam się jak wygląda. Jednak w żadnych marzeniach nie zbliżyłam się nawet o połowę do prawdy. Obiecywałam Wojtkowi syna, jego kopie a o ironio, urodziłam córkę, która wyglądała zupełnie jak ja. Ten sam nosek, ten sam uśmiech, te same oczy. Maja w końcu wyswobodziła się z mojego uścisku i uśmiechając się szeroko zapytała:

– Chcesz zobaczyć mój pokój?

Przytaknęłam i dałam się jej złapać za rękę. Poprowadziła mnie przodem. Zostawiłam za sobą salon i wszystkie problemy. Nie chciałam myśleć o tym, co czekało mnie później. Teraz najważniejsza była Maja.

Spędziłyśmy całe popołudnie i wieczór na wspólnej zabawie, nawet nie wychodząc z pokoju. Chłonęłam każdy jej uśmiech, każde słowo, każdy gest. Głowę miała pełną pomysłów do wspólnych zabaw a ja na wszystko się zgadzałam z przyjemnością. Buzia się jej nie zamykała, gdy opowiadała o swoich ulubionych misiach i zabawkach. Zdradziła mi również co nieco z tego co się działo przez lata mojej nieobecności. Nikt nie zakłócał nam tych wspaniałych godzin. Na chwilę zdołałam zapomnieć o tym, co czekało za drzwiami.

Gdy w końcu Maja zasnęła ukołysana w moich ramionach i po trzech przeczytanych bajkach musiałam stawić czoła rzeczywistości. Wyszłam w jej pokoju i przeszłam na paluszkach do salonu. Wojtek z Ewą siedzieli na kanapie i oglądali jakiś film. Uroczy obrazek wspólnego wieczoru szczęśliwej rodzinki – mógłby ktoś rzec. Pozory mylą! Nagle zdałam sobie sprawę, że właściwie to nie mam siły i chcę po prostu stamtąd wyjść. Więc wyszłam! Przeszłam przez salon nie uraczywszy ich żadnym słowem ani spojrzeniem. Trzasnęłam drzwiami i zbiegłam po schodach. Stanęłam na parterze i przez chwilę wpatrywałam się w ulewę. Było mi w sumie wszystko jedno. Jedną nogą byłam już na zewnątrz gdy dopadł mnie Wojtek.

– Co robisz? – spytał zziajany biegiem po schodach.

– Wychodzę! – oznajmiłam.

– Nie wygłupiaj się! Nie możesz tak po prostu sobie iść!

– Chyba nie myślałeś, że zostanę, razem z tobą i… z nią? – prychnęłam oburzona. – Wybacz, ale w trójkę będzie nam za ciasno w jednym łóżku! – dodałam wymownie, powtarzając te same słowa, którymi on sam mnie kiedyś uraczył.

– Nie chcę żebyś odeszła, to wszystko jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje! – wyjęczał zdruzgotany. Spuścił wzrok i całym sobą wyrażał poczucie winy. Jednak na mnie to już nie działało.

– Nie, nie ma tutaj nic skomplikowanego! Twoja żona znika, więc zwyczajnie znajdujesz sobie nową dziewczynę, zakochujesz się, zamieszkujecie razem. Nie będę burzyć waszej sielanki – powiedziałam stanowczo.

– Julia, wiem jak to wygląda, ale to zupełnie nie tak. Pogubiłem się owszem, nie przeczę, ale…

– Nie chcę twojego ale, rozumiesz! Zamknij się! – wrzasnęłam. – Wszystko zepsułeś i nie oczekuj, że będę ze spokojem wysłuchiwać twoich przeprosin, bo one już nic nie zmienią. – Odwróciłam się i chciałam wyjść, złapał mnie jednak za ramię i zatrzymał.

– Nie puszczę cię dopóki nie porozmawiamy! Wiesz jak skończyło się to ostatnim razem! Musimy sobie wszystko wyjaśnić!

– Tym razem wszystko jest jasne! Puszczaj – syknęłam, próbując się wyrwać, trzymał mnie jednak mocno.

– Mylisz się! Nie wiem nic o tym co się z tobą działo. Zachowujesz się jakby nic się nie wydarzyło a to nie prawda. Opowiedz mi o tym, Julia. Opowiedz mi o tym jak całowałaś się z tym frajerem! – powiedział podniesionym głosem. Z oczu buchnęła mu zazdrość.

Na chwilę zaniemówiłam zszokowana tym co powiedział.

– Skąd o tym wiesz? – spytałam.

– Policja pokazała mi zdjęcia. Ktoś was przyłapał! – Jego ton był już mniej porywczy. Musiał zdać sobie sprawę, że przesadził, ale nie mógł już tego cofnąć. Poszło! Po ciele rozeszła mi się adrenalina, gotowałam się w środku z wściekłości. Więc to z tego powodu tak dziwnie się zachowywał. Dusił to w sobie i podsycał całą drogę. Cały on!

– Nic się nie zmieniłeś! Znowu to zrobiłeś! I to zaraz po tym, gdy mówisz mi, że powinniśmy porozmawiać, by uniknąć błędów z przeszłości! Jak śmiesz w ogóle! Chcesz wiedzieć dlaczego to zrobiłam? Bo to była moja jedyna szansa na ucieczkę. Tylko przekonując go, że mi na nim zależy mogłam liczyć na to, że mnie wypuści. Cały czas trzymał mnie w zamknięciu, głodził i bił. Myślisz, że od czego są te ślady. – Podstawiłam mu pod nos nadgarstki z wyraźnymi bliznami od kajdanek. – Osądzasz mnie, choć cię tam nie było! Byłam sama i godzinami wyłam w poduszkę, wołając cię, krzycząc twoje imię i błagając byś mnie odnalazł. Trzymałam się życia tylko dlatego, że chciałam wrócić do ciebie i Mai. A ty masz czelność mówić mi, że się pogubiłeś? I do tego oskarżasz mnie o zdradę? Jesteś pierdolonym hipokrytą, wiesz? – W płucach zabrakło mi powietrza, gdy wyrzuciłam to z siebie jednym tchem. Cała się trzęsłam.

– Julia, nie miałem pojęcia co się z tobą dzieje. Szukałem cię, zrobiłem wszystko co mogłem. Przepraszam, że cię zawiodłem – kajał się.

– Twoje przepraszam już niczego nie naprawi. Daruj sobie! – wyrwałam mu się w końcu.

Widziałam jak jego spojrzenie się zmienia, jak w miarę tego co mówiłam, docierało do niego to co zrobił i powiedział. Wiedziałam, że żałuje, jednak nie mogłam mu tego wybaczyć. Zrobił krok w moją stronę, unosząc ręce w próbie dotknięcia mnie. Cofnęłam się jednak, odwracając się do niego plecami.

– Gdzie pójdziesz? – spytał zrezygnowany. – Do niego? – dodał po chwili z bólem w głosie.

Odwróciłam się wolno, i mówiąc bardzo powoli, zadałam cios prosto w jego serce.

– Tak! Zawsze mogłam na niego liczyć, w przeciwieństwie do ciebie! Żałuję, że nie wybrałam wtedy jego! – powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy. Raniąc go z taką premedytacją odczułam małą satysfakcję. Widząc w jego spojrzeniu ból, stwierdziłam, że taka kara mu się należała. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam na deszcz.

Był koniec października. Lało jak scebra, a ja miałam na sobie jedynie podkoszulek i cienkie legginsy. W kilka chwil przemokłam, ale nie przeszkadzało mi to. Zdeterminowana szłam przed siebie. Sytuacja była nie wesoła. Zostałam bez dachu nad głową, bez męża i bez żadnych dokumentów, pieniędzy, nie wspominając o ubraniach. Nie miałam absolutnie nic. Zostało mi jedynie złamane serce, które jakimś dziwnym sposobem nadal biło. Przechodząc mostem nad Wisłą, zatrzymałam się wpatrując w ciemną otchłań wody, która zdawała się do mnie krzyczeć: „do dalej, zrób to, a skończy się twoje cierpienie”. Ścisnęłam mocno barierki, odczuwając pokusę zakończenia wszystkiego. Ilekroć życie zaczynało mi się układać, jakaś niewidzialna siła wpychała mnie w największy kanał. Tyle już razy wypływałam na powierzchnie. Tym razem już nie miałam siły. Czułam się pokonana. Dławiąc w sobie szloch, wspięłam się na barierkę i usiadłam na niej. Tym razem już nie chciałam wypływać, życie tak bardzo mnie bolało. Nagle ogarnął mnie niewyobrażalny spokój. Ciemna woda w dole zdawała się mnie hipnotyzować. Cichy szum wody, kusił rozwiązaniem wszystkich problemów. Niespodziewanie gdzieś obok mnie z ciemności usłyszałam głos...

*******************************************************
Będzie mi miło gdy poświęcisz jeszcze jedną minutkę i napiszesz komentarz... Zrobisz to dla mnie?

19 komentarzy:

  1. Boże genialne!! Rozdzial mega! Cały tydzień czekałam rozmyślajac co może się dalej wydarzyć i tami pomysł nie wpadł mi do głowy! Jestem ciekawa kogo usłyszała. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże święty co tutaj się dzieje?😱😱 To Tomek, dam sobie ręke uciąć, ale jestem tego w 100% pewna.
    Ciężko mi wyrazić emocje jakie się pojawiły gdy czytałam. Ale było ich dużo.
    Dla mnie rozdział trochę za krótki, ale jeśli chodziło ci o podtrzymanie naszej ciekawości i różnych sygestii to ci się udało 😉😄
    Już chcę następny rozdział 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. :O Ty to potrafisz trzymać ludzi w napięciu ;) Czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany!! Siedze i płacze ;( totalnie wzruszyłam sie gdy Julia spotkała się z córeczką ;) i ryczalam jak bóbr gdy Julka wyznawała Wojtkowi całą prawdę ;( dziewczyna ma przekichane!! Nawet na męża nie może liczyć po tym dramacie, który przeszła!!

    Prooosze!! Niech zaopiekuje sie nią Tomek!! Niech pomoże jej stanąć na nogach!! I niech Julia zacznie walczyć o rodzine!! I nie chce słyszeć o żadnych rozwodach!!

    Pozdrawiam ;**
    Zaczytana studentka

    OdpowiedzUsuń
  5. Tomcio, czy to ty?? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezuuuu uwielbiam te twoje rozdziały!! Potrafisz tak trzymać człowieka w niepewności, że ten odlicza godziny i minuty do kolejnego piątku xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział genialny! Akcja zakończona w takim momencie,ze trudno będzie mi wytrzymać tydzień żeby się dowiedzieć jak dalej się to wszystko potoczy. Czyżby ten glos to Tomson-jak zwykle zreszta,ktory sie pojawia w odpowiednim momencie;)Fala emocji przeszła mnie czytając ten rozdział. Czekam z niecierpliwością na kolejny. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Głos Tomka ;-) To napewno Tomek... Aż ciary mam ;-) Czekam... Czekam na dalej!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak to nie miało być...co ja ci mówiłem...ehh...Oj ty sobie u mnie grabisz😂😂😂 pozdrawiam Tomek L_ch😆

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdział... Na pewno to głos Tomka usłyszała. Nie moge sie doczekać następnego piątku. Zapewne będzie ciekawie..

    OdpowiedzUsuń
  11. Matko Bosko �� Serce mi stanęło, gdy Julia weszła na most �� Coś mi się wydaje, że usłyszy Tomka... a może Maję? ��

    OdpowiedzUsuń
  12. ale adrenalina czytałam z sercem na ramieniu!!!!! jesteś genialna!!! ~ Stała Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  13. nieee, jak mogłas przerwać w takim momencie?! Ja nie wytrzymam do piątku. to Tomek prawda? Niech jej pomoże :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny rozdział... brak słów. To może jakiś bonusik i kolejny rozdział pojawi się wcześniej? :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Czyżby Tomek? 😍 według mnie trochę przesadziła naskakujac aż tak na Wojtka...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie komentowałam jeszcze ani razu. Ale czytam. Wtedy, kiedy mogę. Nie sugeruj się ilością komentarzy, tylko pisz dalej. Naprawdę masz talent :) Pozdrawiam, E.

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwaga!Uwaga! Tomson nadchodzi!!! xD

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie powinnaś sugerować sie liczbą komentarzy, bo nawet mi zdarza się, że czytam twoje rozdziały w drodze do szkoły, a później zapominam skomentować bo nie mam internetu. Z reguły przypominam sobie dopiero w piątek gdy sprawdzam czy dodałaś nowy rozdział ;) masz wielki talent i nie powinnaś go marnować ;) pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń