Następnie czekała mnie jeszcze
rozmowa z policją. Wojtek na czas przesłuchania został wyproszony z sali. Musiałam złożyć zeznania, podpisać jakieś
papiery do ubezpieczalni. Dowiedziałam się, że mój samochód nadaję się już
tylko na złom. Dopiero co go kupiłam więc nie byłam do niego przywiązana,
aczkolwiek brak auta mocno ograniczał moje możliwości komunikacyjne. Dostarczono
mi również moją torebkę i inne rzeczy osobiste, które zostały w samochodzie. Do
całej sprawy podchodziłam, jakoś dziwnie otępiale. Prawdopodobnie było to
spowodowane lekami. Chciałam znaleźć się jak najszybciej w domu.
Wojtek pojawił się z reklamówką pełną
lekarstw. Spojrzałam na niego pytająco.
– Jesteś chory? – spytałam, kierując
brodę na reklamówkę którą trzymał.
– To? Wszystkie są dla ciebie!
Ewentualnie możesz się podzielić tymi przeciwbólowymi, ponoć można po nich
naprawdę odlecieć – dowcipkował.
– No chyba żartujesz! – powiedziałam
z niedowierzaniem.
– To co, jedziemy? Ja też nie lubię
szpitali! – Uśmiech nie schodził mu z ust.
Prychnęłam z niedowierzaniem. Próba
wstania z łóżka niestety nie zakończyła się powodzeniem. Przeliczyłam swoje
siły nad zamiary. Usiadłam na brzegu i poczułam jak kręci mi się w głowie.
Skrzywiłam się na widok moich szpilek ustawionych pod łóżkiem. Cholera, jak
miałam w nich iść? W normalnych okolicznościach sprawiało mi to nie lada
problem, a co dopiero w stanie otumanienia lekami. Zagryzłam wargi
zdenerwowana. W końcu wsunęłam w nie stopy i podniosłam się z trudem. Nogi
miałam dziwnie ociężałe. Zrobiłam dwa kroki i jak długa runęłam do przodu.
Wpadłam wprost w ramiona Wojtka, który zauważywszy moje popisy doskoczył i
złapał mnie w ostatniej chwili, ratując przed upadkiem. Nim zdałam sobie sprawę
z tego co się dzieje, objął mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce przez szyję.
Był wyższy ode mnie o głowę, zadarłam więc podbródek do góry i nasze spojrzenia
się spotkały. Zamarłam. Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu. Mój oddech
gwałtownie przyspieszył, a serce niemal podeszło do gardła. Jego bliskość i
zapach sprawiły, że przeszły mnie dreszcze, a w brzuchu wylęgło się stado
motyli. Przełknęłam głośno ślinę. Próbowałam wyczytać coś z jego oczu, ale
miały nieodgadniony wyraz. Pociemniały i widziałam każdą plamkę iskrzącą się
niczym złoto. Napięcie między nami aż kipiało i nie miałam najmniejszych
wątpliwości co zaraz nastąpi. Byłam przerażona tym co się dzieje i kompletnie
tego nie rozumiałam. Moje zdradzieckie ciało jednak pragnęło aby jego usta
dotknęły moich. Przerwał nam dzwonek jego komórki. Odskoczyliśmy od siebie
jednocześnie, jak oparzeni. Wojtek odrzucił połączenie i uśmiechnął się jak
gdyby nigdy nic.
– Chodź, oprzyj się na mnie – powiedział
i bezceremonialnie objął mnie w pasie.
Byłam mu wdzięczna za pomoc, choć z
drugiej strony czułam się kompletnie nieswojo. Policzki paliły mnie żywcem na
wspomnienie tego co mogło się przed chwilą wydarzyć. Czy ja faktycznie omal nie
pocałowałam zupełnie obcego chłopaka? Wbiłam wzrok w podłogę starając się
skupić na tym aby nie skręcić nogi. Jednak świadomość tego, że on mnie obejmuje
była zbyt absorbująca. Zagryzałam nerwowo wargę próbując opanować szaleńcze
tempo jakie narzuciło moje serce. Wojtek tymczasem naciągnął daszek czapki na
oczy i założył kaptur na głowę. Cholera, kim on jest? To pytanie nurtowało mnie
coraz bardziej.
Tylko nie spiesz tak szybko z tymi zblizeniami :D, niech będzie romantycznie, ale wiesz by się zaraz nie okazało ze ślub biorą haha, idę dalej ;)
OdpowiedzUsuńNo no no
OdpowiedzUsuńWidzę, że akcja to tu szybko się rozwija xD
Tak jak napisała powyżej Klaudia - oby nie wzięli jtr ślubu xD
Ogólnie przy poprzednim rozdziale zapomniałam napomknąć, ale lepiej nie pisać skrótami ;-D
If You know, what I mean ;-)
Lecę do #3
xxx
super, ale tej akcji tak szybko nie rozwijaj xD
OdpowiedzUsuń