Weszliśmy do mojego mieszkania.
– Rozgość się – powiedziałam. –
Przepraszam za bałagan, ale niedawno się wprowadziłam.
Malutka kawalerka w istocie była
zagracona pudłami z moimi rzeczami, których nie zdążyłam jeszcze rozpakować. Z
przedpokoju wchodziło się na wprost do kuchni. Po lewej były drzwi do łazienki.
Po prawej mały salonik z którego przechodziło się do sypialni. Wszystko
urządzone dość surowo. W salonie stała kanapa, stolik i fotel. Jeden regał
jeszcze pusty. W sypialni było łóżko i szafa. Wszystko na dwudziestu pięciu
metrach. Czekało mnie jeszcze mnóstwo pracy aby doprowadzić mieszkanie do
stanu, który by mi w pełni odpowiadał.
Pierwsze kroki skierowałam do
łazienki. Jedno spojrzenie w lustro uświadomiło mi jak fatalnie wyglądam. Skórę
na czole miałam zdartą, na prawym policzku małego siniaka, włosy w totalnym
nieładzie. Oczy niezdrowo mi się szkliły. Na prawej ręce odkryłam bandaż, który
rozciągał się na całym przedramieniu. Dziwne, że wcześniej nic nie czułam.
Miałam ochotę wziąć prysznic. Nie chciałam jednak zostawiać mojego gościa
samego. Obmyłam więc twarz, zmywając żałosne resztki makijażu. Rozczesałam
splątane włosy i zaplotłam je w warkocz. Przebrałam się w mój ulubiony dres i
bluzę. Wzięłam dwa głębokie wdechy i wyszłam.
– Kawy? – zawołałam wchodząc do
kuchni.
– Nie pogardzę. – Stanął w drzwiach,
oparł się o framugę i zlustrował mnie od stóp do głów.
Sposób w jaki na mnie patrzył sprawił,
że znowu się zaczerwieniłam. Skupiłam się więc na robieniu kawy. Co nie było
proste, bo obserwował każdy mój ruch.
– Powinnaś to zdjąć – wskazał na mój wenflon nadal wbity w żyłę.
– W szpitalu pewnie zapomnieli.
Wzdrygnęłam się.
– Myślałam, że to samo odpadnie –
próbowałam żartem ukryć moją słabość na widok krwi.
– Daj spokój! Boisz się? – Natychmiast
mnie przejrzał.
Bez słowa chwycił moją dłoń obrócił
ją do siebie i zaczął odrywać plaster. Zrobiło mi się gorąco, a jednocześnie
zimny pot spłynął mi po plecach. Zakręciło mi się głowie. Chciałam
zaprotestować ale przed oczami zobaczyłam tylko czarne plamki. Straciłam
przytomność, już drugi raz jednego dnia!
Ocknęłam się na kanapie. Pierwsze co
zobaczyłam to twarz Wojtka. Chłopak był przerażony. Pochylał się nade mną i bez
przerwy powtarzał moje imię, delikatnie klepiąc mnie po twarzy. Zamrugałam
powiekami.
– Już dobrze – powiedziałam.
Odetchnął z ulgą.
– Zawiozę cię do szpitala. Lekarz
mówił, że masz przyjechać gdyby coś się działo – powiedział z przejmującą troską w głosie. Zabrakło mi
prawie tchu. Nadal pochylał się nade mną i głaskał mój policzek.
– Nie, nie trzeba naprawdę. Wszystko
w porządku. Ja po prostu zwykle mdleję gdy ktoś wbija lub wyciąga mi coś z żyły
– próbowałam go uspokoić.
Byłam kompletnie skołowana. Myśli
kłębiły mi się w głowie jak szalone. Sytuacja była absurdalnie dziwna. Poznałam
go dwie godziny wcześniej, nic o nim nie wiedziałam, a on jak gdyby nigdy nic
zachowuje się jak dzielny rycerz ratujący mnie z opresji. Jego dotyk sprawił,
że znów poczułam motyle w brzuchu i rumieniec na policzkach. Było między nami
napięcie –bez dwóch zdań. I świadomość tego, że jakoś będziemy musieli je
rozładować napawała mnie lękiem, a jednocześnie słodkim oczekiwaniem tego co
się wydarzy dalej.
Jak na razie to jest super.
OdpowiedzUsuńTo jest jeden z blogów najbardziej dopracowanych.
Nie no zajebisty.
Czekam na następny <3
Dziękuję bardzo :-) Pozdrawiam
UsuńCzekam na następną część :3
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze fabuła jest jakaś względnie zaplanowana a akcja nie rozwinie się tak szybko bo puki co fajnie się zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńNo no, lepiej lepiej :D Juz mnie ciekawi co dalej, wiec nie będę się rozpisywać! :)
OdpowiedzUsuńHmmm... Jak by tu rozładować to napięcie?.... XD
OdpowiedzUsuńNie no, ale to jego przerażenie było dosyć komiczne xD
Jak można zapomnieć zdjąć wenflon? o.O
xxx
super, super, super i jeszcze raz super. Ale nie no to mnie rozwalilo. Jak mozna zapomniec zdjac wenflon xD - Blanc Rose :3
OdpowiedzUsuń