piątek, 11 listopada 2016

II#7

Często zdarzało mi się również myśleć Tomku. Po tym wszystkim przez co razem przeszliśmy, zajmował bardzo ważną cześć w moim sercu. Po tym jak chłopaki się pogodzili, nasze stosunki uległy lekkiej poprawie. Ku cichej akceptacji Wojtka mogliśmy nawet swobodnie rozmawiać. Tomek bardzo się pilnował, aby mu nie podpaść, dlatego wyczuwałam pewną sztywność w jego relacjach ze mną. Sytuacja ulegała diametralnej zmianie, kiedy Wojtka nie było w pobliżu. Wtedy wracał mój Tomson, zabawny i zawsze pomocny. Po ślubie Wojtek jakby odetchnął z ulgą. Nie chciał się do tego przyznać, ale jego zazdrość o Tomka dopiero wtedy lekko przygasła. A gdy okazało się, że jestem w ciąży to poczuł się jeszcze pewniej. Miałam mu trochę za złe, że nie ufa mi do końca, ale pakując się w ten związek ponownie miałam świadomość, że tak to może wyglądać. W końcu jednak przezwyciężył swój największy lęk. A stało się to kiedy byłam w piątym miesiącu ciąży. Miałam zaplanowane od dawna trójwymiarowe USG. Wojtek cieszył się jak dziecko na myśl, że będzie mógł zobaczyć swojego potomka. Niestety jednak plany się skomplikowały, gdy okazało się, że w ten dzień ma nagrania do kolejnej edycji Masta. Oczywiście nijak nie był w stanie tego przełożyć. Był zły, że tak się to wszystko poukładało i przeklinał sam siebie, że dał się namówić na kolejną edycję. Z kolei ja uparłam się na ten termin, gdyż mój lekarz wybierał się na urlop. Za dwa tygodnie byłoby już za późno aby obejrzeć w ten sposób dziecko. Takie badanie przeprowadza się w określonym terminie, gdy płód osiągnie odpowiednią wielkość. Późniejszy termin nie wchodził więc w grę.

– Kochanie, dostanę płytę z nagraniem, wszystko obejrzysz, tylko trochę później – pocieszałam go.

– Powinienem być tam z tobą! – marudził.

– To naprawdę nic takiego, pojadę sama i tyle.

– W życiu cię samej nie puszczę samochodem! Nie wolno ci prowadzić! – zdenerwował się.

– Pojadę taksówką – powiedziałam i przewróciłam oczami. Jeśli chodziło o mnie i ciąże Wojtek dosłownie sfiksował na punkcie bezpieczeństwa. Pilnował abym się za bardzo nie przemęczała, wydzielał mi witaminy, masował opuchnięte stopy, spełniał wszystkie moje zachcianki. Gdyby mógł to najpewniej kazałby mi leżeć cały dzień w łóżku.

– Chyba żartujesz! Załatwię ci transport!

Nie chciałam się z nim kłócić, choć osobiście uważałam, że przesadza, ale dla jego świętego spokoju wolałam przemilczeć sprawę. W dzień badania do drzwi zapukał nie kto inny jak Tomek.

– Co tutaj robisz? – spytałam zdziwiona, gdy zobaczyłam go na progu.

– No jak to co, Brzuchatku mam cię dzisiaj zawieść na jakieś badanie – odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha.

– Serio, wybrał ciebie? – Dosłownie mnie zamurowało.

– Też się zdziwiłem, ale chyba nie mamy co narzekać. Znaczy to chyba, że w końcu zaczyna nam ufać, Brzuchatku – powiedział i rozczochrał mi włosy na czubku głowy nim zdążyłam uskoczyć.

– Nie nazywaj mnie tak – poprosiłam. Odkąd dowiedział się o ciąży, bez przerwy używał tego nowego przezwiska. Nie podobało mi się!

– Jak Brzuchatku? – spytał niewinnie.

W odpowiedzi tylko prychnęłam i pokręciłam głową z niedowierzaniem. W głowie mi się nie mieściło, że to był pomysł Wojtka abym pojechała na to badanie właśnie z Tomkiem.

Gdy przebiliśmy się przez korki na drodze i w końcu dojechaliśmy do kliniki, byłam jednak wdzięczna za taką decyzję. Tomek był świetnym towarzyszem. Już prawie zapomniałam jak dobrze czułam się w jego towarzystwie. W oczekiwaniu na wizytę bez przerwy szeptał mi do ucha jakieś żarty, mimo że poczekalnia była pełna my chichotaliśmy, jak para nastolatków. Gdy w końcu usłyszałam swoje nazwisko, Tomek wstał razem ze mną i lekko popychając moje plecy ruszył do gabinetu.

– Co robisz? – syknęłam na niego cicho.

– Mam cię nie opuszczać ani na krok! Taki dostałem rozkaz! – odpowiedział uśmiechając się rozbrajająco.

– Mowy nie ma! Wchodzę tam sama! Nie będziesz się gapił na mój wielki brzuch! – oburzyłam się.

– Kochanie nie rób scen! – powiedział głośniej, uśmiechając się jednocześnie do kobiet w poczekalni które zdążyły się zainteresować naszą krótką wymianą zdań.

Zmroziłam go wzrokiem i skapitulowałam.

– Wojtek cię zabije! – ostrzegłam go.

– Będę gotowy! – wyszeptał mi do ucha i popchnął w kierunku drzwi gabinetu.

Weszliśmy do środka pomieszczenia. Za biurkiem siedział lekarz i przeglądał jakieś papiery. W końcu podniósł wzrok i uśmiechnął się.

– Witam pani Łozowska! Jak się pani czuje?

– Doskonale, wszystko w jak najlepszym porządku – odpowiedziałam.

– Dobrze, proszę się położyć na kozetce, a szanownego małżonka proszę aby stanął obok jeśli chce obejrzeć potomka.

– To nie jest… – zaczęłam.

– Oczywiście już nie mogę się doczekać – przerwał mi Tomek.

Mało się nie zakrztusiłam, gdy to usłyszałam. Co on wyrabiał? Natychmiast poczułam jak czerwienię się z wściekłości. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie, ale sprawiał wrażenie, że kompletnie go to nie obeszło. Bawił się wyśmienicie przez całą wizytę. Oglądał z zainteresowaniem obraz z wnętrza mojej macicy i wydawał się zachwycony widokiem. Lekarz cierpliwie nam tłumaczył i pokazywał na ekranie poszczególne części ciała płodu. Byłam tak wzruszona widokiem, że bezwiednie złapałam Tomka za rękę zapominając na chwilę, że w ogóle nie powinno go tu być. Na koniec wizyty lekarz przekazał mi płytę z nagraniem i uścisnąwszy dłoń Tomsona rzucił:

– Proszę dbać o żonę!

– Ależ oczywiście będę – odpowiedział mu.

Wyszliśmy z gabinetu a Tomek nie wychodząc ze swojej roli, obejmując mnie czule za plecy wyprowadził z budynku. Dopiero gdy znaleźliśmy się na parkingu fuknęłam na niego:

– Co to miało znaczyć?

– Co, Brzuchatku? – odpowiedział niewzruszony.

– Już ty dobrze wiesz co! Wojtek daje nam kredyt zaufania, a ty zachowujesz się w ten sposób.

– Wojtek nie musi o tym wiedzieć! Z resztą przecież nic się takiego nie stało. Potrzebowałaś tam kogoś i dobrze o tym wiesz. Kogo trzymałabyś za rękę? – spytał zaczepnie.

– To nie fair! Nie odwracaj kota ogonem! – zdenerwowałam się.

– Jak masz ochotę to mu powiedz. – Wzruszył ramionami.

– Nie chcę go denerwować! – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

– To mu nie mów! – Tomek przewrócił oczami.

– Powinnam! – upierałam się.

Biłam się z myślami. Dotychczas sądziłam, że ja i Tomek to przeszłość, że gdyby tylko okoliczności pozwoliły moglibyśmy się dalej przyjaźnić, ale łudziłam się. To coś nadal wisiało między nami. Nie powinnam pozwolić Tomkowi na taką swobodę z kontaktach ze mną. Nie powinnam, ale nie potrafiłam stanowczo się temu sprzeciwić. Jedynym rozwiązaniem było unikanie kontaktów. Tomek przerwał moje rozmyślania, łapiąc mnie za brodę. Nakierował moje oczy w swoją stronę i westchnął głęboko.

– Przepraszam! Nie powinienem był. Nie wiem dlaczego tak się zachowałem. Po prostu…., jest mi ciężko czasem patrzeć na ciebie i mieć świadomość, że jesteś z nim. Nic nie potrafię na to poradzić, to jest silniejsze ode mnie. Pogodziłem się z tym, wiem, że kochasz tylko jego, ale… w tych momentach kiedy jesteś tylko ze mną, zapominam się… wyobrażam sobie rzeczy których nie powinienem. Wiem, że to niestosowne z mojej strony, jestem po prostu głupi i kompletnie tracę rozum przy tobie. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.

– Oczywiście, że to się więcej nie powtórzy – powiedziałam łamiących się głosem. – Nie powtórzy się, ponieważ ty i ja nigdy więcej nie spędzimy czasu sam na sam.

Łamanie komuś serca, chyba nigdy nie wyszło mi tak swobodnie. Należało to ukrócić, skoro Tomek nadal coś do mnie czuł. Poczułam się jakbym cofnęła się w czasie do tego momentu kiedy uświadomił mi, że powinnam wrócić do Wojtka. Oto znów staliśmy razem i usłyszałam z jego ust słowa których nie powinien wypowiadać. Czasami zastanawiałam się, nad tym co by było gdyby Tomek zachował się wtedy inaczej, gdyby spróbował o mnie zawalczyć. Bałam się odpowiedzi na to pytanie.

Moje postanowienie aby nie spotykać się z Tomkiem, było aktualne przez cztery miesiące. Przez ten czas tak udało mi się manewrować, że nie spędziliśmy sam na sam ani jednej sekundy. Sytuacja jednak uległa zmianie, kiedy niespodziewanie tydzień przed terminem zaczęłam rodzic. Pech chciał, że Wojtek przepadł jak kamień w wodę i nie miałam z nim kontaktu. Wiedziałam, że miał jechać do mechanika, bo miał jakieś problemy z samochodem, ale nie miałam pojęcia do którego. Niestety jego telefon był poza zasięgiem sieci. Obdzwoniłam wszystkich, nikt oczywiście nie wiedział gdzie przebywa mój mąż. Zastanawiałam się kilka minut gapiąc się w telefon czy powinnam zadzwonić do Tomka. W końcu jednak narastające skórcze zmusiły mnie do wykręcenia jego numeru.

– Julia? – spytał zdziwiony.

– Czy wiesz do którego mechanika Wojtek jeździ z samochodem? – zapytałam bez ceregieli.

– Gdzieś pod Warszawą. Co się stało? – spytał zaniepokojony.

– Kurwa – wysapałam, próbując opanować kolejny skórcz.

– Julia co się dzieje? – panikował.

– Och, nic takiego. Rodzę a ten kretyn nie odbiera telefonu i nie wiem gdzie jest – wysapałam w końcu, skarżąc się.

– Ja pierdole! Będę za piętnaście minut – powiedział.

Przyjechał po trzynastu! W oczach miał czysty obłęd i tak się spieszył, że zapomniał nawet czapki. Złapał moją torbę i wyprowadził mnie z domu. Dopiero w samochodzie odzyskał trochę swojego wigoru.

– Wiesz co ludzie mówią na filmach w takim momencie? – spytał figlarnie.

– Nie wiem – burknęłam.

– Kochanie, będziemy mieli dziecko – wypalił i wyszczerzył się zadowolony.

– To nie jest film! Ani twoje dziecko – powiedziałam gasząc go.

– Ale sytuacja odpowiednia, co nie? – paplał dalej niezrażony.

– Jesteś niemożliwy!

W tym momencie odezwała się moja komórka, jak i również moja macica kurcząc się niemiłosiernie w kolejnym skórczu. Tomek przejął mój telefon, bo ja nie byłam chwilowo wstanie rozmawiać.

– Stary gdzie ty jesteś?... Nie, Julia nie może teraz rozmawiać, ma właśnie skórcz… Tak, twierdzi, że rodzi… Skąd mam wiedzieć, co ile ma skórcze? – wypalił Tomek, po czym odłożył telefon od ucha i popatrzył na mnie wymownie.

– Co pięć minut – wysapałam.

– Co pięć minut – powtórzył Tomek. – Tak, zawożę ją do szpitala… Ok, to na razie tatuśku.

Rozłączył się i podał mi telefon.

– Już wraca! Powiedział, że będzie za godzinę. Wytrzymasz? – spytał.

Zmroziłam go wzrokiem. Przewrócił oczami i powiedział:

– Nie było pytania.

Do szpitala dojechaliśmy w dziesięć minut. Tomek pędził jak szalony. W Izbie przyjęć panował tłok. Pielęgniarka gdy tylko mnie zobaczyła, załamała ręce.

– Kumulacja! Będzie pani dzisiaj już dziesiąta do porodu – biadoliła. – Szanowny tatuś niech ubierze to – powiedziała i rzuciła fartuchem w zaskoczonego Tomka.

– Ale ja… – jąkał się.

Nie zdążył dokończyć, bo pielęgniarka wyszła zostawiając nas samych. Kolejny skórcz prawie zbił mnie z nóg. Tomek podtrzymując mnie pod ramiona doprowadził mnie do krzesła. Cały czas trzymałam go za rękę, mocno ją ściskając. Widziałam w jego oczach panikę i bezradność, gdy próbował mi ulżyć głaszcząc po brzuchu. Po trzech kolejnych skórczach w końcu pojawił się lekarz i zrobił mi USG. Tomek nie puszczał mojej ręki ani na chwilę. Tym razem byłam mu wdzięczna, że jest obok. Nie wiem jak dałabym radę sama.

W końcu gdy znalazłam się już na sali porodowej, do środka wparował Wojtek. Zdyszany z rozwianymi włosami i niepokojem w oczach dopadł mojego łóżka.

– Gdzieś ty był do cholery! – wydarłam się pomiędzy skórczami, gotowa wykrzyczeć mu, że to przez niego właśnie tak cierpię a on nawet nie odbiera telefonu.

– Przepraszam, kochanie! – powiedział obsypując moją twarz pocałunkami.

Tomek stał nadal po drugiej stronie łóżka. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ściskałam go nadal za rękę.

– Musi się pani zdecydować, bo tylko jednego tatusia może pani tutaj zatrzymać – powiedział nagle lekarz, który z rozbawieniem wpatrywał się w naszą trójkę.

Wypuściłam rękę Tomsona i uśmiechnęłam się do niego lekko.

– Dziękuję za wszystko – wyszeptałam.

Nachylił się i pocałował mnie w czoło życząc mi powodzenia. Gdy już wyszedł spojrzałam na Wojtka. Spodziewałam się jakiejś wrogości z jego strony, po tym co właśnie usłyszał i zobaczył, ale na szczęście w jego oczach zauważyłam tylko miłość i troskę.


Godzinę później tuliliśmy w ramionach naszą maleńką córeczkę, szepcząc sobie nawzajem słowa bezgranicznej miłości.

****************************************************

Kochani motywacja mi spada... tak jak i ilość komentarzy...
Mam nadzieję, że team Tomsona zadowolony?

15 komentarzy:

  1. Tomek !! Uwielbiam człowieka :D Team Tomsona wniebowzięty ;* przez całe opowiadanie uśmiech nie schodził mi z twarzy :D i nawet się pośmiałam :D Rozdział jak zwykle świetny, niesamowity i w ogóle mega! Do następnego, Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejj! Myślałam, że to będzie jakieś wspomnienie Tomka lub coś innego ale z perspektywy Tomsona. Taki troszke smuteczek ale! 😄 Ale i tak jestem zadowolona 😄
    Jak ja uwielbiam to takie jego wariactwo, ale również słodkość 😊
    #TeamTomsona 😁
    Chcę więcej! Do następnego 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi coś brakuje... Ale może następny rozdział uzupełni to coś... Ogólnie może być...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział w sumie tak jak i każdy ;) kiedy Julia ucieknie od Jacka? Czekam na więcej.. Nie przestawaj pisać <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Team Tomsona nie zadowolony, ja chcę relacji Tomka i Wojtka obecnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Tomek jak zwykle ratuje sytuacje :) Rozdział super, czekam na dalszą część;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super jak zwykle! Czekam na to, czy Julia w końcu jakoś ucieknie od Jacka ;) czekam na kolejne!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Żyję w niepewności. Cały czas zastanawiam się czy Julia wróci, a jak tak to kiedy, co się stanie, jak zachowa się Wojtek. Czy pani przedszkolaka jeszcze namiesza i co myśli Tomek o zniknięciu Julii. Czekam na następny rozdział ��

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudnie ale przyznam szczerze, że wolę rozdziały w których akcja toczy się tu i teraz i całość idzie do przodu a nie wspomnienia, ale to moja opinia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle cudownie moja droga...Czekam na kolejne rozdziały popychające fabułę do przodu...Mam małe ale odnośnie tego przezwiska lepiej by brzmiało Brzuchalku 😆 tak przyjemnej ja bym mówił...Pozdrawiam serdecznie Tomasz L.😚

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zawsze rewelacyjnie a ta motywacja to niech rośnie a nie spada �� ~Stała Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  12. A i jeszcze jedno ;p Może teraz coś z perspektywy Tomsona? :D

    OdpowiedzUsuń
  13. No cudownie xD Sama jestem ciekawa jakby to wszystko wyglądało, gdyby Tomcio walczył wtedy o Julke...;) rozdział ciekawy, choć trochę mało dialogów Tomsona i Julii bo w poprzedniej serii były genialne!!

    Ale wracajmy do wiezionej Julii przez Jacka bo nie moge sie doczekać dalszego ciągu akcji :)

    Buziaki :***
    Zaczytana Studentka

    OdpowiedzUsuń
  14. Moje serduszko od dawna należy do Wojtka ale tak bardzo szkoda mi Tomsona 😭😭 nie mogę się doczekać kolejnego, uwielbiam czytać takie pozytywne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  15. My!! Team Tomsona!! Żądamy więcej epizodów z jego udziałem!! :***

    OdpowiedzUsuń