Witajcie
Miało być tak pięknie i takie bogate były plany ale niestety rzeczywistość je zweryfikowała, więc....
Zamiast do księgarni chciałabym Was zaprosić na Wattpada, gdzie zdecydowałam się opublikować moje opowiadanie w zupełnie zmienionej formie, z fragmentami dotąd nie publikowanymi. Nie będzie to już fanfik tylko klasyczny romans Jeśli macie ochotę powrócić do historii Julii to serdecznie zapraszam do lektury i komentowania.
https://www.wattpad.com/477453851-idol-wst%C4%99p
wtorek, 3 października 2017
poniedziałek, 10 kwietnia 2017
Informacja
Kochani, dzisiaj dostałam wiadomość na którą czekałam... chyba całe życie :-) Wszystko zmierza we właściwym kierunku. Nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów aby nie zapeszyć, ale obiecuję, że zrobię to gdy sprawa będzie już pewna i dograna. Z tej radości usiadłam i napisałam kilka stron kontynuacji... A na razie pozostawię Was jeszcze w niepewności, choć pewnie już się domyślacie o co może chodzić?
Pozdrawiam
Pozdrawiam
piątek, 27 stycznia 2017
#THE END
Kochani....
Nadszedł ten piątek... w którym w końcu ta historia dochodzi do końca. Z uczuciem wielkiej ulgi i domieszką żalu mam dla Was ostatni rozdział. Dziękuję bardzo tym, którzy byli tutaj ze mną, czytali, komentowali i przepraszam tych, których zawiodłam drugą serią...
Mimo, że to koniec wpadnijcie tutaj jeszcze w przyszłości, być może będę miała dla Was niespodziankę... (nie chodzi o kontynuacje :) Jeszcze nie mogę Wam zdradzić szczegółów, ale to dla mnie wielka sprawa, więc bądźcie czujni ;-)
*********************************************
PS. Często prosiliście w komentarzach o to abym znalazła kogoś dla Tomka. Dużo o tym myślałam i proszę oto i ona... Mogę jedynie zdradzić, że nazywa się Paulina... moja wyobraźnia już wie jak się potoczą ich losy... Za 100 komentarzy sprzedam Wam ich historię :-P :-D :))) ;-)))) A tak na poważnie to mam nadzieję, że choć trochę czujecie się zaspokojeni tym końcem...
Pozdrawiam wszystkich :-*
Nadszedł ten piątek... w którym w końcu ta historia dochodzi do końca. Z uczuciem wielkiej ulgi i domieszką żalu mam dla Was ostatni rozdział. Dziękuję bardzo tym, którzy byli tutaj ze mną, czytali, komentowali i przepraszam tych, których zawiodłam drugą serią...
Mimo, że to koniec wpadnijcie tutaj jeszcze w przyszłości, być może będę miała dla Was niespodziankę... (nie chodzi o kontynuacje :) Jeszcze nie mogę Wam zdradzić szczegółów, ale to dla mnie wielka sprawa, więc bądźcie czujni ;-)
*********************************************
Siedem miesięcy później
Zmęczona porodem, leżałam na
szpitalnym łóżku i próbowałam zebrać myśli. Znieczulenie jednak jeszcze
działało, bo bez przerwy czułam w głowie jakieś rozproszenie. Ostatnie miesiące
były takie… zaskakujące. Wojtek, niemal codziennie wyznawał mi miłość, błagając
o kolejną szansę. Tomek natomiast przepraszał mnie, że przez niego zdradziłam
Wojtka. Doprowadzali mnie obydwoje do szału, przesadnie dbając o mój stan.
Jeździli ze mną do lekarzy, na badania, spełniali wszystkie zachcianki.
Zachowywali się przy tym zupełnie naturalnie, jakby to, że nie wiem, który jest
ojcem było zupełnie normalne. Czułam się podle i paskudnie, w związku z tym, a
oni widząc moje łzy, starali się wziąć winę na siebie. Doprawdy nie wiem jak
dotarłam do końca ciąży i nie oszalałam! Wojtek był zdesperowany w tym aby mnie
odzyskać. Tomek natomiast, czuł się winny i dawał mi to odczuć na każdym kroku.
A ja sama nie wiedziałam, czego chcę i to było najgorsze w tym wszystkim. Gdy
jednak zobaczyłam po raz pierwszy mojego syna już wiedziałam. Zrozumiałam, że odkładałam
coś, co było od początku nieuniknione. Skoro los tak chciał, nie mogłam się już
dłużej przed tym bronić.
Pielęgniarka weszła do sali niosąc
moje płaczące dziecko, zawinięte w rożek.
– Pora na karmienie – powiedziała
kładąc go tuż koło mnie. Pocałowałam jego maleńką główkę, uśmiechając się. Nie
potrzebowałam żadnych badań aby upewnić się kto jest jego ojcem. Miał to
wypisane na twarzy. Nie mogłam od niego oderwać wzroku. Malec przyssał się
łapczywie do mojej piersi i spojrzał na mnie.
– Witaj panie Łozowski –
powiedziałam. – Kocham cię nad życie.
Tomson
Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem to
dziecko. Nie zasługiwałem na to aby było moje. Nie powinno być moje. Chyba w
końcu to do mnie dotarło, w pełnym tego słowa znaczeniu. Najważniejsze było to,
że w końcu jest szczęśliwa. Dostałem nauczkę i zamierzałam skorzystać z tej
lekcji. Rozmyślania przerwał mi głos Wojtasa.
– Tomson, zaczekaj! – krzyknął. Kilka
osób spojrzało na niego karcąco, w końcu byliśmy w szpitalu. Podbiegł do mnie z
wielkim uśmiechem na twarzy.
– Gratuluję, stary – powiedziałem.
– Dzięki! Chciałem ci tylko
powiedzieć jedno. Wiem, że chciałeś dla niej dobrze i tylko dlatego nie
stłukłem ci mordy, bo w jakimś stopniu zawsze jej pomagasz, pomagasz nam. Ale
pamiętaj jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz, to zrobię to – powiedział
grożąc mi palcem. Wiedziałem, że po części żartuje, a po części mówi prawdę.
Ale nie zamierzałem już nigdy sprawdzać, która z tych części dominuje.
Pożegnaliśmy się uściskiem, klepiąc
się po plecach. Idąc korytarzem w stronę wyjścia, z każdym krokiem czułem się
lepiej. Jakby spadło ze mnie brzemię tej zdrady. Pogrążony w myślach parłem do
przodu i nawet nie zauważyłem jak zderzyłem się z kimś w drzwiach. Czyjeś
miękkie i niesamowicie pachnące ciało odbiło się od mojego i runęło do tyłu.
– Jak łazisz palancie – usłyszałem
warknięcie pełne dezaprobaty. Jakaś dziewczyna siedziała na podłodze tuż przede
mną. Spod długiej grzywki spoglądały na mnie niesamowicie, zielone oczy, pełne
wściekłości. Czerwone usta zaciskały się w linijkę. Na jej policzkach malował
się rumieniec. Długie brązowe włosy okalały jej twarz. Na chwilę zaniemówiłem z
wrażenia. W końcu jednak wyciągnąłem do niej dłoń, aby pomóc jej wstać.
– Różnie mnie już kobiety nazywały,
ale palantem nie jestem – powiedziałem i uśmiechnąłem się, puszczając do niej
oczko.
*******************************************
PS. Często prosiliście w komentarzach o to abym znalazła kogoś dla Tomka. Dużo o tym myślałam i proszę oto i ona... Mogę jedynie zdradzić, że nazywa się Paulina... moja wyobraźnia już wie jak się potoczą ich losy... Za 100 komentarzy sprzedam Wam ich historię :-P :-D :))) ;-)))) A tak na poważnie to mam nadzieję, że choć trochę czujecie się zaspokojeni tym końcem...
Pozdrawiam wszystkich :-*
piątek, 20 stycznia 2017
II#17
Wozzo
Zawiozłem Majkę do mamy na kilka dni.
Musiałem przemyśleć wszystko na spokojnie. Cała sytuacja z Ewą wstrząsnęła mną
do głębi. Czułem się okropnie. Siedziałem od godziny na kanapie i wpatrywałem
się tempo w punkt za oknem, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Na progu stał
Tomson.
– Musimy pogadać – powiedział
rzeczowo. Z jego miny wnioskowałem, że to raczej nie będzie przyjemna rozmowa.
Wiedziałem o czym, a raczej o kim chce rozmawiać.
– Właź – powiedziałem i wpuściłem go
do środka, zamykając za nim drzwi.
– Blondyna jest? – spytał rozglądając
się dyskretnie.
– Nie ma i już nie wróci –
powiedziałem zaciskając zęby ze złości.
– Coś się stało? – spytał
zaniepokojony.
– Owszem! Spierdoliłem sobie życie!
Na własne, kurwa życzenie! – prychnąłem.
– Znaczy między wami koniec? Mówiłeś
o tym Julii? – dopytywał.
– Co mam jej powiedzieć? Kochanie, ta
podła szmata mną zmanipulowała. Już nie jest w ciąży. Problem rozwiązał się
sam. Przyjmiesz mnie z powrotem? – powiedziałem podniesionym głosem.
– Julia jest w ciąży! – wypalił nagle
zupełnie bez uprzedzenia.
– Co? – spytałem w pierwszym odruchu.
Nie mogłem uwierzyć w zasłyszane słowa. Nie chciałem wierzyć! Moja Julia w
ciąży? Mój najlepszy przyjaciel zrobił mojej żonie dziecko?! Kurwa! Zagotowało
się we mnie w sekundę! Miałem ochotę złapać go za koszulę i rzucić nim o ścianę.
Zacisnąłem ręce w pięści. W myślach policzyłem do pięciu aby się trochę uspokoić.
Wiedziałem, że nie powinienem reagować tak impulsywnie, w końcu domyślałem się,
że coś ich łączy, co nie znaczyło oczywiście, że było mi łatwo się z tym
pogodzić. Oszaleć można! Czułem jak serce mi się ściska z żalu.
– To gratuluję! – powiedziałem na
głos, choć w myślach miałem zupełnie inne słowa.
– Powiedz, dlaczego nawet nie
spróbowałeś o nią zawalczyć? – spytał nagle zbijając mnie kolejny raz z tropu.
– Dlaczego? Bo nawaliłem na całej
linii! Nie zasługuję na nią. Ona przeze mnie tylko cierpi. Lepiej jej będzie
beze mnie. Ciągle tylko ją ranię. Choć to dla mnie trudne to uważam, że powinna
być z tobą. Jesteś jedynym facetem, któremu ufam i wiem, że się nią zajmiesz
odpowiednio, mimo że mam ochotę urwać ci łeb.
– Czy ty choć raz w tej całej zagmatwanej
sprawie pomyślałeś o tym czego ona by chciała? – spytał.
– O co ci chodzi? – burknąłem.
Nienawidziłem jak bawił się w psychologa i robił jakieś dziwne podchody.
– Nie pomyślałeś o niej ani raz!
Miałeś w głowie tylko to jak bardzo spierdoliłeś! Myślałeś tylko i wyłącznie o
sobie, egoisto. Nie pomyślałeś, że mimo wszystko ona w głębi duszy nadal się
cię kocha i chce abyś spróbował? A ty nie spróbowałeś. Zostawiłeś ją samą, w
poczuciu, że już jej nie kochasz.
– Ale… ona nie chciała – powiedziałem
zszokowany, broniąc się. Czy on rzeczywiście ma rację?
– A co myślałeś, że cię od razu
przygarnie z otwartymi ramionami? Nawaliłeś i powinieneś się bardziej postarać.
Ale nie, ty wolałeś myśleć, że jesteś beznadziejnym mężem i użalać się nad
swoimi winami, niż coś z tym zrobić.
– Po co mi to mówisz teraz?! –
wrzasnąłem, bo nie mogłem już tego słuchać. Ciśnienie mi skoczyło do góry.
– Mówię ci to, bo ona nadal cię
kocha! – odpowiedział spokojnie, patrząc mi prosto w oczy.
– To wszystko jest bez sensu. Skoro
mnie kocha, dlaczego przespała się z tobą? – spytałem z wyrzutem, bo nie mogłem
się powstrzymać.
– A dlaczego ty przespałeś się z
Ewką? – spytał i nie czekając na moją odpowiedz ciągnął dalej: – To co jest
między nami nigdy nie dorówna temu co was łączy. Wykorzystałem moment, chwilę
jej słabości. Potrzebowała oparcia a ja byłem na miejscu i stało się. To z tego
powodu uciekła tamtej nocy. To się nigdy nie powinno zdarzyć. Przykro mi, że
zawiodłem cię jako przyjaciel.
Nie wiedziałem co o tym wszystkim
myśleć. Jedna myśl goniła drugą i nie potrafiłem się skoncentrować. Cały aż się
trzęsłem ze złości. Najchętniej stłukłbym go, ale pomimo chwilowej ulgi
wiedziałem, że nic mi to nie da. Nie cofnę cholernego czasu! Co się stało to
się nie odstanie. A ten osioł jak zwykle miał rację. Znów wszystko
spierdoliłem! Nie mogłem na niego dłużej patrzeć.
– Idź już! Zostaw mnie w spokoju! –
powiedziałem chowając twarz w rękach.
– Jest jeszcze jedna sprawa –
powiedział podnosząc się z kanapy. – Ona nie wie kto jest ojcem!
– Co proszę? – Mój mózg nie potrafił
już chyba przetwarzać wiadomości. Sądziłem, że się przesłyszałem.
– Na liście jest dwóch kandydatów. Ty
i ja! – powiedział dobitnie i nie czekając na moją odpowiedź wyszedł.
Nie wiem jak długo stałem z otwartą
buzią i patrzyłem na drzwi. Byłem w takim szoku, że chwilę trwało zanim
chwyciłem kluczyki i wybiegłem z domu.
Ewa
Stanęłam pod jej drzwiami i ręka mi
zadrżała. To zupełnie do mnie nie podobne. Czułam tak wielkie pokłady emocji,
że nie potrafiłam sobie z nimi poradzić. To wszystko mnie wyczerpało. W końcu
się odważyłam i zapukałam. Musiałam choć spróbować wszystko naprawić! Otworzyła
mi drzwi po chwili. Na mój widok, zdziwiona rozwarła szeroko oczy.
– Czego chcesz? – warknęła. Wydawało
mi się, że ma zaczerwienione oczy. Najwyraźniej płakała. Ten widok jeszcze
mocniej mną wstrząsnął. To ja namieszałam w jej życiu. Płakała przeze mnie.
Przez chwilę wydawało mi się, że nie dam rady. Chciałam uciec od jej spojrzenia
pełnego dezaprobaty.
– Możemy porozmawiać? – spytałam.
Widziałam, że się wacha więc szybko dodałam: – Proszę, to naprawdę ważne, nie
zajmę ci dużo czasu.
Niechętnie wpuściła mnie do środka.
Usiadłyśmy w salonie. Splotła ramiona i wpatrywała się we mnie, czekając.
– Chciałam cię przeprosić – zaczęłam
łamanym głosem.
– Przeprosić? – spytała kpiąco. – Za
co ty chcesz mnie przeprosić? Za to, że spotkałaś faceta i zakochałaś się w
nim? Owszem, nie będę zaprzeczać, że nie czuję do ciebie żalu, ale to wszystko
jego wina.
– Niezupełnie – zaprzeczyłam. – Gdy
go poznałam, nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, w zasadzie poznaliśmy się
lepiej dzięki Mai. Gdyby nie ona nic by się nie wydarzyło. Twoja córka jest
naprawdę uroczym dzieckiem i pokochałam ją z całego serca niemal od razu. On to
zauważył. Dzięki temu zaczął patrzeć na mnie inaczej, ale był bardzo ostrożny.
A wtedy ja… Widzisz musisz o mnie wiedzieć jedną rzecz. Wychowywałam się razem
z siostrą bliźniaczką w domu dziecka. Rodzice porzucili nas, gdy miałyśmy dwa
lata. Nawet ich nie pamiętam. Jedyne co pamiętam z dzieciństwa to wieczne spory
i kłótnie z innymi dziećmi. Jesteśmy z siostrą identyczne i wiecznie się z nas
śmiano z tego powodu. Nawet nie wiem kiedy to się zaczęło, ale pewnego dnia
napuściłam jedną koleżankę na drugą. Z jakąś chorą fascynacją obserwowałam jak się
kłócą, obwiniając się nawzajem. Zrobiłam to, bo bardzo chciałam się z kimś
zaprzyjaźnić, a wszystkie dziewczynki miały już swoje „pary”. Mój plan
zakładał, że gdy się pokłócą ja będę się mogła z którąś zaprzyjaźnić. I
rzeczywiście tak się stało. Wtedy dotarło do mnie, że ludźmi można w łatwy
sposób manipulować. Od tamtego czasu stale to robiłam. Cały czas motałam,
kłamałam i zmuszałam nieświadomych ludzi do pewnych reakcji, które przynosiły
mój zamierzony efekt. Tak samo postąpiłam w przypadku Wojtka. Okłamywałam go i
poddawałam różnym próbom, tak aby się do mnie zbliżył. Robiłam to choć byłam
świadoma tego, że on nadal cię kocha. Postawiałam sobie za punkt honoru to, że
będziemy razem. Jego opór i niezdecydowanie tylko mnie nakręcały do dalszego
działania. Tak wiem, że brzmi to niedorzecznie, i pewnie myślisz sobie właśnie,
że powinnam się leczyć. Tak jest w istocie! Wtedy jeszcze tego nie rozumiałam.
Widziałam tylko czubek własnego nosa i tylko moje uczucia się dla mnie liczyły.
– Dlaczego mi to mówisz?! – spytała
przerażona. – Dlaczego nagle zrozumiałaś, że źle postąpiłaś?! – Widziałam w jej
oczach autentyczne przerażenie. Musiała być zszokowana tym co właśnie
usłyszała. Nie dziwiłam się jej.
– Mówię ci to, bo zrozumiałam co to
znaczy kogoś stracić – powiedziałam łapiąc się wymownie za brzuch. Pod
powiekami poczułam łzy. – Gdy się kogoś kocha i się go traci, to najgorsza
rzecz jaka może człowieka spotkać. Teraz już to wiem. I wiem jak ty musisz się
nadal czuć z powodu tego, że go straciłaś. Musisz wiedzieć, że pewnie nigdy
między nami nie doszłoby do niczego gdybym o to nie zadbała. Cały czas o tobie
myślał, więc postanowiłam go złamać. Napisałam artykuł do gazety, podając się
za faceta z którym się przespałaś. To była rzewna historyjka o tym, że złamałaś
mu serce. Dołączyłam do tego artykułu twoje zdjęcie, które znalazłam u Wojtka
na komputerze. Przerobiłam je i wysłałam to do wszystkich możliwych brukowców i
portali plotkarskich. Wszystko wyglądało wiarygodnie, bo ubarwiłam historię
pewnym szczegółem, który jak mniemam mogą znać tylko osoby, które oglądały cię
nago. Mówię o twoim znamieniu. Dowiedziałam się o nim przypadkiem, od Mai. To
ona mi powiedziała, że jej mamusia ma identyczne znamię.
– O mój Boże – wyrwało jej się z ust.
W kącikach oczu pojawiły jej się łzy.
– Gdy przeczytał ten artykuł,
przyszedł do mnie, żądny zemsty. Musisz wiedzieć, że zrobiliśmy to tylko raz.
Jeden jedyny raz. Później zachowywał się w stosunku do mnie zupełnie obojętnie.
Ten artykuł złamał mu serce. Tego zupełnie nie przewidziałam. Sądziłam, że się
do mnie zbliży a uzyskałam zupełnie odwrotny efekt. Okazało się jednak, że
jestem w ciąży. Więc wzięłam go na łzy i poczucie obowiązku.
Julia poderwała się nagle z fotela i
wybiegła do drugiego pokoju z płaczem. Sądziłam, że poczuję ulgę gdy wszystko
jej opowiem, gdy do wszystkiego się przyznam. Ulga jednak nie przyszła. Moje
grzechy były zbyt ciężkie, najwyraźniej nie zasługiwałam na odkupienie. Wyszłam
z jej mieszkania z uporczywym poczuciem winy. Jej ciężar mnie przygniatał i
wiedziałam, że się go już nie pozbędę. To miała być moja kara. Musiałam żyć ze
świadomością, że zniszczyłam jej miłość. Jej, i wszystkich innych którzy kiedyś
przewinęli się przez moje życie. Dopiero gdy straciłam to dziecko poczułam jak
wielką krzywdę wyrządzam ludziom. Zrozumiałam to jednak za późno. Przez całe
życie czułam się poszkodowana przez los. Ja, biedna sierota próbowałam odegrać
się na ludziach, którzy nijak nie zawinili. Uważałam, że mam do tego prawo.
Wszystko zawsze uchodziło mi płazem. Dopiero gdy znalazłam się po drugiej
stronie barykady, tej przegranej poczułam, że nie mogę tak dłużej postępować.
Winda w końcu zatrzymała się na
piętrze. Ktoś od środka otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. Ku mojemu
zdziwieniu, gdy podniosłam głowę napotkałam wściekłe spojrzenie Wojtka.
Odruchowo cofnęłam się do tyłu. Przerażał mnie!
– Co ty tutaj robisz do cholery!? –
wydarł się. Skuliłam się w sobie i zrobiłam kolejny krok do tyłu, przywierając
plecami do ściany. – Co jej naopowiadałaś? Nie masz jeszcze dość? – krzyczał.
Stanął tuż przede mną i złapał mnie za ramię, boleśnie wbijając mi palce w
skórę.
Julia
Usłyszałam podniesiony głos z
korytarza. Dobrze znałam ten ton. Zaniepokojona, otworzyłam drzwi. Wojtek
szarpał Ewę, wściekły.
– Zostaw ją – powiedziałam.
Gdy tylko mnie usłyszał, puścił ją i
odwrócił się w moim kierunku. Wzrok miał zmartwiony. Przerażona Ewa czmychnęła
do windy. Miałam serdecznie dość. Zbyt dużo wrażeń i informacji jak na jeden
dzień. To, że się tutaj, dzisiaj zjawił oznaczało, że Tomek się jednak wygadał.
Byłam zła! Zła na Wojtka, zła na Tomka i na cały cholerny świat, który się na
mnie uwziął.
– Julia – jęknął Wojtek i podszedł do
mnie z wyciągniętymi rękami.
Wycofałam się w głąb mieszkania,
zostawiłam jednak otwarte drzwi pozwalając mu wejść do środka. Usiadłam na
kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Nie miałam siły płakać. Z resztą nie
miałam już chyba czym. W głowie nadal dźwięczały mi słowa Ewy mówiące, że spali
ze sobą tylko raz, po tym jak przebiegle przekonała Wojtka, że go zdradziłam.
Czy to go usprawiedliwiało? A czy coś usprawiedliwiało moją zdradę?
– Spałeś z nią tylko raz? – spytałam,
bo musiałam potwierdzić jej wersję.
– Tak! Byłem zagubiony po twoim
zniknięciu. Nie doszło by do tego gdyby nie pewien cholerny artykuł. Uwierzyłem
tym słowom! Uwierzyłem, że mnie zostawiłaś i zdradziłaś. A to ona wszystko
spreparowała!
– Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?
– spytałam z wyrzutem, choć doskonale znałam odpowiedz. Nie chciałam go
słuchać, taka była prawda. Klęknął tuż przede mną i złapał moje ręce i odsunął
je od twarzy. Spojrzał mi głęboko w oczy.
– Julia, jestem słaby, nie wart
twojej miłości. Tak bardzo źle zrobiłem, żałuję tego z całego serca. Gdy
wróciłaś zachowywałem się jak palant! Sądziłem, że lepiej ci będzie beze mnie,
dlatego odpuściłem. Byłem zazdrosny i głupi. Nie znaczy to, że przestałem cię
kochać. Nigdy nie przestanę, choć czasem okazuję to w niewłaściwy sposób. Przysparzam
ci tylko łez, a nie mogę na nie patrzeć. Tak bardzo cię przepraszam.
Patrzyłam w jego niebieskie oczy, a w
moim sercu rosła miłość. Wszechogarniająca miłość, która często boli, zawodzi,
podcina nogi, ale również daje radość, szczęście i nadzieję. Tacy właśnie
jesteśmy. Ranimy się świadomie, odpychamy i przyciągamy jednocześnie. Nie ufamy
sobie a jednocześnie kochamy się. Zdradzamy się by później żałować. Ciągłe
wzloty i upadki. Karuzela naszych uczuć nigdy nie przestała się kręcić. Bałam
się kolejny raz wzbić się wysoko, bo już nie miałam siły na kolejny upadek…
**************************************************
Nie to jeszcze nie jest ostatni rozdział... ale już prawie...
piątek, 13 stycznia 2017
II#16
Moi Drodzy Czytelnicy... podjęłam decyzję, iż czas kończyć tę historię. Waszych komentarzy jest coraz mniej, co jest dla mnie równoznaczne z tym, iż druga seria nie przypadła Wam do gustu aż tak bardzo. I wcale się nie dziwię, bo jak sama pisałam na początku nie jestem z niej zadowolona w pełni. Jeszcze żadna druga część nigdy nie przebiła pierwszej...
Dlatego napiszę jeszcze tylko tyle ile jest koniecznie aby to zakończyć. Nie chcę zostawić Was tak zupełnie bez wyjaśnień....
****************************************************
Dlatego napiszę jeszcze tylko tyle ile jest koniecznie aby to zakończyć. Nie chcę zostawić Was tak zupełnie bez wyjaśnień....
****************************************************
Cztery tygodnie później
Wozzo
Siedziałem w kuchni i popijając kawę
patrzyłem na siedzącą w salonie Ewę. Nie wiedziała, że się jej przyglądam.
Oglądała telewizję. Co dzień budziłem się ze świadomością, że to nie ona
powinna koło mnie leżeć. Jej towarzystwo drażniło mnie co dzień to mocniej.
Starałem się unikać jej jak tylko się dało, ale przecież nie mogłem wiecznie
uciekać z własnego domu. To było chore. Gdy powiedziała mi o ciąży z początku
nie uwierzyłem. W końcu znaliśmy się tak krótko. Jednak ona zaprowadziła mnie
do lekarza, który potwierdził terminy. Wszystko się zgadzało, i przekonywała
mnie, że nie spała już od tygodni ze swoim byłym. W dodatku mieszkała w
kawalerce ze swoją siostrą. W tym ciasnym mieszkaniu ledwo mieściła się jedna
osoba a co dopiero dwie plus dziecko. Płakała i powiedziała, że potrzebuje
mojej pomocy. Jakie miałem wyjście? Zachować się jak ostatni palant? Czy wziąć
ją do siebie? Żałowałem, że w ogóle ją poznałem. Szlag mnie trafiał… gdybym
tylko zaczekał parę tygodni… Wszystko zmienił ten cholerny artykuł w gazecie.
Względem własnej żony zachowywałem się jak idiota a czułem jakąś chorą
lojalność do Ewy. Dlaczego musiałem zachowywać się w taki pokręcony sposób?
Przecież wcale nie chciałem z nią być. Owszem nosiła moje dziecko, tego się nie
mogłem wyprzeć, ale wiedziałem z drugiej strony, że nie stworzymy mu normalnego
domu. Bo to co było między nami nie można było nazwać nawet związkiem. Biłem
się z myślami ale wiedziałem, że nie potrafię dłużej tkwić w takiej relacji.
Ewa nie mogła ze mną dłużej mieszkać. Wstałem i podszedłem do kanapy, na której
siedziała. Popatrzyła na mnie zdziwiona.
– Coś się stało? – spytała.
– Musimy porozmawiać! – powiedziałem.
W tej chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
Poszedłem otworzyć. Na progu stała Marta, siostra Ewy. Nadal nie przywykłem do
tego, że wyglądają identycznie. W jej towarzystwie zawsze czułem dyskomfort,
przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie.
– Gdzie ona jest? – spytała, i nie
czekając na moją odpowiedz, weszła do mieszkania, potrącając mnie barkiem. Z
wyrazu jej twarzy wyczytałem, że jest wściekła.
– Jak mogłaś mi to zrobić?! –
krzyknęła, gdy tylko weszła do salonu i zobaczyła Ewę. Zaintrygowany podszedłem
bliżej.
– O co ci chodzi? – spytała Ewa,
wstając z kanapy.
– Spotkałam dzisiaj Bartka.
Opowiedział mi co mu o mnie nagadałaś! Dlaczego to zrobiłaś? – Marta wydawała
się być na granicy płaczu, cała aż się trzęsła ze złości.
– Bo nie był ciebie wart! –
odpowiedziała Ewa. Jej twarz przybrała jakiś dziwny, chłodny wyraz.
– A niby dlaczego? Bo był miły?
Uroczy? Zabawny? Bo mu się podobałam? Po prostu nie mogę uwierzyć, jak mogłaś
to zrobić! To był jedyny facet na którym mi zależało, a ty to zniszczyłaś!
Tygodniami wypłakiwałam sobie oczy! Patrzyłaś na to i nic! Wiedziałam, że
jesteś podłą suką, ale żeby zrobić coś takiego mnie?
– Marta naprawdę chciałam dobrze,
zrozum, on nie traktował cię poważnie! – Ewa zrobiła dwa kroki w stronę
siostry. Mówiła spokojnie, opanowanym głosem.
– Gówno prawda! Po prostu nie mogłaś
znieść, że mi się układa a tobie nie. Byłaś zwyczajnie zazdrosna. Powiedział
mi, że się do niego przystawiałaś!
– To nie prawda! – broniła się Ewa.
Nie mogłem przestać je obserwować, choć zdawałem sobie sprawę, że to prywatna
rozmowa. – Komu wierzysz? Jemu czy mnie?
– Jesteś kłamczuchą. Nie potrafisz
mówić prawdy. Obydwie dobrze o tym wiemy. Odegrałaś przed nim scenkę z
pocieszającą przyjaciółką! Wszystko mi powiedział ty podstępna szmato!
– Licz się ze słowami! – warknęła
Ewa. Po raz pierwszy po jej twarzy przebiegł cień złości.
– Bo co mi zrobisz? – spytała
buńczucznie Marta. – Znam wszystkie twoje brudne sekrety! I zapłacisz mi za to
co zrobiłaś! – powiedziała i odwróciła się na pięcie. Napotykając moje
spojrzenie, uśmiechnęła się złowieszczo i zrobiła kilka kroków w moim kierunku.
Kątem oka dostrzegłem, że Ewa z przerażeniem w oczach łapie się za brzuch.
– Na twoim miejscu wypierdoliłabym ją
z domu. Ona tobą manipuluje! Robi to on początku – powiedziała patrząc mi
prosto w oczy.
– Co? – spytałem niezbyt
inteligentnie. Nic już nie rozumiałem, dlaczego ich nieporozumienie przeniosło
się nagle na mnie.
– Moja siostra to chora psychopatka i
nałogowa kłamczucha. Steruje ludźmi, tak aby osiągnąć założony efekt. Dałeś się
jej omamić. Myślisz, że wpadłeś na mnie wtedy w klubie przypadkowo? Nie mój
drogi. Ona to zaplanowała! Chciała zmusić cię do poczucia winy i wyznania
swoich prawdziwych uczuć. Jeśli jej na czymś zależy to nie przebiera w
środkach! Ten artykuł w gazecie z twoją żoną to również jej sprawka! –
powiedziała ostro.
Czułem jak lodowate zimno spływa mi
po kręgosłupie. Zacisnąłem ręce w pięści, gotów w coś uderzyć byle tylko
rozładować napięcie. Podszedłem do Ewy, który kuliła się na podłodze, trzymając
się za brzuch.
– To prawda?!! – wrzasnąłem.
– Muszę do szpitala! Dziecko! Coś
złego się dzieje – wyszeptała przez łzy.
Byłem jednak w ślepej furii i nie
obchodził mnie jej stan. Złapałem ją za przedramiona i uniosłem do góry,
patrząc jej prosto w oczy krzyknąłem ponownie, potrząsając nią.
– Czy to prawda?!!
Przestraszyła się, widziałem to w jej
spojrzeniu. Pokiwała lekko głową i rozpłakała się na dobre. Nie wiem jakim
cudem się opamiętałem. Puściłem ją, choć miałem ochotę urwać jej głowę. Nienawidziłem
jej w tej chwili tak mocno! Nie mogłem uwierzyć, że dałem się tak omotać! Odwróciłem
się w kierunku Marty, lecz już jej nie było, wyszła.
– Proszę zawieź mnie do szpitala! –
błagała Ewa.
Nie miałem ochoty spędzać z nią ani
sekundy dłużej, jednak nie chciałem mieć tego dziecka na sumieniu. Spełniłem
więc jej prośbę. Zawiozłem ją na izbę przyjęć i zostawiłem tam. Nadal wściekły
i nabuzowany miałem ochotę krzyczeć i wyżyć się na czymś. Wróciłem do
mieszkania i spakowałem wszystkie jej rzeczy. Wszystkie co do jednej, tak aby
nic mi o niej nie przypominało. W życiu jeszcze nie spotkałem tak podłej i
dwulicowej osoby. Robiła to cały czas! Teraz już byłem pewny, że podrzuciła to
zdjęcie z USG, tak aby Julia go zobaczyła. Gdy ją o to spytałem, wyparła się.
Twierdziła, że leżało tam cały czas. Ależ byłem głupi i naiwny!
Wróciłem do szpitala dwie godziny
później. Pielęgniarka dyżurująca, na wstępie poinformowała mnie, że Ewa jest w
kiepskim stanie psychicznym, bo poroniła. Nie potrafiłem jej jednak współczuć.
Sam również nie czułem żalu. Tak było lepiej! Gdy wszedłem do wskazanej sali
potrafiłem myśleć tylko o Julii, która ostatnim razem leżała na tym samym
oddziale. Ewa płakała. Na mój widok podniosła się i wyciągnęła rękę w moim
kierunku.
– Przepraszam – szepnęła.
Położyłem torbę z jej rzeczami koło
łóżka i powiedziałem:
– Nie chcę cię nigdy więcej widzieć!
Tomson
Odłożyłem telefon do kieszeni,
skończywszy rozmawiać z Julią. Nie odzywała się do mnie od tamtej nocy.
Wiedziałem, że prędzej czy później zadzwoni, chciałem dać jej czas. Dni
ciągnęły mi się w nieskończoność czekając na ten telefon. Cały czas gryzło mnie
sumienie, bo wiedziałem, że nie powinienem robić tego co zrobiłem. To było
niewybaczalne, wykorzystać ją w ten sposób. Poza tym nadal była żoną Wojtka! Co
mi strzeliło do głowy? Wszystko zepsułem. Przez telefon poprosiła abym przyjechał
do niej jak najszybciej. Nie chciała powiedzieć o co chodzi. Głos miała jakiś
dziwny i zaniepokoiłem się. Szybko wsiadłem w samochód i pojechałem pod
wskazany adres.
Otworzyła mi drzwi i od razu
zauważyłem jej czerwone oczy. Zdawało mi się, że jej cera jest jeszcze bledsza
niż poprzednio. Ręce się jej trzęsły i wodziła wzrokiem wszędzie byle tylko na
mnie nie spojrzeć.
– Hej, co się stało? – spytałem
łapiąc ją za brodę i nakierowując spojrzeniem w moje oczy.
Rozpłakała się na dobre. Tuliłem ją
do ramion, głaszcząc po plecach uspokajająco.
– Tomuś ja nie wiedziałam, że to
możliwe. Sądziłam, że to bezpieczne. Gdy byłam u Jacka, straciłam okres – łkała
mi w koszulkę. Cała się trzęsła. Złapałem jej twarz w obie dłonie i spojrzałem
głęboko w oczy.
– Julia o czym ty mówisz? – spytałem.
– Jestem w ciąży! – oświadczyła.
– Jesteś w ciąży? – spytałem
powtarzając jej słowa, jakby to mogło sprawić, że dotrze do mnie znaczenie tego
co powiedziała. Przez chwilę zaniemówiłem. – Czy to znaczy, że… będę tatą? –
spytałem. Zrobiło mi się gorąco z wrażenia. Spodziewałem się wszystkiego po tym
spotkaniu, ale nie tego! W ustach mi zaschło i czułem, że serce zwiększyło
tempo. Galopującą radość przystopowało jednak jej spojrzenie, pełne poczucia
winy.
– Ty… albo Wojtek – wyszeptała i
wyrwała się w moich ramion.
Podeszła do okna i opierając czoło o
szybę powiedziała:
– Lekarz nie potrafił określić
dokładnie w którym dniu doszło do zapłodnienia.
Stałem chwilę oszołomiony i nie
potrafiłem się ruszyć. Wydawało mi się, że czas się zatrzymał a ja stoję w tym
samym miejscu już zdecydowanie za długo. W końcu podszedłem do niej i
delikatnie objąłem ją od tyłu rękami w pasie, tak aby dotknąć jej brzucha. Nie
mogłem uwierzyć. Być może tam właśnie rosło moje dziecko. Odwróciła się powoli
i zarzuciła mi ręce na ramiona. Taka malutka, krucha. Usta jej drżały, ale
wzrok skupiła na mnie.
– Tomek, wiem, że nie mam prawa cię o
to prosić, ale chcę abyś to ty został ojcem. Bez względu na wszystko. Bez
względu na to czyje to jest dziecko – powiedziała stanowczo, choć głos jej na
końcu zadrżał.
– Nie zostawię cię, nie obawiaj się –
powiedziałam przytulając ją do siebie.
Czułem się rozdarty. Rozumiałem z
jakich przyczyn poprosiła mnie o to, ale nie mogłem tego tak zostawić. Jeśli to
dziecko okaże się moje, wiedziałem, że będę najszczęśliwszym facetem na ziemi.
Jednak jeśli jest Wojtka nie będę potrafił go okłamywać, a Julia najwyraźniej
tego chciała. Nie potrafiłbym zagłuszyć wyrzutów sumienia. Już i tak
wystarczająco czułem się winny z powodu tego, że kochałem żonę przyjaciela.
********************
Kochani muszę sprostować, bo powstało małe zamieszanie. Ten rozdział nie jest ostatni... chodziło mi o to, że zbliżamy się do końca dużymi krokami.
********************
Kochani muszę sprostować, bo powstało małe zamieszanie. Ten rozdział nie jest ostatni... chodziło mi o to, że zbliżamy się do końca dużymi krokami.
piątek, 6 stycznia 2017
II#15
Pięć dni później wrócił Wojtek. Wiem,
że jego mama prosiła go aby przedłużył swój pobyt dopóki nie będę gotowa. Byłam
jej wdzięczna. Aczkolwiek nie czułam się gotowa na jego powrót w żadnym razie.
Owszem z pozoru wszystko układało się pomyślnie, ale w środku mojej głowy
panował chaos nie do opisania i poskładanie go w tak krótkim czasie nie było
możliwe.
Nasze spotkanie trwało krótko. Wojtek
czuł ogromne poczucie winy i nie potrafił tego ukryć. Wiedziałam po nim jak
bardzo żałuje, jak mi się przygląda, ale nie zrobił żadnego ruchu w moją
stronę. Nie próbował przepraszać, ani nic z tym rzeczy. Z jednej strony byłam
mu za to wdzięczna, bo wiedziałam, że tylko by mnie rozzłościł, a z drugiej
czułam ogromną pustkę w sercu i żal, że nie próbował. Ustaliliśmy podział
opieki na Mają. Nie miałam samochodu więc ciężko byłoby mi ją wozić do
przedszkola w związku z czym noce miała spędzać u niego, a popołudnia u mnie.
Weekendy mieliśmy dzielić w zależności od tego czy zespół miał jakiś koncert.
To nie było łatwe. Z wszystkiego co nas kiedyś łączyło zostało tylko to
dziecko, którym teraz musieliśmy się dzielić. Tak właśnie wyglądała miłość
połamana na kawałki.
Zasypiając w nowym, pustym jeszcze
mieszkaniu nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Chodź wiedziałam, że rozpamiętywanie
nic nie da, będzie tylko rozdzierało ranę nie potrafiłam zmienić toku myśli.
Jednego byłam pewna miłość do Wojtka przekraczała granice mojego rozumowania.
Odcinałam od niej łodygi, ale korzeń tkwił głęboko w moim sercu. Pozostało mi
mieć nadzieję, że niepielęgnowany w końcu zwiędnie. Bolało, ale ból był
jednostajny, powoli przyzwyczajałam się do niego i wiedziałam, że jakoś muszę
nauczyć się z nim żyć. On już nigdy nie sprawi, że zaboli mocniej!
Długo się zastanawiałam czy powinnam
zadzwonić do Tomka. Kilkakrotnie wykręcałam jego numer by zaraz go skasować.
Nie byłam pewna co tak naprawdę chcę mu powiedzieć. Nie chciałam kolejny raz
potraktować go jak plaster na całe zło, by potem go oderwać i wyrzucić, choć
nie odzywając się do niego właśnie tak mógł to odbierać. Nie byłam pewna swoich
uczuć. Postanowiłam dać sobie więcej czasu.
Kilka dni później wracałam z pracy
gdy usłyszałam znajomy głos.
– Julia?! – krzyknął. Odwróciłam się
w jego kierunku.
– Torres! – odkrzyknęłam radośnie.
Przedzierał się przez tłum i po chwili złapał mnie w pasie, witając się.
– Nie wierzę, że cię widzę. Tak miło
cię zobaczyć.
– Ciebie również. – Uśmiechnęłam się
uwalniając się z jego uścisku.
– Jak się trzymasz? Wozzo nabiera
wody w usta gdy któryś o ciebie pyta. Nie wspominając o Tomsonie – paplał
wesoło jakby chodziło o jakąś najzwyczajniejszą głupotę. – Mogłaś chociaż
zadzwonić.
– Przepraszam. Miałam dużo na głowie
– usprawiedliwiłam się.
– Musimy się wszyscy koniecznie
spotkać i pogadać. Jak za starych, dobrych czasów.
– Nie wiem czy to dobry pomysł. –
Zaprotestowałam przewracając oczami. Już ja dobrze wiedziałam jak takie
spotkania się kończą!
–
To jest bardzo dobry pomysł!
– Sama nie wiem – wahałam się.
– Bez gadania! Zwołuję jutro
wszystkich i widzimy się w Domu. Powiedzmy o dziewiętnastej? Odmowy nie
przyjmuję. Muszę już lecieć. – Pocałował mnie w policzek i pognał gdzieś dalej.
O umówionej porze stawiłam się w
Domu. Po początkowym wahaniu nie został nawet ślad. Szykując się do wyjścia
ogarnął mnie radosny nastrój. Potrzebowałam się odstresować, trochę pośmiać a w
towarzystwie chłopaków miałam to zagwarantowane. Gdy tylko weszłam wszyscy
zaczęli mnie ściskać i witać się wylewnie. Najwyraźniej zaczęli imprezę beze
mnie, dobrze wiedziałam skąd u nich taki wesoły nastrój, ale nie przeszkadzało
mi to. W Domu brakowało Tomka i Wojtka, co w sumie było mi na rękę. Chłopaki
szybko zadbali aby mój stan upojenia alkoholowego przeniósł się na wyższy
poziom.
Po małym pre party w domu
pojechaliśmy do jakiegoś nowo otwartego klubu, który chłopaki zachwalali.
Jeszcze zanim przekroczyłam próg wielkiej sali byłam kompletnie pijana. Dawno
nie piłam alkoholu, poza tym nadal kiepsko jadłam i to wystarczyło by dwa
drinki prawie ścięły mnie z nóg. Nastrój jednak miałam wyśmienity. Zamierzałam
się bawić do rana! Alkohol uwolnił mnie od depresyjnego nastroju. Czułam, się
silna i gotowa na wszystko! Po kolejnym drinku, Baron zapytał mnie o Wojtka.
Zamiast jednak wybuchnąć płaczem powiedziałam:
– Wyleczyłam się z niego!
– Akurat ci wierzę! – roześmiał się
ubawiony moją stanowczością.
– Nie wierzysz? No to patrz! –
powiedziałam i zaczęłam grzebać w swojej torebce. W końcu udało mi się odnaleźć
telefon i wykręcić numer do Wojtka, wcześniej pokazując wyświetlacz Baronowi.
– Julia? – usłyszałam zaspany głos. –
Coś się stało?
– Wyleczyłam się z ciebie! Nie jesteś
mi potrzebny! – powiedziałam do słuchawki, po czym odsunęłam telefon od ucha i
wybuchnęłam śmiechem. Baron zdziwiony kręcił głową i próbował mi odebrać
komórkę. Ja jednak doskonale się bawiłam i wcale nie miałam ochoty kończyć!
– O czym ty mówisz? – usłyszałam
zdziwionego Wojtka.
– O tym, że doskonalę się bawię bez
ciebie. I zamierzam znaleźć sobie kogoś innego! Kogoś lepszego od ciebie! –
wypaliłam i poczułam się bosko, raniąc go w ten sposób.
– Piłaś coś? Gdzie ty jesteś do
cholery? – Słyszałam w jego głosie zdenerwowanie i czułam niemałą satysfakcję.
– Tam gdzie nigdzie mnie nie
znajdziesz! – zaśmiałam się.
W tym momencie w loży usiadł Torres i
krzyknął mi do drugiego ucha.
– Idziemy tańczyć?
– Kto to był? Torres? Jesteś z
chłopakami? – dopytywał zdenerwowany Wojtek.
– To już nie twoja sprawa! Żegnaj! –
powiedziałam do słuchawki i rozłączyłam połączenie. Wrzuciłam telefon do
torebki i zadowolona dałam się porwać na parkiet.
Wozz
Gdy rozłączyła połączenie zerwałem
się z łóżka jak oparzony. Próbowałem do niej dzwonić, ale nie odbierała.
Podobnie jak chłopaki do których dzwoniłem po kolei. Szlag by to trafił! Jak
miałem ją znaleźć? To, że musze nie ulegało wątpliwości! Wsiadając do samochodu
przypomniałem sobie, że chłopaki mówili coś o nowym klubie, chcieli się tam
wybrać. Pewnie właśnie tam ją zabrali.
Wszedłem do klubu i zacząłem rozglądać się
dookoła. Zauważyłem Śniadego, który zataczał się w kierunku toalety. Złapałem
go za koszulę i zapytałem:
– Gdzie ona jest?
– Nie wiem – wybełkotał pijany.
Zrozumiałem, że nie jest mi w stanie
pomóc więc puściłem go i szukałem dalej. Skanując wzrokiem parkiet w końcu ją
zobaczyłem. Miała na sobie niebieską, krótką sukienkę. Kiwała się w rytm muzyki.
Zauważyłem ręce jakiegoś kolesia obłapiające ją w pasie. Kurwa! Jakiś jebany chuj
obmacywał ją publicznie! Poczułem, jak zalewa mnie fala wściekłości. Przed
oczami miałem tylko jego dłonie zaciskające się na jej pośladkach i nie mogłem
tego znieść. Podszedłem do nich szybkich krokiem i odepchnąłem tego frajera jak
najdalej od niej. Koleś wytrzeszczył na mnie oczy, i przez chwilę miałem
wrażenie, że nie odpuści, ale na jego szczęście odszedł. I dobrze, bo w stanie
w którym się znajdowałem oberwałby po mordzie. Odwróciłem się do niej i napotkałem
wściekłe spojrzenie.
– Co to miało znaczyć? – zapytała
zła, splatając ramiona. Kiwała się przy tym i wiedziałem, że jest pijana.
Ciskała gromy z oczu, ale nic sobie z
tego nie robiłem. Byłem zbyt wzburzony, a ona była w tej chwili tak cholernie
seksowna. Sposób w jaki sukienka opinała jej ciało sprawiał, że przez moment
gapiłem się na nią, jak wygłodniały szczeniak.
– Co ty wyrabiasz? – zapytałem w
końcu zły.
– Bawię się! Znaczy bawiłam dopóki
nie przyszedłeś – fuknęła i odwróciła się. Złapałem ją jednak za łokieć i
zatrzymałem.
– Wychodzimy! – powiedziałem
stanowczo. Musiałem ją zabrać stamtąd jak najdalej, widziałem, jak kilku kolesi zerka na nią pożądliwie i
wkurwiało mnie to jeszcze bardziej.
– Ja zostaję! – powiedziała, drocząc
się ze mną. Widziałem, jak po jej twarzy przebiegło coś na cień uśmiechu.
– Nie zostawiasz mi wyboru! –
powiedziałem i złapałem ją w pasie, bez trudu przerzucając sobie przez ramię.
Piszczała i biła mnie pięściami po plecach, ale nic sobie z tego nie robiłem.
Upewniłem się tylko, że jej sukienka jest w odpowiednim miejscu tak aby nie
dawała innym powodów do radości. Gdy przechodziliśmy obok zaskoczonego Torresa,
krzyknęła do niego:
– Pomocy!
Wyczuwałem w tym krzyku śmiech i
byłem pewny, że żartuje sobie. Złapała go za koszulę i pociągnęła za sobą. Całą
trójką wyszliśmy przed klub, gdzie postawiłem ją na ziemi.
– Jesteś nienormalny – wybełkotała i
bezradnie okładała mnie swoimi małymi pięściami.
– Pojebało was? – powiedziałem do
Torresa, wściekły, że pozwolili jej się tak upić.
– Stary, przecież nic się nie stało –
tłumaczył się.
– Idź po jej rzeczy! – Rozkazałem mu.
Na szczęście bez protestów odwrócił się i wszedł do klubu.
Zauważyłem, że Julia trzęsie się z
zimna. Był środek nocy, a ona miała na sobie tylko tę przeklętą sukienkę, która
więcej odkrywała niż zakrywała.
– Zimno ci? – zapytałem głupio, choć
wiedziałem, że tak.
– Nie – burknęła zła i pocierała
ramiona rękami, trzęsąc się.
Westchnąłem i ściągnąłem kurtkę, zarzucając
ją na jej ramiona. Prychnęła wzburzona, ale okryła się nią szczelnie. Wreszcie
wrócił Torres i podał mi jej torebkę. Szybko się z nami pożegnał i wrócił do
klubu. Stwierdziłem, że jutro się z nimi wszystkimi rozmówię, w tej chwili nie
miałem siły.
– Co teraz? – zapytała skubiąc swoją
dolną wargę, w sposób który sprawiał, że ja chciałem to robić. Chciałem całować
jej usta i słyszeć jak jęczy moje imię.
– Zawiozę cię do domu! – powiedziałem
odganiając z głowy wizję jej nagiego ciała na moim. Nie mogłem sobie na to
pozwolić, była pijana a poza tym w domu czekała przecież Ewa.
– Nie możesz mi rozkazywać – jej
stanowczy głos ciął moją duszę niczym żyletki.
– Do cholery, jestem twoim mężem! –
Wrzasnąłem a ona zaczęła się histerycznie śmiać. Dopiero po chwili dotarło do
mnie to co powiedziałem! Boże, jestem skończonym kretynem!
– Po co przyjechałeś? – zapytała, gdy
już przestała się śmiać.
– Martwiłem się o ciebie! –
odpowiedziałem.
– Chłopaki też się o mnie martwią, a
mimo to żaden nie wywlókł mnie z parkietu. –
Uniosła brew do góry i popatrzyła na mnie przenikliwie, oczekując innej
odpowiedzi. Dobrze wiedziała dlaczego to zrobiłem, ale kazała mi się do tego
głośno przyznać.
– Nie chciałem żebyś zrobiła jakieś
głupstwo – odpowiedziałem cicho, prawie szeptem, spuszczając oczy. Nie mogłem
na nią patrzeć, gdy tak mnie prześwietlała spojrzeniem.
– Wojtek! – upomniała się i domagała
abym dokończył.
– Przyjechałem, bo nie mogłem znieść
myśli, że pozwolisz komuś innemu… – Nie mogłem dokończyć, nie chciało mi to
przejść przez gardło. Mdliło mnie na samą myśl o tym. Pierdolony hipokryta!
– Na co pozwolę? – Nie odpuszczała.
– Jestem cholernie zazdrosny, gdy
pomyślę, że mogłabyś pójść z kimś innym do łóżka – prawie krzyknąłem, a ona
uśmiechnęła się pod nosem wyraźnie zadowolona.
– Chodźmy – złapała mnie za rękę i zaprowadziła
do zaparkowanego tuż obok auta. Byłem w szoku. Spodziewałem się, że mnie
wyśmieje, czy też zacznie krzyczeć, a tymczasem stała się potulna jak baranek.
W samochodzie wtuliła się w moje ramię i zamknęła oczy. Utrudniało mi to
prowadzenie, ale za cholerę nie chciałem jej tego mówić. Gdy dotarłem pod jej
blok, spała w najlepsze. Ostrożnie wziąłem ją na ręce i zaniosłem do
mieszkania. Położyłem ją ostrożnie na łóżku i patrzyłem jak oddycha głęboko. Miała
lekko rozchylone usta i nie mogłem nic poradzić na to, że potarłem je kciukiem
delikatnie. Kolejny już raz przeklinałem się w myślach za to co jej zrobiłem.
Żałowałem z całego serca, że ją straciłem i to przez własną głupotę. Nie
wiedziałem jak to wszystko naprawić i pogodzić. Niedaleko w łóżku leżała Ewa z
moim dzieckiem w brzuchu i byłem rozdarty wewnętrznie. Motałem się pomiędzy
miłością a poczuciem obowiązku. Wiedziałem, że wielokrotnie ją skrzywdziłem
swoim brakiem zaufania i oskarżeniami, nie wspominając o zdradzie. Popełniłem
tyle błędów. Chciałem dla niej jak najlepiej, ale nie byłem pewien czy potrafię
jej zapewnić szczęście. Ciągle tylko ją raniłem. Lepiej jej będzie beze mnie. Ona
zasługiwała na kogoś lepszego, choć ta myśl mnie przerażała. Nagle przekręciła
się na plecy i westchnęła.
– Wojtek – wyszeptała moje imię,
sprawiając, że serce zaczęło mi szybciej bić. Śniła o mnie! Nie wytrzymałem i pocałowałem
jej wydęte wargi. Niespodziewanie podniosła głowę, podążając za moimi ustami i
otworzyła oczy. Patrzyła na mnie tak niewinnie i słodko, że aż skręcałem się w
środku.
– Zrób to jeszcze raz – poprosiła, a
ja ledwo panowałem już nad oddechem.
Pocałowałem ją znów a ona w odwecie przyciągnęła
mnie do siebie bliżej. Położyłem się na niej, całując jej szyję i wsłuchując się
w jej urywany, szybki oddech. Włożyła ręce pod koszulkę i podrapała mnie
paznokciami po plecach. Boże, jak mi tego brakowało. Jej ciało i dotyk to
wszystko czego w tej chwili pragnąłem. Odsunąłem od siebie rozsądek, który mówił
mi, że jest pijana i nie powinienem tego robić. Tak bardzo za nią tęskniłem.
Tarzaliśmy się w pościeli, całując się. Przeniosłem jej ciało, tak że leżeliśmy
bokiem do siebie, dzięki czemu w końcu miałem dostęp do suwaka jej sukienki.
Jednym ruchem go rozpiąłem, obserwując jak jej puls przyspiesza, odznaczając
się żyłą na szyi. Pocałowałem ją w obojczyk i usłyszałem jak cicho jęczy.
Uwielbiała gdy ją tam całowałem, wiedziałem o tym i celowo przedłużałem tę
słodką torturę, kończąc swój ruch tuż za uchem. Mój zarost musiał ją drapać, bo
zauważyłem czerwoną smugę na jej ciele. Ten widok podniecił mnie jeszcze
bardziej. Tak jakbym zostawiał na niej ślad. Znak, że jest moja! Pozbyłem się w
końcu sukienki. Leżała przede mną tylko w bieliźnie i dyszała rozpalona. Zdjąłem
pośpiesznie koszulkę i rzuciłem nią w kąt. Przejechała palcami po mojej klatce
piersiowej a ja upajałem się tym dotykiem. Zjechała poniżej pępka i pociągnęła
mnie delikatnie za kępkę włosów prowadzących prosto do najwrażliwszego miejsca.
Jej małe dłonie szybko przemieściły się na plecy i na powrót przycisnęła mnie
do siebie. Była taka gorąca i roznamiętniona. Uwielbiałem patrzeć jak reaguje
na mój dotyk. Wmawiałem sobie rozpaczliwie, że tylko ja mogę ją doprowadzić do
takiego stanu. Desperacko jej pragnąłem! Całowałem, lizałem i podgryzałem lekko
jej biust wylewający się z koronkowego biustonosza. Wygięła ciało w łuk jęcząc
moje imię z rozkoszy. Czułem mrowienie w miejscach gdzie mnie dotykała i to
uczucie rozlewało się po całym ciele. Było mi tak cholernie dobrze! Wiedziałem
jak bardzo kocha, gdy przyciskam ją całym ciałem do materaca i spoglądam na nią
z góry. Nawet się nie trudziła, by to ukryć. Wiła się i jęczała pode mną
doprowadzając mnie do szaleństwa.
– Jesteś taka piękna – powiedziałem
patrząc jej głęboko w oczy, a ona podziękowała mi jękiem, zaciskając powieki.
Chciałbym móc kochać się z nią godzinami. To jak oboje na siebie
oddziaływaliśmy było niebiańskie. I tu nie chodziło tylko o jej ciało, chodziło
o coś więcej o całokształt, o to co było między nami i popychało nas ku sobie.
Tylko ona sprawiała, że traciłem oddech, tylko z nią było mi tak dobrze. Żadna
inna nie mogła się z nią równać. Kochałem ją! Kochałem ją całą!
Julia
O. Mój. Boże! To naprawdę się dzieje
– przemknęło mi przez głowę. Wiedziałam, że to wina alkoholu, który krążył w
moich żyłach i powodował brak rozsądku. Głowa tonęła mi w wódce, myśli były
niewyraźne, ale nie chciałam się tym przejmować. Skupiałam się tylko na nim! Na
tym co mi robił i jak bardzo go pragnęłam. Jego zazdrość i wściekła furia były
irracjonalne, a jednocześnie mile mnie połechtały. Skasowałam w mojej głowie
mały głosik trzeźwości, który kazał mi przestać. Nie chciałam go słuchać! Stwierdziłam,
że jutro będę się zastanawiać nad konsekwencjami. W tej chwili skumulowana
tęsknota, przelewała się przez tamy zdrowego rozsądku. Wojtek patrzył na mnie z
miłością w oczach i drżącymi ustami, których nie miałam dość. Przemierzał
delikatnie koniuszkami palców linię mojej szczęki, a ja jęczałam głośniej. On
wiedział jak bardzo jego dotyk na mnie działa i jak mocno sprawia, że jeszcze bardziej
go w tej chwili chciałam. On to wiedział wykonując powolne ruchy wzdłuż mojego
ciała, spalając mnie pożądaniem płynącym z wnętrza. Pogrążyłam się w
płomieniach. Budujące napięcie w moim podbrzuszu było już nie do wytrzymania,
więc usiadłam na nim okrakiem. Błądziłam palcami po jego klatce piersiowej,
powoli schodząc niżej. Obserwowałam, jak przymyka powieki i odchyla głowę. Złapał
mnie za uda i mocno je ścisnął. To było cholernie seksowne uczucie, kiedy
wiedziałam, że sprawiam mu przyjemność. Włożyłam rękę do kieszeni jego spodni i
wyciągnęłam z nich klucze. Szybko sięgnęłam do drugiej, gdzie trzymał telefon. Trzymając
go już w dłoni, niespodziewanie ekran ożył. Na wyświetlaczu pojawiło się
połączenie przychodzące i jej zdjęcie. Uśmiechała się na nim jakby sobie ze
mnie kpiła. O kurwa! Zamrugałam szybko zaskoczona i nagle moja pijana podświadomość
zderzyła się z trzeźwą rzeczywistością. Ja pierdole! Co mi strzeliło do głowy?!
Rzuciłam w niego telefonem i trzy sekundy później wbiegłam do łazienki,
zamykając się od środka. Rozpaczliwie próbowałam złapać oddech. Ból w klatce
piersiowej był nie do zniesienia. Włożyłam głowę między kolana i dyszałam
ciężko.
– Julia proszę cię otwórz!
Przepraszam! – Usłyszałam, jak mota się
pod drzwiami, próbując dostać się do środka.
– Odejdź. Zostaw mnie w spokoju –
wrzasnęłam roztrzęsiona.
– To ciebie pragnę. To z tobą chcę
być! Słyszysz! – nie odpuszczał.
Jakaś część mnie rozpaczliwie czekała
na takie słowa. Ta część chciała mu dać kolejną szansę i rzucić się w jego
ramiona. Czułam się jednak upokorzona i wiedziałam, że tego nie zrobię.
– Nie mogę! Nie chcę! Nie jestem w
stanie ci wybaczyć i o wszystkim zapomnieć. To zbyt bolesne. Mam dość tej
ciągłej gry w przyciąganie i odpychanie. Nie zniosę tego dłużej. Muszę od tego
odpocząć, bo to zabija mnie od środka. Nie potrafię ci już zaufać. Nie po tym
wszystkim. Ciągle tylko mnie ranisz. Ale tym razem to będzie już ostatni raz.
– Julia – usłyszałem jak jego głos
się łamie.
– Wracaj do niej! Zapomnij o mnie! –
powiedziałam i dziwiłam się sama sobie, że tak gładko przeszło mi to przez
gardło.
– A ty jesteś w stanie zapomnieć o
mnie? – zapytał.
– Będę
się starała ze wszystkich sił – odpowiedziałam.
***************************************
Kochani to zdecydowanie mój ulubiony rozdział. Powstał praktycznie na samym początku, te sceny pojawiły się w mojej głowie na długo przed tym jak napisałam resztę. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)