piątek, 28 października 2016

II#5

Gdy tylko drzwi się uchyliły, zobaczyłam znajomą sylwetkę. Nogi się pode mną ugięły, ale jednocześnie zalała mnie fala złości której nijak nie mogłam powstrzymać. Wyrzuciłam przed siebie pięści i rzucając się w jego kierunku wrzasnęłam:

– Ty skurwysynu!

Jacek jednak uchylił się od mojego ciosu, co zaskutkowało tym, że z impetem wpadłam na stojącego za nim „kuriera”. Nim zorientowałam się co się dzieje, wykręcił mi boleśnie rękę na plecy. Adrenalina dodawała mi sił, wiłam się, kopałam i rzucałam bluzgami w kierunku moich oprawców. Z niemałym wysiłkiem jednak udało im się zakuć mnie w kajdanki i przypiąć je do ramy łóżka. Unieruchomiona miotałam się nadal jak szalona.

– Ciszę się, że pomimo tak długiej rozłąki nadal darzysz mnie tyloma uczuciami – odezwał się w końcu Jacek.

– Natychmiast mnie wypuść. Póki jeszcze nie jest za późno! Wypuść mnie! Słyszysz! – darłam się.

– Cóż, bardzo bym chciał, ale niestety nie mogę – powiedział bezradnie rozkładając ręce.

– Czego chcesz? Pieniędzy? – wysyczałam wściekle.

Jacek ku mojemu zdziwieniu roześmiał się i pokręcił głową.

– Kochanie, nie potrzebuję twoich pieniędzy. Mam dużo więcej własnych.

– To czego chcesz? – krzyknęłam, szarpiąc się nadal.

– Ciebie, cukiereczku! Chodzi mi tylko i wyłącznie o ciebie.

– Nie rozumiem. – Pokręciłam głową coraz bardziej zbita z tropu.

– Miałaś długą podróż, na pewno jesteś zmęczona i głodna. Zjedz coś, odpocznij a potem porozmawiamy – powiedział i przejechał kciukiem po moim policzku.

– Nie dotykaj mnie – syknęłam, odsuwając się od niego jak najdalej.

W głowie mi się nie mieściło to co właśnie zaszło. Nim się zorientowałam „kurier” wniósł do pomieszczenia jakąś tacę z jedzeniem i położył ją na łóżku. Po czym obydwoje skierowali się do wyjścia.

– Nie zostawiaj mnie tu! Nie możesz mnie zamykać! Wypuść mnie! – krzyczałam.

Wyszli i zamknęli za sobą drzwi, zostawiając mnie samą w totalnej rozsypce. Nie wiem jak długo jeszcze krzyczałam i błagałam aby mnie wypuścili. Nadaremno.

Nie zmrużyłam oka przez całą noc. Jeśli rzeczywiście minęła, bo bez okien nie zdawałam sobie sprawy z pory dnia. Nie tknęłam również jedzenia. Z wściekłością kopnęłam w tacę zrzucając ją na podłogę. Próbowałam przeanalizować całą sytuację na chłodno, ale nie potrafiłam. Z wściekłości dygotałam na całym ciele. Jak on mógł? Dlaczego to zrobił? Unieruchomione w kajdankach nadgarstki, zaczęły boleśnie piec i krwawić przy kolejnej już próbie uwolnienia się. Nic nie skutkowało. Po kilku godzinach w końcu dałam sobie spokój. Pozostało mi jedynie siedzieć i czekać. Koszmar!

W końcu usłyszałam kroki za drzwiami i chrzęst w zamku. Zza drzwi wyjrzała uśmiechnięta twarz Jacka. Poczułam, że zbiera mi się na wymioty na jego widok.

– Cukiereczku, dlaczego nic nie zjadłaś? – spytał gdy przekroczył tacę, która wylądowała na środku pokoju.

– Nie byłam głodna – odparłam zimno, przeszywając go morderczym spojrzeniem.

– Uparta, jak zwykle – przewrócił oczami. – Zgłodniejesz to zjesz. – Zachichotał.

Poczułam się jakbym była we śnie. Tak, to musiał być sen. To przecież nie możliwe, że zostałam porwana przez tego świra i on teraz przy mnie chichocze jak gdyby nic się nie stało!

– Wypuść mnie! – zażądałam.

– Nie mogę! Potrzebuję cię.

– Do czego? – spytałam.

– Jesteś mi potrzebna. Teraz na pewno tego nie rozumiesz, ale z czasem zrozumiesz. Taka miłość, która nas połączyła nigdy nie umiera. Jestem pewny, że potrafisz odkopać w sobie dawne uczucia względem mnie.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. To nie mogła być prawda! Przesłyszałam się!

– O czym ty do cholery mówisz? Człowieku, mam męża i dziecko! Porwałeś mnie! I śmiesz mi tu mówić, że żywię względem ciebie jakieś uczucia?

– Mówiłem, że teraz tego nie zrozumiesz. Ale mamy czas. – Uśmiechnął się niezrażony.

Dopiero w tym momencie do mnie dotarło, że on był kompletnie szalony. Zachowywał się dziwacznie i przerażało mnie to co mówił. To nie był człowiek, którego kiedyś znałam. To była tylko jego powłoka, był już kimś zupełnie innym. Zdawałam sobie sprawę, że potrafi być niebezpieczny. Przez te lata kiedy nie miałam z nim kontaktu najwyraźniej kompletnie postradał zmysły.

– Nie to ty nie rozumiesz! Porwałeś mnie i przetrzymujesz mnie tutaj wbrew mojej woli. Wypuść mnie dobrowolnie to nie wniosę oskarżenia!

– To był jedyny sposób, abyś mnie wysłuchała. Musisz to zrobić i musisz zrozumieć. W końcu obiecałaś mi kiedyś, że za mnie wyjdziesz. Pamiętasz to jeszcze? Byliśmy tacy szczęśliwi. Brakuje mi tego. Żadna inna kobieta nie może się z tobą równać. Wiem, że w przeszłości zawaliłem sprawę. Gdybyśmy byli wtedy małżeństwem zapewne nie uciekłabyś i nie zostawiłabyś mnie samego. Ty stchórzyłaś, ja nawaliłem, ale teraz czas to naprawić.

Oddech mi przyspieszył, nie wierzyłam własnym uszom.

– Jesteś szalony! Kompletnie szalony! Nie ma już czego naprawiać! Kocham kogoś innego, mam z nim dziecko. Chcę wrócić do domu! – łkałam spazmatycznie.

– Od teraz to jest twój dom! – powiedział stanowczo. Wyraz jego oczu zmienił się. Widziałam czyste szaleństwo i przeraziłam się.

– Dlaczego? Dlaczego teraz? Dlaczego ja? – płakałam.

– Przez cały ten czas nie zapomniałem o tobie. Obserwowałem cię z boku. Czekałem na odpowiedni moment. Gdy wróciłaś do Anglii sytuacja była wymarzona, niestety jednak komplikacje w interesach zmusiły mnie do wyjazdu. Po moim powrocie ty byłaś już zamężna i z dzieckiem. Zdziwiłem się tym tempem i uznałem, że nie ma na co dłużej czekać. Teraz należysz do mnie. – Sposób w jaki to powiedział sprawił, że po kręgosłupie przeszły mnie ciarki.

– On będzie mnie szukał! Znajdzie mnie! – wychrypiałam u kresu wytrzymałości.

– Nie znajdzie! W końcu ty sama odeszłaś. Policja nawet nie rozpocznie śledztwa. Mój człowiek pozacierał wszystkie ślady. O wszystkim pomyślałem – powiedział pewny siebie, zabijając we mnie nadzieję. – Nawet jeśli teraz mnie nienawidzisz, to zmienisz zdanie. Będziesz tu siedzieć tak długo, aż zmądrzejesz – dodał czochrając mnie po głowie z radosnym uśmiechem.

– Jesteś obłąkany! Wypuść mnie! Chcę do domu! – łkałam niczym małe dziecko.

– Tak oszalałem z miłości do ciebie. – Zaśmiał się szyderczo. Po czym nachylił się w moim kierunku i rozpiął kajdanki.

Gdy tyko rozmasowałam obolałe nadgarstki powiedział całkiem poważnie:

– Zacznij się przyzwyczajać, już nigdy go nie zobaczysz. Jego ani twojego dziecka.

Rzuciłam się na niego z krzykiem.

– Nie! – wrzasnęłam. – Nie rób mi tego!

Odepchnął mnie jednak stanowczo. Uderzyłam plecami o ścianę. Nim się podniosłam już go nie było.

Dni mijały a moja sytuacja nie ulegała żadnej zmianie. Przy każdej wizycie Jacka, na zmianę to go błagałam to żądałam by mnie wypuścił. Próbowałam siłą, jednak za każdym razem moje próby kończyły się tragicznie. Pobił mnie kilkakrotnie. Po każdym moim wyskoku częstotliwość wizyt spadała. Jakby dawał mi czas abym przemyślała sprawę. Głodził mnie i nie wypuszczał z pomieszczenia. Próbował złamać moją wolę, jednak ja jedyne o czym myślałam, to ucieczka. Stawałam się coraz bardziej zdeterminowana. Nienawidziłam go! Powtarzałam mu to przy każdej wizycie. Czas uciekał, dni zamieniały się w miesiące. W końcu zrozumiałam, że muszę zmienić strategię. Traciłam zdrowie i cenny czas na kłótnie. Postanowiłam więc dać mu to czego pragnął. Zmieniłam zupełnie front. Pewnego dnia podczas jego wizyty, przywitałam go uśmiechem a nie jak zwykle stekiem bluzgów. Pomysł się sprawdził. Był na tyle szalony, że nie zauważył iż mój nadmierny entuzjazm jest wymuszony. Nie był jednak na tyle głupi aby od razu mi zaufać. Przez kilka tygodni utrzymywałam go w zapewnieniu, że przemyślałam sprawę i chcę rozpocząć z nim nowe życie od początku. Siliłam się na miłe słówka i gesty jednocześnie umierając w środku z obrzydzenia do niego i samej siebie. W reszcie któregoś dnia pozwolił mi wyjść z mojego więzienia. Starałam się pohamować mój entuzjazm, ale wizja wolności wlewała się do mojej głowy strumieniami. Ledwo panowałam nad sobą gdy prowadził mnie schodami na górę. Okazało się, że pomieszczenie w którym mnie przetrzymywał znajdowało się w piwnicy. Zdobyłam jego zaufanie i oprócz tego, że trzymał mnie za rękę nie byłam niczym skrępowana. Zachłannie rozglądałam się po pomieszczeniach, mrużąc oczy od słońca tak dawno nie widzianego. W domu przebywało sporo ludzi ku mojemu niezadowoleniu. Jacek wydawał im polecenia, najwyraźniej był ich szefem. Interes narkotykowy musiał kwitnąć, bo nie widziałam innego wytłumaczenia. Jak zdążyłam zauważyć, budynek urządzony z przepychem stał w środku lasu. Dokoła znajdował się wypielęgnowany ogród, tuż za płotem zielenił się stary las. W pobliżu żadnego innego domostwa w którym mogłabym znaleźć ratunek. Mój mózg kalkulował jak szalony, zapamiętując każdy szczegół. Jacek oprowadził mnie po wszystkich pomieszczeniach, zadowolony z moich pochwał wystroju i dekoracji. Nie odstępował mnie jednak na krok. Po oględzinach usiedliśmy w salonie na parterze, skąd rozpościerał się widok na patio i ogród oraz jedyną drogę prowadzącą do domu. Drogę do wolności! Nie mogłam odwrócić od niej wzroku. Byłam tak blisko, a jednocześnie nie mogłam zrobić niczego, bo Jacek trzymał swoje łapsko na moim ramieniu. Obliczałam w myślach ile zajęłoby mi dobiegnięcie do płotu i zniknięcie w lesie. Tam miałabym większą przewagę niż na otwartej przestrzeni.

– Napiłabym się drinka – powiedziałam w nadziei, że zostawi mnie choć na chwilę samą.

Jednak ku mojej rozpaczy Jacek otworzył barek znajdujący się w salonie. Napełnił czymś kieliszek i podał mi. Upiłam mały łyk i uśmiechnęłam się. Nagle odezwał się jego telefon. Wyciągnął go z tylnej kieszeni spodni i odebrał połączenie jednocześnie wstając. Zaczął z kimś rozmawiać i odwrócił się tyłem do mnie. To mi wystarczyło. Zadziałałam instynktownie i rzuciłam się do ucieczki. Byłam z piętnaście metrów za domem, gdy usłyszałam wściekły krzyk Jacka:

– Gońcie ją kurwa!

Zdałam sobie sprawę, że źle oszacowałam odległość. Byłam zbyt daleko od płotu a za mną gnało pięciu mężczyzn. Może gdybym była u szczytu formy, dałabym radę. Jednak czas w zamknięciu, brak treningów i niedożywienie od razu dały o sobie znać. Po dwu minutowym sprincie moje płuca paliły żywcem i błagały o litość. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ale mimo to nie zatrzymałam się. Biegłam przed siebie zdając sobie sprawę, że to bieg o moje życie i wolność.

Za plecami słyszałam zasapane oddechy, które zbliżały się stanowczo zbyt szybko. W końcu jeden mnie dopadł, wpadając na mnie z impetem. Rozpłaszczył mnie na ziemi unieruchamiając mi ręce na plecach. Szamotałam się bezskutecznie. Gdy przybiegli pozostali, zauważyłam wśród nich Jacka. Złapał mnie za włosy i uniósł do góry. Uderzył mnie pięścią w twarz. Z nosa polała mi się krew, mimo to spojrzałam na niego wyzywająco.

– Pożałujesz tego, dziwko! – wysyczał, grożąc mi.

– Już nic więcej nie możesz mi zrobić. Odebrałeś mi moje życie. Już jestem martwa! – odpowiedziałam spokojnie patrząc w jego przepełnione jadem oczy.

– Do piwnicy! – rzucił w kierunku swoich goryli i nie spoglądając więcej na mnie, ruszył w kierunku domu.


Szamotałam się jak szalona, próbując utrudnić doprowadzenie mnie do piwnicy. Stawianie oporu skończyło się na tym, że zrzucili mnie ze schodów, po czym ledwo przytomną wtaszczyli do znienawidzonego pokoju, zamykając go na głucho.

************************************************************************

No i co dalej? Potrzymam Was jeszcze w niepewności, bo znów osłabliście w komentarzach.... :-(

12 komentarzy:

  1. jejku nie mogę się doczekać kolejnego aaaaaa ❤ mega ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały kryminał maleńka...czekam na więcej pozdrawiam Tomek

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś genialna pewnie się powtarzam ale mogę to pisać co tydzień!!! A jednak Jacek! Czekam na kolejne rozdziały... ~Stała Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow.Nie bede pisac ze jestes genialna i stworzona do tego itd poniewaz to jest oczywiste wszyscy o tym wiedza. Ten gosciu to debil caly czas mam nadzieje ze ida jej sie uciec i wrocic do rodziny,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mogłaś tak zakończyć ten rozdział?? Wydaje się zbyt krótki... I jeszcze ta niepewność :'( już myślałam że da radę uciec a tu cholera niespodzianka, złapali ją... Smutne czekam niecierpliwiej niż wcześniej na następny rozdział. Pozdrawiam i czekam, czekam, czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś wspaniała. Wiedziałam że to Jacek. Nie spodziewałam sie że on sie tak nad nią znęca. Mam nadzieje że ona ucieknie jakoś od niego. Nie moge sie doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe się zapowiada :) czekam na kolejne :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Mega! Mam nadzieję że Julia da radę uciec. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :):D

    OdpowiedzUsuń
  9. Julia jest myślonca i da radę załatwić tego Dupka... Na cacy! A gdzie Lach??? Czekam na niego ;) Z utęsknieniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A już myślałam, że jej się uda 😭

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam na ciąg dalszy nie mogę się doczekać. Mam nadzieje ze Julia bedzię znowu z Wojtkiem. Zycze duuzo weny. pozdrawiam (Martusia)

    OdpowiedzUsuń