wtorek, 3 października 2017

Wattpad

Witajcie
Miało być tak pięknie i takie bogate były plany ale niestety rzeczywistość je zweryfikowała, więc.... 
Zamiast do księgarni chciałabym Was zaprosić na Wattpada, gdzie zdecydowałam się opublikować moje opowiadanie w zupełnie zmienionej formie, z fragmentami dotąd nie publikowanymi. Nie będzie to już fanfik tylko klasyczny romans  Jeśli macie ochotę powrócić do historii Julii to serdecznie zapraszam do lektury i komentowania.

https://www.wattpad.com/477453851-idol-wst%C4%99p




poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Informacja

Kochani, dzisiaj dostałam wiadomość na którą czekałam... chyba całe życie :-) Wszystko zmierza we właściwym kierunku. Nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów aby nie zapeszyć, ale obiecuję, że zrobię to gdy sprawa będzie już pewna i dograna. Z tej radości usiadłam i napisałam kilka stron kontynuacji... A na razie pozostawię Was jeszcze w niepewności, choć pewnie już się domyślacie o co może chodzić?

Pozdrawiam

piątek, 27 stycznia 2017

#THE END

Kochani....
Nadszedł ten piątek... w którym w końcu ta historia dochodzi do końca. Z uczuciem wielkiej ulgi i domieszką żalu mam dla Was ostatni rozdział. Dziękuję bardzo tym, którzy byli tutaj ze mną, czytali, komentowali  i przepraszam tych, których zawiodłam drugą serią...
Mimo, że to koniec wpadnijcie tutaj jeszcze w przyszłości, być może będę miała dla Was niespodziankę... (nie chodzi o kontynuacje :) Jeszcze nie mogę Wam zdradzić szczegółów, ale to dla mnie wielka sprawa, więc bądźcie czujni ;-)

*********************************************

Siedem miesięcy później

Zmęczona porodem, leżałam na szpitalnym łóżku i próbowałam zebrać myśli. Znieczulenie jednak jeszcze działało, bo bez przerwy czułam w głowie jakieś rozproszenie. Ostatnie miesiące były takie… zaskakujące. Wojtek, niemal codziennie wyznawał mi miłość, błagając o kolejną szansę. Tomek natomiast przepraszał mnie, że przez niego zdradziłam Wojtka. Doprowadzali mnie obydwoje do szału, przesadnie dbając o mój stan. Jeździli ze mną do lekarzy, na badania, spełniali wszystkie zachcianki. Zachowywali się przy tym zupełnie naturalnie, jakby to, że nie wiem, który jest ojcem było zupełnie normalne. Czułam się podle i paskudnie, w związku z tym, a oni widząc moje łzy, starali się wziąć winę na siebie. Doprawdy nie wiem jak dotarłam do końca ciąży i nie oszalałam! Wojtek był zdesperowany w tym aby mnie odzyskać. Tomek natomiast, czuł się winny i dawał mi to odczuć na każdym kroku. A ja sama nie wiedziałam, czego chcę i to było najgorsze w tym wszystkim. Gdy jednak zobaczyłam po raz pierwszy mojego syna już wiedziałam. Zrozumiałam, że odkładałam coś, co było od początku nieuniknione. Skoro los tak chciał, nie mogłam się już dłużej przed tym bronić.

Pielęgniarka weszła do sali niosąc moje płaczące dziecko, zawinięte w rożek.

– Pora na karmienie – powiedziała kładąc go tuż koło mnie. Pocałowałam jego maleńką główkę, uśmiechając się. Nie potrzebowałam żadnych badań aby upewnić się kto jest jego ojcem. Miał to wypisane na twarzy. Nie mogłam od niego oderwać wzroku. Malec przyssał się łapczywie do mojej piersi i spojrzał na mnie.

– Witaj panie Łozowski – powiedziałam. – Kocham cię nad życie.


Tomson

Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem to dziecko. Nie zasługiwałem na to aby było moje. Nie powinno być moje. Chyba w końcu to do mnie dotarło, w pełnym tego słowa znaczeniu. Najważniejsze było to, że w końcu jest szczęśliwa. Dostałem nauczkę i zamierzałam skorzystać z tej lekcji. Rozmyślania przerwał mi głos Wojtasa.

– Tomson, zaczekaj! – krzyknął. Kilka osób spojrzało na niego karcąco, w końcu byliśmy w szpitalu. Podbiegł do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.

– Gratuluję, stary – powiedziałem.

– Dzięki! Chciałem ci tylko powiedzieć jedno. Wiem, że chciałeś dla niej dobrze i tylko dlatego nie stłukłem ci mordy, bo w jakimś stopniu zawsze jej pomagasz, pomagasz nam. Ale pamiętaj jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz, to zrobię to – powiedział grożąc mi palcem. Wiedziałem, że po części żartuje, a po części mówi prawdę. Ale nie zamierzałem już nigdy sprawdzać, która z tych części dominuje.

Pożegnaliśmy się uściskiem, klepiąc się po plecach. Idąc korytarzem w stronę wyjścia, z każdym krokiem czułem się lepiej. Jakby spadło ze mnie brzemię tej zdrady. Pogrążony w myślach parłem do przodu i nawet nie zauważyłem jak zderzyłem się z kimś w drzwiach. Czyjeś miękkie i niesamowicie pachnące ciało odbiło się od mojego i runęło do tyłu.

– Jak łazisz palancie – usłyszałem warknięcie pełne dezaprobaty. Jakaś dziewczyna siedziała na podłodze tuż przede mną. Spod długiej grzywki spoglądały na mnie niesamowicie, zielone oczy, pełne wściekłości. Czerwone usta zaciskały się w linijkę. Na jej policzkach malował się rumieniec. Długie brązowe włosy okalały jej twarz. Na chwilę zaniemówiłem z wrażenia. W końcu jednak wyciągnąłem do niej dłoń, aby pomóc jej wstać.


– Różnie mnie już kobiety nazywały, ale palantem nie jestem – powiedziałem i uśmiechnąłem się, puszczając do niej oczko.

*******************************************



PS. Często prosiliście w komentarzach o to abym znalazła kogoś dla Tomka. Dużo o tym myślałam i proszę oto i ona... Mogę jedynie zdradzić, że nazywa się Paulina... moja wyobraźnia już wie jak się potoczą ich losy... Za 100 komentarzy sprzedam Wam ich historię :-P :-D :))) ;-)))) A tak na poważnie to mam nadzieję, że choć trochę czujecie się zaspokojeni tym końcem...

Pozdrawiam wszystkich :-*

piątek, 20 stycznia 2017

II#17

Wozzo

Zawiozłem Majkę do mamy na kilka dni. Musiałem przemyśleć wszystko na spokojnie. Cała sytuacja z Ewą wstrząsnęła mną do głębi. Czułem się okropnie. Siedziałem od godziny na kanapie i wpatrywałem się tempo w punkt za oknem, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Na progu stał Tomson.

– Musimy pogadać – powiedział rzeczowo. Z jego miny wnioskowałem, że to raczej nie będzie przyjemna rozmowa. Wiedziałem o czym, a raczej o kim chce rozmawiać.

– Właź – powiedziałem i wpuściłem go do środka, zamykając za nim drzwi.

– Blondyna jest? – spytał rozglądając się dyskretnie.

– Nie ma i już nie wróci – powiedziałem zaciskając zęby ze złości.

– Coś się stało? – spytał zaniepokojony.

– Owszem! Spierdoliłem sobie życie! Na własne, kurwa życzenie! – prychnąłem.

– Znaczy między wami koniec? Mówiłeś o tym Julii? – dopytywał.

– Co mam jej powiedzieć? Kochanie, ta podła szmata mną zmanipulowała. Już nie jest w ciąży. Problem rozwiązał się sam. Przyjmiesz mnie z powrotem? – powiedziałem podniesionym głosem.

– Julia jest w ciąży! – wypalił nagle zupełnie bez uprzedzenia.

– Co? – spytałem w pierwszym odruchu. Nie mogłem uwierzyć w zasłyszane słowa. Nie chciałem wierzyć! Moja Julia w ciąży? Mój najlepszy przyjaciel zrobił mojej żonie dziecko?! Kurwa! Zagotowało się we mnie w sekundę! Miałem ochotę złapać go za koszulę i rzucić nim o ścianę. Zacisnąłem ręce w pięści. W myślach policzyłem do pięciu aby się trochę uspokoić. Wiedziałem, że nie powinienem reagować tak impulsywnie, w końcu domyślałem się, że coś ich łączy, co nie znaczyło oczywiście, że było mi łatwo się z tym pogodzić. Oszaleć można! Czułem jak serce mi się ściska z żalu.

– To gratuluję! – powiedziałem na głos, choć w myślach miałem zupełnie inne słowa.

– Powiedz, dlaczego nawet nie spróbowałeś o nią zawalczyć? – spytał nagle zbijając mnie kolejny raz z tropu.

– Dlaczego? Bo nawaliłem na całej linii! Nie zasługuję na nią. Ona przeze mnie tylko cierpi. Lepiej jej będzie beze mnie. Ciągle tylko ją ranię. Choć to dla mnie trudne to uważam, że powinna być z tobą. Jesteś jedynym facetem, któremu ufam i wiem, że się nią zajmiesz odpowiednio, mimo że mam ochotę urwać ci łeb.

– Czy ty choć raz w tej całej zagmatwanej sprawie pomyślałeś o tym czego ona by chciała? – spytał.

– O co ci chodzi? – burknąłem. Nienawidziłem jak bawił się w psychologa i robił jakieś dziwne podchody.

– Nie pomyślałeś o niej ani raz! Miałeś w głowie tylko to jak bardzo spierdoliłeś! Myślałeś tylko i wyłącznie o sobie, egoisto. Nie pomyślałeś, że mimo wszystko ona w głębi duszy nadal się cię kocha i chce abyś spróbował? A ty nie spróbowałeś. Zostawiłeś ją samą, w poczuciu, że już jej nie kochasz.

– Ale… ona nie chciała – powiedziałem zszokowany, broniąc się. Czy on rzeczywiście ma rację?

– A co myślałeś, że cię od razu przygarnie z otwartymi ramionami? Nawaliłeś i powinieneś się bardziej postarać. Ale nie, ty wolałeś myśleć, że jesteś beznadziejnym mężem i użalać się nad swoimi winami, niż coś z tym zrobić.

– Po co mi to mówisz teraz?! – wrzasnąłem, bo nie mogłem już tego słuchać. Ciśnienie mi skoczyło do góry.

– Mówię ci to, bo ona nadal cię kocha! – odpowiedział spokojnie, patrząc mi prosto w oczy.

– To wszystko jest bez sensu. Skoro mnie kocha, dlaczego przespała się z tobą? – spytałem z wyrzutem, bo nie mogłem się powstrzymać.

– A dlaczego ty przespałeś się z Ewką? – spytał i nie czekając na moją odpowiedz ciągnął dalej: – To co jest między nami nigdy nie dorówna temu co was łączy. Wykorzystałem moment, chwilę jej słabości. Potrzebowała oparcia a ja byłem na miejscu i stało się. To z tego powodu uciekła tamtej nocy. To się nigdy nie powinno zdarzyć. Przykro mi, że zawiodłem cię jako przyjaciel.

Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Jedna myśl goniła drugą i nie potrafiłem się skoncentrować. Cały aż się trzęsłem ze złości. Najchętniej stłukłbym go, ale pomimo chwilowej ulgi wiedziałem, że nic mi to nie da. Nie cofnę cholernego czasu! Co się stało to się nie odstanie. A ten osioł jak zwykle miał rację. Znów wszystko spierdoliłem! Nie mogłem na niego dłużej patrzeć.

– Idź już! Zostaw mnie w spokoju! – powiedziałem chowając twarz w rękach.

– Jest jeszcze jedna sprawa – powiedział podnosząc się z kanapy. – Ona nie wie kto jest ojcem!

– Co proszę? – Mój mózg nie potrafił już chyba przetwarzać wiadomości. Sądziłem, że się przesłyszałem.

– Na liście jest dwóch kandydatów. Ty i ja! – powiedział dobitnie i nie czekając na moją odpowiedź wyszedł.

Nie wiem jak długo stałem z otwartą buzią i patrzyłem na drzwi. Byłem w takim szoku, że chwilę trwało zanim chwyciłem kluczyki i wybiegłem z domu.

Ewa

Stanęłam pod jej drzwiami i ręka mi zadrżała. To zupełnie do mnie nie podobne. Czułam tak wielkie pokłady emocji, że nie potrafiłam sobie z nimi poradzić. To wszystko mnie wyczerpało. W końcu się odważyłam i zapukałam. Musiałam choć spróbować wszystko naprawić! Otworzyła mi drzwi po chwili. Na mój widok, zdziwiona rozwarła szeroko oczy.

– Czego chcesz? – warknęła. Wydawało mi się, że ma zaczerwienione oczy. Najwyraźniej płakała. Ten widok jeszcze mocniej mną wstrząsnął. To ja namieszałam w jej życiu. Płakała przeze mnie. Przez chwilę wydawało mi się, że nie dam rady. Chciałam uciec od jej spojrzenia pełnego dezaprobaty.

– Możemy porozmawiać? – spytałam. Widziałam, że się wacha więc szybko dodałam: – Proszę, to naprawdę ważne, nie zajmę ci dużo czasu.

Niechętnie wpuściła mnie do środka. Usiadłyśmy w salonie. Splotła ramiona i wpatrywała się we mnie, czekając.

– Chciałam cię przeprosić – zaczęłam łamanym głosem.

– Przeprosić? – spytała kpiąco. – Za co ty chcesz mnie przeprosić? Za to, że spotkałaś faceta i zakochałaś się w nim? Owszem, nie będę zaprzeczać, że nie czuję do ciebie żalu, ale to wszystko jego wina.

– Niezupełnie – zaprzeczyłam. – Gdy go poznałam, nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, w zasadzie poznaliśmy się lepiej dzięki Mai. Gdyby nie ona nic by się nie wydarzyło. Twoja córka jest naprawdę uroczym dzieckiem i pokochałam ją z całego serca niemal od razu. On to zauważył. Dzięki temu zaczął patrzeć na mnie inaczej, ale był bardzo ostrożny. A wtedy ja… Widzisz musisz o mnie wiedzieć jedną rzecz. Wychowywałam się razem z siostrą bliźniaczką w domu dziecka. Rodzice porzucili nas, gdy miałyśmy dwa lata. Nawet ich nie pamiętam. Jedyne co pamiętam z dzieciństwa to wieczne spory i kłótnie z innymi dziećmi. Jesteśmy z siostrą identyczne i wiecznie się z nas śmiano z tego powodu. Nawet nie wiem kiedy to się zaczęło, ale pewnego dnia napuściłam jedną koleżankę na drugą. Z jakąś chorą fascynacją obserwowałam jak się kłócą, obwiniając się nawzajem. Zrobiłam to, bo bardzo chciałam się z kimś zaprzyjaźnić, a wszystkie dziewczynki miały już swoje „pary”. Mój plan zakładał, że gdy się pokłócą ja będę się mogła z którąś zaprzyjaźnić. I rzeczywiście tak się stało. Wtedy dotarło do mnie, że ludźmi można w łatwy sposób manipulować. Od tamtego czasu stale to robiłam. Cały czas motałam, kłamałam i zmuszałam nieświadomych ludzi do pewnych reakcji, które przynosiły mój zamierzony efekt. Tak samo postąpiłam w przypadku Wojtka. Okłamywałam go i poddawałam różnym próbom, tak aby się do mnie zbliżył. Robiłam to choć byłam świadoma tego, że on nadal cię kocha. Postawiałam sobie za punkt honoru to, że będziemy razem. Jego opór i niezdecydowanie tylko mnie nakręcały do dalszego działania. Tak wiem, że brzmi to niedorzecznie, i pewnie myślisz sobie właśnie, że powinnam się leczyć. Tak jest w istocie! Wtedy jeszcze tego nie rozumiałam. Widziałam tylko czubek własnego nosa i tylko moje uczucia się dla mnie liczyły.

– Dlaczego mi to mówisz?! – spytała przerażona. – Dlaczego nagle zrozumiałaś, że źle postąpiłaś?! – Widziałam w jej oczach autentyczne przerażenie. Musiała być zszokowana tym co właśnie usłyszała. Nie dziwiłam się jej.

– Mówię ci to, bo zrozumiałam co to znaczy kogoś stracić – powiedziałam łapiąc się wymownie za brzuch. Pod powiekami poczułam łzy. – Gdy się kogoś kocha i się go traci, to najgorsza rzecz jaka może człowieka spotkać. Teraz już to wiem. I wiem jak ty musisz się nadal czuć z powodu tego, że go straciłaś. Musisz wiedzieć, że pewnie nigdy między nami nie doszłoby do niczego gdybym o to nie zadbała. Cały czas o tobie myślał, więc postanowiłam go złamać. Napisałam artykuł do gazety, podając się za faceta z którym się przespałaś. To była rzewna historyjka o tym, że złamałaś mu serce. Dołączyłam do tego artykułu twoje zdjęcie, które znalazłam u Wojtka na komputerze. Przerobiłam je i wysłałam to do wszystkich możliwych brukowców i portali plotkarskich. Wszystko wyglądało wiarygodnie, bo ubarwiłam historię pewnym szczegółem, który jak mniemam mogą znać tylko osoby, które oglądały cię nago. Mówię o twoim znamieniu. Dowiedziałam się o nim przypadkiem, od Mai. To ona mi powiedziała, że jej mamusia ma identyczne znamię.

– O mój Boże – wyrwało jej się z ust. W kącikach oczu pojawiły jej się łzy.

– Gdy przeczytał ten artykuł, przyszedł do mnie, żądny zemsty. Musisz wiedzieć, że zrobiliśmy to tylko raz. Jeden jedyny raz. Później zachowywał się w stosunku do mnie zupełnie obojętnie. Ten artykuł złamał mu serce. Tego zupełnie nie przewidziałam. Sądziłam, że się do mnie zbliży a uzyskałam zupełnie odwrotny efekt. Okazało się jednak, że jestem w ciąży. Więc wzięłam go na łzy i poczucie obowiązku.

Julia poderwała się nagle z fotela i wybiegła do drugiego pokoju z płaczem. Sądziłam, że poczuję ulgę gdy wszystko jej opowiem, gdy do wszystkiego się przyznam. Ulga jednak nie przyszła. Moje grzechy były zbyt ciężkie, najwyraźniej nie zasługiwałam na odkupienie. Wyszłam z jej mieszkania z uporczywym poczuciem winy. Jej ciężar mnie przygniatał i wiedziałam, że się go już nie pozbędę. To miała być moja kara. Musiałam żyć ze świadomością, że zniszczyłam jej miłość. Jej, i wszystkich innych którzy kiedyś przewinęli się przez moje życie. Dopiero gdy straciłam to dziecko poczułam jak wielką krzywdę wyrządzam ludziom. Zrozumiałam to jednak za późno. Przez całe życie czułam się poszkodowana przez los. Ja, biedna sierota próbowałam odegrać się na ludziach, którzy nijak nie zawinili. Uważałam, że mam do tego prawo. Wszystko zawsze uchodziło mi płazem. Dopiero gdy znalazłam się po drugiej stronie barykady, tej przegranej poczułam, że nie mogę tak dłużej postępować.

Winda w końcu zatrzymała się na piętrze. Ktoś od środka otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. Ku mojemu zdziwieniu, gdy podniosłam głowę napotkałam wściekłe spojrzenie Wojtka. Odruchowo cofnęłam się do tyłu. Przerażał mnie!

– Co ty tutaj robisz do cholery!? – wydarł się. Skuliłam się w sobie i zrobiłam kolejny krok do tyłu, przywierając plecami do ściany. – Co jej naopowiadałaś? Nie masz jeszcze dość? – krzyczał. Stanął tuż przede mną i złapał mnie za ramię, boleśnie wbijając mi palce w skórę.

Julia

Usłyszałam podniesiony głos z korytarza. Dobrze znałam ten ton. Zaniepokojona, otworzyłam drzwi. Wojtek szarpał Ewę, wściekły.

– Zostaw ją – powiedziałam.

Gdy tylko mnie usłyszał, puścił ją i odwrócił się w moim kierunku. Wzrok miał zmartwiony. Przerażona Ewa czmychnęła do windy. Miałam serdecznie dość. Zbyt dużo wrażeń i informacji jak na jeden dzień. To, że się tutaj, dzisiaj zjawił oznaczało, że Tomek się jednak wygadał. Byłam zła! Zła na Wojtka, zła na Tomka i na cały cholerny świat, który się na mnie uwziął.

– Julia – jęknął Wojtek i podszedł do mnie z wyciągniętymi rękami.

Wycofałam się w głąb mieszkania, zostawiłam jednak otwarte drzwi pozwalając mu wejść do środka. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Nie miałam siły płakać. Z resztą nie miałam już chyba czym. W głowie nadal dźwięczały mi słowa Ewy mówiące, że spali ze sobą tylko raz, po tym jak przebiegle przekonała Wojtka, że go zdradziłam. Czy to go usprawiedliwiało? A czy coś usprawiedliwiało moją zdradę?

– Spałeś z nią tylko raz? – spytałam, bo musiałam potwierdzić jej wersję.

– Tak! Byłem zagubiony po twoim zniknięciu. Nie doszło by do tego gdyby nie pewien cholerny artykuł. Uwierzyłem tym słowom! Uwierzyłem, że mnie zostawiłaś i zdradziłaś. A to ona wszystko spreparowała!

– Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? – spytałam z wyrzutem, choć doskonale znałam odpowiedz. Nie chciałam go słuchać, taka była prawda. Klęknął tuż przede mną i złapał moje ręce i odsunął je od twarzy. Spojrzał mi głęboko w oczy.

– Julia, jestem słaby, nie wart twojej miłości. Tak bardzo źle zrobiłem, żałuję tego z całego serca. Gdy wróciłaś zachowywałem się jak palant! Sądziłem, że lepiej ci będzie beze mnie, dlatego odpuściłem. Byłem zazdrosny i głupi. Nie znaczy to, że przestałem cię kochać. Nigdy nie przestanę, choć czasem okazuję to w niewłaściwy sposób. Przysparzam ci tylko łez, a nie mogę na nie patrzeć. Tak bardzo cię przepraszam.


Patrzyłam w jego niebieskie oczy, a w moim sercu rosła miłość. Wszechogarniająca miłość, która często boli, zawodzi, podcina nogi, ale również daje radość, szczęście i nadzieję. Tacy właśnie jesteśmy. Ranimy się świadomie, odpychamy i przyciągamy jednocześnie. Nie ufamy sobie a jednocześnie kochamy się. Zdradzamy się by później żałować. Ciągłe wzloty i upadki. Karuzela naszych uczuć nigdy nie przestała się kręcić. Bałam się kolejny raz wzbić się wysoko, bo już nie miałam siły na kolejny upadek…

**************************************************

Nie to jeszcze nie jest ostatni rozdział... ale już prawie...

piątek, 13 stycznia 2017

II#16

Moi Drodzy Czytelnicy... podjęłam decyzję, iż czas kończyć tę historię. Waszych komentarzy jest coraz mniej, co jest dla mnie równoznaczne z tym, iż druga seria nie przypadła Wam do gustu aż tak bardzo. I wcale się nie dziwię, bo jak sama pisałam na początku nie jestem z niej zadowolona w pełni. Jeszcze żadna druga część nigdy nie przebiła pierwszej... 
Dlatego napiszę jeszcze tylko tyle ile jest koniecznie aby to zakończyć. Nie chcę zostawić Was tak zupełnie bez wyjaśnień.... 
****************************************************

Cztery tygodnie później

Wozzo

Siedziałem w kuchni i popijając kawę patrzyłem na siedzącą w salonie Ewę. Nie wiedziała, że się jej przyglądam. Oglądała telewizję. Co dzień budziłem się ze świadomością, że to nie ona powinna koło mnie leżeć. Jej towarzystwo drażniło mnie co dzień to mocniej. Starałem się unikać jej jak tylko się dało, ale przecież nie mogłem wiecznie uciekać z własnego domu. To było chore. Gdy powiedziała mi o ciąży z początku nie uwierzyłem. W końcu znaliśmy się tak krótko. Jednak ona zaprowadziła mnie do lekarza, który potwierdził terminy. Wszystko się zgadzało, i przekonywała mnie, że nie spała już od tygodni ze swoim byłym. W dodatku mieszkała w kawalerce ze swoją siostrą. W tym ciasnym mieszkaniu ledwo mieściła się jedna osoba a co dopiero dwie plus dziecko. Płakała i powiedziała, że potrzebuje mojej pomocy. Jakie miałem wyjście? Zachować się jak ostatni palant? Czy wziąć ją do siebie? Żałowałem, że w ogóle ją poznałem. Szlag mnie trafiał… gdybym tylko zaczekał parę tygodni… Wszystko zmienił ten cholerny artykuł w gazecie. Względem własnej żony zachowywałem się jak idiota a czułem jakąś chorą lojalność do Ewy. Dlaczego musiałem zachowywać się w taki pokręcony sposób? Przecież wcale nie chciałem z nią być. Owszem nosiła moje dziecko, tego się nie mogłem wyprzeć, ale wiedziałem z drugiej strony, że nie stworzymy mu normalnego domu. Bo to co było między nami nie można było nazwać nawet związkiem. Biłem się z myślami ale wiedziałem, że nie potrafię dłużej tkwić w takiej relacji. Ewa nie mogła ze mną dłużej mieszkać. Wstałem i podszedłem do kanapy, na której siedziała. Popatrzyła na mnie zdziwiona.

– Coś się stało? – spytała.

– Musimy porozmawiać! – powiedziałem.

W tej chwili ktoś zadzwonił do drzwi. Poszedłem otworzyć. Na progu stała Marta, siostra Ewy. Nadal nie przywykłem do tego, że wyglądają identycznie. W jej towarzystwie zawsze czułem dyskomfort, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie.

– Gdzie ona jest? – spytała, i nie czekając na moją odpowiedz, weszła do mieszkania, potrącając mnie barkiem. Z wyrazu jej twarzy wyczytałem, że jest wściekła.

– Jak mogłaś mi to zrobić?! – krzyknęła, gdy tylko weszła do salonu i zobaczyła Ewę. Zaintrygowany podszedłem bliżej.

– O co ci chodzi? – spytała Ewa, wstając z kanapy.

– Spotkałam dzisiaj Bartka. Opowiedział mi co mu o mnie nagadałaś! Dlaczego to zrobiłaś? – Marta wydawała się być na granicy płaczu, cała aż się trzęsła ze złości.

– Bo nie był ciebie wart! – odpowiedziała Ewa. Jej twarz przybrała jakiś dziwny, chłodny wyraz.

– A niby dlaczego? Bo był miły? Uroczy? Zabawny? Bo mu się podobałam? Po prostu nie mogę uwierzyć, jak mogłaś to zrobić! To był jedyny facet na którym mi zależało, a ty to zniszczyłaś! Tygodniami wypłakiwałam sobie oczy! Patrzyłaś na to i nic! Wiedziałam, że jesteś podłą suką, ale żeby zrobić coś takiego mnie?

– Marta naprawdę chciałam dobrze, zrozum, on nie traktował cię poważnie! – Ewa zrobiła dwa kroki w stronę siostry. Mówiła spokojnie, opanowanym głosem.

– Gówno prawda! Po prostu nie mogłaś znieść, że mi się układa a tobie nie. Byłaś zwyczajnie zazdrosna. Powiedział mi, że się do niego przystawiałaś!

– To nie prawda! – broniła się Ewa. Nie mogłem przestać je obserwować, choć zdawałem sobie sprawę, że to prywatna rozmowa. – Komu wierzysz? Jemu czy mnie?

– Jesteś kłamczuchą. Nie potrafisz mówić prawdy. Obydwie dobrze o tym wiemy. Odegrałaś przed nim scenkę z pocieszającą przyjaciółką! Wszystko mi powiedział ty podstępna szmato!

– Licz się ze słowami! – warknęła Ewa. Po raz pierwszy po jej twarzy przebiegł cień złości.

– Bo co mi zrobisz? – spytała buńczucznie Marta. – Znam wszystkie twoje brudne sekrety! I zapłacisz mi za to co zrobiłaś! – powiedziała i odwróciła się na pięcie. Napotykając moje spojrzenie, uśmiechnęła się złowieszczo i zrobiła kilka kroków w moim kierunku. Kątem oka dostrzegłem, że Ewa z przerażeniem w oczach łapie się za brzuch.

– Na twoim miejscu wypierdoliłabym ją z domu. Ona tobą manipuluje! Robi to on początku – powiedziała patrząc mi prosto w oczy.

– Co? – spytałem niezbyt inteligentnie. Nic już nie rozumiałem, dlaczego ich nieporozumienie przeniosło się nagle na mnie.

– Moja siostra to chora psychopatka i nałogowa kłamczucha. Steruje ludźmi, tak aby osiągnąć założony efekt. Dałeś się jej omamić. Myślisz, że wpadłeś na mnie wtedy w klubie przypadkowo? Nie mój drogi. Ona to zaplanowała! Chciała zmusić cię do poczucia winy i wyznania swoich prawdziwych uczuć. Jeśli jej na czymś zależy to nie przebiera w środkach! Ten artykuł w gazecie z twoją żoną to również jej sprawka! – powiedziała ostro.

Czułem jak lodowate zimno spływa mi po kręgosłupie. Zacisnąłem ręce w pięści, gotów w coś uderzyć byle tylko rozładować napięcie. Podszedłem do Ewy, który kuliła się na podłodze, trzymając się za brzuch.

– To prawda?!! – wrzasnąłem.

– Muszę do szpitala! Dziecko! Coś złego się dzieje – wyszeptała przez łzy.

Byłem jednak w ślepej furii i nie obchodził mnie jej stan. Złapałem ją za przedramiona i uniosłem do góry, patrząc jej prosto w oczy krzyknąłem ponownie, potrząsając nią.

– Czy to prawda?!!

Przestraszyła się, widziałem to w jej spojrzeniu. Pokiwała lekko głową i rozpłakała się na dobre. Nie wiem jakim cudem się opamiętałem. Puściłem ją, choć miałem ochotę urwać jej głowę. Nienawidziłem jej w tej chwili tak mocno! Nie mogłem uwierzyć, że dałem się tak omotać! Odwróciłem się w kierunku Marty, lecz już jej nie było, wyszła.

– Proszę zawieź mnie do szpitala! – błagała Ewa.

Nie miałem ochoty spędzać z nią ani sekundy dłużej, jednak nie chciałem mieć tego dziecka na sumieniu. Spełniłem więc jej prośbę. Zawiozłem ją na izbę przyjęć i zostawiłem tam. Nadal wściekły i nabuzowany miałem ochotę krzyczeć i wyżyć się na czymś. Wróciłem do mieszkania i spakowałem wszystkie jej rzeczy. Wszystkie co do jednej, tak aby nic mi o niej nie przypominało. W życiu jeszcze nie spotkałem tak podłej i dwulicowej osoby. Robiła to cały czas! Teraz już byłem pewny, że podrzuciła to zdjęcie z USG, tak aby Julia go zobaczyła. Gdy ją o to spytałem, wyparła się. Twierdziła, że leżało tam cały czas. Ależ byłem głupi i naiwny!

Wróciłem do szpitala dwie godziny później. Pielęgniarka dyżurująca, na wstępie poinformowała mnie, że Ewa jest w kiepskim stanie psychicznym, bo poroniła. Nie potrafiłem jej jednak współczuć. Sam również nie czułem żalu. Tak było lepiej! Gdy wszedłem do wskazanej sali potrafiłem myśleć tylko o Julii, która ostatnim razem leżała na tym samym oddziale. Ewa płakała. Na mój widok podniosła się i wyciągnęła rękę w moim kierunku.

– Przepraszam – szepnęła.

Położyłem torbę z jej rzeczami koło łóżka i powiedziałem:

– Nie chcę cię nigdy więcej widzieć!

Tomson

Odłożyłem telefon do kieszeni, skończywszy rozmawiać z Julią. Nie odzywała się do mnie od tamtej nocy. Wiedziałem, że prędzej czy później zadzwoni, chciałem dać jej czas. Dni ciągnęły mi się w nieskończoność czekając na ten telefon. Cały czas gryzło mnie sumienie, bo wiedziałem, że nie powinienem robić tego co zrobiłem. To było niewybaczalne, wykorzystać ją w ten sposób. Poza tym nadal była żoną Wojtka! Co mi strzeliło do głowy? Wszystko zepsułem. Przez telefon poprosiła abym przyjechał do niej jak najszybciej. Nie chciała powiedzieć o co chodzi. Głos miała jakiś dziwny i zaniepokoiłem się. Szybko wsiadłem w samochód i pojechałem pod wskazany adres.

Otworzyła mi drzwi i od razu zauważyłem jej czerwone oczy. Zdawało mi się, że jej cera jest jeszcze bledsza niż poprzednio. Ręce się jej trzęsły i wodziła wzrokiem wszędzie byle tylko na mnie nie spojrzeć.

– Hej, co się stało? – spytałem łapiąc ją za brodę i nakierowując spojrzeniem w moje oczy.

Rozpłakała się na dobre. Tuliłem ją do ramion, głaszcząc po plecach uspokajająco.

– Tomuś ja nie wiedziałam, że to możliwe. Sądziłam, że to bezpieczne. Gdy byłam u Jacka, straciłam okres – łkała mi w koszulkę. Cała się trzęsła. Złapałem jej twarz w obie dłonie i spojrzałem głęboko w oczy.

– Julia o czym ty mówisz? – spytałem.

– Jestem w ciąży! – oświadczyła.

– Jesteś w ciąży? – spytałem powtarzając jej słowa, jakby to mogło sprawić, że dotrze do mnie znaczenie tego co powiedziała. Przez chwilę zaniemówiłem. – Czy to znaczy, że… będę tatą? – spytałem. Zrobiło mi się gorąco z wrażenia. Spodziewałem się wszystkiego po tym spotkaniu, ale nie tego! W ustach mi zaschło i czułem, że serce zwiększyło tempo. Galopującą radość przystopowało jednak jej spojrzenie, pełne poczucia winy.

– Ty… albo Wojtek – wyszeptała i wyrwała się w moich ramion.

Podeszła do okna i opierając czoło o szybę powiedziała:

– Lekarz nie potrafił określić dokładnie w którym dniu doszło do zapłodnienia.

Stałem chwilę oszołomiony i nie potrafiłem się ruszyć. Wydawało mi się, że czas się zatrzymał a ja stoję w tym samym miejscu już zdecydowanie za długo. W końcu podszedłem do niej i delikatnie objąłem ją od tyłu rękami w pasie, tak aby dotknąć jej brzucha. Nie mogłem uwierzyć. Być może tam właśnie rosło moje dziecko. Odwróciła się powoli i zarzuciła mi ręce na ramiona. Taka malutka, krucha. Usta jej drżały, ale wzrok skupiła na mnie.

– Tomek, wiem, że nie mam prawa cię o to prosić, ale chcę abyś to ty został ojcem. Bez względu na wszystko. Bez względu na to czyje to jest dziecko – powiedziała stanowczo, choć głos jej na końcu zadrżał.

– Nie zostawię cię, nie obawiaj się – powiedziałam przytulając ją do siebie.


Czułem się rozdarty. Rozumiałem z jakich przyczyn poprosiła mnie o to, ale nie mogłem tego tak zostawić. Jeśli to dziecko okaże się moje, wiedziałem, że będę najszczęśliwszym facetem na ziemi. Jednak jeśli jest Wojtka nie będę potrafił go okłamywać, a Julia najwyraźniej tego chciała. Nie potrafiłbym zagłuszyć wyrzutów sumienia. Już i tak wystarczająco czułem się winny z powodu tego, że kochałem żonę przyjaciela. 


********************
Kochani muszę sprostować, bo powstało małe zamieszanie. Ten rozdział nie jest ostatni... chodziło mi o to, że zbliżamy się do końca dużymi krokami.


piątek, 6 stycznia 2017

II#15

Pięć dni później wrócił Wojtek. Wiem, że jego mama prosiła go aby przedłużył swój pobyt dopóki nie będę gotowa. Byłam jej wdzięczna. Aczkolwiek nie czułam się gotowa na jego powrót w żadnym razie. Owszem z pozoru wszystko układało się pomyślnie, ale w środku mojej głowy panował chaos nie do opisania i poskładanie go w tak krótkim czasie nie było możliwe.

Nasze spotkanie trwało krótko. Wojtek czuł ogromne poczucie winy i nie potrafił tego ukryć. Wiedziałam po nim jak bardzo żałuje, jak mi się przygląda, ale nie zrobił żadnego ruchu w moją stronę. Nie próbował przepraszać, ani nic z tym rzeczy. Z jednej strony byłam mu za to wdzięczna, bo wiedziałam, że tylko by mnie rozzłościł, a z drugiej czułam ogromną pustkę w sercu i żal, że nie próbował. Ustaliliśmy podział opieki na Mają. Nie miałam samochodu więc ciężko byłoby mi ją wozić do przedszkola w związku z czym noce miała spędzać u niego, a popołudnia u mnie. Weekendy mieliśmy dzielić w zależności od tego czy zespół miał jakiś koncert. To nie było łatwe. Z wszystkiego co nas kiedyś łączyło zostało tylko to dziecko, którym teraz musieliśmy się dzielić. Tak właśnie wyglądała miłość połamana na kawałki.

Zasypiając w nowym, pustym jeszcze mieszkaniu nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Chodź wiedziałam, że rozpamiętywanie nic nie da, będzie tylko rozdzierało ranę nie potrafiłam zmienić toku myśli. Jednego byłam pewna miłość do Wojtka przekraczała granice mojego rozumowania. Odcinałam od niej łodygi, ale korzeń tkwił głęboko w moim sercu. Pozostało mi mieć nadzieję, że niepielęgnowany w końcu zwiędnie. Bolało, ale ból był jednostajny, powoli przyzwyczajałam się do niego i wiedziałam, że jakoś muszę nauczyć się z nim żyć. On już nigdy nie sprawi, że zaboli mocniej!

Długo się zastanawiałam czy powinnam zadzwonić do Tomka. Kilkakrotnie wykręcałam jego numer by zaraz go skasować. Nie byłam pewna co tak naprawdę chcę mu powiedzieć. Nie chciałam kolejny raz potraktować go jak plaster na całe zło, by potem go oderwać i wyrzucić, choć nie odzywając się do niego właśnie tak mógł to odbierać. Nie byłam pewna swoich uczuć. Postanowiłam dać sobie więcej czasu.

Kilka dni później wracałam z pracy gdy usłyszałam znajomy głos.

– Julia?! – krzyknął. Odwróciłam się w jego kierunku.

– Torres! – odkrzyknęłam radośnie. Przedzierał się przez tłum i po chwili złapał mnie w pasie, witając się.

– Nie wierzę, że cię widzę. Tak miło cię zobaczyć.

– Ciebie również. – Uśmiechnęłam się uwalniając się z jego uścisku.

– Jak się trzymasz? Wozzo nabiera wody w usta gdy któryś o ciebie pyta. Nie wspominając o Tomsonie – paplał wesoło jakby chodziło o jakąś najzwyczajniejszą głupotę. – Mogłaś chociaż zadzwonić.

– Przepraszam. Miałam dużo na głowie – usprawiedliwiłam się.

– Musimy się wszyscy koniecznie spotkać i pogadać. Jak za starych, dobrych czasów.

– Nie wiem czy to dobry pomysł. – Zaprotestowałam przewracając oczami. Już ja dobrze wiedziałam jak takie spotkania się kończą!

–  To jest bardzo dobry pomysł!

– Sama nie wiem – wahałam się.

– Bez gadania! Zwołuję jutro wszystkich i widzimy się w Domu. Powiedzmy o dziewiętnastej? Odmowy nie przyjmuję. Muszę już lecieć. – Pocałował mnie w policzek i pognał gdzieś dalej.

O umówionej porze stawiłam się w Domu. Po początkowym wahaniu nie został nawet ślad. Szykując się do wyjścia ogarnął mnie radosny nastrój. Potrzebowałam się odstresować, trochę pośmiać a w towarzystwie chłopaków miałam to zagwarantowane. Gdy tylko weszłam wszyscy zaczęli mnie ściskać i witać się wylewnie. Najwyraźniej zaczęli imprezę beze mnie, dobrze wiedziałam skąd u nich taki wesoły nastrój, ale nie przeszkadzało mi to. W Domu brakowało Tomka i Wojtka, co w sumie było mi na rękę. Chłopaki szybko zadbali aby mój stan upojenia alkoholowego przeniósł się na wyższy poziom.

Po małym pre party w domu pojechaliśmy do jakiegoś nowo otwartego klubu, który chłopaki zachwalali. Jeszcze zanim przekroczyłam próg wielkiej sali byłam kompletnie pijana. Dawno nie piłam alkoholu, poza tym nadal kiepsko jadłam i to wystarczyło by dwa drinki prawie ścięły mnie z nóg. Nastrój jednak miałam wyśmienity. Zamierzałam się bawić do rana! Alkohol uwolnił mnie od depresyjnego nastroju. Czułam, się silna i gotowa na wszystko! Po kolejnym drinku, Baron zapytał mnie o Wojtka. Zamiast jednak wybuchnąć płaczem powiedziałam:

– Wyleczyłam się z niego!

– Akurat ci wierzę! – roześmiał się ubawiony moją stanowczością.

– Nie wierzysz? No to patrz! – powiedziałam i zaczęłam grzebać w swojej torebce. W końcu udało mi się odnaleźć telefon i wykręcić numer do Wojtka, wcześniej pokazując wyświetlacz Baronowi.

– Julia? – usłyszałam zaspany głos. – Coś się stało?

– Wyleczyłam się z ciebie! Nie jesteś mi potrzebny! – powiedziałam do słuchawki, po czym odsunęłam telefon od ucha i wybuchnęłam śmiechem. Baron zdziwiony kręcił głową i próbował mi odebrać komórkę. Ja jednak doskonale się bawiłam i wcale nie miałam ochoty kończyć!

– O czym ty mówisz? – usłyszałam zdziwionego Wojtka.

– O tym, że doskonalę się bawię bez ciebie. I zamierzam znaleźć sobie kogoś innego! Kogoś lepszego od ciebie! – wypaliłam i poczułam się bosko, raniąc go w ten sposób.

– Piłaś coś? Gdzie ty jesteś do cholery? – Słyszałam w jego głosie zdenerwowanie i czułam niemałą satysfakcję.

– Tam gdzie nigdzie mnie nie znajdziesz! – zaśmiałam się.

W tym momencie w loży usiadł Torres i krzyknął mi do drugiego ucha.

– Idziemy tańczyć?

– Kto to był? Torres? Jesteś z chłopakami? – dopytywał zdenerwowany Wojtek.

– To już nie twoja sprawa! Żegnaj! – powiedziałam do słuchawki i rozłączyłam połączenie. Wrzuciłam telefon do torebki i zadowolona dałam się porwać na parkiet.


Wozz

Gdy rozłączyła połączenie zerwałem się z łóżka jak oparzony. Próbowałem do niej dzwonić, ale nie odbierała. Podobnie jak chłopaki do których dzwoniłem po kolei. Szlag by to trafił! Jak miałem ją znaleźć? To, że musze nie ulegało wątpliwości! Wsiadając do samochodu przypomniałem sobie, że chłopaki mówili coś o nowym klubie, chcieli się tam wybrać. Pewnie właśnie tam ją zabrali.

Wszedłem do klubu i zacząłem rozglądać się dookoła. Zauważyłem Śniadego, który zataczał się w kierunku toalety. Złapałem go za koszulę i zapytałem:

– Gdzie ona jest?

– Nie wiem – wybełkotał pijany.

Zrozumiałem, że nie jest mi w stanie pomóc więc puściłem go i szukałem dalej. Skanując wzrokiem parkiet w końcu ją zobaczyłem. Miała na sobie niebieską, krótką sukienkę. Kiwała się w rytm muzyki. Zauważyłem ręce jakiegoś kolesia obłapiające ją w pasie. Kurwa! Jakiś jebany chuj obmacywał ją publicznie! Poczułem, jak zalewa mnie fala wściekłości. Przed oczami miałem tylko jego dłonie zaciskające się na jej pośladkach i nie mogłem tego znieść. Podszedłem do nich szybkich krokiem i odepchnąłem tego frajera jak najdalej od niej. Koleś wytrzeszczył na mnie oczy, i przez chwilę miałem wrażenie, że nie odpuści, ale na jego szczęście odszedł. I dobrze, bo w stanie w którym się znajdowałem oberwałby po mordzie. Odwróciłem się do niej i napotkałem wściekłe spojrzenie.

– Co to miało znaczyć? – zapytała zła, splatając ramiona. Kiwała się przy tym i wiedziałem, że jest pijana.

Ciskała gromy z oczu, ale nic sobie z tego nie robiłem. Byłem zbyt wzburzony, a ona była w tej chwili tak cholernie seksowna. Sposób w jaki sukienka opinała jej ciało sprawiał, że przez moment gapiłem się na nią, jak wygłodniały szczeniak.

– Co ty wyrabiasz? – zapytałem w końcu zły.

– Bawię się! Znaczy bawiłam dopóki nie przyszedłeś – fuknęła i odwróciła się. Złapałem ją jednak za łokieć i zatrzymałem.

– Wychodzimy! – powiedziałem stanowczo. Musiałem ją zabrać stamtąd jak najdalej, widziałem,  jak kilku kolesi zerka na nią pożądliwie i wkurwiało mnie to jeszcze bardziej.

– Ja zostaję! – powiedziała, drocząc się ze mną. Widziałem, jak po jej twarzy przebiegło coś na cień uśmiechu.

– Nie zostawiasz mi wyboru! – powiedziałem i złapałem ją w pasie, bez trudu przerzucając sobie przez ramię. Piszczała i biła mnie pięściami po plecach, ale nic sobie z tego nie robiłem. Upewniłem się tylko, że jej sukienka jest w odpowiednim miejscu tak aby nie dawała innym powodów do radości. Gdy przechodziliśmy obok zaskoczonego Torresa, krzyknęła do niego:

– Pomocy!

Wyczuwałem w tym krzyku śmiech i byłem pewny, że żartuje sobie. Złapała go za koszulę i pociągnęła za sobą. Całą trójką wyszliśmy przed klub, gdzie postawiłem ją na ziemi.

– Jesteś nienormalny – wybełkotała i bezradnie okładała mnie swoimi małymi pięściami.

– Pojebało was? – powiedziałem do Torresa, wściekły, że pozwolili jej się tak upić.

– Stary, przecież nic się nie stało – tłumaczył się.

– Idź po jej rzeczy! – Rozkazałem mu. Na szczęście bez protestów odwrócił się i wszedł do klubu.

Zauważyłem, że Julia trzęsie się z zimna. Był środek nocy, a ona miała na sobie tylko tę przeklętą sukienkę, która więcej odkrywała niż zakrywała.

– Zimno ci? – zapytałem głupio, choć wiedziałem, że tak.

– Nie – burknęła zła i pocierała ramiona rękami, trzęsąc się.

Westchnąłem i ściągnąłem kurtkę, zarzucając ją na jej ramiona. Prychnęła wzburzona, ale okryła się nią szczelnie. Wreszcie wrócił Torres i podał mi jej torebkę. Szybko się z nami pożegnał i wrócił do klubu. Stwierdziłem, że jutro się z nimi wszystkimi rozmówię, w tej chwili nie miałem siły.

– Co teraz? – zapytała skubiąc swoją dolną wargę, w sposób który sprawiał, że ja chciałem to robić. Chciałem całować jej usta i słyszeć jak jęczy moje imię.

– Zawiozę cię do domu! – powiedziałem odganiając z głowy wizję jej nagiego ciała na moim. Nie mogłem sobie na to pozwolić, była pijana a poza tym w domu czekała przecież Ewa.

– Nie możesz mi rozkazywać – jej stanowczy głos ciął moją duszę niczym żyletki.

– Do cholery, jestem twoim mężem! – Wrzasnąłem a ona zaczęła się histerycznie śmiać. Dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedziałem! Boże, jestem skończonym kretynem!

– Po co przyjechałeś? – zapytała, gdy już przestała się śmiać.

– Martwiłem się o ciebie! – odpowiedziałem.

– Chłopaki też się o mnie martwią, a mimo to żaden nie wywlókł mnie z parkietu. –  Uniosła brew do góry i popatrzyła na mnie przenikliwie, oczekując innej odpowiedzi. Dobrze wiedziała dlaczego to zrobiłem, ale kazała mi się do tego głośno przyznać.

– Nie chciałem żebyś zrobiła jakieś głupstwo – odpowiedziałem cicho, prawie szeptem, spuszczając oczy. Nie mogłem na nią patrzeć, gdy tak mnie prześwietlała spojrzeniem.

– Wojtek! – upomniała się i domagała abym dokończył.

– Przyjechałem, bo nie mogłem znieść myśli, że pozwolisz komuś innemu… – Nie mogłem dokończyć, nie chciało mi to przejść przez gardło. Mdliło mnie na samą myśl o tym. Pierdolony hipokryta!

– Na co pozwolę? – Nie odpuszczała.

– Jestem cholernie zazdrosny, gdy pomyślę, że mogłabyś pójść z kimś innym do łóżka – prawie krzyknąłem, a ona uśmiechnęła się pod nosem wyraźnie zadowolona.

– Chodźmy – złapała mnie za rękę i zaprowadziła do zaparkowanego tuż obok auta. Byłem w szoku. Spodziewałem się, że mnie wyśmieje, czy też zacznie krzyczeć, a tymczasem stała się potulna jak baranek. W samochodzie wtuliła się w moje ramię i zamknęła oczy. Utrudniało mi to prowadzenie, ale za cholerę nie chciałem jej tego mówić. Gdy dotarłem pod jej blok, spała w najlepsze. Ostrożnie wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mieszkania. Położyłem ją ostrożnie na łóżku i patrzyłem jak oddycha głęboko. Miała lekko rozchylone usta i nie mogłem nic poradzić na to, że potarłem je kciukiem delikatnie. Kolejny już raz przeklinałem się w myślach za to co jej zrobiłem. Żałowałem z całego serca, że ją straciłem i to przez własną głupotę. Nie wiedziałem jak to wszystko naprawić i pogodzić. Niedaleko w łóżku leżała Ewa z moim dzieckiem w brzuchu i byłem rozdarty wewnętrznie. Motałem się pomiędzy miłością a poczuciem obowiązku. Wiedziałem, że wielokrotnie ją skrzywdziłem swoim brakiem zaufania i oskarżeniami, nie wspominając o zdradzie. Popełniłem tyle błędów. Chciałem dla niej jak najlepiej, ale nie byłem pewien czy potrafię jej zapewnić szczęście. Ciągle tylko ją raniłem. Lepiej jej będzie beze mnie. Ona zasługiwała na kogoś lepszego, choć ta myśl mnie przerażała. Nagle przekręciła się na plecy i westchnęła.

– Wojtek – wyszeptała moje imię, sprawiając, że serce zaczęło mi szybciej bić. Śniła o mnie! Nie wytrzymałem i pocałowałem jej wydęte wargi. Niespodziewanie podniosła głowę, podążając za moimi ustami i otworzyła oczy. Patrzyła na mnie tak niewinnie i słodko, że aż skręcałem się w środku.

– Zrób to jeszcze raz – poprosiła, a ja ledwo panowałem już nad oddechem.

Pocałowałem ją znów a ona w odwecie przyciągnęła mnie do siebie bliżej. Położyłem się na niej, całując jej szyję i wsłuchując się w jej urywany, szybki oddech. Włożyła ręce pod koszulkę i podrapała mnie paznokciami po plecach. Boże, jak mi tego brakowało. Jej ciało i dotyk to wszystko czego w tej chwili pragnąłem. Odsunąłem od siebie rozsądek, który mówił mi, że jest pijana i nie powinienem tego robić. Tak bardzo za nią tęskniłem. Tarzaliśmy się w pościeli, całując się. Przeniosłem jej ciało, tak że leżeliśmy bokiem do siebie, dzięki czemu w końcu miałem dostęp do suwaka jej sukienki. Jednym ruchem go rozpiąłem, obserwując jak jej puls przyspiesza, odznaczając się żyłą na szyi. Pocałowałem ją w obojczyk i usłyszałem jak cicho jęczy. Uwielbiała gdy ją tam całowałem, wiedziałem o tym i celowo przedłużałem tę słodką torturę, kończąc swój ruch tuż za uchem. Mój zarost musiał ją drapać, bo zauważyłem czerwoną smugę na jej ciele. Ten widok podniecił mnie jeszcze bardziej. Tak jakbym zostawiał na niej ślad. Znak, że jest moja! Pozbyłem się w końcu sukienki. Leżała przede mną tylko w bieliźnie i dyszała rozpalona. Zdjąłem pośpiesznie koszulkę i rzuciłem nią w kąt. Przejechała palcami po mojej klatce piersiowej a ja upajałem się tym dotykiem. Zjechała poniżej pępka i pociągnęła mnie delikatnie za kępkę włosów prowadzących prosto do najwrażliwszego miejsca. Jej małe dłonie szybko przemieściły się na plecy i na powrót przycisnęła mnie do siebie. Była taka gorąca i roznamiętniona. Uwielbiałem patrzeć jak reaguje na mój dotyk. Wmawiałem sobie rozpaczliwie, że tylko ja mogę ją doprowadzić do takiego stanu. Desperacko jej pragnąłem! Całowałem, lizałem i podgryzałem lekko jej biust wylewający się z koronkowego biustonosza. Wygięła ciało w łuk jęcząc moje imię z rozkoszy. Czułem mrowienie w miejscach gdzie mnie dotykała i to uczucie rozlewało się po całym ciele. Było mi tak cholernie dobrze! Wiedziałem jak bardzo kocha, gdy przyciskam ją całym ciałem do materaca i spoglądam na nią z góry. Nawet się nie trudziła, by to ukryć. Wiła się i jęczała pode mną doprowadzając mnie do szaleństwa.

– Jesteś taka piękna – powiedziałem patrząc jej głęboko w oczy, a ona podziękowała mi jękiem, zaciskając powieki. Chciałbym móc kochać się z nią godzinami. To jak oboje na siebie oddziaływaliśmy było niebiańskie. I tu nie chodziło tylko o jej ciało, chodziło o coś więcej o całokształt, o to co było między nami i popychało nas ku sobie. Tylko ona sprawiała, że traciłem oddech, tylko z nią było mi tak dobrze. Żadna inna nie mogła się z nią równać. Kochałem ją! Kochałem ją całą!

Julia

O. Mój. Boże! To naprawdę się dzieje – przemknęło mi przez głowę. Wiedziałam, że to wina alkoholu, który krążył w moich żyłach i powodował brak rozsądku. Głowa tonęła mi w wódce, myśli były niewyraźne, ale nie chciałam się tym przejmować. Skupiałam się tylko na nim! Na tym co mi robił i jak bardzo go pragnęłam. Jego zazdrość i wściekła furia były irracjonalne, a jednocześnie mile mnie połechtały. Skasowałam w mojej głowie mały głosik trzeźwości, który kazał mi przestać. Nie chciałam go słuchać! Stwierdziłam, że jutro będę się zastanawiać nad konsekwencjami. W tej chwili skumulowana tęsknota, przelewała się przez tamy zdrowego rozsądku. Wojtek patrzył na mnie z miłością w oczach i drżącymi ustami, których nie miałam dość. Przemierzał delikatnie koniuszkami palców linię mojej szczęki, a ja jęczałam głośniej. On wiedział jak bardzo jego dotyk na mnie działa i jak mocno sprawia, że jeszcze bardziej go w tej chwili chciałam. On to wiedział wykonując powolne ruchy wzdłuż mojego ciała, spalając mnie pożądaniem płynącym z wnętrza. Pogrążyłam się w płomieniach. Budujące napięcie w moim podbrzuszu było już nie do wytrzymania, więc usiadłam na nim okrakiem. Błądziłam palcami po jego klatce piersiowej, powoli schodząc niżej. Obserwowałam, jak przymyka powieki i odchyla głowę. Złapał mnie za uda i mocno je ścisnął. To było cholernie seksowne uczucie, kiedy wiedziałam, że sprawiam mu przyjemność. Włożyłam rękę do kieszeni jego spodni i wyciągnęłam z nich klucze. Szybko sięgnęłam do drugiej, gdzie trzymał telefon. Trzymając go już w dłoni, niespodziewanie ekran ożył. Na wyświetlaczu pojawiło się połączenie przychodzące i jej zdjęcie. Uśmiechała się na nim jakby sobie ze mnie kpiła. O kurwa! Zamrugałam szybko zaskoczona i nagle moja pijana podświadomość zderzyła się z trzeźwą rzeczywistością. Ja pierdole! Co mi strzeliło do głowy?! Rzuciłam w niego telefonem i trzy sekundy później wbiegłam do łazienki, zamykając się od środka. Rozpaczliwie próbowałam złapać oddech. Ból w klatce piersiowej był nie do zniesienia. Włożyłam głowę między kolana i dyszałam ciężko.

– Julia proszę cię otwórz! Przepraszam! –  Usłyszałam, jak mota się pod drzwiami, próbując dostać się do środka.

– Odejdź. Zostaw mnie w spokoju – wrzasnęłam roztrzęsiona.

– To ciebie pragnę. To z tobą chcę być! Słyszysz! – nie odpuszczał.

Jakaś część mnie rozpaczliwie czekała na takie słowa. Ta część chciała mu dać kolejną szansę i rzucić się w jego ramiona. Czułam się jednak upokorzona i wiedziałam, że tego nie zrobię.

– Nie mogę! Nie chcę! Nie jestem w stanie ci wybaczyć i o wszystkim zapomnieć. To zbyt bolesne. Mam dość tej ciągłej gry w przyciąganie i odpychanie. Nie zniosę tego dłużej. Muszę od tego odpocząć, bo to zabija mnie od środka. Nie potrafię ci już zaufać. Nie po tym wszystkim. Ciągle tylko mnie ranisz. Ale tym razem to będzie już ostatni raz.

– Julia – usłyszałem jak jego głos się łamie.

– Wracaj do niej! Zapomnij o mnie! – powiedziałam i dziwiłam się sama sobie, że tak gładko przeszło mi to przez gardło.

– A ty jesteś w stanie zapomnieć o mnie? – zapytał.

– Będę się starała ze wszystkich sił – odpowiedziałam.


***************************************
Kochani to zdecydowanie mój ulubiony rozdział. Powstał praktycznie na samym początku, te sceny pojawiły się w mojej głowie na długo przed tym jak napisałam resztę. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu.