piątek, 24 czerwca 2016

#EPILOG

Rok później

Wozzo

– Tatuś wrócił – krzyknąłem radośnie od progu. Nie za głośno tak, żeby ewentualnie nie obudzić Mai. Nie mogłem się już doczekać moich kobiet. Tej dorosłej i tej zupełnie malutkiej. Wracałem właśnie z koncertu. Ciężko było mi się z nimi rozstawać, ale wiedziałem, że jest jeszcze za wcześnie na ciąganie ich po hotelach. Tęskniłem bardzo. Trzy dni rozłąki, a ja czułem się jakby minął miesiąc.

– Julia? – zawołałem.

Musiała usłyszeć, jak wszedłem wiedziała, że mam przyjechać. Odpowiedziała mi jednak cisza. Niczym niezaniepokojony ruszyłem do pokoju dziecinnego. Pewnie usypia małą – pomyślałem. Cicho uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka. W łóżeczku smacznie spała moja córka. Podszedłem do niej i pogłaskałem delikatnie jej główkę. Była doskonała w każdym calu. Stałem chwilę i po prostu na nią patrzyłem, na maleńką cząstkę mnie i mojej ukochanej. Obie zawładnęły moim sercem od pierwszego spojrzenia. Wyszedłem w końcu zostawiając ją pogrążoną w głębokim śnie. Zaglądnąłem do sypialni, tam również nie było mojej żony. Co jest u licha? Zacząłem panikować, kiedy nie znalazłem jej również w łazience. Gdzie ona jest? Złapałem za telefon i zadzwoniłem. Ku mojemu zdziwieniu i przerażeniu dzwonek jej komórki odezwał się gdzieś w głębi mieszkania. Coraz bardziej zaniepokojony odnalazłem go na kuchennym blacie. Pod nim leżała karta. Od razu rozpoznałem jej pismo. Było jednak jakieś niedbałe, jakby pisała trzęsącą się ręką.

Odchodzę, nie szukaj mnie…


Przeczytałem to jedno zdanie chyba z milion razy. Co to kurwa miało znaczyć? Chyba nie chciała mi powiedzieć, że…

****************************************************
Koniec. To wszystko co przygotowałam w tej historii. Miałam w głowie kilka scenariuszy, jak to zakończyć, a i tak gdy w końcu usiadłam i zaczęłam pisać wyszło to…. Przepraszam, ale musiałam… Znacie mnie już na tyle, że wiecie iż lubię tego typu zakończenia J Być może chcielibyście mnie zapytać: dlaczego kończę? Ta historia zaczęła kiełkować w mojej głowie już prawie dwa lata temu. Poświęciłam jej mnóstwo czasu i serca, ale jestem nią już zmęczona. Potrzebuję od tego odpocząć, poukładać sobie w głowie pewne rzeczy, spojrzeć na wszystko na świeżo, a przede wszystkim chciałabym się skupić na czymś nowym J I drugie pytanie: czy napiszę ciąg dalszy? Nie ukrywam, że bardzo zżyłam się z tą historią i w głowie mimowolnie pojawiają mi się dalsze sceny, ale czy kiedykolwiek je spiszę…. Nie wiem…. To zależy…(…)

Teraz czas na podziękowania. Kiedy zaczynałam pisać, robiłam to tylko i wyłącznie dla siebie, aby dać upust wyobraźni, która mimowolnie i podświadomie produkuje w mojej głowie różne scenariusze. Gdy zdecydowałam się podzielić  swoją twórczością ze światem, byłam bardzo zdenerwowana i bałam się, że nikt nie zechce tego przeczytać. Ku mojej radości znalazłam jednak odbiorców J I bardzo Wam wszystkim dziękuję! Za wasze komentarze, opinie, polubienia na FB. Daliście mi ogromnego kopa, aby dokończyć tę historię. Dziękuję każdemu, który czytał a szczególnie tym którzy komentowali i motywowali mnie do dalszego pisania. Niektórych miałam przyjemność trochę lepiej poznać (Olcia, Zuzia, Wiktoria – dzięki dziewczyny!!) a innych nawet poznać osobiście – Gumisiu :-*
Nie sposób wymienić Was wszystkich…. DZIĘKUJĘ <3 Byłoby mi niezmiernie miło, gdyby z racji ostatniego rozdziału, KAŻDY  kto czytał zostawił po sobie choć po jednym zdaniu….

Życzę wszystkim udanego lata…

Będzie mi brakować tych piątków…. 
ale nic nie trwa wiecznie (no chyba, że Moda na Sukces :-D)

piątek, 17 czerwca 2016

#32

Co dalej? W plątaninie myśli nie znajdowałam odpowiedzi na to natarczywe pytanie, które tłukło się po mojej głowie. Weszłam cicho do mieszkania Tomka. Zastałam go w salonie. Na jego widok poczułam wyrzuty sumienia. Spędziłam noc w mieszkaniu byłego i nawet nie zadzwoniłam, żeby się nie martwił! Mogłam sobie łatwo wyobrazić, co sobie myślał.

– Wróciłam – powiedziałam cicho, stając na środku pomieszczenia.

– Do kogo? – spytał poważnie, robiąc kilka kroków w moją stronę.

– Do ciebie – odpowiedziałam.

Popatrzył na mnie smutno. Podniósł rękę i pogłaskał mój policzek.

– Maleńka, nie możesz do mnie wrócić. My nigdy tak naprawdę nie byliśmy razem. Boisz się mnie zranić i przez to ranisz teraz siebie, bo to z nim powinnaś i chcesz być. Nie przejmuj się mną, poradzę sobie.

– Poczułam coś do ciebie – powiedziałam, zgodnie z prawdą. Nie spodziewałam się po nim takich słów. Zrobiło mi się go strasznie żal.

– Wiem, kochanie, ale to nie jest miłość, prawda? Myślałem, że nam się uda, bardzo tego chciałem, ale to z góry nastawione było na porażkę. Chciałaś przy mnie o nim zapomnieć. Nigdy nie przestałaś go kochać. A ja nigdy nie powinienem mu cię odbijać. Zrozumiałem to gdy zobaczyłem, jak na niego patrzysz. To nadal w tobie żyje. Ja nigdy nie będę nim. Jestem tylko jego cieniem i nigdy mu nie dorównam w twoich oczach. To jest prawdziwa miłość i nie odrzucaj jej dla mnie.

Poczułam spływające łzy. Dlaczego do cholery same się pojawiały i nie potrafiłam nad nimi zapanować? Myśli w głowie skrystalizowały mi się w jedną całość. Już wiedziałam czego chcę! To co powiedział Tomek było całkowitą prawdą. Uparcie nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli. Bałam się kolejnej porażki tak bardzo, że przestałam słuchać głosu swojego serca. Mój przyjaciel, jak zwykle mnie rozgryzł. Nie potrafiłam nazwać uczuć względem niego, bo tak naprawdę kochałam cały czas Wojtka! Zraniona i dumna nie chciałam jednak się do tego przyznać sama przed sobą.

– Przepraszam – wyłkałam.

Tomson otoczył mnie ramieniem i pocałował w skroń.

– Nie przepraszaj! Dałaś mi dużo więcej niż się spodziewałem. Dziękuję ci za tych kilka cudownych tygodni. Choć tak naprawdę nigdy nie powinny się zdarzyć. To ja przepraszam, że nie byłem z tobą szczery. Powinienem był powiedzieć ci od razu. Zamiast tego zauważyłem szansę dla siebie i bezwzględnie ją wykorzystałem. Jestem pieprzonym egoistą. Zawsze należałaś do niego, a ja chciałem mu cię ukraść. Mam nadzieję, że mimo wszystko uda wam się wszystko odbudować. A teraz przestań się mazać. Zawiozę cię do niego – powiedział i odsunął się ode mnie na długość ramion.  – Już cię spakowałem. Zostawiłem sobie tylko na pamiątkę tę twoją seksowną koszulkę do biegania. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz – powiedział i uśmiechnął się od ucha do ucha tak, jak lubiłam najbardziej. Tak po prostu jednym zdaniem rozładował całe napięcie.

– Ona wcale nie jest seksowna! – odpowiedziałam, uśmiechając się przez łzy.

Stanęłam przed drzwiami Wojtka z mocno bijącym sercem. Niepewność tego, co czekało na mnie w środku była przerażająca. Z drugiej jednak strony już nie wyobrażałam sobie innej opcji. Tak, mój ukochany miał wady, ale ja również je miałam. Zdawałam sobie sprawę, że czeka nas wyzwanie, aby odbudować wzajemne zaufanie. Byłam jednak gotowa wszystko mu wybaczyć i zapomnieć. Oprócz naszych słabości między nami pozostała najważniejsza rzecz – miłość. Choć w nerwach i toku nieporozumień zdarzało nam się o niej zapominać. Ona jednak o nas nie zapomniała. Przeznaczenie znów połączyło nasze drogi, miałam nadzieję, że tym razem już na zawsze. Kochałam go i chciałam z nim być. Być może właśnie wbijałam sobie nóż prosto w serce, ale ktoś kiedyś nie bez kozery powiedział, że miłość jest ślepa. Tomek oznaczał bezpieczną stabilizację, przy nim wszystko było proste i poukładane. Jednak to do Wojtka od początku czułam przyciąganie. Mimo wszystko lgnęłam do niego, jak ćma do ognia, choć już raz się sparzyłam. Życie przy nim dawało mi mnóstwo radości, świat nabierał wtedy zupełnie innych kolorów i barw. To była mieszanka uczuć, emocji, pożądania i namiętności, której nie zaznałam nigdy wcześniej.

Otworzyłam cicho drzwi i na paluszkach weszłam do środka. Z salonu usłyszałam ciche dźwięki gitary. Zastałam go pochylonego nad instrumentem. Natychmiast rozpoznałam melodię, którą grał. Śpiewał cicho i bardzo smutno. Nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności, więc zaczęłam nucić razem z nim.

I got love on my fingers, lust on my tongue. You say you got nothing, so come out and get some.

Zaskoczony podniósł głowę, gdy tylko usłyszał mój głos. Przewiercał mnie spojrzeniem wyrażającym mnóstwo emocji. Radość, niepewność i ból mieszały się razem w jego niebieskich oczach. Poczułam, jak serce ściska mi się w piersi. Tak bardzo za nim tęskniłam. Uśmiechnęłam się, chcąc dać mu do zrozumienia, po co wróciłam. To pytanie miał wypisane na twarzy. Odłożył gitarę i podchodząc do mnie szybkim krokiem zanucił dalszą część piosenki:

Heartache to heartache, I'm your wolf, I'm your man.

Tak, chciałam by był moim mężczyzną, pragnęłam tego najbardziej na świecie. Pozwoliłam mu złapać się w pasie i unieść. Zakręcił mną i stawiając na ziemi żarliwie wpił się w moje usta.

– Tak bardzo cię przepraszam! Już nigdy nie pozwolę ci odejść – szeptał pomiędzy pocałunkami.

Wszystkie wyznania i obietnice, były jednak niczym przy tym, co zrobił później.

W pewnym momencie, uklęknął i obłapiając mnie rękami w pasie, przytulił głowę do mojego brzucha.

– Tak bardzo żałuję, że ta kruszynka postanowiła nas opuścić. W tym brzuszku rosło moje dziecko. Nigdy sobie nie wybaczę tego, jak cię wtedy potraktowałem. Nie mogę przestać o tym myśleć. Gdybym nie był takim kretynem, może ono by dzisiaj żyło. Byłbym tatusiem a ty mamusią.

Głaskałam go po głowie czując, jak łzy ściekają mi do gardła.

– Nie obwiniaj się! Nie chcę byś nosił w sobie takie brzemię. Stało się i już się nie odstanie. Nigdy cię za to nie winiłam – powiedziałam drżącym głosem.

Spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Czułam jego żal i smutek. Starłam łzę którą uronił. Chciałam zabrać od niego wszystkie troski. Scałować je z jego twarzy. Chciałam uchronić go przed tym bólem.

Przez kolejne tygodnie staraliśmy się nadrobić stracony czas. Praktycznie się nie rozstawaliśmy, nie licząc wyjazdów Wojtka na koncerty. Nie chciałam brać w nich udziału ze względu na Tomka. Poza tym spędzaliśmy długie godziny na rozmowach i żartach. Wyjaśniliśmy sobie wszystkie nieporozumienia, które nas poróżniły i wyciągnęliśmy wnioski na przyszłość.

Wojtek miał swoje obowiązki. Szykowała się kolejna branżowa impreza. Już nie byłam asystentką Adama, nie łączyła mnie żadna umowa z wytwórnią, mogliśmy pierwszy raz pojawić się publicznie jako para. Czułam ogromny stres w związku z tą sytuacją. Żołądek od rana miałam ściśnięty niczym precel. Sytuację pogarszał fakt, że przyjechałam tylko z jedną walizką ubrań i nie miałam, co na siebie włożyć. Wojtek słysząc moje biadolenie wzniósł oczy ku niebu i powiedział, że wszystko załatwi. Godzinę później ku mojemu zaskoczeniu w mieszkaniu zjawiła się Asia z naręczem ciuchów wraz ze swoją świtą wizażystek i fryzjerów. To co się działo było absolutną przesadą, w końcu to nie była jakaś szczególnie ważna impreza. Dla mnie jednak miała symboliczne znaczenie i chciałam prezentować się u jego boku nieskazitelnie i pięknie. Cztery godziny później efekt końcowy przeszedł jednak moje najśmielsze oczekiwania. Dziewczyny wykonały naprawdę świetną robotę. Zadowolona z efektu nie mogłam przestać oglądać się w lustrze.

– Makijaż jest wodoodporny, gdybyś zechciała się rozpłakać – powiedziała mi Asia, żegnając się ze mną.

– Kochanie, dzisiaj mam zamiar tylko się uśmiechać. Dziękuję jeszcze raz za wszystko – powiedziałam przytulając ją.

– To się jeszcze okaże – mrugnęła do mnie. – Wojtek ma dla ciebie niespodziankę. Daj mi chwilę żebym zdążyła wyjść i idź do salonu.

Spojrzałam na nią zaciekawiona, ale ona cmoknęła mnie w policzek i szybko wyszła, nie zdradzając mi nic więcej. Spojrzałam w lustro ostatni raz, wzięłam dwa głębokie wdechy i zaciekawiona poszłam do salonu. Od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Światła były zgaszone a pomieszczenie rozświetlały świeczki poustawiane dosłownie wszędzie gdzie się dało. W powietrzu unosił się przyjemny zapach wanilii i róż, których ogromny bukiet stał w wazonie na stoliku. Z głośników sączyła się cicho jakaś piękna melodia, której nie rozpoznawałam. Z zaskoczeniem przyglądałam się tej aranżacji. Kiedy on zdążył to wszystko przygotować? I po co? Rozglądając się w około usłyszałam, jak drzwi się otwierają i po chwili ujrzałam Wojtka. Ucieleśnienie wszystkich moich marzeń i snów. Miał na sobie czarny garnitur, białą koszulę i krawat. Prezentował się fantastycznie, na chwilę zaniemówiłam z wrażenia. Był tak przystojny i seksowny, że w głowie natychmiast pojawiły mi się pełne pożądania myśli. Przygryzłam wargę i pomyślałam, że cały wysiłek Asi pójdzie na marne, bo zamierzałam natychmiast zaciągnąć go do sypialni. Wojtek podszedł powoli, uśmiechając się cały czas pod nosem. Lustrował mnie spojrzeniem i widziałam w jego oczach, jak bardzo podobał mu się mój wygląd. Uśmiechnęłam się kusząco i unosząc na palcach sięgnęłam do jego ust. Pocałował mnie delikatnie, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Opadłam na pięty nieco zawiedziona. On jednak zrobił coś od czego zakręciło mi się w głowie, a serce zaczęło bić jeszcze mocniej. Złapał moją rękę i uklęknął przede mną na jedno kolano. Z kieszeni wyciągnął czerwone pudełeczko i otworzył je, w środku był pierścionek. Spojrzałam na niego zaskoczona i oniemiała. Wlepił we mnie swoje magnetyczne spojrzenie i powiedział:

– Julio, moja najdroższa. Uwielbiam to, jak patrzysz na mnie gdy tylko się obudzisz. Kocham w tobie to, jak promiennie się uśmiechasz, jak śmiesznie marszczysz nos, gdy się na mnie dąsasz. Czekałem na ciebie całe życie. Jesteś idealną kompozycją piękna, inteligencji, humoru i dobra.  Przy tobie staję się lepszy. Chcę każdym swoim czynem i słowem wyrażać to, jak bardzo cię kocham. Pragnę mieć cię przy sobie już zawsze. Chcę mieć z tobą dzieci i z tobą się zestarzeć. Chcę budzić się i zasypiać przy tobie, poznawać z tobą świat i dzielić wszystkie radości i smutki. Jestem zakochany i jednocześnie przerażony, że znów cię stracę. Dlatego nie chcę ryzykować ani chwili dłużej. Wyjdziesz za mnie?

– Tak – odpowiedziałam drżącym głosem. Nie wahałam się ani chwili.

Wojtek nałożył mi na palec pierścionek i zakręcił mną kilka razy w powietrzu. Byłam w takim szoku, że nie potrafiłam nic powiedzieć. Szczęście i euforia mąciły mi w głowie. Absolutnie nie spodziewałam się tego!

– A teraz chodź, zabawę czas zacząć! – powiedział Wojtek wypuszczając mnie w końcu z objęć.

Dotarliśmy na imprezę w szampańskich nastrojach. Nie mogłam napatrzeć się na pierścionek – symbol naszej miłości i przyszłego wspólnego życia. Uśmiech nie schodził mi z ust. Narzeczony – powtarzałam sobie to słowo w głowie, bo jeszcze nie do końca mogłam w to uwierzyć. Przypatrywałam się z boku, jak Wojtek pozuje na „ściance”. Szalenie przystojny, seksowny, wyluzowany, uśmiechnięty i tylko mój! Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu będę mogła zedrzeć z niego ciuchy. Nagle wykonał gest w kierunku fotografów, mówiący że za chwilę wraca i podszedł prosto do mnie. Złapał moją rękę i bez słowa pociągnął za sobą.

– Co robisz? – spytałam przerażona, gdy zorientowałam się, że wraca na swoją poprzednią pozycję, prosto przed obiektywy aparatów. Wśród paparazzi rozległo się nagle jakieś poruszenie. Wszyscy skierowali swoją uwagę na nas. Wojtek z zadowoloną miną przyciągnął mnie demonstracyjnie do siebie, obejmując w pasie. Wpatrywałam się w niego lekko przerażona. Owszem, mieliśmy pokazać się razem, ale czegoś takiego się nie spodziewałam. Jakby tego było mało mój narzeczony niczym nieskrępowany pocałował mnie. Nie było to tylko lekkie muśnięcie ust, tylko pełen namiętności pocałunek, w którym zatraciłam się zupełnie.

– Kocham cię! Niech wszyscy to zobaczą. Liczysz się tylko ty. Jesteś dla mnie najważniejsza – wyszeptał mi do ucha.

Mało nie zemdlałam. Flesze aparatów rozbłysły niczym błyskawice na niebie. Wiedziałam, że jutro wszędzie ukaże się zdjęcie z naszego publicznego okazania czułości. Wszystkie fanki dowiedzą się, że oto ich ukochany idol już nie jest singlem. Całując mnie dosadnie pokazał to, co nas łączy. Nie pozostawił miejsca na żadne spekulacje, zrobił to specjalnie i z premedytacją. Choć wiedziałam, że od tej chwili przestanę być anonimową dziewczyną w głębi duszy cieszyłam się, jak wariatka. Kochał mnie! Naprawdę mnie kochał! Był wstanie dla mnie zrezygnować ze swojego wizerunku amanta. Udowodnił swoim czynem, że zależy mu tylko na mnie. Poczułam zawroty w głowie. Serce waliło mi, jak po przebiegniętym maratonie. Najszczęśliwszy dzień mojego życia!

Nie mogliśmy opędzić się od tłumu ciekawskich. Staliśmy się atrakcją wieczoru. Wojtek dosłownie pękał z dumy i nie wypuszczał mnie z objęć. Bez przerwy zaczepiali nas dziennikarze, pytając o nasze sprawy sercowe. Na szczęście mój narzeczony odmawiał w większości komentarza. Zwykle rzucał jakimś tekstem typu: „miłość kwitnie”. Zgadzałam się z nim w całej rozciągłości, już i tak dostali niezłą pożywkę. Nie chciałam robić z naszej prywatności publicznej sensacji, choć mleko już i tak się rozlało. Jak na jeden wieczór wrażeń miałam aż nad to, jednak Wojtek miał coś jeszcze w zanadrzu.

Wpakowaliśmy się do taksówki. Sądziłam, że wracamy do domu, jednak Wojtek podał kierowcy zupełnie inny adres.

– Gdzie jedziemy? – spytałam zaciekawiona.

– Cierpliwości pani Łozowska! – odpowiedział, uśmiechając się szelmowsko.

– Jak mnie nazwałeś?

– Pani Julia wkrótce Łozowska!

Ważyłam w głowie swoje przyszłe nazwisko i podobało mi się to uczucie.

– Panie Wojtku wkrótce nagi Łozowski, powiedz gdzie jedziemy? – dopytywałam.

– Wróćmy lepiej do tego, gdy mówiłaś coś o nagości – powiedział i przejechał palcem po moim obojczyku. Doskonale wiedział, że to jedno z moich wrażliwych miejsc erogennych. Zadrżałam mimowolnie. Złapałam za jego krawat i przyciągnęłam do siebie, składając na jego ustach namiętny pocałunek.

Taksówkarz zatrzymał się przed jakąś restauracją. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam niepewnie na Wojtka. W oknach nie paliło się żadne światło.

– Chyba zamknięte – powiedziałam.

– Choć, sprawdzimy – powiedział niezrażony.

Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzwi wejściowych, które okazały się być otwarte. Wojtek nie puszczając mojej dłoni pewnie wszedł do środka. Lekko skonsternowana dreptałam za nim. Nagle zatrzymał się i przyciągnął mnie do siebie. Rozbłysło światło i usłyszałam chóralny okrzyk: „niespodzianka”. Zamrugałam szybko oślepiona. Restaurację wypełniali nasi wspólni znajomi. Zaskoczona otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć jednak zabrakło mi słów. Rozpłakałam się wzruszona, gdy przed szereg wyszli moi rodzice i mama Wojtka. Absolutnie nie spodziewałam się tego. Zachodziłam w głowę kiedy on zdążył to wszystko zaplanować i przygotować. Wszyscy składali nam gratulacje i życzenia. Atmosfera była niesamowita. Czułam się pępkiem wszechświata, szczęśliwa u boku przyszłego wyśnionego męża. Nasze mamy przypadły sobie do gustu, z łezką w oku słuchałam, jak rozmawiają i planują ślub, wypytując, co chwilę o moje zdanie. Atmosfera była niesamowita. Czułam się jakby to już było nasze wesele. Choć brakowało kilku osób. Impreza rozkręciła się już na maksa, ktoś nawet zaczął tańczyć zbytnio podchmielony alkoholem. Wtulona w Wojtka śmiałam się właśnie z jakiegoś żartu Lajana, gdy zobaczyłam Tomsona. Wszedł do środka i rozglądał się niepewnie. Nie widziałam go od dawna. Serce lekko mi piknęło na jego widok. Nie chciałam go ranić, moje uczucia do niego były jednak zupełnie inne niż te którymi darzyłam Wojtka. Żałowałam, że tak się wszystko skończyło, chciałam dla niego jak najlepiej, jednak nie mogłam dać mu siebie. Nie mogłam mieć ich obu jednocześnie. Brakowało mi go bardzo, naszych wspólnych rozmów i żartów. Zdawałam sobie jednak sprawę, że utrzymywanie z nim kontaktu nie wchodzi w grę.

– Zaprosiłeś Tomka? – spytałam na ucho mojego narzeczonego.

– Tak, ale nie martw się nie z powodu tego, żeby mu dowalić moim szczęściem. W prawdzie nie do końca rozumiem łączące was relacje, ale wiem, że jest dla ciebie ważny. Pomyślałem, że się ucieszysz – odpowiedział.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Zdumiała mnie jego wyrozumiałość. Wiedziałam, że nie było to dla niego łatwe, tym bardziej doceniałam jego starania.

– Pogodziliście się? – spytałam.

– Jeszcze nie – odpowiedział. – Porozmawiam z nim teraz.

Pocałował mnie i odszedł w kierunku Tomka. Widziałam, jak mój przyjaciel zaskoczony podaje mu rękę i razem wychodzą na zewnątrz. Denerwowałam się bardzo. Chciałam aby spróbowali się jakoś dogadać. Dla dobra zespołu ich relacje powinny wrócić na dobre tory.
Siedziałam, jak na szpilkach czekając, aż wrócą. Nie było ich już z pół godziny. Podjęłam decyzję, że pójdę sprawdzić, jak się sprawy mają, gdy w końcu zobaczyłam, jak wchodzą do środka. Wojtek, jak zawsze przybrał pokerową minę, niezdradzającą żadnych emocji. Tomek za to z wielkim uśmiechem na ustach podszedł prosto do mnie.

– Gratuluję, Maleńka! – powiedział, uśmiechając się szczerze.

– Tomek, ja… – ucięłam w połowie, bo nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Miałam plątaninę myśli w głowie, a w sercu szereg emocji z którymi nie potrafiłam sobie poradzić.

– Maleńka, ja też tęsknię, ale w obliczu tego, że postanowiłaś wyjść za kogoś innego myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie nie afiszowanie się z naszymi uczuciami – powiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu, mrugając jednym okiem.

Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Tylko on mógł żartować z tego wszystkiego w taki sposób. Choć teraz pewnie już do końca życia będę się zastanawiać, czy to żarty czy szczera prawda.

– Jak miedzy wami? – spytałam.

– Mamy progres! Wysłuchał mnie, nie obił pyska i nawet wspaniałomyślnie pozwolił porozmawiać z tobą. Myślę, że czeka nas raczej szorstka przyjaźń w najbliższym czasie, ale lepsze to niż nic.


Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo podszedł do nas Wojtek. Kątem oka widziałam, jak przygląda się nam podczas rozmowy. Choć jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, wiedziałam ile go to kosztuje. Wtuliłam się w niego, uśmiechając się. Tomek pogratulował nam ponownie, pożegnał się i wyszedł.
***********************************************************
Kochani coś moja niespodzianka, chyba nie przypadła Wam do gustu... Mało komentarzy.... Smutnam....
No cóż....
Co do dzisiejszego rozdziału. Przepraszam team Tomeczka, niestety nie mogłam wszystkich zadowolić :-( choć starałam się bardzo... wybaczcie...
Team Wozza zadowolony?
No i co dalej??? Spodziewajcie się niespodziewanego ;-)
Pozdrawiam...

wtorek, 14 czerwca 2016

#31,5

Wozzo

Powiew zatrzaskiwanych drzwi zdmuchnął maleńką iskierkę nadziei, która zrodziła się kilka sekund wcześniej, gdy oddała mi pocałunek. Odeszła! No oczywiście, że odeszła! Po tym wszystkim, jak ją potraktowałem i tak zdziwiłem się, że zechciała ze mną porozmawiać. Strapiony poczłapałem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki butelkę. Ręka mi zadrżała gdy nalewałem alkohol do szklanki. Zapach tak mnie odrzucił, że wylałem całą zawartość do zlewu. Człowieku weź się w garść – powiedziałem na głos, sam do siebie. Gdy ją zobaczyłem w tym klubie po tak długim czasie wszystko we mnie odżyło. Oczywiście musiałem kolejny raz zachować się, jak idiota. Normalnie straciłem panowanie nad sobą, gdy zobaczyłem ich razem. Przez cały czas gdy myślałem, że ukrywają się przede mną wmawiałem sobie, że nic mnie to nie obchodzi. Było jednak wręcz odwrotnie. Oczywiście z całych sił starałem się zagłuszać te uczucia. Rzuciłem się w wir imprez i przygód na jedną noc, choć doskonale zdawałem sobie sprawę, że to dno i nic takim zachowaniem nie osiągnę. Alkoholem mogłem się ogłuszyć jedynie na chwilę, by choć na moment wyłączyć myślenie. Zawsze potem przychodził trzeźwy świt i cały bezsens własnych decyzji dopadał mnie ze zdwojoną siłą. Gdybym tylko wszystkiego nie spieprzył. Julia miała rację, nie potrafiliśmy rozmawiać. Dlaczego zrozumiałem to tak późno? Tomson i reszta oczywiście próbowali mnie przekonać, ale to przecież ja i mój uparty charakter. Nie miałem wtedy ochoty ich słuchać. W końcu jednak zrozumiałem, że się myliłem, ale nawet wtedy cholerna męska duma nie pozwalała mi się przyznać do błędów. Wszystko przeze mnie. To ja się od niej oddaliłem, ja stwarzałem okazje, które Tomek bezwzględnie wykorzystywał. Mój przyjaciel! Miałem do niego ogromny żal. Mimo wszystko, pomimo tego, że nawaliłem nie powinien! Przecież kumplowi nie odbija się dziewczyny! Nie mogłem znieść myśli, że są razem! W głowie rozbrzmiewało mi jeszcze echo rozmowy z Adamem. Przyszedł wczoraj do mnie.

– Człowieku co ty robisz ze swoim życiem? – spytał od progu widząc w jakim stanie się znajduję, byłem kompletnie pijany.

– O co ci chodzi? – odburknąłem zły. Nie miałem ochoty na jego kazania. – Z resztą nie twoja sprawa!

– Moja jeśli zawalasz interes zespołu! Godzinę temu miałeś udzielić wywiadu! – powiedział z naganą.

– Zapomniałem! – powiedziałem niewzruszony.

– Jako menager nie mogę pozwolić na takie zachowanie! Stary ogarnij się! Ona odeszła, musisz się z tym pogodzić. Musisz żyć dalej i pozwolić jej być szczęśliwą! Przestań wszystko rozpamiętywać i idź dalej.

– Nie masz o tym pojęcia! – syknąłem wściekły.

– Być może, ale nie mogę patrzeć, jak marnujesz to, na co pracowałeś ostatnie lata. Przemyśl to sobie wszystko jeszcze raz i porządnie! – powiedział i wyszedł.


Zdenerwowałem się tą rozmową! Miał oczywiście cholerną rację! Zawalałem terminy, nie chodziłem na próby. Zdarzyło mi się nawet zagrać koncert pod wpływem alkoholu. Wszystko przez to, że ją straciłem. Po tej rozmowie wsiadłem w taksówkę i pojechałem do Tomsona. Powinienem zrobić to już dawno, ale najwyraźniej musiałem dojrzeć do tej decyzji. A dojrzewałem bardzo długo… za długo. Chciałem usłyszeć wszystko u źródła, choć już od jakiegoś czasu znałem prawdę, tylko nie potrafiłem się do tego przyznać. Była tam! Mogłem się tego spodziewać jednak jej widok mnie zaskoczył. Gdy rano zobaczyłem ją śpiącą na kanapie mało mi serce nie pękło z żalu. Straciłem kobietę, która była dla mnie wszystkim! Mimo, że kochałem ją całym sercem, wiedziałem, że rany, które jej zadałem były zbyt głębokie, aby mi wybaczyła. Na wszystko było już za późno. Dystans jaki zrodził się między nami był nie do przejścia. Siedziała na mojej kanapie tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Byliśmy już w zupełnie innym miejscu niż kilka miesięcy temu. Kolejny raz wylewała przeze mnie łzy. Nie chciałem, żeby płakała. Patrząc na nią zrozumiałem, że pragnę aby była szczęśliwa. Jeśli znalazła spokój u jego boku to jakoś powinienem się z tym pogodzić. Słowa prawie stanęły mi w gardle, gdy mówiłem jej, że nie powinna się mną przejmować. Logika podpowiadała mi, że tak powinienem postąpić. To była jedyna słuszna decyzja. Jednak gdy zobaczyłem, jak kolejny raz odchodzi z mojego życia, nie wytrzymałem. Pragnąłem jej dla siebie! Po prostu musiałem jej powiedzieć, co czuję. Tak bardzo za nią tęskniłem. Wlałem w ten pocałunek wszystkie swoje emocje i uczucia. Gdy była w moich ramionach wszystko znowu miało jakiś sens. Bez niej moje życie było niczym. Ale odeszła i wiedziałem, że muszę jej na to pozwolić. Złapałem za gitarę i zacząłem grać.

************************************************
Niespodzianka!!!! ;-D
Nie planowałam tego tekstu, powstał pod wpływem jednego z komentarzy. Jedna z was zastanawiała się, co myśli sobie Wojtek.... ja też zaczęłam się zastanawiać i BANG. Postanowiłam wrzucić ten tekst dzisiaj... miałam mało czasu, więc nie do końca jestem zadowolona, ale czas ucieka.... A jakie są wasze opinie?

piątek, 10 czerwca 2016

#31

Zostałam sama ciężko oddychając. Rozpalone ciało, drżąc domagało się kolejnych pieszczot. Z salonu usłyszałam podniesione głosy. W jednej sekundzie całe libido mnie opuściło. To był Wojtek! Mogłam się tego spodziewać! Przyciągaliśmy się, jak magnesy w najmniej odpowiednich momentach. Natychmiast zalała mnie fala wstydu. Poczułam się winna i zażenowana, przyłapana na gorącym uczynku. Choć już nie byliśmy razem i właściwie nie powinno mnie obchodzić, co sobie pomyśli, nie mogłam się uspokoić i wyzbyć myśli, że właśnie go zdradziłam. Serce, jak szalone pompowało krew roznosząc po ciele adrenalinę. Nałożyłam na siebie koszulkę i spodnie. Niepewna czy powinnam wyjść, stanęłam pod drzwiami i nasłuchiwałam. Słyszałam ich głosy wyraźnie.

– Stary jesteś totalnie zalany, pogadamy jutro, jak wytrzeźwiejesz – powiedział Tomek.

– Ale ja chcę wiedzieć tu i teraz. Chcę wiedzieć, co się wtedy wydarzyło – wybełkotał Wojtek.

– Jak ci powiem to mi uwierzysz? Nie chciałeś słuchać, nie chciałeś nam wierzyć – krzyknął Tomek.

– Opowiedz mi jak było! Chcę to usłyszeć z twoich ust.

– Wtedy do niczego między nami nie doszło. To było nieporozumienie.

– Ale chciałeś tego! Od początku jej pragnąłeś! Powiedz mi tylko dlaczego? Wiedziałeś, że była dla mnie wszystkim. Dlaczego wbiłeś mi nóż w plecy… przyjacielu? – Wojtek prawie wyłkał ostatnie zdanie. Serce mnie zakuło z bólu słysząc jego cierpienie w głosie.

– Nie planowałem tego, nie zrobiłem tego specjalnie. Nigdy nie chciałem świadomie cię zranić. Przepraszam, to było silniejsze ode mnie – powiedział smutno Tomek.

– Co działo się po tym, jak was przyłapałem na całowaniu? – spytał po chwili Wojtek.

Otworzyłam szeroko oczy z niedowierzania. Jak to nas przyłapał? O co tu chodziło? Przecież to niemożliwe! Skąd o tym wiedział? Nie mogłam dłużej stać i podsłuchiwać. Otworzyłam drzwi z impetem i weszłam do salonu. Oboje spojrzeli na mnie jednocześnie, każdy jednak inaczej. Wojtek z początku zaskoczony, patrzył z tęsknotą i bólem. Na jego widok poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Tomek spojrzeniem wyrażał poczucie winy.

– O czym on mówi? – spytałam tego drugiego.

Tomson zaklął cicho pod nosem.

– Był wtedy pod twoim blokiem, widział, jak cię pocałowałem – odpowiedział skruszony.

– Wiedziałeś o tym od początku i nie powiedziałeś mi? – krzyknęłam.

– Przepraszam. Próbowałem mu to zaraz wyjaśnić, ale mało mnie nie rozjechał. Nie chciał słuchać.

Głowa mało mi nie eksplodowała od nadmiaru ciśnienia. To wszystko przekraczało granicę mojego rozumowania. Nie wiedziałam, co myśleć i co robić. Przyjechał wtedy do mnie tylko, po co? Powiedzieć, że wybrał ją? Najchętniej uciekłabym zostawiając ich samych.

– Powinniście porozmawiać – powiedział Tomek i wcisnął mi do ręki kluczyki od samochodu. Spojrzałam na niego zaskoczona. – Zawieź go do domu.

– A co potem? – spytałam.

– Ty decydujesz! – odpowiedział i pogłaskał mnie po policzku. Jeszcze nigdy nie widziałam w jego oczach takiego żalu.

Ścisnęłam kluczyki w dłoni i odwróciłam się w kierunku Wojtka. Zamroczony alkoholem wydawał się nie być w pełni świadomy tego, co się dzieje. Podeszłam do niego i pomogłam wstać. Gdy tylko stanął na nogach, objął mnie nieporadnie. Poczułam tak uwielbiany i znajomy zapach, zmieszany z dymem papierosowym i alkoholem. Moje ciało zdradziecko zadrżało ciesząc się z tej bliskości. Wyczułam jednak jeszcze woń damskich perfum i to skutecznie ostudziło moje emocje. Oparł się na moim ramieniu, objęłam go w pasie, aby nie stracił równowagi i zaprowadziłam do samochodu. Po dwóch minutach jazdy, zasnął ukołysany alkoholem. Pojechałam okrężną drogą, dając mu czas na wytrzeźwienie. Godzinę później jednak nadal nie kontaktował. Udało mi się go zaprowadzić do mieszkania i położyć do łóżka. Sama położyłam się w salonie. Nie mogłam uwierzyć, że znów jestem w jego mieszkaniu. Wszystko było takie znajome, budziło tyle wspomnień. Czułam się jakbym wyszła stamtąd zaledwie wczoraj, choć minęło tyle czasu. On nadal wzbudzał we mnie masę emocji mimo, że ich nie chciałam. Tomek miał być lekarstwem na tę miłość. Miał mi pomóc odkochać się po to bym mogła być z nim na serio. Kolejne spotkanie z Wojtkiem uświadomiło mi, że nie zbliżyłam się do tego celu ani odrobinę. Niestety jego obecność psuła wszystko, co udało mi się wypracować w relacjach z Tomkiem. Nie wiedziałam czy kiedykolwiek to się zmieni. Być może faktycznie brakowało mi rozmowy, aby pozamykać wszystkie sprawy z Wojtkiem. Zamknąć w końcu szczelnie te drzwi i zacząć nowy rozdział, nową miłość. Musiałam spróbować, choć ryzykowałam tym otwarcie starych ran.

Obudziłam się słysząc swoje imię i czując głaskanie na policzku. Chwilę trwało nim zaspana zdałam sobie sprawę gdzie jestem, i co się dzieje. Zasnęłam na kanapie w salonie Wojtka. Widząc go przed sobą, w skołtunionych włosach, wymiętym podkoszulku i bokserkach, poderwałam się na równe nogi. W niczym nie przypominał charyzmatycznego wokalisty ze sceny. Wyglądał na zmęczonego.

– Lepiej się już czujesz? Przyniosę ci wody – powiedziałam. Złapał mnie jednak za rękę i zatrzymał w pół kroku.

– Usiądź. Nie potrzebuję niczego prócz ciebie.

Usiadłam więc obok niego, zachowując odpowiedni dystans. Spojrzałam niepewnie w jego kierunku. Nie wiedziałam od czego zacząć. Zadałam więc pierwsze pytanie, które przyszło mi na myśl.

– Po co wtedy do mnie przyjechałeś?

Wojtek westchnął ciężko, zamknął oczy i odchylił głowę na oparcie kanapy.

– Chciałem porozmawiać. Wszystko wtedy wymknęło mi się spod kontroli. Po tym, jak zobaczyłem was razem w łóżku, nie mogłem przestać o tym myśleć. Cały czas miałem ten obraz przed oczami. Jeśli chodzi o zazdrość to w tym temacie nie potrafię myśleć racjonalnie. Ogarnęła mnie taka wściekłość, że zwyczajnie straciłem rozum. Chciałem się na tobie odegrać. Spotkałem Meg przypadkowo, ale już celowo rozmawiałem z nią na twoich oczach. Chciałem żebyś poczuła się tak jak ja. To było podłe i szczeniackie zagranie. Później wpadłem w jakiś amok, gdy zobaczyłem was wychodzących razem z tej imprezy. Poczułem się przegrany. Twoje słowa do mnie nie docierały. Spotkałem się z Meg później jeszcze tylko raz. Nic już wtedy do niej nie czułem, ale pozwoliłem ci myśleć, że jest inaczej.

– Widziałam zdjęcie z tego spotkania – przerwałam mu. – Poszłam do Majka, bo ostatnim razem zapewniał, że może mi powiedzieć coś więcej o twoim rozstaniu z nią. Pokazał mi jak się obściskiwaliście.

Wojtek się skrzywił.

– Podpuściła mnie. Chciała w ten sposób napędzić kolejny raz swoją karierę. Odmówiłem jej i wyszedłem zaraz, jak zrobiła to zdjęcie.

Zamilkliśmy oboje. Siedzieliśmy kilka minut w ciszy. Trawiłam wszystkie informacje.

– Dlaczego nam nie wyszło? – spytał Wojtek.

Od naszego rozstania często zadawałam sobie to pytanie. Do teraz nie potrafiłam sformułować odpowiedzi. Patrząc w jego oczy, pełne bólu i żalu w końcu zrozumiałam.

– Chyba nigdy tak naprawdę nie potrafiłam uwierzyć w twoją miłość do mnie. Czułam się tak bardzo niepewna, wśród wszystkich twoich fanek. Potrzebowałam kogoś kto utrzymywałby mnie w pionie, bym nie wątpiła. Tomek od samego początku był blisko i wspierał mnie. Nie zauważałam, a z czasem zwyczajnie nie chciałam zauważać, że dla niego to coś więcej. Dopiero wtedy gdy mnie pocałował coś poczułam. Tak, nie był mi obojętny, ale wtedy to nie było nic tak wielkiego, o co mnie podejrzewałeś. Ty i ja nie potrafiliśmy ze sobą szczerze rozmawiać o problemach, ani sobie ufać. Byliśmy tacy uparci w tym, żeby nie powiedzieć sobie, ile dla siebie znaczymy. Oczekiwałam od ciebie zrozumienia po tym, jak zastałeś nas w łóżku, a sama go nie miałam, gdy zobaczyłam twoje zdjęcie z nią. Obydwoje to zniszczyliśmy.

Poczułam, jak łzy palą mnie pod powiekami. Dotychczas obwiniałam tylko jego, nie zauważając swoich win. Dopiero gdy wypowiedziałam te słowa na głos, poczułam się współodpowiedzialna. Wszystko zepsułam!

– Przepraszam! Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo żałuję. Zostawiłem cię w momencie kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś. Jestem takim idiotą. Sam nieświadomie pchałem cię w jego ramiona, bo nie potrafiłem sobie poradzić z własnymi uczuciami. Tak bardzo bałem się kolejnego rozczarowania, że gdy tylko coś zaczęło się sypać uniosłem się, jakbym się tego spodziewał. Nie chciałem nikogo słuchać! Wydawało mi się, że wszystko wiem najlepiej. Jednak gdy cię zobaczyłem ponownie, coś we mnie pękło. Zrozumiałem, że zagłuszałem cały czas wyrzuty sumienia, bo bałem się przyznać sam przed sobą, że nawaliłem. W rzeczywistości moje zachowanie to było żałosne wołanie o pomoc. Nie mam nawet śmiałości prosić cię byś mi wybaczyła. To uczucie mnie przerosło, zrozumiałem to jednak zbyt późno.

Pozwoliłam mu się objąć, widziałam w jego oczach łzy. Moje własne płynęły już nieprzerwanym strumieniem. Tak, miał rację to uczucie nas przerosło, nie podołaliśmy mu. Okazaliśmy się zbyt słabi.

– Kochasz go? – spytał, gdy już się uspokoiłam.

– To trudne pytanie – odpowiedziałam wymijająco.

– Chciałbym żebyś wiedziała, że nie będę wam wchodził w paradę. Miałem swoją szansę i nie wykorzystałem jej tak, jak powinienem. Dlatego nie musisz się mną przejmować. Nie mówię, że to będzie proste, ale to mój problem. Nie będę ci stawał na drodze do szczęścia.

Siedzieliśmy w milczeniu nie wiem, jak długo. Myślałam o tym, co straciliśmy. Gdybyśmy tylko wtedy porozmawiali wszystko mogłoby wyglądać inaczej.

– Pójdę już! – powiedziałam w końcu.

Bez protestu odprowadził mnie do drzwi. Nie chciałam patrzeć mu w oczy, za bardzo bolało. Trzymałam już za klamkę, kiedy poczułam na ramionach jego ręce. Stanowczym ruchem odwrócił mnie do siebie. Uniósł mój podbródek, więc chcąc nie chcąc musiałam na niego spojrzeć. W jego oczach odnalazłam dawny żar tego, co nas łączyło. Poczułam, jak z wrażenia miękną mi kolana.

– Chrzanię go! Muszę ci to powiedzieć! Wróć do mnie, pozwól mi naprawić wszystko to, co spieprzyłem. Ze wszystkich głupich rzeczy jakie w życiu zrobiłem, utrata ciebie jest najgorsza. Tak, jestem podłym, upartym palantem, ale wybacz mi, błagam. Kocham cię! – powiedział i pocałował mnie.


Gdy poczułam znajomy smak jego ust, zakręciło mi się w głowie. Ciało zareagowało instynktownie, niewiele myśląc oddałam mu pocałunek. Tęsknota za nim, za jego dotykiem wylewała się dosłownie z każdego kawałka mojego ciała. Nie mogłam jednak dać się ponieść, był jeszcze przecież Tomek. Kilka godzin temu leżałam z nim w łóżku gotowa mu się oddać! Co ja robię – pomyślałam. Wyszarpałam się z uścisku Wojtka i bez słowa wybiegłam z jego mieszkania. To wszystko było ponad moje siły. Trzęsłam się, jak galareta odpalając samochód.

************************************************
Uffff zdążyłam przed północą...
Kochani przepraszam, że znowu tak późno. Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie napisać, że wróciłam dopiero co z koncertu Afrusiów z Cieszyna :-D a że koncert zaczął się dużo później niż miał się zacząć to.....
A wracając do opowiadania.... Więc Wojtek! Większość z was miała rację, tutaj bez większych niespodzianek :-) ale chyba najbliżej prawdy była K i to dla Ciebie dzisiejsza dedykacja, i jeszcze dla Pauliny, bo mnie ładnie prosiła... 
W ogóle ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem mnie mile zaskoczyła choć prawie połowę napisał Tomek :-D Pozdrowienia dla Ciebie...
No i reasumując dzisiejsze pytanie brzmi: Co zrobi Julka????? Kogo wybierze???
Trzymajcie się cieplutko...

piątek, 3 czerwca 2016

#30

Obudziło mnie łaskotanie w policzek. Zamruczałam niezadowolona i otworzyłam jedno oko, marszcząc czoło. Zobaczyłam Tomka, uśmiechającego się od ucha do ucha.

– Dzień dobry bardzo! – przywitał się zadowolony.

Jak zwykle wyglądał perfekcyjnie, ogolony, ubrany, pachnący. Na wspomnienie tego, co działo się w nocy, jęknęłam i przykryłam się szczelnie kołdrą. Mój stary numer! Uwieść chłopaka po pijanemu. Co za żenada! Dobrze, że Tomek wykazał się trzeźwością i jasnością umysłu.

– Nie zasługuję na tak miłe powitanie! Przepraszam za wczoraj! – chlipnęłam żałośnie.

– Och, daj spokój! – Zaśmiał się i ściągnął mi kołdrę z głowy. – Uwielbiam, gdy pijane laski lądują w moim łóżku i próbują mnie uwieść! – żartował.

– Chcę umrzeć! – jęknęłam zażenowana i zakryłam się ponownie.

– Nie pozwolę na to! Wstawaj, zrobiłem śniadanie.

Wychyliłam czubek głowy spod kołdry i spojrzałam na niego nieufnie.

– Śniadanie? – Na to słowo mój żołądek skurczył się i zabulgotał. – Daj mi dziesięć minut!

Weszłam do kuchni i uśmiechnęłam się na widok zastawionego stołu. Tomek właśnie kończył nakładać jajecznicę na talerze.

– Nie wiedziałam, że umiesz gotować – powiedziałam zaskoczona.

– Dla ciebie wszystko, Maleńka. A teraz jedz, bo wystygnie – nakazał.

Nie kłóciłam się i posłusznie zabrałam za jedzenie.

– Mam dzisiaj nagrania do Voice, pojedziesz ze mną? – spytał z nadzieją, gdy już uprzątnęliśmy stół po śniadaniu.

– A będę mogła usiąść w waszym fotelu jurorskim? – Udałam, że się zastanawiam.

– Maleńka, będziesz mogła nawet zaśpiewać, jeśli tylko zechcesz – odpowiedział.

– W takim razie zgoda!

Tomek uśmiechnął się zadowolony. Tak łatwo było go uszczęśliwić. A ja zdałam sobie sprawę, że mi również sprawia to przyjemność.

Kolejne dni pobytu w Polsce upłynęły mi pod znakiem spotkań z Tomsonem. Jak zwykle swoim optymizmem i żartami rozbawiał mnie do łez i poprawiał humor. Przy nim nie myślałam o Wojtku, co było dość kuriozalne, zważywszy na ich bliską zażyłość. Urlop jednak się skończył i musiałam wracać do Anglii. Tomek oczywiście uparł się, że odwiezie mnie na lotnisko. Całą drogę był jednak dziwnie milczący. Za to mnie włączyła się jakaś katarynka, nie mogłam przestać mówić.

Tomek zaparkował samochód i uczynnie wyrwał mi z rąk bagaż. Szedł obok, nie odzywając się.

– Co cię dzisiaj ugryzło? – spytałam, bo nie mogłam już znieść jego skwaszonej miny.

Zatrzymał się nagle i złapał mnie za rękę.

– Julia, muszę cię o coś zapytać. Pewnie nie powinienem, ale jeśli tego nie zrobię będę żałował do końca życia.

Przeczuwałam już, co się święci. Rzadko nazywał mnie po imieniu, więc spodziewałam się czegoś ważnego. Ze spokojem wpatrywałam się w niego czekając, aż skończy.

– Proszę cię, zostań ze mną! – powiedział w końcu. Spojrzenie miał tak świdrujące, jakby chciał dotrzeć do najgłębszych zakamarków mojej duszy. Otwarłam usta i zamknęłam je z powrotem, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. – Wiem, że to szalone. Pewnie nie jesteś gotowa, ale proszę cię daj mi szansę. Obiecuję, że nie będę na nic naciskać, tylko wróć do Polski – poprosił.

– Jak sobie to wyobrażasz? Przecież nawet nie miałabym gdzie mieszkać. Ciocia wynajęła kawalerkę. Poza tym, nie chcę jeszcze bardziej pogarszać twoich relacji z nim.

– Zamieszkasz ze mną – odpowiedział już weselszy, widząc, że się łamię.

– Z tobą? – Spojrzałam na niego spod byka.

– Oddam ci swoją sypialnię! Mam całkiem wygodną kanapę. Będę najlepszym współlokatorem świata. Moją relacją z nim się nie przejmuj, już gorzej być nie może – przekonywał. – Zastanowisz się nad tym? – spytał z nadzieją.

– Zastanowię, tyle mogę ci obiecać – westchnęłam.

Tomek zadowolony złapał mnie w pasie i niespodziewanie pocałował prosto w usta.

– Hej. – Walnęłam go w ramię. – Tylko bez takich! Jeszcze się nie zgodziłam, a poza tym obiecałeś nie naciskać – skarciłam go i pogroziłam palcem.

Niezrażony, wyszczerzył zęby w uśmiechu. Nie puszczając mojej ręki odprowadził mnie pod bramki bezpieczeństwa i mocno przytulił na pożegnanie.

Wróciłam do siebie i zaczęłam się zastanawiać. Początkowo skarciłam sama siebie w myślach, że w ogóle biorę tę opcję pod rozważania. Musiałam jednak spojrzeć prawdzie w oczy. Przez ostatnie miesiące tylko funkcjonowałam. Wstawałam rano jedynie z poczucia obowiązku, bez chęci do życia. W środku byłam pusta. Nic mnie nie cieszyło, nikt nie mógł ukoić smutku i bólu, który zakorzenił się gdzieś głęboko. Zachowywałam pozory próbując trzymać fason. Ukrywałam swoje własne emocje pod fasadą normalności. Tomek zburzył wszystkie te mury. Potrafił załagodzić wszystkie moje stresy i bolączki. Sprawiał, że z uśmiechem witałam dzień na samą myśl o spotkaniu z nim. Jeśli miałam odzyskać radość życia to tylko przy nim. Problemem była druga strona medalu, której obawiałam się i która studziła mój entuzjazm. Czy możliwe było zbudowanie czegoś nowego na zgliszczach? Przysłowie mówiące, że nie można wejść dwa razy do tej samej wody, w tym przypadku zupełnie mi się nie zgadzało. Bałam się tego, czy dam radę funkcjonować tak blisko Wojtka. Po naszym ostatnim spotkaniu było jasne, że nasze relacje już nie wrócą na dobre tory. Nie chciałam ich skłócać jeszcze bardziej. Moje „bycie” z Tomkiem tylko utwierdziłoby go w tej wersji, której uparcie się trzymał. Nie miałam siły na walkę z jego brakiem zaufania i podejrzeniami. Nie powinnam się tym nadal przejmować! Choć najwyraźniej nie wyszło mu z byłą, znalazł pocieszenie u innej. Dlaczego ja miałabym tego nie zrobić? Poza tym, wcale nie byłam pewna czy jestem gotowa na nowy związek. Wszystkie porażki, jak dotąd utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie uda mi się stworzyć czegoś na stałe. Nie chciałam ranić Tomka, dawać mu nadziei, by potem znowu uciec. Nie wiedziałam czy zdołam przezwyciężyć wszystkie swoje lęki i obawy przed pokochaniem go. Chciałam jednak spróbować, nie było innej drogi, aby przekonać się czy to ma jakiś głębszy sens. To Tomek mnie tego nauczył.

Trzy dni później z walizką ubrań i sercem pełnym obaw, stanęłam przed drzwiami Tomsona. Nie chciałam palić za sobą kolejnych mostów, więc w pracy wzięłam bezpłatny urlop, by w razie czego mieć do czego wracać. Nie miał pojęcia o moim przyjeździe, chciałam mu zrobić niespodziankę. Gdy tylko zobaczył mnie na progu, oszalał z radości. Przytulił mnie tak mocno, że prawie połamał mi żebra.

– Jesteś tu! Naprawdę tu jesteś! – powiedział, wtulając się w moją szyję.

Delikatnie, ale stanowczo odsunęłam się od niego.

– Jeśli to ma się udać to nie spieszmy się z niczym. To tylko próba, nie obiecuję ci niczego.

One shot, one time, one love, one try – zanucił i nie zważając na to, co przed chwilą powiedziałam pocałował mnie.

– Tomek! – zganiłam go.

– Przepraszam, Maleńka nie mogłem się powstrzymać. Od teraz będę już grzeczny, obiecuję.

Rano wstałam w doskonałym humorze. Pogoda za oknem wprost zachęcała do wyjścia z domu. Ubrałam się szybko w strój do biegania i na paluszkach przeszłam do salonu. Tomek spał w najlepsze, nie chciałam go budzić, więc zostawiłam mu kartkę, aby nie martwił się gdy już wstanie. Udałam się truchcikiem do parku, napawając się wiosną w pełni.

Gdy wróciłam zastałam Tomka w kuchni, przygotowywał właśnie śniadanie. Wzięłam do ręki butelkę wody mineralnej i pociągając długi łyk, usiadłam na blacie. Tomek spojrzał na mnie przeciągle. Chwycił ramiączko mojej koszulki, które opadło na ramię i założył go z powrotem na swoje miejsce, wzdychając ciężko i kręcąc głową z niedowierzaniem.

– No co? – spytałam.

– Jeśli chcesz abym był grzeczny to nie możesz paradować taka roznegliżowana i pociągająca. W takim wypadku nie ręczę za siebie i swoje reakcje.

– Chyba żartujesz! – prychnęłam. – Mam na sobie spocony i stary podkoszulek. Jakim cudem właśnie teraz wzbudzam w tobie jakieś reakcje?

Tomek rzucił na blat nóż, którym właśnie kroił pieczywo i sekundę później rozchylił moje uda, stając między nimi. Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Zamrugałam zaskoczona jego reakcją i tą nagłą bliskością.

– Zapamiętaj sobie. Spocony podkoszulek, twoje rozgrzane ciało, to wszystko działa na mnie tylko w jeden sposób – powiedział, wodząc nosem po mojej szyi. Tętno już i tak podniesione bieganiem, skoczyło mi jeszcze bardziej do góry. – Więc bądź tak uprzejma i idź się przebrać, jeśli nie chcesz mi się oddać tu i teraz.

W gardle mi zaschło z wrażenia. Często żartował, rzucając jakieś nieprzyzwoite teksty, ale nigdy aż tak ostre. W żołądku poczułam skurcz. Nie znałam go od tej strony, ale musiałam przyznać sama przed sobą, że podobał mi się w takim władczym wydaniu. Nie chciałam się jednak spieszyć. Odepchnęłam go i zeskoczyłam z blatu, na miękkich nogach udałam się do sypialni.

– Idę założyć golf! – krzyknęłam w połowie drogi.

Z kuchni dobiegł mnie jego śmiech. Pięknie zaczynało się to nasze nie spieszenie się. Z drugiej jednak strony czułam jakąś ekscytację i ciekawość, jak to się wszystko rozwinie i potoczy.

Drugiej nocy nie mogłam zasnąć. Kręciłam się w łóżku bezskutecznie czekając na sen. W pewnym momencie usłyszałam ciche pukanie do sypialni, nim zdążyłam odpowiedzieć głowa Tomka pojawiła się w drzwiach.

– Maleńka śpisz? – szepnął.

– Nie – odpowiedziałam, siadając na łóżku.

– Wiesz, doszedłem do wniosku, że moja kanapa nie jest jednak zbyt wygodna.

– Proszę bardzo, możemy się zamienić – prychnęłam z niedowierzaniem i wstałam z łóżka. Zdążyłam zrobić dwa kroki kiedy Tomek złapał mnie w pasie i zatrzymał. Dopiero gdy poczułam na sobie jego ręce zdałam sobie sprawę, że jest nagi od pasa w górę. Moje ręce mimowolnie wylądowały na jego klatce piersiowej. Poczułam pod palcami zarys jego mięśni i natychmiast speszona opuściłam dłonie. W gardle mi zaschło i oblałam się rumieńcem.

– Możemy przecież oboje spać tutaj – powiedział.

– Chyba żartujesz! – oburzyłam się.

– No co, nie będziesz umiała się opanować mając takie ciało w łóżku? – wypalił, uśmiechając się chytrze.

– Ty się o moje reakcje nie bój, martw się lepiej o siebie, panie „nie ręczę za siebie” – odgryzłam się.

– Obiecuję, że będę trzymał się swojej strony łóżka – powiedział i nie czekając na moją odpowiedz wpakował się pod kołdrę.

Prychnęłam i zrezygnowana również się położyłam, plecami do niego.

– Maleńka, mogę cię przytulić na dobranoc? – zapytał po chwili.

– Śpij już!

– To chociaż mały buziak! – nie odpuszczał.

– Przysięgam jutro zaczynam szukać mieszkania! – powiedziałam.

Tomek się zaśmiał, ale w końcu przestał mówić. Co ja robię – pomyślałam zasypiając, chyba oszalałam!

Rano obudziłam się czując tuż za plecami jego ciało. Przytulał się ciasno, jedną ręką obejmował mnie w pasie, na szyi czułam jego ciepły oddech. Nie zastanawiając się dźgnęłam go łokciem pod żebra, odpychając od siebie.

– Co jest? – spytał rozespany i zdezorientowany.

– Obiecałeś trzymać się swojej połowy łóżka! – fuknęłam.

– Miałaś w nocy jakieś koszmary, chciałem cię tyko uspokoić – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem.

– Akurat!

– No co? Źle ci się spało? – powiedział i na powrót mnie przytulił.

– Źle, skoro śniły mi się koszmary.

– Na szczęście tutaj byłem i uratowałem cię – szepnął mi prosto do ucha.

– Jesteś niemożliwy! – Roześmiałam się, nie potrafiłam się na niego złościć.

– Niemożliwy, uroczy, kochany – wymieniał, śmiejąc się.

– Ty to powiedziałeś!

– Ale ty pomyślałaś!

– Chciałbyś! – powiedziałam i znów go odepchnęłam. – Wstawaj, za karę robisz śniadanie!

– Tak jest! Przystępuję do działania! – powiedział i posłusznie wyskoczył z łóżka.

Następne tygodnie wyglądały prawie identycznie. Ukradkowe uściski, spojrzenia mówiące więcej niż słowa, wspólne żarty i przekomarzania. Praktycznie nie wychodziliśmy z jego mieszkania, nie licząc jakichś pojedynczych spacerów w trakcie których trzymaliśmy się za ręce. Stworzyliśmy sobie swój własny, mały świat i oprócz siebie nie potrzebowaliśmy niczego więcej. Czułam się jakbym znów miała piętnaście lat i spotkała swojego pierwszego chłopaka. Wszystko było takie niewinne i spontaniczne. Oglądaliśmy filmy tuląc się do siebie, by później zasypiać w dwóch różnych brzegach łóżka. Tomek nie naciskał, niczego nie wymagał, sprawiał wrażenie zadowolonego z takiego stanu rzeczy. Mimowolnie w mojej głowie pojawiały się porównania jego z Wojtkiem. Tomek był tak bardzo inny, pod każdym względem. Bardzo szanował swoją prywatność, nie siedział z nosem w telefonie, miał gdzieś wszystkie media społecznościowe. Był raczej typem domatora, wolał spędzić wieczór na kanapie oglądając dobry film niż wyjść gdzieś na miasto, jak Wojtek. Całą swoją nadwyżkę energii spalał w trakcie koncertów czy innych eventów na których musiał się pokazywać. Gdy jednak światła już gasły czuł się najlepiej. Show biznes i sławę traktował bardziej, jak pracę niż sposób na życie. Odcinał się od tego świata, jak tylko mógł. Muzyka to był jego świat. Wiecznie nosił przy sobie zeszyt i notował teksty. Do tego śpiewał! Potrafił cały dzień coś nucić pod nosem. Gdy tylko go prosiłam śpiewał dla mnie. No i najważniejsze – nie miał w domu konsoli, chyba jako jedyny z całej Afrofamilii.

Czas płynął, jak szalony a ja nadal nie mogłam się przełamać. Nadal nie potrafiłam nazwać swoich uczuć względem Tomka. Nie był mi obojętny, moje ciało żywo reagowało na jego widok, co było dla mnie nowością, wcześniej nie miałam takich odczuć. Czułam się zaskakująco dobrze, gdy mnie przytulał, łapał za rękę. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Rozumieliśmy się doskonale prawie pod każdym kątem. W głowie zaczęłam nawet snuć nieśmiałe plany przyszłości. Musiałam znaleźć jakąś pracę, niezależność miałam we krwi. Choć te przedłużone wakacje jeszcze nie zaczęły mi doskwierać, wiedziałam, że najwyższy czas podjąć jakieś decyzje. Zespół i tak za parę chwil miał zaczynać trasę, a ja nie zamierzałam siedzieć bezczynnie w domu. Po pierwsze musiałam się w końcu zdecydować i określić status związku z Tomkiem. Trzymałam go na dystans. Przypominaliśmy raczej parę nieporadnych nastolatków niż dorosłych ludzi, choć mieszkaliśmy razem. Tą decyzją przeskoczyliśmy jednak pewien etap, który spędzał mi sen z powiek. Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz – pomyślałam pewnego wieczora, kiedy Tomek całując mnie na dobranoc, kolejny raz odsunął się na swoją część łóżka. Pomijając niefortunną „wpadkę” w drugi dzień mojego pobytu do niczego mnie nie zmuszał. Co noc grzecznie kładł się spać, choć nie raz widziałam w jego oczach pożądanie. Jego samokontrola wydawała mi się pełna podziwu. Chciałam spróbować, chciałam dać mu siebie. Ta decyzja wymagała ode mnie sporej odwagi. Bałam się, że tak jak przewidział wcześniej będę myśleć wtedy nie o nim a o Wojtku. Miałam jednak nadzieję, że stanie się zupełnie na odwrót. Chciałam aby to Tomson zawładnął moim umysłem i zepchnął uczucia do byłego daleko w niebyt.

Wszystko zaplanowałam i przygotowałam się starannie do tego momentu. Wybrałam dzień w którym Tomek miał wywiad w radio i chcąc nie chcąc, musiał mnie zostawić samą na kilka godzin. W jednej z galerii handlowych poczyniłam odpowiednie zakupy. Wróciwszy do domu, wykręciłam numer do niego.

– O której będziesz? – zapytałam, gdy tylko usłyszałam w słuchawce jego głos.

– Tęsknisz? – zapytał.

– Jak szalona! – odpowiedziałam, śmiejąc się.

– Kochanie jeszcze mi tutaj troszkę zleci, nie czekaj z kolacją i połóż dzieci spać – żartował, jak zwykle.

– Najdroższy, dzieci odwiozłam do mamusi. Mamy wolną chatę a ja mam dla ciebie niespodziankę, więc jak będzie? – zamruczałam seksownym głosem.

– W takim razie będę za godzinkę – powiedział i rozłączył się.

To była najdłuższa godzina mojego życia. Denerwowałam się, jak przed jakimś egzaminem. Zżerała mnie trema i stres. O umówionej godzinie wszystko było jednak gotowe. Zgasiłam wszędzie światła i pozapalałam kilka świec, aby było romantycznie. Tomek wszedł i od progu zawołał:

– Maleńka?

– Tutaj jestem – odpowiedziałam.

Stałam w progu sypialni, ubrana w szpilki, pończochy, czarną, koronkową bieliznę i czerwony, satynowy, krótki szlafrok. Prawą rękę oparłam wysoko nad głową o framugę drzwi, lewą zarzuciłam na biodro. Tomek gdy tylko wszedł do salonu i mnie zobaczył zatrzymał się w pół kroku. Rozdziawił usta, niedowierzając. Chyba po raz pierwszy od kąt go poznałam zapomniał języka w gębie. Lustrował mnie spojrzeniem pełnym pożądania i fascynacji. Skinęłam na niego palcem, przywołując do siebie. Podszedł bardzo powoli, nie odrywając spojrzenia od moich oczu. Stanął przede mną, zachowując jednak bezpieczny dystans. Widziałam w jego oczach niepewność, bał się wykonać jakikolwiek ruch.

– Jesteś pewna? – zapytał w końcu z nadzieją w głosie.

Skinęłam głową i szepnęłam:

– Dotknij mnie.

Jego wewnętrzne bariery w końcu runęły, przestał się wahać i przygwoździł mnie niemal brutalnie swoim ciałem do ściany. Złapał obiema rękami moją twarz, wpijając się namiętnie w usta. Pocałował mnie po raz pierwszy tak na serio, mocno i głęboko. Wcześniej zdecydowanie hamował swoje emocje. Tętno momentalnie mi przyspieszyło czując bliskość jego gorącego ciała. Po chwili zjechał ustami na moją szyję, odchyliłam głowę cicho mrucząc. Przerzucił moje udo na swoje biodro, gładząc przy tym moją nogę. Każdy jego dotyk uwrażliwiał coraz bardziej moje ciało. Nasze urywane oddechy, mieszały się ze sobą. W pewnym momencie odsunął się na kilka centymetrów i nie przestając z pożądaniem spoglądać mi w oczy, rozwiązał mój szlafrok. Obiema rękami delikatnie mnie gładząc zsunął go na podłogę. Mimowolnie zadrżałam stojąc przed nim prawie naga. Sunął spojrzeniem po moim ciele, ale nie czułam wstydu, czułam tylko rosnące pragnienie. Nie pozostałam mu dłużna. Złapałam go za koszulkę i podwinęłam ją do góry, rysując paznokciami czerwone ślady na jego plecach. Przymknął oczy i cicho jęknął. Skierowałam ręce na klatkę piersiową i podobnym ruchem zjechałam tym razem w dół. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Znów poczułam na ustach pocałunek, jeszcze bardziej żarliwy i podniecający. Jego ręce ślizgające się po moim ciele rozpalały wszystkie zmysły. Czułam, jak moje podbrzusze ściska się i kurczy oczekując spełnienia. Roztapiałam się w jego silnych ramionach. Z każdą chwilą coraz bardziej przekonywałam się, że była to dobra decyzja. Martwiłam się, jak zwykle na zapas. Nasze splecione ciała nakręcały się coraz bardziej. W pewnym momencie uniósł mnie na rękach, zrobił kilka kroków i ułożył delikatnie na łóżku. Zsunęłam ze stóp buty. Rozchylił mi delikatnie uda i klęknął między nimi. Złapał moją prawą nogę i ułożył ją sobie na barku. Ciężko oddychając, podziwiałam jego pięknie zbudowane ciało. Pragnęłam go! Chciałam czuć na swoim ciele jego ręce i usta. Jakby czytając mi w myślach, oplótł dłońmi moje udo i delikatnie zaczął ściągać pończochę. Czując jego dotyk po wrażliwej, wewnętrznej stronie uda, jęknęłam i wbiłam dłonie w prześcieradło, mnąc je. Powtórzył to samo na drugiej nodze, pozbawiając mnie kolejnej części garderoby. Położył się obok mnie, zarzucając sobie moje biodro na swoje. Całując mocno nie przestawał błądzić rękami po moim ciele. Po chwili zjechał wargami poniżej. Czułam jego gorący język na szyi. Odchyliłam głowę i wbiłam paznokcie w skórę jego pleców. Zaczął pieścić moje piersi, drażniąc językiem sutki. Jęcząc i wijąc się z rozkoszy poddawałam się temu dotykowi. Pożądanie przejęło kontrolę, niewiele myśląc przeturlałam się i usiadłam na nim okrakiem. Oblizując usta i wbijając w niego pożądliwe spojrzenie, zaczęłam odpinać pasek jego spodni. Obserwował mnie spod swoich długich rzęs, rzucając pełne namiętności spojrzenia. Wyprostował się nagle i łapiąc mnie za pośladki, przeturlał się, tak że znalazłam się pod nim. Zaczął całować mój brzuch wprawiając mnie w stan jeszcze większej euforii i w momencie kiedy znalazł się językiem nad krawędzią majtek, ktoś zadzwonił do drzwi. Obydwoje nasłuchując, jak sparaliżowani zastygliśmy w bezruchu. Dzwonek się powtórzył, dodatkowo ktoś załomotał w drzwi. Tomek cicho zaklął pod nosem.

– Zaraz wracam, tylko mi nie ucieknij – rzucił całując mnie w policzek.

– Dla pewności przykuj mnie do łóżka – powiedziałam, puszczając do niego oczko.


– Oj, nie kuś – powiedział i wyszedł.

***********************************************************
30 rozdział Kochani.... Dłuższy niż zwykle....
To kto zapukał :-D??????
Nie żałujcie komentarzy
PS Obiecałam Paulinie dedyk.... prosiłaś o Tomsona.... jest i Tomson duuuuuużo Tomsona :-D Pozdrawiam