wtorek, 3 listopada 2015

1#

Spojrzałam na zegarek. Czas miałam bardzo dobry, zostało mi jeszcze pół godziny. Według GPSu na miejscu miałam być za dziesięć minut. Padał deszcz, wycieraczki ledwo nadążały ze zbieraniem wody. W radio puścili akurat wiadomości więc oderwałam na chwilę wzrok od jezdni, próbując uruchomić odtwarzacz CD. Jak na złość płyta nie chciała wystartować. Gdy spojrzałam ponownie przed siebie zauważyłam, że z podporządkowanej jakieś pięć metrów przede mną, wyjeżdża na mój pas jakiś samochód. Spanikowana wcisnęłam hamulec i odbiłam kierownicą w lewo próbując uniknąć zderzenia. Mój gwałtowny manewr sprawił, iż straciłam kontrolę nad samochodem, który zaczął sunąć jak po lodzie. Ominęłam o milimetry pojazd, który zajechał mi drogę i przecinając przeciwny pas wpadłam wprost na drzewo. Usłyszałam ogromny huk metalu i wybuchających poduszek powietrznych. Straciłam przytomność.

Obudził mnie głos. Najpierw dochodził z oddali, jakby zza szyby. Nie rozumiałam słów. Próbowałam się skoncentrować jednak coś uparcie rozpraszało moje myśli. Po kilku chwilach udało mi się skupić, zaczęłam rozróżniać słowa. Jakiś męski głos mówił:

Nie, jeszcze nie odzyskała przytomności. Lekarze nie chcą mi nic powiedzieć. Tak, policja mnie już przesłuchała. Nie, nie musisz przyjeżdżać, zajmę się wszystkim. – Głos odpowiadał na nieme pytania. – Tak wiem, rozumiem. Naprawdę nie musisz przyjeżdżać.

Przestałam skupiać się na głosie. Chciałam otworzyć oczy, jednak nie byłam w stanie. Tak jakby moje ciało nadal spało, a ja nie miałam nad nim władzy. Spanikowana próbowałam powrócić do rzeczywistości koncentrując się maksymalnie na otwarciu oczu. W końcu się udało. Jak przez mgłę ujrzałam sufit i jarzeniówki. Nie poznawałam otoczenia i byłam zdezorientowana. Zamrugałam kilkakrotnie, aż w końcu odzyskałam ostrość wzroku. Stopniowo przejmowałam kontrolę nad swoim ciałem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Leżałam na łóżku, obok stało identyczne tylko puste. W kącie pomieszczenia zlokalizowałam źródło głosu. Stał tyłem do mnie i rozmawiał przez telefon. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, jednak moje gardło nie wydało z siebie żadnego dźwięku. Sflustrowana odchrząknęłam. Na ten dźwięk chłopak się odwrócił. Wbił we mnie spojrzenie i powiedział do telefonu:

– Muszę kończyć! – Po czym schował aparat do kieszeni.

Podszedł do łóżka. Wzrok miał tak przejmujący, że musiałam zamrugać aby oderwać się od niego.

– Gdzie jestem? – spytałam słabo.

– W szpitalu – odpowiedział chłopak, nie odrywając ode mnie wzroku i podchodząc bliżej. –  Miałaś wypadek. Straciłaś przytomność.

– Wypadek? – spytałam.

Usiłowałam coś sobie przypomnieć, jednak ćmiący ból głowy skutecznie mi to uniemożliwiał.

– Pójdę po lekarza – powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą.

Po kilku chwilach do sali wszedł lekarz z pielęgniarką.

– Dzień dobry, jak się pani czuje? – spytał doktor.

– Boli mnie głowa – poskarżyłam się.

– Mhm, zaraz podamy pani środki przeciwbólowe powinny pomóc. Zapoznam się z wynikami badań i wrócę za kilka minut na badanie.

Skinęłam głową. Pielęgniarka w tym czasie przygotowała zastrzyk. Wzdrygnęłam się na widok ogromnej strzykawki. Od dziecka bałam się igieł. Przy pobieraniu krwi zwykle mdlałam. Odwróciłam głowę modląc się by nie trwało to długo. Ku mojemu zaskoczeniu kompletnie nic nie poczułam. Pielęgniarka zabrała zużytą strzykawkę i wyszła bez słowa. Dopiero teraz zauważyłam wenflon wbity w moją lewą rękę.
   
Po kilku chwilach lek zaczął działać i poczułam się dużo lepiej. Głowa praktycznie przestała mnie boleć. Zdecydowanie lepiej mi się myślało. Zaczęły do mnie spływać obrazy wcześniejszych wydarzeń. Deszcz, czarny samochód na moim pasie, poślizg i uderzenie w drzewo. Zanim jeszcze zaczęłam zastanawiać się nad konsekwencjami wypadku do sali wszedł znów ten sam chłopak, który poszedł do lekarza. Zmarszczyłam brwi na jego widok. Podszedł do mojego łóżka, usiadł na krześle i zapytał:

– Jak się czujesz?

Dopiero teraz zauważyłam jaki jest przystojny. Był starszy ode mnie. Wyglądał niebanalnie. Włosy półdługie, lekko kręcone wystawały mu spod czapki, założonej tyłem na przód. Twarz miał pociągłą, z dwudniowym zarostem i wyraźnie zarysowana linią na środku brody. Wokół oczu wyraźnie było widać siatkę zmarszczek mimicznych. Ubrany był w czarną bluzę z kapturem podciągniętą do łokci z pod której wystawała biała podkoszulka. Spodnie luźno spuszczone w kroku. Kilka bransoletek na lewej ręce. Małe kolczyki w obydwu uszach. Jego oczy były jak dwa magnesy, dosłownie mnie przyciągały. Serce zabiło mi ciut szybciej, gdy tak się w niego wpatrywałam.

– Kim jesteś? – zapytałam w końcu ignorując jego pytanie.

– Jaaaa? – Spuścił wzrok. – Jestem sprawcą twojego wypadku – przyznał skruszony.

Zagotowało się we mnie.

–Ty!  – wysyczałam wściekle celując w niego palcem.

– Przepraszam! Zagapiłem się, nie zauważyłem twojego samochodu. Nie wiem jak to się stało. Tak mi przykro – kajał się.

Już otwierałam usta aby sprzedać mu kilka niewybrednym epitetów, gdy do sali wszedł ponownie lekarz. Chłopak wyraźnie speszony wycofał się do kąta sali. Patrzyłam na niego wściekle.

– Wygląda na to, że miała pani dużo szczęścia, i tylko mały wstrząs mózgu – zaczął lekarz, macając moją głowę i świecąc mi małą latarką prosto w oczy. – Jak się pani czuje?

– Już lepiej. Czy mogę iść do domu? – spytałam wprost.

– Chmm, wolałbym zostawić panią na noc na obserwacji. Czy w domu, ktoś zajmie się panią w razie gdyby wystąpiły jakieś niepożądane objawy?

Zawahałam się. Nie było nikogo takiego. Nie byłam najlepszym kłamcą, ale perspektywa spędzenia nocy w szpitalu skutecznie mnie zmotywowała. Już miałam odpowiedzieć, gdy ubiegł mnie sprawca mojego nieszczęścia.

– Ja się nią zajmę – powiedział.

Spojrzałam na niego wściekle. Co on sobie myślał?

– W takim razie w porządku. Proszę wrócić gdyby pojawiły się nudności, zaburzenia wzroku, zawroty głowy, czy jakieś inne niepokojące objawy. Wypiszę receptę. Proszę zgłosić się do mnie za pół godziny. – Lekarz zrobił jakiś zapisek w swoich notatkach, pożegnał się i wyszedł.

Znów zostaliśmy sami.

– Co to miało znaczyć? – fuknęłam na niego wściekle.

– Przecież chcesz wyjść ze szpitala prawda? Jestem odpowiedzialny za całą sytuację więc chyba nie myślisz, że po prostu pozwoliłbym ci pojechać samej? – Wzruszył ramionami.

–  A ty chyba nie myślisz, że wpuszczę cię do mojego domu?

– A masz inne wyjście? Wybieraj albo noc w szpitalu, albo pozwolisz mi się sobą zaopiekować. – Uniósł pytająco brew do góry, uśmiechając się zawadiacko.

– Nie znam cię! Nie wiem kim jesteś! To jakiś absurd.  

Byłam wściekła. Jego bezczelność przekraczała wszelkie granice. I do tego uśmiechał się z niedowierzaniem jakby właśnie wygrał milion w totka.

– Nic ci nie grozi z mojej strony. Lekarz mnie widział i wie, że mam się tobą zająć, więc gdyby coś ci się stało to byłbym pierwszym podejrzanym. Więc jak, zaufasz mi? – Zbliżył się do mojego łóżka przysiadając na jego krawędzi.

– Nie wiem! Już raz próbowałeś mnie zabić! – nie odpuszczałam.

– Dobrze w takim razie pójdę do lekarza i powiem, że jednak zostajesz na noc – droczył się.

– Szantażujesz mnie? – powiedziałam i  zmrużyłam oczy.

– Powiedz szczerze, ma się kto tobą zająć?

– Nie! Ale potrafię sama o siebie zadbać! – wykrzyczałam.

– Posłuchaj – westchnął – jest mi strasznie przykro, że naraziłem cię na to wszystko. Przepraszam cię bardzo. Pozwól się sobą zaopiekować, przynajmniej tak mogę ci to wynagrodzić.

Wpatrywał się we mnie intensywnie, na chwilę zapomniałam o oddychaniu. Wydawał się być szczerze przejęty sprawą. Intrygował mnie bez dwóch zdań. I dlaczego do cholery moje serce zaczęło szybciej bić?

– Niech ci będzie – powiedziałam i opadłam zrezygnowana na poduszki.

Uśmiechnął się do mnie wyraźnie zadowolony. Nachylił się i podał mi rękę w geście przywitania. Owionął mnie jego zapach i po raz pierwszy spojrzał mi w oczy z tak bliska.

– Jestem Wojtek – przedstawił się.

Chwyciłam jego dłoń. Była ciepła i miękka w dotyku. Przeszły mnie dreszcze po kręgosłupie. Przytrzymał moją rękę ciut dłużej niż nakazują konwenanse. Zarumieniłam się jak piwonia.

– Julia – odpowiedziałam.

4 komentarze:

  1. Jestem zszokowana, że ktos potrafi tak pięknie pisać! Masz talent, rozwijaj się w tym kierunku ;)
    Podoba mi się ten rozdział...a to dopiero pierwszy, już lecę do nastepnych!

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemka :-D
    Nie za bardzo znam Afromental, ale postanowiłam zajrzeć na Twojego bloga, bo może będzie coś fajnego :-D
    Na razie się nie zawiodłam ;-D
    Jedynym ,ale bardzo rzucającym się w oczy minusem jest brak przecinków w wieeeeelu miejscach.
    Lecę dalej :-)
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam to opowiadanie od początku już chyba 4 raz :D Lubię tu wracać! Cała historia bardzo wciąga, super pomysł! A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, znalazlam te opowiadanie przypadkowo, ale jest megaa !!!

    OdpowiedzUsuń