czwartek, 12 listopada 2015

#2

Następnie czekała mnie jeszcze rozmowa z policją. Wojtek na czas przesłuchania został wyproszony z sali.  Musiałam złożyć zeznania, podpisać jakieś papiery do ubezpieczalni. Dowiedziałam się, że mój samochód nadaję się już tylko na złom. Dopiero co go kupiłam więc nie byłam do niego przywiązana, aczkolwiek brak auta mocno ograniczał moje możliwości komunikacyjne. Dostarczono mi również moją torebkę i inne rzeczy osobiste, które zostały w samochodzie. Do całej sprawy podchodziłam, jakoś dziwnie otępiale. Prawdopodobnie było to spowodowane lekami. Chciałam znaleźć się jak najszybciej w domu.

Wojtek pojawił się z reklamówką pełną lekarstw. Spojrzałam na niego pytająco.

– Jesteś chory? – spytałam, kierując brodę na reklamówkę którą trzymał.

– To? Wszystkie są dla ciebie! Ewentualnie możesz się podzielić tymi przeciwbólowymi, ponoć można po nich naprawdę odlecieć – dowcipkował.

– No chyba żartujesz! – powiedziałam z niedowierzaniem.

– To co, jedziemy? Ja też nie lubię szpitali! – Uśmiech nie schodził mu z ust.

Prychnęłam z niedowierzaniem. Próba wstania z łóżka niestety nie zakończyła się powodzeniem. Przeliczyłam swoje siły nad zamiary. Usiadłam na brzegu i poczułam jak kręci mi się w głowie. Skrzywiłam się na widok moich szpilek ustawionych pod łóżkiem. Cholera, jak miałam w nich iść? W normalnych okolicznościach sprawiało mi to nie lada problem, a co dopiero w stanie otumanienia lekami. Zagryzłam wargi zdenerwowana. W końcu wsunęłam w nie stopy i podniosłam się z trudem. Nogi miałam dziwnie ociężałe. Zrobiłam dwa kroki i jak długa runęłam do przodu. Wpadłam wprost w ramiona Wojtka, który zauważywszy moje popisy doskoczył i złapał mnie w ostatniej chwili, ratując przed upadkiem. Nim zdałam sobie sprawę z tego co się dzieje, objął mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce przez szyję. Był wyższy ode mnie o głowę, zadarłam więc podbródek do góry i nasze spojrzenia się spotkały. Zamarłam. Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu. Mój oddech gwałtownie przyspieszył, a serce niemal podeszło do gardła. Jego bliskość i zapach sprawiły, że przeszły mnie dreszcze, a w brzuchu wylęgło się stado motyli. Przełknęłam głośno ślinę. Próbowałam wyczytać coś z jego oczu, ale miały nieodgadniony wyraz. Pociemniały i widziałam każdą plamkę iskrzącą się niczym złoto. Napięcie między nami aż kipiało i nie miałam najmniejszych wątpliwości co zaraz nastąpi. Byłam przerażona tym co się dzieje i kompletnie tego nie rozumiałam. Moje zdradzieckie ciało jednak pragnęło aby jego usta dotknęły moich. Przerwał nam dzwonek jego komórki. Odskoczyliśmy od siebie jednocześnie, jak oparzeni. Wojtek odrzucił połączenie i uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.

– Chodź, oprzyj się na mnie – powiedział i bezceremonialnie objął mnie w pasie.


Byłam mu wdzięczna za pomoc, choć z drugiej strony czułam się kompletnie nieswojo. Policzki paliły mnie żywcem na wspomnienie tego co mogło się przed chwilą wydarzyć. Czy ja faktycznie omal nie pocałowałam zupełnie obcego chłopaka? Wbiłam wzrok w podłogę starając się skupić na tym aby nie skręcić nogi. Jednak świadomość tego, że on mnie obejmuje była zbyt absorbująca. Zagryzałam nerwowo wargę próbując opanować szaleńcze tempo jakie narzuciło moje serce. Wojtek tymczasem naciągnął daszek czapki na oczy i założył kaptur na głowę. Cholera, kim on jest? To pytanie nurtowało mnie coraz bardziej.

3 komentarze:

  1. Tylko nie spiesz tak szybko z tymi zblizeniami :D, niech będzie romantycznie, ale wiesz by się zaraz nie okazało ze ślub biorą haha, idę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no
    Widzę, że akcja to tu szybko się rozwija xD
    Tak jak napisała powyżej Klaudia - oby nie wzięli jtr ślubu xD
    Ogólnie przy poprzednim rozdziale zapomniałam napomknąć, ale lepiej nie pisać skrótami ;-D
    If You know, what I mean ;-)
    Lecę do #3
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. super, ale tej akcji tak szybko nie rozwijaj xD

    OdpowiedzUsuń