Julia
– Nieeeeeeeeeeeeeeeee. – Z koszmaru
wyrwał mnie mój własny krzyk. Usiadłam na łóżku i schowałam głowę między nogi,
ciężko oddychając. Całe moje ciało lśniło od potu i dygotało, jak w gorączce.
Chciałabym aby ten sen odszedł w niepamięć, aby nie budził mnie co noc. Jednak
wiedziałam, że gdy tylko się niego obudzę powrócę do niego już nie na jawie a w
realnej rzeczywistości. Mój koszmar trwał już tak długo. Ponad trzy lata w
zamknięciu bez kontaktu ze światem. Bez kontaktu z Wojtkiem i moją córką. Na
samo ich wspomnienie poczułam łzy na policzku. Tak bardzo tęskniłam. Uczucie to
doskwierało mi w najgłębszych zakamarkach umysłu i ciała. Nie było sekundy w której
bym o nich zapomniała. Wystarczyło abym zamknęła oczy i widziałam roześmianą
twarz Wojtka. Majeczka, moja mała córeczka którą ledwo co zdążyłam poznać.
Czułam fizyczny ból z powodu tego, że mnie przy nich nie ma. Nie chciałam
myśleć, że upłynęło już tyle czasu. Wolałam zagłębiać się we wspomnieniach tego
co było, niż wyobrażać sobie to co jest teraz. Moje teraz oznaczało pokój, bez
żadnych okien, z łóżkiem i szafą pełną niepotrzebnych mi ubrań. Oprócz tego
miałam dostęp do łazienki z prysznicem. I to było wszystko. Cały mój świat
zamknięty w tej małej, przygnębiającej przestrzeni. Mój koszmar nawet w czasie
snu nie pozwalał mi się odprężyć, przypominając o wszystkim. Wszystko zaczęło
się bardzo niewinnie. Pewnego dnia, jak zwykle wracałam ze spaceru z Majeczką.
Cieszyłam się, jak głupia, bo w ten dzień miał wrócić Wojtek. Ciężko było mi
się z nim rozstawać, ale oboje zgadzaliśmy się, że nasza córeczka jest jeszcze
zbyt mała na męczące podróże. Ledwo wepchnęłam wózek do przedpokoju, usłyszałam
pukanie do drzwi. Gdy otworzyłam na progu stał mężczyzna, ubrany w uniform
firmy kurierskiej. W ręku trzymał jakąś niewielką przesyłkę. Uśmiechnął się
przyjaźnie i zapytał:
– Mam paczkę dla Pani Julii
Łozowskiej.
– Od kogo? Nic nie zamawiałam –
powiedziałam marszcząc brwi.
Mężczyzna zerknął na przesyłkę i
rzucił:
– Nadawcą jest Wojtek Łozowski.
Przyjmuje pani?
Nic nie rozumiejąc, skinęłam głową.
Nie mówił mi o przesyłce, pomyślałam, że to musi być jakaś niespodzianka.
Kurier podał mi listę przewozową abym pokwitowała odbiór. Długopis jednak nie
pisał. Mruknęłam, że poszukam innego. Odwróciłam się plecami i zrobiłam dwa
kroki w głąb mieszkania. Wtedy nagle usłyszałam, jak drzwi zamykają się z
lekkim hukiem. Nim zdążyłam się odwrócić, mężczyzna znalazł się tuż za mną.
Zatkał mi usta swoją ręką i szepnął w kierunku ucha.
– Nie waż się pisnąć ani słówkiem, a
wszystko dobrze się skończy.
Gwałtowny wyrzut adrenaliny w moje
żyły sprawił, że zaczęłam szamotać się próbując mu się wyrwać. Panika ogarnęła
moje ciało. Wbiłam paznokcie w jego dłonie i zaczęłam wierzgać nogami. Był
jednak zdecydowanie silniejszy, wzmocnił uścisk i podstawił mi pod nos
pistolet. Poczułam się jakbym znowu miała piętnaście lat. Jakbym znów znalazła
się w tej śmierdzącej bramie. Historia zatoczyła wielkie koło i oto znów tuż za
moimi plecami czaiło się zło, gotowe mnie skrzywdzić.
– Uspokój się albo będę zmuszony tego
użyć. Chyba nie chcesz aby coś stało się twojej córce? – powiedział groźnie.
Przez moje ciało przetoczyła się fala
zimna, powodując gęsią skórkę. Maja! On chciał skrzywdzić moje dziecko. Nie
mogłam do tego dopuścić. Ciężko oddychając i łykając łzy w końcu przestałam się
szarpać. Sparaliżował mnie strach. Nie wiedziałam jakie ma zamiary, ale z
dwojga złego wolałam, żeby skupił się na mnie niż na Mai, która nieświadoma
niczego spała smacznie w wózku. Byłam przerażona, ale jednocześnie
zdeterminowana, aby wyjść z tego żywą.
– Grzeczna dziewczynka! – pochwalił
mnie. – Teraz cię puszczę. Ale pamiętaj jeśli spróbujesz ze mną pogrywać,
ucierpi ta mała istotka. Więc ani słowa! Zrozumiałaś?
Kiwnęłam głową w potwierdzeniu.
Zwolnił uścisk wypuszczając mnie z objęć, ale natychmiast poczułam na swoich
plecach lufę pistoletu.
– Do sypialni! – nakazał głosem
nieznoszącym sprzeciwu.
Po głowie latało mi tysiące myśli.
Zastanawiałam się kim on był i dlaczego to robił? Przede wszystkim jednak
interesowało mnie co dalej? Strach prawie odbierał mi zdolność oddechu.
Modliłam się w duchu aby Wojtek wrócił wcześniej, a jednocześnie tego nie
chciałam, bo bałam się, że coś może mu się stać. Gdy dotarliśmy do sypialni,
niespodziewanie warknął, popychając mnie mocno w kierunku garderoby:
– Pakuj się! Masz dwie minuty!
Zaskoczyły mnie jego słowa. Po co
miałam się pakować? Sądziłam, że kazał mi iść do sypialni, bo chciał…
Najwyraźniej jednak miał inne zamiary. W przypływie strachu i adrenaliny
wszystkie moje zmysły wyostrzyły się i w sekundę zdałam sobie sprawę z powagi
sytuacji. Chciał mnie porwać! Tylko jeśli chodziło mu o okup, po co kazał
zabierać mi rzeczy? Nie miało to najmniejszego sensu.
– Jeśli chodzi o pieniądze… –
wyszeptałam najciszej jak mogłam.
– Miałaś siedzieć cicho! – wysyczał.
– Nie, nie chodzi o pieniądze! Pakuj się została ci minuta! – ostrzegał.
Moje ciało było całe odrętwiałe.
Ledwo się poruszałam. Sytuacja wydawała się być beznadziejna i patowa. Skoro
nie chodziło o pieniądze to o co? Jedyne co przychodziło mi do głowy, a
jednocześnie przerażało mnie jeszcze bardziej to to, że on porywając mnie
chciał aby wyglądało to, że opuściłam dom dobrowolnie. Gdy ta myśl pojawiła mi
się w głowie, zaczęłam płakać. Byłam na granicy wytrzymałości i czułam, że za
chwilę rozkleję się jeszcze bardziej. Jeśli miałam rację to moim jedynym
ratunkiem było pozostawienie Wojtkowi jakiejś wiadomości. Tylko co mogłam
zrobić, gdy miałam nad karkiem pistolet i obserwującego mnie non stop
porywacza? Zebrałam się do kupy i zaczęłam powoli upychać swoje rzeczy w
torbie. Ominęłam te które wisiały na wieszakach, moje ulubione. Spakowałam za
to ubrania upchnięte w najdalsze kąty garderoby. Miałam nadzieję, że Wojtek
zauważy i zrozumie. Poza tym upuściłam i zostawiłam na podłodze kilka koszulek.
Opuszczając pomieszczenie rzuciłam na nie okiem i uznałam, że panuje tam
wystarczający bałagan. Mój wewnętrzny pedantyzm nigdy nie pozwoliłby mi
zostawić ubrań na podłodze. Wojtek doskonale o tym wiedział. Na moje szczęście
facet z pistoletem nie był tego świadomy. Gdy tylko zamknęłam walizkę, kazał mi
wrócić do kuchni.
– Gdzie masz telefon? – spytał.
– W torebce – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Jednocześnie dyskretnie spojrzałam na zegarek. Do powrotu Wojtka została
niecała godzina.
Mój oprawca cały czas trzymając
pistolet wyciągnięty w moją stronę, odnalazł moją torebkę i wyciągnął z niej
telefon, kładąc go na blacie, z dala od zasięgu moich rąk. Łapczywie
wpatrywałam się w ekranik na którym wyświetlała się wiadomość od Wojtka.
– Wyciągnij z niej wszystko i pokaż
mi – zażądał oddając mi torebkę.
Drżącymi dłońmi, zrobiłam co kazał.
Nie było tego wiele. Portfel, klucze, notatnik, paczka chusteczek i długopis. Kazał
mi wyrwać kartkę z notatnika. Gdy to zrobiłam, z szyderczym uśmiechem powiedział:
– A teraz napisz tam: odchodzę, nie
szukaj mnie.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Oczy
natychmiast wypełniły mi się świeżymi łzami. Spodziewałam się tego, jednak
nijak nie byłam w stanie tego napisać. Ręka tak mi drżała, że nie mogłam
utrzymać w niej długopisu.
– Proszę, nie – wyszeptałam
błagalnie.
– Rób co mówię, w przeciwnym razie
zabiorę małą zamiast ciebie i już nigdy jej nie zobaczysz – zagroził.
Spojrzałam oczami pełnymi łez na
wózek. Poczułam ulgę, że chodzi mu tylko o mnie. Ulgę i jednocześnie panikę, że
będę musiała ją zostawić. Tu będzie bezpieczna, pomyślałam. Jak najdalej od
tego człowieka. Bezgłośnie szlochając, drżącą ręką napisałam na kartce te
przerażające słowa. Błagałam w myślach Boga i wszystkich świętych, aby tylko
Wojtek w nie nie uwierzył. Przecież wie, że bym go nie zostawiła –
przekonywałam sama siebie, próbując pozbierać się do kupy. W końcu to był
dopiero początek, musiałam być skoncentrowana, gdyby nadarzyła się okazja na
ucieczkę.
Porywacz okazując wspaniałomyślność,
pozwolił mi odłożyć Maję do łóżeczka. Oczywiście ułożyłam ją zupełnie na odwrót
niż robiłam to dotychczas, dający tym samym Wojtkowi kolejny sygnał, że coś
jest nie tak. Żegnając się z nią serce omal mi nie pękło. Byłam gotowa rzucić
się z pazurami na mojego oprawcę, wyzywać go i tłuc, aż przestanie oddychać za
to, że odbierał mi mój największy skarb. Jednocześnie byłam świadoma, że mój
opór skończyłby się szybko i prawdopodobnie źle.
Gdy wychodziliśmy z mieszkania,
kurier kazał mi zamknąć drzwi i natychmiast odebrał klucze. Telefon oczywiście
został w mieszkaniu. Położył go na mojej pożegnalnej kartce. Serce mi się
kurczyło z żalu i strachu, na myśl co też Wojtek sobie pomyśli gdy wróci.
Martwiłam się czy mała się nie obudzi i nie zacznie płakać. Wszystko to
mieszało mi się w głowie tworząc koktajl, którego wypicie było ponad moje siły.
Moją jedyną nadzieją, na inny obrót
sprawy była wyprawa do samochodu. Zachodziłam w głowę jak zamierza mnie wywieść
niepostrzeżenie? Budynek był monitorowany i było duże prawdopodobieństwo, że
możemy kogoś spotkać na drodze z windy. Ku mojej rozpaczy jednak tak się nie
stało. Kurier maszerując tuż obok, wpychał mi lufę pistoletu w żebra,
skutecznie motywując mnie abym szła we wskazanym kierunku. Wpatrywałam się ukradkiem
w mijane po drodze kamery monitoringu. Żadna nie drgnęła o milimetr ku mojej
rozpaczy. Najwyraźniej system nie działał, co znaczyło, że była to zaplanowana
akcja. Cała nadzieja zgasła, gdy otworzył tył ciężarówki i wepchnął mnie do
środka. Ostatnią rzeczą którą zapamiętałam był zapach chloroformu, który
przystawił mi pod nos, skutecznie mnie tym usypiając.
Ocknęłam się dziwnie otępiała. Chwilę
trwało nim dotarło do mnie w jakiej sytuacji się znalazłam. Szybko rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Leżałam na łóżku z którego zeskoczyłam i dopadłam szafy.
Leżały w niej moje ubrania. Na podłodze rozpościerał się dywan, który nijak nie
pasował do szarych ścian. Z pokoju przechodziło się do łazienki, gdzie
znajdowała się kabina prysznicowa, toaleta i umywalka. Brak lustra i
jakichkolwiek okien, jak i również niczego co mogło by mi pomóc w ucieczce czy
samoobronie. Dopadłam jedynych drzwi i szarpnęłam za nie. Oczywiście były
zamknięte, czego należało się spodziewać. W przypływie desperacji zaczęłam je
szarpać i wydzierać się wzywając pomocy. Moje krzyki jednak nie dawały żadnych
rezultatów. Oprócz echa mojego głosu i przyspieszonego bicia serca nie
słyszałam żadnych dźwięków. W końcu zrezygnowana odpuściłam. Zaczęłam
przemieszczać się po pomieszczeniu tam i z powrotem. Niepewność mnie dobijała.
Strach i obawa co dalej były przytłaczające. Kto i dlaczego to zrobił?
Gdy spałam zabrano mi zegarek, nie
wiedziałam więc ile czasu minęło od wyjścia z domu. Nie wiedziałam jak długo
jechaliśmy i gdzie byłam. Miałam miliony pytań w głowie. Zastanawiałam się czy
Wojtek już wrócił i wszczął alarm. Może już mnie szukali? Rozmyślenia przerwały
mi jakieś dźwięki za drzwiami. Dopadłam do nich i chciwie przyłożyłam ucho,
chcąc usłyszeć jak najwięcej. Rozpoznałam odgłos kroków. Ktoś szedł po
schodach. Dźwięki zbliżały się by w końcu ustać tuż przed drzwiami. Usłyszałam
chrzęst wkładanego do zamka klucza. Odskoczyłam od drzwi i wpatrywałam się w
nie jak zahipnotyzowana. Kto był po drugiej stronie? Co mnie czekało? Byłam tak
wściekle nabuzowana, że zapomniałam kompletnie o strachu. Zacisnęłam dłonie w
pięści i czekałam.
Gdy tylko drzwi się uchyliły,
zobaczyłam znajomą sylwetkę. Nogi się pode mną ugięły, ale jednocześnie zalała
mnie fala złości której nijak nie mogłam powstrzymać. Wyrzuciłam przed siebie
pięści i rzucając się w jego kierunku wrzasnęłam:
– Ty skurwysynu!
***************************************************
No i jak? Już się domyślacie?
Czyżby były Juli? ...o kurdę z miłosnej opowiastki do kryminału ...kochana jesteś coraz lepsza...pozdrawiam Serdecznie Tomek 😚
OdpowiedzUsuńsuper c; czekam na kolejny 😀
OdpowiedzUsuńNareszcie juz nie mogłam sie doczekac jej powrotu. Jezeli chodzi o tego drania to bym mu nogi z dupy powyrywala
OdpowiedzUsuńTo musiał być Jacek! Bo na jakiego znajomego Julia zareagowalaby równie źle, wyzywajac od skurwysynow? Od początku czułam, że to Jacek i od początku wiedziałam, że Julia nie mogła sama ich opuścić! To było niemozliwe. Aż przypomniał mi się drugi rozdział bodajże, kiedy po wyjściu ze szpitala jukos była w mieszkaniu z Wojtkiem i wparowal Jacek...wtedy Wojtek był i mógł ja obronić. Teraz była zupełnie sama...biedna. A w miedzyczasie kiedy Julia cierpi i tęskni za rodzina, Wojtek bzyka Ewę. Nie mogę sobie tego podarowac. Julia musi wrócić do Wojtka! Musi mu opowiedziec jak było.
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że Julia dobrowolnie go nie zostawiła :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Wojtek za niedługo trafi na jakiś trop i uwierzy, że to nie koniec ich związku!
~Pendzel
To się porobiło... mam nadzieję że Julce uda się uciec albo ze ktoś ją tam znajdzie.No i oczywiście ze Julka wybaczy Wojtkowi ze w jego życiu pojawiła sir Ewa.
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam Juleczki !! Ale mimo że wróciła to jestem bardziej smutna niż wesoła, to wszystko przez tą sytuację w której się znalazła. Za bardzo się wczułam i utożsamiłam z bohaterami. Mam nadzieję że teraz uda jej się uciec i odnajdzie Wojtka i wszystko będzie tak jak dawniej. Szkoda Majki, matki nie widziała i przyzwyczaja się do Ewy z którą Wojtuś no... :// Teraz może się zdarzyć wszystko i nie jestem w stanie przewidzieć co się zdarzy.Pozdrawiam i czekam niecierpliwie ;))
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to nie było dobrowolnie!! Co za kretyn, to napewno jej eks! Liczę, że ucieknie ;)
OdpowiedzUsuńa jednak porwanie!!!to były Julii ale no gorzej jak to Tomson w końcu nieszczęśliwie zakochany ale to by był zwrot akcji.~stała czytelniczka
OdpowiedzUsuńJakby zobaczyła tam tomsona, to raczej by się ucieszyła, że przyszedł ją uwolnić, że zaczęli jej szukać. Raczej by nie rzuciła się na niego z pięściami wyzywajac go. Tomson przez ten czas już pewnie się odkochal w Julii, już przecież w tej restauracji w dzień zareczyn Julii i Wojtka wszystko było okey miedzy nimi.
UsuńMyśle że to ten jej były.. Od początku nie mogłam uwierzyć że ona sama dobrowolnie odeszła od Wojtka i Majeczki.. Kocham twoje pisanie <3 Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam że Jacek wrócił i on namiesza Natomiast Ewy się nie spodziewałam... A tak w ogóle, dlaczego Ewa? Nie Jadzia, Krysia itp.;)
OdpowiedzUsuń