piątek, 1 kwietnia 2016

#21

Wróciliśmy do Warszawy po trzech intensywnych dniach. Relaksowaliśmy się właśnie na tarasie w apartamencie Wojtka, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.

­­– Spodziewasz się kogoś? ­– spytałam zaskoczona.

– Nie! – Wojtek pokręcił głową i nadal z entuzjazmem gładził moje biodro wsparte na jego własnym. – Nie obchodzi mnie, kto to! Nie ruszam się stąd – wymruczał prosto w moje włosy, całując czubek głowy.

Niecierpliwiec za drzwiami jednak nie dawał za wygraną. Teraz oprócz dzwonka rozległo się jeszcze niecierpliwe pukanie.

– Lepiej sprawdzę, kto to i czego chce! – powiedziałam, niechętnie uwalniając się z uścisku Wojtka.

Za drzwiami stała Lilly. Wyglądała niezdrowo, oczy miała czerwone i podpuchnięte, jakby wcześniej płakała. Cała się trzęsła.

– Co ty tutaj robisz? Coś się stało? – spytałam, wpuszczając ją do środka.

Lilly bez słowa przytuliła się do mnie i wybuchła płaczem.

– Tak bardzo cię przepraszam! Nie sądziłam, że do tego doszło. Nie byłam tego nawet pewna, aż do dzisiaj – łkała.

– Już dobrze, kochanie, nie płacz! – starałam się ją uspokoić, jednocześnie zastanawiając się, o co może chodzić.

– Co się stało? – spytał zaniepokojony Wojtek, który dopiero wszedł do salonu.

Lilly, jak tylko go usłyszała, wyprostowała się niczym struna. Otarła łzy, podeszła do niego i zapytała:

– Jaką masz grupę krwi?

– AB! – odpowiedział bez wahania.

Dziewczyna osunęła się na podłogę niczym szmaciana lalka, łkając histerycznie. Przyklękłam i objęłam ją.

– Kochanie, co się dzieje? Coś nie tak z Zosią? Potrzebuje krwi? – wypytywałam, zaniepokojona.

– Zadzwonię lepiej do Rafała! – powiedział Wojtek i sięgnął do kieszeni po telefon.

– Nie! Nie rób tego! Proszę! – wyłkała Lilly. Wyswobodziła się z mojego uścisku i wstała. Kilka razy głęboko odetchnęła i skupiła wzrok na Wojtku. – Oboje z Rafałem mamy grupę krwi zero. Dzisiaj przy wypisie ze szpitala dostałam wyniki Zosi. Ona ma grupę A – powiedziała, łamiącym się głosem.

– No i? – spytał Wojtek, zbity z tropu.

– To genetycznie nie możliwe! Rafał nie jest ojcem Zosi – chlipnęła Lilly.

Nagle zrozumiałam, co chce nam powiedzieć. Zrobiło mi się słabo i niedobrze.

– Powiedz, że to nie prawda! – wyszeptałam, spoglądając z nadzieją w jej oczy. Znalazłam tam jednak tylko potwierdzenie swoich obaw.

– Przepraszam. Jestem okropnym człowiekiem. – Znów zaniosła się płaczem.

– O co tu do cholery chodzi? – zapytał, sfrustrowany Wojtek.

– Spaliście ze sobą? – spytałam go z żalem.

– Co?!! Co to za wygłupy! Jaja sobie robicie? – Wściekł się.

– Lilly chce nam powiedzieć, że jesteś ojcem Zosi!

Widziałam, jak bardzo się wzburzył. Oddech mu przyspieszył i nerwowo poprawiał włosy.

– To niemożliwe! Chyba bym pamiętał! – krzyknął. – Lilly, czyś ty oszalała?

Sytuacja zaczęła robić się niezręczna. Napięcie sięgnęło zenitu i czułam, że za chwilę stanie coś bardzo złego. Coś w czym nie chciałam brać udziału, a jednocześnie musiałam. Nie mogłam uwierzyć, jak doszło do tego, że tak miło rozpoczęte popołudnie kończy się w taki sposób.

– A pamiętasz urodziny Rafała? Pokłóciłam się z nim wtedy. Zabrałeś mnie na drinka i upiliśmy się. To było dokładnie dziewięć miesięcy temu! – powiedziała Lilly.

– Nie pamiętam za dobrze tego wieczoru – Wojtek lekko zbladł i stracił fason. – Ale to przecież jeszcze o niczym nie świadczy! – Bronił się.

– Ja też wszystkiego nie pamiętam, ale wtedy obudziłam się rano w twoim łóżku tylko w samej bieliźnie i z wielką dziurą w pamięci. Wymknęłam się, gdy jeszcze spałeś – przyznała skruszona Lilly.

– I dopiero teraz mi o tym mówisz? Coś ty sobie myślała? – ryknął wściekle.

– Przepraszam! Tak bardzo się bałam. Nie chciałam, żeby Rafał się dowiedział. Poza tym lekarz zapewniał mnie, że do zapłodnienia doszło dwa tygodnie później. Musiał się pomylić, dlatego urodziłam wcześniej. Nie wiem, co robić.

Lilly rozkleiła się na dobre. Jej płacz i rozpacz wypalały dziury w moim sercu. Z jednej strony współczułam jej, a z drugiej wręcz nienawidziłam. Poczułam wielką wściekłość na myśl, że spali ze sobą, że zachowali się tak nieodpowiedzialnie. Z drugiej jednak strony miałam w pamięci swój pijacki wyczyn. Nie powinnam ich więc za to oceniać. Ile jeszcze rzeczy miało wypłynąć na wierzch z przeszłości Wojtka? Chciałam się obudzić z tego koszmaru!

– Nie, no po prostu nie wierzę! – powiedział Wojtek, pocierając dłońmi twarz. – I co teraz?

– Powiem wam, co teraz! – odezwałam się głosem pozbawionym emocji. Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni. – Zabierzecie Zosię do innego laboratorium. Powtórzycie badanie na grupę krwi i zrobicie test DNA.

Lilly chlipnęła cichutko, zgadzając się. Widziałam w oczach Wojtka przerażenie i panikę. Podszedł i przytulił mnie mocno.

– Pojedziesz z nami? – zapytał.

– Nie! Musicie załatwić to sami! – odpowiedziałam.

Kiwnął głową, złapał Lilly za łokieć i pociągnął ją do drzwi. Odwróciła się i z ruchu jej warg wyczytałam tylko jedno słowo: „przepraszam”.

Położyłam się w sypialni i po prostu gapiłam w sufit. Miliony myśli przelatywały mi przez głowę, ale starałam się myśleć pozytywnie. Przecież nic jeszcze nie było przesądzone. Jednak mój mózg uparcie podsyłał mi obraz malutkiej Zosi. Czy to rzeczywiście prawda? Czy mój ukochany miał dziecko z inną? Wielki żal ściskał mnie za serce. Tak krótko się znaliśmy, do tej pory nie myślałam o dzieciach. Poczułam to teraz. To ja chciałabym dać mu pierworodnego potomka! Być może Lilly odebrała mi właśnie tę szansę! Zawsze to pierwsze dziecko jest wyjątkowe i budzi najwięcej emocji, bo wszystko, co nowe i nieznane cieszy bardziej, jak wszystkie pierwsze razy! Ta egoistyczna myśl nie chciała uparcie opuścić mojej głowy. Zdawałam sobie sprawę, że to dziecinne, ale czułam tak wielką niesprawiedliwość losu!

Obudził mnie głos Wojtka. Zaspana i zdezorientowana zamrugałam powiekami, aby odzyskać ostrość wzorku.

– Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – powiedział smutno, stojąc w drzwiach sypialni.

Przywołałam go gestem dłoni. Podszedł, uklęknął przy łóżku i położył głowę na moim brzuchu. Wczepiłam palce w jego włosy, rozczesując je. Patrzył z tak przejmującym smutkiem w oczach, że poczułam łzy pod powiekami.

– Było tak cicho gdy wszedłem, myślałem, że cię nie ma.

– Jestem tutaj – szepnęłam.

Głaskałam go po twarzy, kreśliłam kółka wokół oczu, dotykałam ust, pocierałam dłonią o szorstki zarost i widziałam, jak reaguje na te delikatne pieszczoty. Sprawiałam mu tym przyjemność. Tak bardzo chciałam rozwiązać wszystkie problemy, by już niczym nie musiał się martwić. Czułam wielką i bezgraniczną miłość do niego. Nic ani nikt nie mógł tego zmienić. Kochałam go bez względu na wszystko.

– Przepraszam! Tak dzielnie znosisz tyle rzeczy, a ja przysparzam ci tylko kolejnych zmartwień. Nie tak to powinno wyglądać! Jesteś za dobra! – Patrzył na mnie błagalnie. – Powiedz coś, bo oszaleję! Wydrzyj się na mnie, zrób awanturę! Tylko proszę, nie patrz takim pełnym uczucia wzrokiem! Nie zasługuję na to! – powiedział i schował twarz pod moją bluzką.

Mimowolnie uśmiechnęłam się. Złapałam obiema rękami jego koszulę i pociągnęłam go do góry. Położył się, wgniatając moje plecy w materac. Jego twarz zawisła nad moją.

– Wszystko będzie dobrze – powiedziałam. – Wynik będzie negatywny.

– Skąd ta pewność?

– Bo miałam sen, w którym to ja rodzę twoje pierwsze dziecko – powiedziałam i uniosłam wymownie brew, uśmiechając się zalotnie.

Widziałam, jak w jego oczach pojawia się pełne zaskoczenie, a chwilę później ten seksowny błysk, który tak uwielbiałam.

– Podoba mi się ta myśl! – powiedział i pocałował mnie figlarnie w nos. – A, co jeśli się mylisz?

– To wtedy zrobię ci awanturę – powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie.

Obudziłam się w zdezorientowana. Kilka sekund zastanawiałam się, gdzie jestem, i co się dzieje. Oddychałam szybko i ciężko, w głowie miałam jakieś strzępki snu, który mnie obudził. Spojrzałam na Wojtka, który leżał obok. Spał wyjątkowo spokojnie. Przez chwilę wpatrywałam się w jednostajne ruchy jego klatki piersiowej przy wdechu i wydechu. Mój mężczyzna! Ta myśl zawsze napawała mnie ogromną dumą! Serce mi rosło na jego widok. Nie chciałam go budzić, choć wiedziałam dobrze, że już nie zasnę. Wstałam i po cichutku wyszłam z sypialni, oświetlając sobie drogę poświatą z wyświetlacza komórki. Położyłam się wygodnie w leżaku, na tarasie. Noc była wyjątkowo gorąca. Niebo rozświetlały miliony gwiazd i księżyc w pełni. Przez chwilę wpatrywałam się w ten piękny widok. Chcąc powstrzymać natłok pędzących myśli w głowie, sięgnęłam po telefon. Musiałam z kimś porozmawiać, a wiedziałam, że jedyną osobą która poprawi mi humor i odciągnie myśli w inną stronę, był Tomson. Odebrał po trzecim sygnale.

– Halo? Coś się stało, Maleńka? – spytał zaspany.

– Przepraszam, nie chciałam cię obudzić! – szepnęłam, uśmiechając się mimowolnie.

– Akurat! Gdybyś nie chciała, to nie dzwoniłabyś o tej porze! – odgryzł się.

Oczami wyobraźni widziałam go w ciemnym pokoju, jak zaspany przeciera oczy, siada na łóżku i śmiesznie marszczy nos. Zawsze tak robił, gdy z kimś rozmawiał przez telefon.

– Po prostu muszę porozmawiać z przyjacielem – wyznałam.

– Przykro mi, ale infolinia dla przyjaciół czynna jest do dwudziestej trzeciej! – Pozostawał nieugięty, choć dobrze wiedziałam, że właśnie w tej chwili uśmiecha się pod nosem.

– Ale ja tak ładnie proszę! – powiedziałam dziecinnym głosem.

– No dobra! – Westchnął. – Ale będzie cię to kosztowało dwa dodatkowe buziaki przed następnym koncertem! Mów, co się stało?

– Nie mogę ci powiedzieć.

– Eh, ciężki przypadek z tobą, jak więc mogę ci pomóc?

– Po prostu powiedz mi, że wszystko będzie dobrze – poprosiłam. – Muszę to usłyszeć!

– Kochanie, oczywiście, że wszystko będzie dobrze. Wszystko się ułoży! Będziemy razem na dobre i na złe.  Tylko najpierw musisz pozbyć się tego palanta, który zajmuje właśnie moje miejsce w twoim łóżku!

– Wariat! – Roześmiałam się.

– Wolałbym określenie: Tomson, przyjaciel doskonały! Zawsze do usług! A mówiłem ci, że od dwudziestej trzeciej czynna jest infolinia z poradami seksualnymi? Może chcesz jeszcze o coś zapytać? – droczył się.

– Nie dziękuję! – powiedziałam, zakrywając usta, aby nie roześmiać się na głos.

– Na pewno? Wyjątkowa okazja! No skuś się!

– Na pewno!

– A czy w takim razie ja mogę mieć pytanie?

– Jakie? – spytałam podejrzliwie.

– Jak już sobie tak miło rozmawiamy, jest środek nocy, obudziłaś mnie, a ja miałem właśnie sen, który baaaaaaaardzo mi się podobał, to chciałbym w ramach zadośćuczynienia, dowiedzieć się, co masz teraz na sobie! – wypalił.

– Oj, przyjacielu umawialiśmy się tylko na dwa buziaki! – powiedziałam poważnie.

– Cholera! Nie przemyślałem tego! – parsknął śmiechem. – No dobrze, skoro nie możesz spać, to może zaśpiewam ci coś do poduszki?

– Kołysankę?

– Tak, nazywa się: powinnaś być ze mną! – zanucił zanosząc się śmiechem. – Chcesz posłuchać?

– Nie przeginaj, Lach! Dobranoc! – pożegnałam się z uśmiechem na ustach.

– Dobranoc, Maleńka! Słodkich snów! Naprawdę wszystko będzie dobrze, bez względu na to, co ten palant znowu nawywijał – powiedział już poważnie.

Wróciłam do łóżka i przespałam resztę nocy już bez większych problemów. Rano obudził mnie telefon. Wojtek odbierając zerwał się na równe nogi, jak oparzony.

– No i? – rzucił do telefonu niecierpliwie, nie bawiąc się w przywitalne konwenanse. Przez chwilę słuchał uważnie, po czym zamknął oczy i odetchnął z wyraźną ulgą. – Ok, dzięki, przekaże jej – powiedział i rozłączył się.

Uśmiech, jaki zagościł na jego twarzy, był dla mnie potwierdzeniem. Położył się z powrotem w łóżku. Ochoczo przytuliłam się do jego boku.

– Wyszła grupa zero! Czyli taka jak powinna. Na wyniki testu DNA trzeba poczekać kilka dni, ale w tej sytuacji na pewno będzie negatywny. Boże, nawet nie wiesz, jak mi ulżyło. Przez chwilę naprawdę myślałem, że zostałem ojcem. Zawsze chciałem mieć dzieci, ale kiedyś tam! Chciałbym móc to zaplanować z odpowiednią osobą, a nie dowiedzieć się, że stało się to z przypadku.

– Cieszę się, że tak to się skończyło – powiedziałam, wspierając podbródek na jego klatce piersiowej.

– Skąd w tobie tyle wyrozumiałości?

– Ależ przeceniasz mnie! Wściekłam się na początku. Czułam wielką niesprawiedliwość losu.

– A później tak zwyczajnie ci przeszło? – drążył.

– Przemyślałam sobie wszystko, no i miałam sen, mówiłam ci. Prawdopodobnie, podświadomie od początku w to nie wierzyłam.

– A no właśnie! A propos twojego snu, opowiedz mi go! – Uśmiechnął się zawadiacko.

– Naprawdę nadal chcesz rozmawiać o dzieciach? – spytałam kpiąco.

– A więc było tam więcej niż jedno dziecko? Aż taki jestem dobry? Urodziłaś mi bliźniaki? – Zaśmiał się.

Ja mimowolnie też się uśmiechnęłam.

– Nie! To był chłopczyk. Maleńka kopia ciebie! Wszystko miał identyczne, tylko mniejsze. Zarys twoich oczu, twój nos i krój twoich ust.

Mówiłam i jeździłam palcem po jego twarzy. Widziałam, jak jego spojrzenie się zmienia. Wesołość zastąpiła nieznana mi dotąd powaga.

– Kochanie! Zdecydowałem! Robimy dziecko! Natychmiast!

– A czy ja mam tutaj coś do gadania? – Roześmiałam się rozbawiona.

– Nie! Rozbieraj się migusiem! – powiedział i przeturlał się, siadając na mnie okrakiem. Unieruchomił mi ręce nad głową. Napadł mnie taki atak śmiechu, że dostałam czkawki.

Po kilku dniach z laboratorium przyszły wyniki testu DNA. Potwierdziło się, Wojtek nie był ojcem Zosi. Dopiero wtedy tak naprawdę wszyscy, łącznie z Lilly, odetchnęliśmy z prawdziwą ulgą. 

*******************************************************************

Kochani to ostatni rozdział.........
.
.
.
.
.
Żartuję :-)
Ale komentujcie coś więcej, bo mi motywacja spada.

17 komentarzy:

  1. Co tu dużo pisać... Jak zwykle rewelacja! :D Nie trać motywacji, bo w każdy piątek czekam tu z niecierpliwością i po kilkadziesiąt razy odświeżam stronę z nadzieją, że już jest nowy rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No i po raz kolejny zaskoczyłaś! ;D I Tomson jak zawsze wywołał uśmiech na mojej twarzy :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podoba mi sie ten rozdział, jest beznadziejny. Chyba przestane to czytać. Nudzi mi sie to czytanie...
    Nie no żart xD
    Rozdział bardzo mi sie podobał i tyle emocji tak na raz ;) jej tak na serio sie wystarczyłam że Zosia to córka Wojtka, ale jak przeczytałam ciąg dalszy, odetchnęłam... Wspaniała jesteś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozmowa z Tomsonem najlepsza. Niech rzuCi tego palanta juz !!

    OdpowiedzUsuń
  5. zawsze do usług! AAAAAAA! było mega! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam! Każdy twój rozdział jest bardzo ciekawy. ���� Byłoby super gdybyś pisała częściej, naprawdę :)!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe rozwinięcie akcji i nagły wzrok z Lili ...jak dla mnie za mało Lachowskiego humoru i za mało do czytania ....chcę więcej ...Nie lubię czytać ale dla Ciebie bejb robie wyjątek ...daj mi więcej tych wypocin ...pozdrawiam Tomasz 😏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz więcej? Napisz do mnie! Dla odważnych przewiduję spojlery ;-) pozdrawiam...

      Usuń
    2. Uwaga spoiler
      Han Solo nie żyje😆
      Chcę więcej

      Usuń
  8. Więcej Tomsona!!! Postać ideał :-) Świetnie Angela, no po prostu majstersztyk :-D Proszę wprowadź jeszcze jedną parę :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział , wiele emocji , tak trzymaj ��

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki początek tyle emocji różnych myśli problemy jak ty to sobie wymyśliłaś człowiek siedział jak na szpilkach no naprawdę wielkie oklaski dla ciebie kochana.Było poważnie Wozzik w roli ojca ciekawe , ale jak widać potoczyło się inaczej jak na razie.Tomson zawsze musi być on dodaje do tego opowiadania kolorytu uwielbiam jego teksty i cieszę się ,że co chwila się pojawia zawsze kiedy trzeba i czekam na więcej.Nie spodziewałam się tego co było w tym rozdziale super.Bohaterka pełna miłości zrozumienie no no.Czekam co będzie dalej zajebisty rozdział pozdrawiam :) (girl dreams)

    OdpowiedzUsuń
  12. Napięcie jest. To lubię ! Uwielbiam jak wprowadzasz Tomka do akcji. Czytając opowiadanie wyobrażam sobie i w myślach słyszę głos naszych chłopaków z afro i ich sposób bycia :-) czekam, czekam - a dziś piątek i gdzie nowy rozdzial ? :p meega

    OdpowiedzUsuń
  13. Napięcie jest. To lubię ! Uwielbiam jak wprowadzasz Tomka do akcji. Czytając opowiadanie wyobrażam sobie i w myślach słyszę głos naszych chłopaków z afro i ich sposób bycia :-) czekam, czekam - a dziś piątek i gdzie nowy rozdzial ? :p meega

    OdpowiedzUsuń
  14. – Kochanie! Zdecydowałem! Robimy dziecko! Natychmiast!

    – A czy ja mam tutaj coś do gadania? – Roześmiałam się rozbawiona.

    – Nie! Rozbieraj się migusiem! – powiedział i przeturlał się, siadając na mnie okrakiem. Unieruchomił mi ręce nad głową. Napadł mnie taki atak śmiechu, że dostałam czkawki.- XDDD tego fragmentu nigdy nie zapomne :3 ;) zajebisty rozdizal( jak zwykle ) :3 pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń