piątek, 20 listopada 2015

#3

Weszliśmy do mojego mieszkania.

– Rozgość się – powiedziałam. – Przepraszam za bałagan, ale niedawno się wprowadziłam.

Malutka kawalerka w istocie była zagracona pudłami z moimi rzeczami, których nie zdążyłam jeszcze rozpakować. Z przedpokoju wchodziło się na wprost do kuchni. Po lewej były drzwi do łazienki. Po prawej mały salonik z którego przechodziło się do sypialni. Wszystko urządzone dość surowo. W salonie stała kanapa, stolik i fotel. Jeden regał jeszcze pusty. W sypialni było łóżko i szafa. Wszystko na dwudziestu pięciu metrach. Czekało mnie jeszcze mnóstwo pracy aby doprowadzić mieszkanie do stanu, który by mi w pełni odpowiadał.

Pierwsze kroki skierowałam do łazienki. Jedno spojrzenie w lustro uświadomiło mi jak fatalnie wyglądam. Skórę na czole miałam zdartą, na prawym policzku małego siniaka, włosy w totalnym nieładzie. Oczy niezdrowo mi się szkliły. Na prawej ręce odkryłam bandaż, który rozciągał się na całym przedramieniu. Dziwne, że wcześniej nic nie czułam. Miałam ochotę wziąć prysznic. Nie chciałam jednak zostawiać mojego gościa samego. Obmyłam więc twarz, zmywając żałosne resztki makijażu. Rozczesałam splątane włosy i zaplotłam je w warkocz. Przebrałam się w mój ulubiony dres i bluzę. Wzięłam dwa głębokie wdechy i wyszłam.

– Kawy? – zawołałam wchodząc do kuchni.

– Nie pogardzę. – Stanął w drzwiach, oparł się o framugę i zlustrował mnie od stóp do głów.

Sposób w jaki na mnie patrzył sprawił, że znowu się zaczerwieniłam. Skupiłam się więc na robieniu kawy. Co nie było proste, bo obserwował każdy mój ruch.

– Powinnaś to zdjąć  – wskazał na mój wenflon nadal wbity w żyłę. – W szpitalu pewnie zapomnieli.

Wzdrygnęłam się.

– Myślałam, że to samo odpadnie – próbowałam żartem ukryć moją słabość na widok krwi.

– Daj spokój! Boisz się? – Natychmiast mnie przejrzał.

Bez słowa chwycił moją dłoń obrócił ją do siebie i zaczął odrywać plaster. Zrobiło mi się gorąco, a jednocześnie zimny pot spłynął mi po plecach. Zakręciło mi się głowie. Chciałam zaprotestować ale przed oczami zobaczyłam tylko czarne plamki. Straciłam przytomność, już drugi raz jednego dnia!
Ocknęłam się na kanapie. Pierwsze co zobaczyłam to twarz Wojtka. Chłopak był przerażony. Pochylał się nade mną i bez przerwy powtarzał moje imię, delikatnie klepiąc mnie po twarzy. Zamrugałam powiekami.

– Już dobrze – powiedziałam.

Odetchnął z ulgą.

– Zawiozę cię do szpitala. Lekarz mówił, że masz przyjechać gdyby coś się działo – powiedział z  przejmującą troską w głosie. Zabrakło mi prawie tchu. Nadal pochylał się nade mną i głaskał mój policzek.

– Nie, nie trzeba naprawdę. Wszystko w porządku. Ja po prostu zwykle mdleję gdy ktoś wbija lub wyciąga mi coś z żyły – próbowałam go uspokoić.


Byłam kompletnie skołowana. Myśli kłębiły mi się w głowie jak szalone. Sytuacja była absurdalnie dziwna. Poznałam go dwie godziny wcześniej, nic o nim nie wiedziałam, a on jak gdyby nigdy nic zachowuje się jak dzielny rycerz ratujący mnie z opresji. Jego dotyk sprawił, że znów poczułam motyle w brzuchu i rumieniec na policzkach. Było między nami napięcie –bez dwóch zdań. I świadomość tego, że jakoś będziemy musieli je rozładować napawała mnie lękiem, a jednocześnie słodkim oczekiwaniem tego co się wydarzy dalej.

7 komentarzy:

  1. Jak na razie to jest super.
    To jest jeden z blogów najbardziej dopracowanych.
    Nie no zajebisty.
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następną część :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje ze fabuła jest jakaś względnie zaplanowana a akcja nie rozwinie się tak szybko bo puki co fajnie się zapowiada ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No no, lepiej lepiej :D Juz mnie ciekawi co dalej, wiec nie będę się rozpisywać! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm... Jak by tu rozładować to napięcie?.... XD
    Nie no, ale to jego przerażenie było dosyć komiczne xD
    Jak można zapomnieć zdjąć wenflon? o.O
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. super, super, super i jeszcze raz super. Ale nie no to mnie rozwalilo. Jak mozna zapomniec zdjac wenflon xD - Blanc Rose :3

    OdpowiedzUsuń