piątek, 21 października 2016

II#4


Julia


– Nieeeeeeeeeeeeeeeee. – Z koszmaru wyrwał mnie mój własny krzyk. Usiadłam na łóżku i schowałam głowę między nogi, ciężko oddychając. Całe moje ciało lśniło od potu i dygotało, jak w gorączce. Chciałabym aby ten sen odszedł w niepamięć, aby nie budził mnie co noc. Jednak wiedziałam, że gdy tylko się niego obudzę powrócę do niego już nie na jawie a w realnej rzeczywistości. Mój koszmar trwał już tak długo. Ponad trzy lata w zamknięciu bez kontaktu ze światem. Bez kontaktu z Wojtkiem i moją córką. Na samo ich wspomnienie poczułam łzy na policzku. Tak bardzo tęskniłam. Uczucie to doskwierało mi w najgłębszych zakamarkach umysłu i ciała. Nie było sekundy w której bym o nich zapomniała. Wystarczyło abym zamknęła oczy i widziałam roześmianą twarz Wojtka. Majeczka, moja mała córeczka którą ledwo co zdążyłam poznać. Czułam fizyczny ból z powodu tego, że mnie przy nich nie ma. Nie chciałam myśleć, że upłynęło już tyle czasu. Wolałam zagłębiać się we wspomnieniach tego co było, niż wyobrażać sobie to co jest teraz. Moje teraz oznaczało pokój, bez żadnych okien, z łóżkiem i szafą pełną niepotrzebnych mi ubrań. Oprócz tego miałam dostęp do łazienki z prysznicem. I to było wszystko. Cały mój świat zamknięty w tej małej, przygnębiającej przestrzeni. Mój koszmar nawet w czasie snu nie pozwalał mi się odprężyć, przypominając o wszystkim. Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Pewnego dnia, jak zwykle wracałam ze spaceru z Majeczką. Cieszyłam się, jak głupia, bo w ten dzień miał wrócić Wojtek. Ciężko było mi się z nim rozstawać, ale oboje zgadzaliśmy się, że nasza córeczka jest jeszcze zbyt mała na męczące podróże. Ledwo wepchnęłam wózek do przedpokoju, usłyszałam pukanie do drzwi. Gdy otworzyłam na progu stał mężczyzna, ubrany w uniform firmy kurierskiej. W ręku trzymał jakąś niewielką przesyłkę. Uśmiechnął się przyjaźnie i zapytał:

– Mam paczkę dla Pani Julii Łozowskiej.

– Od kogo? Nic nie zamawiałam – powiedziałam marszcząc brwi.

Mężczyzna zerknął na przesyłkę i rzucił:

– Nadawcą jest Wojtek Łozowski. Przyjmuje pani?

Nic nie rozumiejąc, skinęłam głową. Nie mówił mi o przesyłce, pomyślałam, że to musi być jakaś niespodzianka. Kurier podał mi listę przewozową abym pokwitowała odbiór. Długopis jednak nie pisał. Mruknęłam, że poszukam innego. Odwróciłam się plecami i zrobiłam dwa kroki w głąb mieszkania. Wtedy nagle usłyszałam, jak drzwi zamykają się z lekkim hukiem. Nim zdążyłam się odwrócić, mężczyzna znalazł się tuż za mną. Zatkał mi usta swoją ręką i szepnął w kierunku ucha.

– Nie waż się pisnąć ani słówkiem, a wszystko dobrze się skończy.

Gwałtowny wyrzut adrenaliny w moje żyły sprawił, że zaczęłam szamotać się próbując mu się wyrwać. Panika ogarnęła moje ciało. Wbiłam paznokcie w jego dłonie i zaczęłam wierzgać nogami. Był jednak zdecydowanie silniejszy, wzmocnił uścisk i podstawił mi pod nos pistolet. Poczułam się jakbym znowu miała piętnaście lat. Jakbym znów znalazła się w tej śmierdzącej bramie. Historia zatoczyła wielkie koło i oto znów tuż za moimi plecami czaiło się zło, gotowe mnie skrzywdzić.

– Uspokój się albo będę zmuszony tego użyć. Chyba nie chcesz aby coś stało się twojej córce? – powiedział groźnie.

Przez moje ciało przetoczyła się fala zimna, powodując gęsią skórkę. Maja! On chciał skrzywdzić moje dziecko. Nie mogłam do tego dopuścić. Ciężko oddychając i łykając łzy w końcu przestałam się szarpać. Sparaliżował mnie strach. Nie wiedziałam jakie ma zamiary, ale z dwojga złego wolałam, żeby skupił się na mnie niż na Mai, która nieświadoma niczego spała smacznie w wózku. Byłam przerażona, ale jednocześnie zdeterminowana, aby wyjść z tego żywą.

– Grzeczna dziewczynka! – pochwalił mnie. – Teraz cię puszczę. Ale pamiętaj jeśli spróbujesz ze mną pogrywać, ucierpi ta mała istotka. Więc ani słowa! Zrozumiałaś?

Kiwnęłam głową w potwierdzeniu. Zwolnił uścisk wypuszczając mnie z objęć, ale natychmiast poczułam na swoich plecach lufę pistoletu.

– Do sypialni! – nakazał głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Po głowie latało mi tysiące myśli. Zastanawiałam się kim on był i dlaczego to robił? Przede wszystkim jednak interesowało mnie co dalej? Strach prawie odbierał mi zdolność oddechu. Modliłam się w duchu aby Wojtek wrócił wcześniej, a jednocześnie tego nie chciałam, bo bałam się, że coś może mu się stać. Gdy dotarliśmy do sypialni, niespodziewanie warknął, popychając mnie mocno w kierunku garderoby:

– Pakuj się! Masz dwie minuty!

Zaskoczyły mnie jego słowa. Po co miałam się pakować? Sądziłam, że kazał mi iść do sypialni, bo chciał… Najwyraźniej jednak miał inne zamiary. W przypływie strachu i adrenaliny wszystkie moje zmysły wyostrzyły się i w sekundę zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Chciał mnie porwać! Tylko jeśli chodziło mu o okup, po co kazał zabierać mi rzeczy? Nie miało to najmniejszego sensu.

– Jeśli chodzi o pieniądze… – wyszeptałam najciszej jak mogłam.

– Miałaś siedzieć cicho! – wysyczał. – Nie, nie chodzi o pieniądze! Pakuj się została ci minuta! – ostrzegał.

Moje ciało było całe odrętwiałe. Ledwo się poruszałam. Sytuacja wydawała się być beznadziejna i patowa. Skoro nie chodziło o pieniądze to o co? Jedyne co przychodziło mi do głowy, a jednocześnie przerażało mnie jeszcze bardziej to to, że on porywając mnie chciał aby wyglądało to, że opuściłam dom dobrowolnie. Gdy ta myśl pojawiła mi się w głowie, zaczęłam płakać. Byłam na granicy wytrzymałości i czułam, że za chwilę rozkleję się jeszcze bardziej. Jeśli miałam rację to moim jedynym ratunkiem było pozostawienie Wojtkowi jakiejś wiadomości. Tylko co mogłam zrobić, gdy miałam nad karkiem pistolet i obserwującego mnie non stop porywacza? Zebrałam się do kupy i zaczęłam powoli upychać swoje rzeczy w torbie. Ominęłam te które wisiały na wieszakach, moje ulubione. Spakowałam za to ubrania upchnięte w najdalsze kąty garderoby. Miałam nadzieję, że Wojtek zauważy i zrozumie. Poza tym upuściłam i zostawiłam na podłodze kilka koszulek. Opuszczając pomieszczenie rzuciłam na nie okiem i uznałam, że panuje tam wystarczający bałagan. Mój wewnętrzny pedantyzm nigdy nie pozwoliłby mi zostawić ubrań na podłodze. Wojtek doskonale o tym wiedział. Na moje szczęście facet z pistoletem nie był tego świadomy. Gdy tylko zamknęłam walizkę, kazał mi wrócić do kuchni.

– Gdzie masz telefon? – spytał.

 W torebce – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Jednocześnie dyskretnie spojrzałam na zegarek. Do powrotu Wojtka została niecała godzina.

Mój oprawca cały czas trzymając pistolet wyciągnięty w moją stronę, odnalazł moją torebkę i wyciągnął z niej telefon, kładąc go na blacie, z dala od zasięgu moich rąk. Łapczywie wpatrywałam się w ekranik na którym wyświetlała się wiadomość od Wojtka.

– Wyciągnij z niej wszystko i pokaż mi – zażądał oddając mi torebkę.

Drżącymi dłońmi, zrobiłam co kazał. Nie było tego wiele. Portfel, klucze, notatnik, paczka chusteczek i długopis. Kazał mi wyrwać kartkę z notatnika. Gdy to zrobiłam, z szyderczym uśmiechem powiedział:

– A teraz napisz tam: odchodzę, nie szukaj mnie.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Oczy natychmiast wypełniły mi się świeżymi łzami. Spodziewałam się tego, jednak nijak nie byłam w stanie tego napisać. Ręka tak mi drżała, że nie mogłam utrzymać w niej długopisu.

– Proszę, nie – wyszeptałam błagalnie.

– Rób co mówię, w przeciwnym razie zabiorę małą zamiast ciebie i już nigdy jej nie zobaczysz – zagroził.

Spojrzałam oczami pełnymi łez na wózek. Poczułam ulgę, że chodzi mu tylko o mnie. Ulgę i jednocześnie panikę, że będę musiała ją zostawić. Tu będzie bezpieczna, pomyślałam. Jak najdalej od tego człowieka. Bezgłośnie szlochając, drżącą ręką napisałam na kartce te przerażające słowa. Błagałam w myślach Boga i wszystkich świętych, aby tylko Wojtek w nie nie uwierzył. Przecież wie, że bym go nie zostawiła – przekonywałam sama siebie, próbując pozbierać się do kupy. W końcu to był dopiero początek, musiałam być skoncentrowana, gdyby nadarzyła się okazja na ucieczkę.

Porywacz okazując wspaniałomyślność, pozwolił mi odłożyć Maję do łóżeczka. Oczywiście ułożyłam ją zupełnie na odwrót niż robiłam to dotychczas, dający tym samym Wojtkowi kolejny sygnał, że coś jest nie tak. Żegnając się z nią serce omal mi nie pękło. Byłam gotowa rzucić się z pazurami na mojego oprawcę, wyzywać go i tłuc, aż przestanie oddychać za to, że odbierał mi mój największy skarb. Jednocześnie byłam świadoma, że mój opór skończyłby się szybko i prawdopodobnie źle.

Gdy wychodziliśmy z mieszkania, kurier kazał mi zamknąć drzwi i natychmiast odebrał klucze. Telefon oczywiście został w mieszkaniu. Położył go na mojej pożegnalnej kartce. Serce mi się kurczyło z żalu i strachu, na myśl co też Wojtek sobie pomyśli gdy wróci. Martwiłam się czy mała się nie obudzi i nie zacznie płakać. Wszystko to mieszało mi się w głowie tworząc koktajl, którego wypicie było ponad moje siły.

Moją jedyną nadzieją, na inny obrót sprawy była wyprawa do samochodu. Zachodziłam w głowę jak zamierza mnie wywieść niepostrzeżenie? Budynek był monitorowany i było duże prawdopodobieństwo, że możemy kogoś spotkać na drodze z windy. Ku mojej rozpaczy jednak tak się nie stało. Kurier maszerując tuż obok, wpychał mi lufę pistoletu w żebra, skutecznie motywując mnie abym szła we wskazanym kierunku. Wpatrywałam się ukradkiem w mijane po drodze kamery monitoringu. Żadna nie drgnęła o milimetr ku mojej rozpaczy. Najwyraźniej system nie działał, co znaczyło, że była to zaplanowana akcja. Cała nadzieja zgasła, gdy otworzył tył ciężarówki i wepchnął mnie do środka. Ostatnią rzeczą którą zapamiętałam był zapach chloroformu, który przystawił mi pod nos, skutecznie mnie tym usypiając.

Ocknęłam się dziwnie otępiała. Chwilę trwało nim dotarło do mnie w jakiej sytuacji się znalazłam. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu. Leżałam na łóżku z którego zeskoczyłam i dopadłam szafy. Leżały w niej moje ubrania. Na podłodze rozpościerał się dywan, który nijak nie pasował do szarych ścian. Z pokoju przechodziło się do łazienki, gdzie znajdowała się kabina prysznicowa, toaleta i umywalka. Brak lustra i jakichkolwiek okien, jak i również niczego co mogło by mi pomóc w ucieczce czy samoobronie. Dopadłam jedynych drzwi i szarpnęłam za nie. Oczywiście były zamknięte, czego należało się spodziewać. W przypływie desperacji zaczęłam je szarpać i wydzierać się wzywając pomocy. Moje krzyki jednak nie dawały żadnych rezultatów. Oprócz echa mojego głosu i przyspieszonego bicia serca nie słyszałam żadnych dźwięków. W końcu zrezygnowana odpuściłam. Zaczęłam przemieszczać się po pomieszczeniu tam i z powrotem. Niepewność mnie dobijała. Strach i obawa co dalej były przytłaczające. Kto i dlaczego to zrobił?

Gdy spałam zabrano mi zegarek, nie wiedziałam więc ile czasu minęło od wyjścia z domu. Nie wiedziałam jak długo jechaliśmy i gdzie byłam. Miałam miliony pytań w głowie. Zastanawiałam się czy Wojtek już wrócił i wszczął alarm. Może już mnie szukali? Rozmyślenia przerwały mi jakieś dźwięki za drzwiami. Dopadłam do nich i chciwie przyłożyłam ucho, chcąc usłyszeć jak najwięcej. Rozpoznałam odgłos kroków. Ktoś szedł po schodach. Dźwięki zbliżały się by w końcu ustać tuż przed drzwiami. Usłyszałam chrzęst wkładanego do zamka klucza. Odskoczyłam od drzwi i wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana. Kto był po drugiej stronie? Co mnie czekało? Byłam tak wściekle nabuzowana, że zapomniałam kompletnie o strachu. Zacisnęłam dłonie w pięści i czekałam.

Gdy tylko drzwi się uchyliły, zobaczyłam znajomą sylwetkę. Nogi się pode mną ugięły, ale jednocześnie zalała mnie fala złości której nijak nie mogłam powstrzymać. Wyrzuciłam przed siebie pięści i rzucając się w jego kierunku wrzasnęłam:


– Ty skurwysynu!

***************************************************
No i jak? Już się domyślacie?

12 komentarzy:

  1. Czyżby były Juli? ...o kurdę z miłosnej opowiastki do kryminału ...kochana jesteś coraz lepsza...pozdrawiam Serdecznie Tomek 😚

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie juz nie mogłam sie doczekac jej powrotu. Jezeli chodzi o tego drania to bym mu nogi z dupy powyrywala

    OdpowiedzUsuń
  3. To musiał być Jacek! Bo na jakiego znajomego Julia zareagowalaby równie źle, wyzywajac od skurwysynow? Od początku czułam, że to Jacek i od początku wiedziałam, że Julia nie mogła sama ich opuścić! To było niemozliwe. Aż przypomniał mi się drugi rozdział bodajże, kiedy po wyjściu ze szpitala jukos była w mieszkaniu z Wojtkiem i wparowal Jacek...wtedy Wojtek był i mógł ja obronić. Teraz była zupełnie sama...biedna. A w miedzyczasie kiedy Julia cierpi i tęskni za rodzina, Wojtek bzyka Ewę. Nie mogę sobie tego podarowac. Julia musi wrócić do Wojtka! Musi mu opowiedziec jak było.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też się cieszę, że Julia dobrowolnie go nie zostawiła :)
    Mam nadzieję, że Wojtek za niedługo trafi na jakiś trop i uwierzy, że to nie koniec ich związku!
    ~Pendzel

    OdpowiedzUsuń
  5. To się porobiło... mam nadzieję że Julce uda się uciec albo ze ktoś ją tam znajdzie.No i oczywiście ze Julka wybaczy Wojtkowi ze w jego życiu pojawiła sir Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu się doczekałam Juleczki !! Ale mimo że wróciła to jestem bardziej smutna niż wesoła, to wszystko przez tą sytuację w której się znalazła. Za bardzo się wczułam i utożsamiłam z bohaterami. Mam nadzieję że teraz uda jej się uciec i odnajdzie Wojtka i wszystko będzie tak jak dawniej. Szkoda Majki, matki nie widziała i przyzwyczaja się do Ewy z którą Wojtuś no... :// Teraz może się zdarzyć wszystko i nie jestem w stanie przewidzieć co się zdarzy.Pozdrawiam i czekam niecierpliwie ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że to nie było dobrowolnie!! Co za kretyn, to napewno jej eks! Liczę, że ucieknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. a jednak porwanie!!!to były Julii ale no gorzej jak to Tomson w końcu nieszczęśliwie zakochany ale to by był zwrot akcji.~stała czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby zobaczyła tam tomsona, to raczej by się ucieszyła, że przyszedł ją uwolnić, że zaczęli jej szukać. Raczej by nie rzuciła się na niego z pięściami wyzywajac go. Tomson przez ten czas już pewnie się odkochal w Julii, już przecież w tej restauracji w dzień zareczyn Julii i Wojtka wszystko było okey miedzy nimi.

      Usuń
  9. Myśle że to ten jej były.. Od początku nie mogłam uwierzyć że ona sama dobrowolnie odeszła od Wojtka i Majeczki.. Kocham twoje pisanie <3 Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam że Jacek wrócił i on namiesza Natomiast Ewy się nie spodziewałam... A tak w ogóle, dlaczego Ewa? Nie Jadzia, Krysia itp.;)

    OdpowiedzUsuń