Wróciliśmy do Warszawy po trzech
intensywnych dniach. Relaksowaliśmy się właśnie na tarasie w apartamencie
Wojtka, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
– Spodziewasz się kogoś? –
spytałam zaskoczona.
– Nie! – Wojtek pokręcił głową i
nadal z entuzjazmem gładził moje biodro wsparte na jego własnym. – Nie obchodzi
mnie, kto to! Nie ruszam się stąd – wymruczał prosto w moje włosy, całując
czubek głowy.
Niecierpliwiec za drzwiami jednak nie
dawał za wygraną. Teraz oprócz dzwonka rozległo się jeszcze niecierpliwe
pukanie.
– Lepiej sprawdzę, kto to i czego
chce! – powiedziałam, niechętnie uwalniając się z uścisku Wojtka.
Za drzwiami stała Lilly. Wyglądała
niezdrowo, oczy miała czerwone i podpuchnięte, jakby wcześniej płakała. Cała
się trzęsła.
– Co ty tutaj robisz? Coś się stało?
– spytałam, wpuszczając ją do środka.
Lilly bez słowa przytuliła się do
mnie i wybuchła płaczem.
– Tak bardzo cię przepraszam! Nie
sądziłam, że do tego doszło. Nie byłam tego nawet pewna, aż do dzisiaj – łkała.
– Już dobrze, kochanie, nie płacz! –
starałam się ją uspokoić, jednocześnie zastanawiając się, o co może chodzić.
– Co się stało? – spytał
zaniepokojony Wojtek, który dopiero wszedł do salonu.
Lilly, jak tylko go usłyszała,
wyprostowała się niczym struna. Otarła łzy, podeszła do niego i zapytała:
– Jaką masz grupę krwi?
– AB! – odpowiedział bez wahania.
Dziewczyna osunęła się na podłogę
niczym szmaciana lalka, łkając histerycznie. Przyklękłam i objęłam ją.
– Kochanie, co się dzieje? Coś nie
tak z Zosią? Potrzebuje krwi? – wypytywałam, zaniepokojona.
– Zadzwonię lepiej do Rafała! –
powiedział Wojtek i sięgnął do kieszeni po telefon.
– Nie! Nie rób tego! Proszę! – wyłkała
Lilly. Wyswobodziła się z mojego uścisku i wstała. Kilka razy głęboko
odetchnęła i skupiła wzrok na Wojtku. – Oboje z Rafałem mamy grupę krwi zero.
Dzisiaj przy wypisie ze szpitala dostałam wyniki Zosi. Ona ma grupę A –
powiedziała, łamiącym się głosem.
– No i? – spytał Wojtek, zbity z
tropu.
– To genetycznie nie możliwe! Rafał
nie jest ojcem Zosi – chlipnęła Lilly.
Nagle zrozumiałam, co chce nam
powiedzieć. Zrobiło mi się słabo i niedobrze.
– Powiedz, że to nie prawda! –
wyszeptałam, spoglądając z nadzieją w jej oczy. Znalazłam tam jednak tylko
potwierdzenie swoich obaw.
– Przepraszam. Jestem okropnym
człowiekiem. – Znów zaniosła się płaczem.
– O co tu do cholery chodzi? –
zapytał, sfrustrowany Wojtek.
– Spaliście ze sobą? – spytałam go z
żalem.
– Co?!! Co to za wygłupy! Jaja sobie
robicie? – Wściekł się.
– Lilly chce nam powiedzieć, że
jesteś ojcem Zosi!
Widziałam, jak bardzo się wzburzył.
Oddech mu przyspieszył i nerwowo poprawiał włosy.
– To niemożliwe! Chyba bym pamiętał!
– krzyknął. – Lilly, czyś ty oszalała?
Sytuacja zaczęła robić się
niezręczna. Napięcie sięgnęło zenitu i czułam, że za chwilę stanie coś bardzo
złego. Coś w czym nie chciałam brać udziału, a jednocześnie musiałam. Nie mogłam
uwierzyć, jak doszło do tego, że tak miło rozpoczęte popołudnie kończy się w
taki sposób.
– A pamiętasz urodziny Rafała?
Pokłóciłam się z nim wtedy. Zabrałeś mnie na drinka i upiliśmy się. To było dokładnie
dziewięć miesięcy temu! – powiedziała Lilly.
– Nie pamiętam za dobrze tego
wieczoru – Wojtek lekko zbladł i stracił fason. – Ale to przecież jeszcze o
niczym nie świadczy! – Bronił się.
– Ja też wszystkiego nie pamiętam, ale
wtedy obudziłam się rano w twoim łóżku tylko w samej bieliźnie i z wielką
dziurą w pamięci. Wymknęłam się, gdy jeszcze spałeś – przyznała skruszona Lilly.
– I dopiero teraz mi o tym mówisz?
Coś ty sobie myślała? – ryknął wściekle.
– Przepraszam! Tak bardzo się bałam.
Nie chciałam, żeby Rafał się dowiedział. Poza tym lekarz zapewniał mnie, że do
zapłodnienia doszło dwa tygodnie później. Musiał się pomylić, dlatego urodziłam
wcześniej. Nie wiem, co robić.
Lilly rozkleiła się na dobre. Jej
płacz i rozpacz wypalały dziury w moim sercu. Z jednej strony współczułam jej,
a z drugiej wręcz nienawidziłam. Poczułam wielką wściekłość na myśl, że spali
ze sobą, że zachowali się tak nieodpowiedzialnie. Z drugiej jednak strony
miałam w pamięci swój pijacki wyczyn. Nie powinnam ich więc za to oceniać. Ile
jeszcze rzeczy miało wypłynąć na wierzch z przeszłości Wojtka? Chciałam się
obudzić z tego koszmaru!
– Nie, no po prostu nie wierzę! –
powiedział Wojtek, pocierając dłońmi twarz. – I co teraz?
– Powiem wam, co teraz! – odezwałam
się głosem pozbawionym emocji. Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni. –
Zabierzecie Zosię do innego laboratorium. Powtórzycie badanie na grupę krwi i
zrobicie test DNA.
Lilly chlipnęła cichutko, zgadzając
się. Widziałam w oczach Wojtka przerażenie i panikę. Podszedł i przytulił mnie
mocno.
– Pojedziesz z nami? – zapytał.
– Nie! Musicie załatwić to sami! –
odpowiedziałam.
Kiwnął głową, złapał Lilly za łokieć
i pociągnął ją do drzwi. Odwróciła się i z ruchu jej warg wyczytałam tylko
jedno słowo: „przepraszam”.
Położyłam się w sypialni i po prostu
gapiłam w sufit. Miliony myśli przelatywały mi przez głowę, ale starałam się
myśleć pozytywnie. Przecież nic jeszcze nie było przesądzone. Jednak mój mózg uparcie
podsyłał mi obraz malutkiej Zosi. Czy to rzeczywiście prawda? Czy mój ukochany
miał dziecko z inną? Wielki żal ściskał mnie za serce. Tak krótko się znaliśmy,
do tej pory nie myślałam o dzieciach. Poczułam to teraz. To ja chciałabym dać
mu pierworodnego potomka! Być może Lilly odebrała mi właśnie tę szansę! Zawsze
to pierwsze dziecko jest wyjątkowe i budzi najwięcej emocji, bo wszystko, co
nowe i nieznane cieszy bardziej, jak wszystkie pierwsze razy! Ta egoistyczna
myśl nie chciała uparcie opuścić mojej głowy. Zdawałam sobie sprawę, że to
dziecinne, ale czułam tak wielką niesprawiedliwość losu!
Obudził mnie głos Wojtka. Zaspana i
zdezorientowana zamrugałam powiekami, aby odzyskać ostrość wzorku.
– Przepraszam, nie chciałem cię
obudzić – powiedział smutno, stojąc w drzwiach sypialni.
Przywołałam go gestem dłoni.
Podszedł, uklęknął przy łóżku i położył głowę na moim brzuchu. Wczepiłam palce
w jego włosy, rozczesując je. Patrzył z tak przejmującym smutkiem w oczach, że
poczułam łzy pod powiekami.
– Było tak cicho gdy wszedłem,
myślałem, że cię nie ma.
– Jestem tutaj – szepnęłam.
Głaskałam go po twarzy, kreśliłam
kółka wokół oczu, dotykałam ust, pocierałam dłonią o szorstki zarost i
widziałam, jak reaguje na te delikatne pieszczoty. Sprawiałam mu tym
przyjemność. Tak bardzo chciałam rozwiązać wszystkie problemy, by już niczym
nie musiał się martwić. Czułam wielką i bezgraniczną miłość do niego. Nic ani
nikt nie mógł tego zmienić. Kochałam go bez względu na wszystko.
– Przepraszam! Tak dzielnie znosisz
tyle rzeczy, a ja przysparzam ci tylko kolejnych zmartwień. Nie tak to powinno
wyglądać! Jesteś za dobra! – Patrzył na mnie błagalnie. – Powiedz coś, bo
oszaleję! Wydrzyj się na mnie, zrób awanturę! Tylko proszę, nie patrz takim pełnym
uczucia wzrokiem! Nie zasługuję na to! – powiedział i schował twarz pod moją
bluzką.
Mimowolnie uśmiechnęłam się. Złapałam
obiema rękami jego koszulę i pociągnęłam go do góry. Położył się, wgniatając
moje plecy w materac. Jego twarz zawisła nad moją.
– Wszystko będzie dobrze –
powiedziałam. – Wynik będzie negatywny.
– Skąd ta pewność?
– Bo miałam sen, w którym to ja rodzę
twoje pierwsze dziecko – powiedziałam i uniosłam wymownie brew, uśmiechając się
zalotnie.
Widziałam, jak w jego oczach pojawia
się pełne zaskoczenie, a chwilę później ten seksowny błysk, który tak
uwielbiałam.
– Podoba mi się ta myśl! – powiedział
i pocałował mnie figlarnie w nos. – A, co jeśli się mylisz?
– To wtedy zrobię ci awanturę –
powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie.
Obudziłam się w zdezorientowana. Kilka
sekund zastanawiałam się, gdzie jestem, i co się dzieje. Oddychałam szybko i
ciężko, w głowie miałam jakieś strzępki snu, który mnie obudził. Spojrzałam na
Wojtka, który leżał obok. Spał wyjątkowo spokojnie. Przez chwilę wpatrywałam
się w jednostajne ruchy jego klatki piersiowej przy wdechu i wydechu. Mój
mężczyzna! Ta myśl zawsze napawała mnie ogromną dumą! Serce mi rosło na jego
widok. Nie chciałam go budzić, choć wiedziałam dobrze, że już nie zasnę.
Wstałam i po cichutku wyszłam z sypialni, oświetlając sobie drogę poświatą z
wyświetlacza komórki. Położyłam się wygodnie w leżaku, na tarasie. Noc była
wyjątkowo gorąca. Niebo rozświetlały miliony gwiazd i księżyc w pełni. Przez
chwilę wpatrywałam się w ten piękny widok. Chcąc powstrzymać natłok pędzących
myśli w głowie, sięgnęłam po telefon. Musiałam z kimś porozmawiać, a
wiedziałam, że jedyną osobą która poprawi mi humor i odciągnie myśli w inną
stronę, był Tomson. Odebrał po trzecim sygnale.
– Halo? Coś się stało, Maleńka? –
spytał zaspany.
– Przepraszam, nie chciałam cię
obudzić! – szepnęłam, uśmiechając się mimowolnie.
– Akurat! Gdybyś nie chciała, to nie
dzwoniłabyś o tej porze! – odgryzł się.
Oczami wyobraźni widziałam go w
ciemnym pokoju, jak zaspany przeciera oczy, siada na łóżku i śmiesznie marszczy
nos. Zawsze tak robił, gdy z kimś rozmawiał przez telefon.
– Po prostu muszę porozmawiać z
przyjacielem – wyznałam.
– Przykro mi, ale infolinia dla
przyjaciół czynna jest do dwudziestej trzeciej! – Pozostawał nieugięty, choć
dobrze wiedziałam, że właśnie w tej chwili uśmiecha się pod nosem.
– Ale ja tak ładnie proszę! –
powiedziałam dziecinnym głosem.
– No dobra! – Westchnął. – Ale będzie
cię to kosztowało dwa dodatkowe buziaki przed następnym koncertem! Mów, co się
stało?
– Nie mogę ci powiedzieć.
– Eh, ciężki przypadek z tobą, jak
więc mogę ci pomóc?
– Po prostu powiedz mi, że wszystko
będzie dobrze – poprosiłam. – Muszę to usłyszeć!
– Kochanie, oczywiście, że wszystko
będzie dobrze. Wszystko się ułoży! Będziemy razem na dobre i na złe. Tylko najpierw musisz pozbyć się tego
palanta, który zajmuje właśnie moje miejsce w twoim łóżku!
– Wariat! – Roześmiałam się.
– Wolałbym określenie: Tomson,
przyjaciel doskonały! Zawsze do usług! A mówiłem ci, że od dwudziestej trzeciej
czynna jest infolinia z poradami seksualnymi? Może chcesz jeszcze o coś
zapytać? – droczył się.
– Nie dziękuję! – powiedziałam,
zakrywając usta, aby nie roześmiać się na głos.
– Na pewno? Wyjątkowa okazja! No skuś
się!
– Na pewno!
– A czy w takim razie ja mogę mieć
pytanie?
– Jakie? – spytałam podejrzliwie.
– Jak już sobie tak miło rozmawiamy,
jest środek nocy, obudziłaś mnie, a ja miałem właśnie sen, który baaaaaaaardzo
mi się podobał, to chciałbym w ramach zadośćuczynienia, dowiedzieć się, co masz
teraz na sobie! – wypalił.
– Oj, przyjacielu umawialiśmy się
tylko na dwa buziaki! – powiedziałam poważnie.
– Cholera! Nie przemyślałem tego! –
parsknął śmiechem. – No dobrze, skoro nie możesz spać, to może zaśpiewam ci coś
do poduszki?
– Kołysankę?
– Tak, nazywa się: powinnaś być ze
mną! – zanucił zanosząc się śmiechem. – Chcesz posłuchać?
– Nie przeginaj, Lach! Dobranoc! –
pożegnałam się z uśmiechem na ustach.
– Dobranoc, Maleńka! Słodkich snów!
Naprawdę wszystko będzie dobrze, bez względu na to, co ten palant znowu
nawywijał – powiedział już poważnie.
Wróciłam do łóżka i przespałam resztę
nocy już bez większych problemów. Rano obudził mnie telefon. Wojtek odbierając
zerwał się na równe nogi, jak oparzony.
– No i? – rzucił do telefonu
niecierpliwie, nie bawiąc się w przywitalne konwenanse. Przez chwilę słuchał
uważnie, po czym zamknął oczy i odetchnął z wyraźną ulgą. – Ok, dzięki,
przekaże jej – powiedział i rozłączył się.
Uśmiech, jaki zagościł na jego twarzy,
był dla mnie potwierdzeniem. Położył się z powrotem w łóżku. Ochoczo
przytuliłam się do jego boku.
– Wyszła grupa zero! Czyli taka jak
powinna. Na wyniki testu DNA trzeba poczekać kilka dni, ale w tej sytuacji na
pewno będzie negatywny. Boże, nawet nie wiesz, jak mi ulżyło. Przez chwilę
naprawdę myślałem, że zostałem ojcem. Zawsze chciałem mieć dzieci, ale kiedyś
tam! Chciałbym móc to zaplanować z odpowiednią osobą, a nie dowiedzieć się, że
stało się to z przypadku.
– Cieszę się, że tak to się skończyło
– powiedziałam, wspierając podbródek na jego klatce piersiowej.
– Skąd w tobie tyle wyrozumiałości?
– Ależ przeceniasz mnie! Wściekłam
się na początku. Czułam wielką niesprawiedliwość losu.
– A później tak zwyczajnie ci
przeszło? – drążył.
– Przemyślałam sobie wszystko, no i
miałam sen, mówiłam ci. Prawdopodobnie, podświadomie od początku w to nie
wierzyłam.
– A no właśnie! A propos twojego snu,
opowiedz mi go! – Uśmiechnął się zawadiacko.
– Naprawdę nadal chcesz rozmawiać o
dzieciach? – spytałam kpiąco.
– A więc było tam więcej niż jedno
dziecko? Aż taki jestem dobry? Urodziłaś mi bliźniaki? – Zaśmiał się.
Ja mimowolnie też się uśmiechnęłam.
– Nie! To był chłopczyk. Maleńka
kopia ciebie! Wszystko miał identyczne, tylko mniejsze. Zarys twoich oczu, twój
nos i krój twoich ust.
Mówiłam i jeździłam palcem po jego
twarzy. Widziałam, jak jego spojrzenie się zmienia. Wesołość zastąpiła nieznana
mi dotąd powaga.
– Kochanie! Zdecydowałem! Robimy dziecko!
Natychmiast!
– A czy ja mam tutaj coś do gadania?
– Roześmiałam się rozbawiona.
– Nie! Rozbieraj się migusiem! –
powiedział i przeturlał się, siadając na mnie okrakiem. Unieruchomił mi ręce nad głową.
Napadł mnie taki atak śmiechu, że dostałam czkawki.
Po kilku dniach z laboratorium
przyszły wyniki testu DNA. Potwierdziło się, Wojtek nie był ojcem Zosi. Dopiero
wtedy tak naprawdę wszyscy, łącznie z Lilly, odetchnęliśmy z prawdziwą ulgą.
*******************************************************************
Kochani to ostatni rozdział.........
.
.
.
.
.
Żartuję :-)
Ale komentujcie coś więcej, bo mi motywacja spada.
Co tu dużo pisać... Jak zwykle rewelacja! :D Nie trać motywacji, bo w każdy piątek czekam tu z niecierpliwością i po kilkadziesiąt razy odświeżam stronę z nadzieją, że już jest nowy rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego! :*
OdpowiedzUsuńNo i po raz kolejny zaskoczyłaś! ;D I Tomson jak zawsze wywołał uśmiech na mojej twarzy :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńNie podoba mi sie ten rozdział, jest beznadziejny. Chyba przestane to czytać. Nudzi mi sie to czytanie...
OdpowiedzUsuńNie no żart xD
Rozdział bardzo mi sie podobał i tyle emocji tak na raz ;) jej tak na serio sie wystarczyłam że Zosia to córka Wojtka, ale jak przeczytałam ciąg dalszy, odetchnęłam... Wspaniała jesteś...
Rozmowa z Tomsonem najlepsza. Niech rzuCi tego palanta juz !!
OdpowiedzUsuńzawsze do usług! AAAAAAA! było mega! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Każdy twój rozdział jest bardzo ciekawy. ���� Byłoby super gdybyś pisała częściej, naprawdę :)!
OdpowiedzUsuńCiekawe rozwinięcie akcji i nagły wzrok z Lili ...jak dla mnie za mało Lachowskiego humoru i za mało do czytania ....chcę więcej ...Nie lubię czytać ale dla Ciebie bejb robie wyjątek ...daj mi więcej tych wypocin ...pozdrawiam Tomasz 😏
OdpowiedzUsuńChcesz więcej? Napisz do mnie! Dla odważnych przewiduję spojlery ;-) pozdrawiam...
UsuńUwaga spoiler
UsuńHan Solo nie żyje😆
Chcę więcej
Więcej Tomsona!!! Postać ideał :-) Świetnie Angela, no po prostu majstersztyk :-D Proszę wprowadź jeszcze jedną parę :-D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńgenialny czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , wiele emocji , tak trzymaj ��
OdpowiedzUsuńJaki początek tyle emocji różnych myśli problemy jak ty to sobie wymyśliłaś człowiek siedział jak na szpilkach no naprawdę wielkie oklaski dla ciebie kochana.Było poważnie Wozzik w roli ojca ciekawe , ale jak widać potoczyło się inaczej jak na razie.Tomson zawsze musi być on dodaje do tego opowiadania kolorytu uwielbiam jego teksty i cieszę się ,że co chwila się pojawia zawsze kiedy trzeba i czekam na więcej.Nie spodziewałam się tego co było w tym rozdziale super.Bohaterka pełna miłości zrozumienie no no.Czekam co będzie dalej zajebisty rozdział pozdrawiam :) (girl dreams)
OdpowiedzUsuńNapięcie jest. To lubię ! Uwielbiam jak wprowadzasz Tomka do akcji. Czytając opowiadanie wyobrażam sobie i w myślach słyszę głos naszych chłopaków z afro i ich sposób bycia :-) czekam, czekam - a dziś piątek i gdzie nowy rozdzial ? :p meega
OdpowiedzUsuńNapięcie jest. To lubię ! Uwielbiam jak wprowadzasz Tomka do akcji. Czytając opowiadanie wyobrażam sobie i w myślach słyszę głos naszych chłopaków z afro i ich sposób bycia :-) czekam, czekam - a dziś piątek i gdzie nowy rozdzial ? :p meega
OdpowiedzUsuń– Kochanie! Zdecydowałem! Robimy dziecko! Natychmiast!
OdpowiedzUsuń– A czy ja mam tutaj coś do gadania? – Roześmiałam się rozbawiona.
– Nie! Rozbieraj się migusiem! – powiedział i przeturlał się, siadając na mnie okrakiem. Unieruchomił mi ręce nad głową. Napadł mnie taki atak śmiechu, że dostałam czkawki.- XDDD tego fragmentu nigdy nie zapomne :3 ;) zajebisty rozdizal( jak zwykle ) :3 pozdrawiam. :*