Spojrzałam na zegarek. Czas miałam
bardzo dobry, zostało mi jeszcze pół godziny. Według GPSu na miejscu miałam być
za dziesięć minut. Padał deszcz, wycieraczki ledwo nadążały ze zbieraniem wody.
W radio puścili akurat wiadomości więc oderwałam na chwilę wzrok od jezdni,
próbując uruchomić odtwarzacz CD. Jak na złość płyta nie chciała wystartować.
Gdy spojrzałam ponownie przed siebie zauważyłam, że z podporządkowanej jakieś
pięć metrów przede mną, wyjeżdża na mój pas jakiś samochód. Spanikowana
wcisnęłam hamulec i odbiłam kierownicą w lewo próbując uniknąć zderzenia. Mój
gwałtowny manewr sprawił, iż straciłam kontrolę nad samochodem, który zaczął
sunąć jak po lodzie. Ominęłam o milimetry pojazd, który zajechał mi drogę i
przecinając przeciwny pas wpadłam wprost na drzewo. Usłyszałam ogromny huk
metalu i wybuchających poduszek powietrznych. Straciłam przytomność.
Obudził mnie głos. Najpierw dochodził
z oddali, jakby zza szyby. Nie rozumiałam słów. Próbowałam się skoncentrować
jednak coś uparcie rozpraszało moje myśli. Po kilku chwilach udało mi się
skupić, zaczęłam rozróżniać słowa. Jakiś męski głos mówił:
– Nie, jeszcze nie odzyskała
przytomności. Lekarze nie chcą mi nic powiedzieć. Tak, policja mnie już
przesłuchała. Nie, nie musisz przyjeżdżać, zajmę się wszystkim. – Głos
odpowiadał na nieme pytania. – Tak wiem, rozumiem. Naprawdę nie musisz
przyjeżdżać.
Przestałam skupiać się na głosie. Chciałam
otworzyć oczy, jednak nie byłam w stanie. Tak jakby moje ciało nadal spało, a
ja nie miałam nad nim władzy. Spanikowana próbowałam powrócić do rzeczywistości
koncentrując się maksymalnie na otwarciu oczu. W końcu się udało. Jak przez
mgłę ujrzałam sufit i jarzeniówki. Nie poznawałam otoczenia i byłam
zdezorientowana. Zamrugałam kilkakrotnie, aż w końcu odzyskałam ostrość wzroku.
Stopniowo przejmowałam kontrolę nad swoim ciałem. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu. Leżałam na łóżku, obok stało identyczne tylko puste. W kącie
pomieszczenia zlokalizowałam źródło głosu. Stał tyłem do mnie i rozmawiał przez
telefon. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, jednak moje gardło nie wydało z
siebie żadnego dźwięku. Sflustrowana odchrząknęłam. Na ten dźwięk chłopak się
odwrócił. Wbił we mnie spojrzenie i powiedział do telefonu:
– Muszę kończyć! – Po czym schował
aparat do kieszeni.
Podszedł do łóżka. Wzrok miał tak
przejmujący, że musiałam zamrugać aby oderwać się od niego.
– Gdzie jestem? – spytałam słabo.
– W szpitalu – odpowiedział chłopak,
nie odrywając ode mnie wzroku i podchodząc bliżej. – Miałaś wypadek. Straciłaś przytomność.
– Wypadek? – spytałam.
Usiłowałam coś sobie przypomnieć,
jednak ćmiący ból głowy skutecznie mi to uniemożliwiał.
– Pójdę po lekarza – powiedział i
wyszedł zostawiając mnie samą.
Po kilku chwilach do sali wszedł
lekarz z pielęgniarką.
– Dzień dobry, jak się pani czuje? –
spytał doktor.
– Boli mnie głowa – poskarżyłam się.
– Mhm, zaraz podamy pani środki
przeciwbólowe powinny pomóc. Zapoznam się z wynikami badań i wrócę za
kilka minut na badanie.
Skinęłam głową. Pielęgniarka w tym
czasie przygotowała zastrzyk. Wzdrygnęłam się na widok ogromnej strzykawki. Od
dziecka bałam się igieł. Przy pobieraniu krwi zwykle mdlałam. Odwróciłam głowę
modląc się by nie trwało to długo. Ku mojemu zaskoczeniu kompletnie nic nie poczułam.
Pielęgniarka zabrała zużytą strzykawkę i wyszła bez słowa. Dopiero teraz
zauważyłam wenflon wbity w moją lewą rękę.
Po
kilku chwilach lek zaczął działać i poczułam się dużo lepiej. Głowa praktycznie
przestała mnie boleć. Zdecydowanie lepiej mi się myślało. Zaczęły do mnie
spływać obrazy wcześniejszych wydarzeń. Deszcz, czarny samochód na moim pasie,
poślizg i uderzenie w drzewo. Zanim jeszcze zaczęłam zastanawiać się nad
konsekwencjami wypadku do sali wszedł znów ten sam chłopak, który poszedł do lekarza.
Zmarszczyłam brwi na jego widok. Podszedł do mojego łóżka, usiadł na krześle i
zapytał:
– Jak się czujesz?
Dopiero
teraz zauważyłam jaki jest przystojny. Był starszy ode mnie. Wyglądał
niebanalnie. Włosy półdługie, lekko kręcone wystawały mu spod czapki, założonej
tyłem na przód. Twarz miał pociągłą, z dwudniowym zarostem i wyraźnie
zarysowana linią na środku brody. Wokół oczu wyraźnie było widać siatkę
zmarszczek mimicznych. Ubrany był w czarną bluzę z kapturem podciągniętą do
łokci z pod której wystawała biała podkoszulka. Spodnie luźno spuszczone w
kroku. Kilka bransoletek na lewej ręce. Małe kolczyki w obydwu uszach. Jego
oczy były jak dwa magnesy, dosłownie mnie przyciągały. Serce zabiło mi ciut
szybciej, gdy tak się w niego wpatrywałam.
– Kim jesteś? – zapytałam w końcu
ignorując jego pytanie.
– Jaaaa? – Spuścił wzrok. – Jestem
sprawcą twojego wypadku – przyznał skruszony.
Zagotowało się we mnie.
–Ty!
– wysyczałam wściekle celując w niego palcem.
– Przepraszam! Zagapiłem się, nie
zauważyłem twojego samochodu. Nie wiem jak to się stało. Tak mi przykro – kajał
się.
Już otwierałam usta aby sprzedać mu
kilka niewybrednym epitetów, gdy do sali wszedł ponownie lekarz. Chłopak
wyraźnie speszony wycofał się do kąta sali. Patrzyłam na niego wściekle.
– Wygląda na to, że miała pani dużo
szczęścia, i tylko mały wstrząs mózgu – zaczął lekarz, macając moją głowę i
świecąc mi małą latarką prosto w oczy. – Jak się pani czuje?
– Już lepiej. Czy mogę iść do domu? –
spytałam wprost.
– Chmm, wolałbym zostawić panią na
noc na obserwacji. Czy w domu, ktoś zajmie się panią w razie gdyby wystąpiły
jakieś niepożądane objawy?
Zawahałam się. Nie było nikogo
takiego. Nie byłam najlepszym kłamcą, ale perspektywa spędzenia nocy w szpitalu
skutecznie mnie zmotywowała. Już miałam odpowiedzieć, gdy ubiegł mnie sprawca
mojego nieszczęścia.
– Ja się nią zajmę – powiedział.
Spojrzałam na niego wściekle. Co on
sobie myślał?
– W takim razie w porządku. Proszę
wrócić gdyby pojawiły się nudności, zaburzenia wzroku, zawroty głowy, czy
jakieś inne niepokojące objawy. Wypiszę receptę. Proszę zgłosić się do mnie za
pół godziny. – Lekarz zrobił jakiś zapisek w swoich notatkach, pożegnał się i
wyszedł.
Znów zostaliśmy sami.
– Co to miało znaczyć? – fuknęłam na
niego wściekle.
– Przecież chcesz wyjść ze szpitala
prawda? Jestem odpowiedzialny za całą sytuację więc chyba nie myślisz, że po
prostu pozwoliłbym ci pojechać samej? – Wzruszył ramionami.
–
A ty chyba nie myślisz, że wpuszczę cię do mojego domu?
– A masz inne wyjście? Wybieraj albo
noc w szpitalu, albo pozwolisz mi się sobą zaopiekować. – Uniósł pytająco brew
do góry, uśmiechając się zawadiacko.
– Nie znam cię! Nie wiem kim jesteś!
To jakiś absurd.
Byłam wściekła. Jego bezczelność
przekraczała wszelkie granice. I do tego uśmiechał się z niedowierzaniem jakby
właśnie wygrał milion w totka.
– Nic ci nie grozi z mojej strony.
Lekarz mnie widział i wie, że mam się tobą zająć, więc gdyby coś ci się stało
to byłbym pierwszym podejrzanym. Więc jak, zaufasz mi? – Zbliżył się do mojego
łóżka przysiadając na jego krawędzi.
– Nie wiem! Już raz próbowałeś mnie
zabić! – nie odpuszczałam.
– Dobrze w takim razie pójdę do
lekarza i powiem, że jednak zostajesz na noc – droczył się.
– Szantażujesz mnie? – powiedziałam i
zmrużyłam oczy.
– Powiedz szczerze, ma się kto tobą
zająć?
– Nie! Ale potrafię sama o siebie
zadbać! – wykrzyczałam.
– Posłuchaj – westchnął – jest mi
strasznie przykro, że naraziłem cię na to wszystko. Przepraszam cię bardzo.
Pozwól się sobą zaopiekować, przynajmniej tak mogę ci to wynagrodzić.
Wpatrywał się we mnie intensywnie, na
chwilę zapomniałam o oddychaniu. Wydawał się być szczerze przejęty sprawą.
Intrygował mnie bez dwóch zdań. I dlaczego do cholery moje serce zaczęło
szybciej bić?
– Niech ci będzie – powiedziałam i
opadłam zrezygnowana na poduszki.
Uśmiechnął się do mnie wyraźnie
zadowolony. Nachylił się i podał mi rękę w geście przywitania. Owionął mnie
jego zapach i po raz pierwszy spojrzał mi w oczy z tak bliska.
– Jestem Wojtek – przedstawił się.
Chwyciłam jego dłoń. Była ciepła i
miękka w dotyku. Przeszły mnie dreszcze po kręgosłupie. Przytrzymał moją rękę
ciut dłużej niż nakazują konwenanse. Zarumieniłam się jak piwonia.
– Julia – odpowiedziałam.
Jestem zszokowana, że ktos potrafi tak pięknie pisać! Masz talent, rozwijaj się w tym kierunku ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdział...a to dopiero pierwszy, już lecę do nastepnych!
Siemka :-D
OdpowiedzUsuńNie za bardzo znam Afromental, ale postanowiłam zajrzeć na Twojego bloga, bo może będzie coś fajnego :-D
Na razie się nie zawiodłam ;-D
Jedynym ,ale bardzo rzucającym się w oczy minusem jest brak przecinków w wieeeeelu miejscach.
Lecę dalej :-)
xxx
Czytam to opowiadanie od początku już chyba 4 raz :D Lubię tu wracać! Cała historia bardzo wciąga, super pomysł! A.
OdpowiedzUsuńSuper, znalazlam te opowiadanie przypadkowo, ale jest megaa !!!
OdpowiedzUsuń